Witam
Fajnie że jest takie forum - czytając je uspokajam się :)
Moja nerwica zaczęła się w 2004 roku - dostałem ataku - myślałem że mam zawał serca i wylądowałem w szpitalu - wracając od teściów coś mnie zakuło w klatce i się zaczęło ( wcześniej 4 - mc wcześniej zawału dostał mój szef ), żona była w ciąży marudziła o tym że u niej w pracy nie ciekawie i na szczęście prowadziła samochód - atak wyglądał tak że mnie całego sparaliżowało nie mogłem mówić tylko bełkotałem, szczypałem się bo nie czułem skóry - jak dojechaliśmy do szpitala puściło mi - zrobili mi wszystkie badania - po 2 godzinach zmierzyli ciśnienie miałem coś ok 200 ... wszystkie wyniki ok z wyjątkiem ciśnienia - powiedzieli mi że to nerwica i stres - poszedłem do kardiologa zapisał mi bisocard, przez 2 lata miałem schizy ( bałem się jeździć samochodem jak żona prowadziła - musiała się co 10 minut zatrzymywać bo zaczynał się paraliż, nie mogłem spać bo przy zasypianiu napędzałem się i miałem bezdech - nie mogłem złapać powietrza, w pracy chodziłem do wc i trzymałem się zlewu żeby nie zemdleć bo wciąż myślałem że dostanę za chwile zawału - po jakimś czasie przestałem brać bisocard bo ciśnienie miałem ok i lekarz stwierdził że niepotrzebnie biorę to świństwo - męczyłem się tak 2 lata zanim jakoś sobie przetłumaczyłem że to stres i nerwica. Teraz jest już ok co prawda co jakiś czas mam lęki i serce zaczyna mi kołatać jak szalone (szczególnie przed zaśnięciem jak włącza mi się myślenie). Najlepiej się czuję jak jestem na wakacjach - zero nerwicy - no chyba że się kończy urlop i czas wracać do domu to dzień przed wyjazdem znowu powraca nerwica .... dzisiaj miałem zawroty głowy (wieczorem nie mogłem zasnąć bo włączyło mi się myślenie co będzie, jak sobie moje dziecko sobie by poradziło gdybym umarł - kuźwa nie wiem skąd mi się biorą takie schematy ... ) po przeczytaniu forum zawroty minęły :)
Więc trzymajcie się nerwuski z tym da się jakoś żyć