hej :) jestem tu świeża jak ciepła bułeczka :) od listopada 2010 roku siłuję się z deprechą. Wpadam do 'Jęczarni', bo chcę, potrzebuję wygadać się.
Hmmm... mam 21 lat, rodziców, chłopaka, psa, nienajgorszą pracę (w sensie finansowym tylko i wyłącznie, bo jest niestety stresująca), zainteresowania, hobby... no i mam też depresję. Ktoś zauważył jakieś braki w tej liście posiadanych rzeczy? :) Ano tak, nie mam przyjaciół. A miałam. Dwie przyjaciółki od serca. Jednak gdy zaczęła dokuczać mi depresja i zaszyłam się w domu, bo bałam się,nie miałam ochoty do nikogo wychodzić, utrzymywałam z nimi kontakt wirtualny, był przy mnie tylko mój chłopak. I rodzice. I pies. A koleżanki stwierdziły, że mam je gdzieś, bo znalazłam sobie faceta. I obraziły się smiertelnie, twierdząc, że 'nigdy do mnie nie wrócą'. Zwłaszcza jedna się obraziła. Ta najlepsza przyjaciółka, której byłam pewna jak w banku. Wiem, ze nawaliłam. Ale kilka razy próbowałam błąd naprawić, wyjaśnić co się ze mną działo. Cóż, 'tak mi przykro', 'ale kaszana', 'to okropne' - takie rzeczy słyszałam od nich. Ale gdy pytałam czy wyjdziemy gdzieś (jak już czułam się lepiej) to nigdy jakoś nie miały czasu. Dopiero teraz niedawno jedna z nich powiedziała, że nawaliłyśmy wszystkie 3, że one były 2, a ja sama. Ale ta druga, najlepsza, nie doszła do takich wniosków. Mało tego, znalazła sobie faceta i olała totalnie z dnia na dzień koleżankę, której mówiła, ze 'nigdy się nie zachowa tak jak ja...'
brakuje mi tak strasznie rozmów z nimi, wygłupów, żartów. Szkoda, że mimo moich przeprosin i wyjaśnień nie dały szansy na odbudowanie tej kilkunastoletniej przyjaźni... Teraz myślę, że już nigdy nie znajdę osób, z którymi tak się będę dogadywać... Chociaż bardzo bym chciała, bo inaczej nigdy nie wyjdę z depresji...