Oto moja historia:
Kiedy trafilem na to forum (kilka dni temu) dostalem jakby olsnienia. Wiec przez te wszystkie lata bylem chory? Wiec nie jestem inny? a to nerwica byla przyczyna moich dolegliwosci i problemow. Naprawde czlowiekowi kamien spada z serca, ze jednak to choroba (choc z drugiej strony to malo logiczne:) i, ze nie tylko on ma to przechodzi.
Moja nerwica (glownie lekowa, choc natrectwa i depresja w mniejszym stopniu tez sie pojawiaja) ciagnie sie od kilku lat. Na pewno gdybym wiedzial wczesniej, ze jestem chory cos bym z tym zrobil. Po przeczytaniu kilku postow na tym forum bylem pewny, ze mam te same objawy ktore tu opisujecie: lek przed nowym, ludzmi, bole zoladka, glowy, niemoznosc skoncetrowania sie i.t.p (te mnie dotycza najbardziej). Od razu przypomnialem sobie rozne sytuacje z mojego zycia tak podobne do Waszych. Pamietam jak balem sie spotykac z ludzmi, balem sie ich reakcji, jak niektorzy nazywali mnie dzikusem i leniem Czulem sie jak jakis swir gdy mowilem, ze musze isc wczesniej do domu bo mam jakas sprawe i.t.p a tak na prawde nie chcialem juz siedziec z ludzmi mimo, ze bylo milo, fajnie i.t.p. W roznych sytuacjach zyciowych czulem sie naprawde jak dzikus i dziwilem sie, ze inni tak nie maja. Zrzucalem to na to, ze jestem niesmialy i.t.p. Tylko, ze czasami mialem takie fazy (bez zadnych uzywek), ze potrafilem podejsc do obcych dziewczyn na uilcy i zagadac, byc dusza towarzystwa. Tak jakby nerwica odchodzila. Ale zawsze to wracalo i trwalo dluzej.
W tej chwili wybieram sie w najblizszym czasie do psychiatry. Musze wybrac jakiegos dobrego ktory mam nadzieje mi pomoze. Rodzica nie mowilem, nie chce ich martwic. Po zatym maja problemy z siostra wiec nie bylby to najlepszy pomysl.
no tak w koncu to z siebie wyrzucilem. Mam nadzieje, ze zaczyna sie "normalny" etap mojego zycia...