Skocz do zawartości
Nerwica.com

szakuł

Użytkownik
  • Postów

    9
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez szakuł

  1. szakuł

    [Rzeszów]

    Cześć. Szukam psychiatry w Rzeszowie, rozpocząłem psychoterapię, ale potrzebuję leków. Nie chcę czekać kilka miesięcy.. Macie jakieś propozycje?? Jeśli prywatnie to trudno, byle nie za drogo.. Usłyszałem pod jednym numerem 130 zł
  2. Nie będzie chyba jak kiedyś.. Kiedyś to w tobie siedziało głęboko, a teraz wyszło i atakuje, może regularna psychoterapia?? Myślałaś o tym? No i bierz leki Nie jesteś sama!! Pomów z mężem niech Cię wspiera i najważniejsze- nie wmawiaj sobie, że nie dasz rady, nie wolno tak
  3. Mi psychoterapeutka powiedziała, że leki pomogą stłumić fizyczne objawy, ale nie te psychiczne więc musisz się zdecydować na terapię. Oboje wiemy, że tak się żyć nie da. Ostatnio jest mi łatwiej, bo uświadomiłem sobie, że to moja psychika jest temu winna i walczę sam ze sobą. Mówię sobie, że fizycznie jestem zdrowy i muszę pokonać sam siebie i wytrwać. 3 całe dni przetrwałem w szkole prawie Z pewnością u Ciebie występuje znacznie silniejsza fobia społeczna Ale trzeba się z tym mierzyć! Ja przez uciekanie ze szkoły trochę sobie popsułem oceny i mam zaległości, ale myślę pozytywnie i życzę Ci tego samego Pozdrawiam
  4. W moim przypadku co chodzi o miejsca publiczne jest podobnie. Autobus, szkola, kosciol- to dla mnie najstraszniejsze miejsca, w sklepach czuje sie bardziej komfortowo, bo wiem,ze moge w kazdej chwili uciec- bez konsekwencji i nikt sie tym nie przejmie. Boje sie,ze zemdleje, zwymiotuje, drecza mnie dolegliwosci zoladkowe. Jest nas wielu! Dasz rade! Tez zaczynam terapie od dzis :)
  5. 1.tak 2.nie 3.tak 4.tak 5.tak 6.tak 7.tak 8.tak 9.tak 10.tak 11.tak 12.tak 13.tak 14.tak 15.tak
  6. Dziś pierwsza wizyta u psychoterapeuty, ciekawe jak to będzie... Nie wiem czy się boję.. chyba nie, ale jednak takie dziwne uczucie. To też lekarz, a nikt (w tym ja) nie lubi chodzić do lekarza- tak sobie tłumaczę -- 18 sty 2012, 19:53 -- Już po, zdecydowałem się na psychoterapię + poszukanie psychiatry,aby dał mi leki jakieś :) Myślę, że jestem dobrze nastawiony do tego wszystkiego, ale nie mam ochoty się tym wszystkim z nikim dzielić- wstydzę się i obawiam rozgłosu
  7. Koszty mnie przerażają, ale nie mam wyboru. Tak bardzo się cieszę, że w końcu jakaś pomoc! Macie jakieś pomysły jak się uspokajać aby dawać radę w szkole wytrzymać? Jestem spokojny niby, wyluzowany, nikt mnie nie pyta, żadnej klasówki, a mimo... kupiłem dziś extra spasmine na próbę i czułem się troszkę zmulony i senny.
  8. Leki wyciszą, ale mam nadzieję, że przynajmniej pomogłyby przetrwać kolejne dni- a wtedy dostałbym trochę czasu, myślę, że pomogłoby mi na bezsenność i problemy żołądkowe. Gatroentereolog to kwestia kilkunastu dni/tygodni- prywatnie z tego co się orientuję, a publicznie to kwiecień.. Co sądzicie, aby jak najszybciej dotrzeć do psychiatry, aby móc jakoś przetrwać?? Nie widzę rozwiązania lepszego, nie daję rady czekać-chyba, że zamknę się w domu- ale szkoła.. edit/ zapomniałem dodać o kołataniu serca i bólu w klatce piersiowej, staram się nie wysilać, czasem dziwnie oddycham- płytko i nieregularnie
  9. Cześć! Na wstępie powiem,że jestem nowym użytkownikiem i długo wahałem się gdzie napisać ten wątek (w sumie pasowało mi pod nerwica lękowa,natręctw i zaburzenia odżywienia-wybrałem 1,proszę o wyrozumiałość lub przeniesienie jeśli coś nie tak). Mam 19 lat. Moja historia zaczyna się od tego, że od około 3 miesięcy cierpię na bezustanne problemy żołądkowe. Najpierw żyłem jakieś 2 miesiące w przekonaniu, że to zatrucie lub złe odżywianie, potem leczyłem się u lekarza rodzinnego-bez skutecznie. Zjedzenie czegokolwiek powoduje u mnie ból brzucha, skurcze, gazy, uczucie przelewania, dyskomfortu, wyjścia do szkoły/kościoła/jazda autobusem sprawiają, że dostaje biegunki lub walczę ze skurczami, mam uczucie, że chcę zwymiotować, jest mi niedobrze. Ciągle ten sam scenariusz- nie skupiam się na niczym innym prócz troska o to czy wytrzymam. Doprowadziło mnie to do takiego etapu, że mam fobie przed jedzeniem, jem bardzo mało, głodzę się dniami/godzinami, jem coś, cierpię, kładę się i wstaję z bólem. Robiłem badania, mocz,krew, usg,rtg klatki piersiowej- wszystko ok. Lekarz wysyła mnie to gastrologa- ale jako takie szanse aby się do jakiegoś dostać mam jakoś na kwiecień- do tego czasu to prędzej się wykończę. Postanowiłem poszukać czegoś w internecie i oczywiście znalazłem wiele podobnych przypadków do mojego- nerwica żołądka- zgadzałoby się, ponieważ ostatnie 5 miesięcy było dla mnie straszne- potworny stres. Ale to nie koniec. Jakoś szukając informacji o nerwicach trafiłem na informację o nerwicy natręctw- i po przeczytaniu pewnego artykułu, zmartwiłem się dość poważnie. Uświadomiłem sobie, że dotyczy mnie coś na co nigdy nie zwracałem specjalnej uwagi. Dokręcanie kurków, domykanie szaf, dosuwanie krzeseł do stołu, sprawdzanie kilkukrotnie czy są, aby na pewno zamknięte drzwi od mieszkania/samochodu- potrafię się wrócić, domykanie drzwi jeśli ktoś nie domknie, coraz częstsze mycie rąk, staranie dotykania jak najmniejszej ilości elementów w publicznych toaletach, uczucie, że ciągle mam coś na twarzy i że jest brudna-ciągłe jej przecieranie, liczenie przedmiotów, sprawdzam co chwilę czy mam portfel, a w nim pieniądze- podczas jednego wyjścia na miasto robię to co chwilę- nigdy nie wpadłbym na to,że jest tego, aż tyle, jakoś żyłem nie zastanawiając się nad tym. Później poczytałem dalej o nerwicy lękowej. Cierpię od kilku miesięcy na bezsennośc- raz jest lepiej, raz gorzej. Gdy nie śpię dopadają mnie obsesyjne myśli- za dnia również ale w nocy to już normalka- mam lęk, że umrze ktoś z rodziny, że zwymiotuje w miejscu publicznym lub nie opanuje napadu biegunki, ciągle myślę jak pomóc wszystkim wokół, mam tak, że wkręcam sobie, że jak się nie pomodlę to komuś stanie się coś złego i odwrotnie, że jak się pomodlę to będzie źle,a jak tego nie zrobię to dzień następny będę miał udany. Mam jakąś manię kontroli- piszę komuś smsa po czym czytam, bo potem jeszcze kilka razy po wysłaniu i kilka przed wysłaniem, mnie ufam ludziom, jeśli muszę coś z nimi zrobić- uważam, że zrobię to lepiej i nie wierzę w ich kompetencje. Tracę koncentrację, siedzę w grupie ludzi, śmieję się ze wszystkimi i nagle się wyłączam- uśmiech mi schodzi i po prostu siedze, nic nie mówie. Jestem aspołeczny. Moja pewność siebie legła w przeciągu kilku miesięcy w gruzy- a uważałem się za osobę, która zagada do każdego i raczej się nie wstydzi. Wspominałem wcześniej, że ostatnie miesiące dostarczyły mi ogromnej dawki stresu (problemy rodzinne, trochę szkoła). Jestem synem alkoholika, wiem co to przemoc w domu, oraz wspominam moje dzieciństwo..- nie, ja go nie chcę wspominać. Dopadło mnie to gwałtownie i na tyle, że nie jestem w stanie funkcjonować. Oczywiście najgorsze są problemy z żoładkiem. Moje pytanie do was- czy możliwe jest to, że dopadło mnie to wszystko razem? Czy problemy z żołądkiem to nerwica żołądka-badania są ok. Dodam, że nie czytałem strasznie dużo na internecie, ponieważ naprawdę nie chcę się nakręcać. Mam nadzieję, że udało mi się pozbierać w miarę przejrzyście moje myśli i że doradzicie coś. Powinienem iść do psychiatry? Rozważam iść prywatnie, bo nie wytrzymam dłużej, jestem na etapie poszukiwań. Pozdrawiam
×