Mam pytanie do uczęszczających na terapię/korzystająch z profesjonalnej pomocy.
Jak się przełamać i zrobić pierwszy krok w tym kierunku?
Wykonać ten pierwszy telefon lub zebrać się i pójśc umówić na wizytę do psychologa/psychiatry?
Po latach życia w jednym domu z ojcem, chorym psychicznie alkoholikiem, przeprowadziłam się do większego miasta. Rozpoczęłam studia z postanowieniem, ze wreszcie zrobię coś ze sobą i pójde na terapię.
Na postanowieniach się skończyło, minęło 2,5 roku w "niezłej" kondycji z krótszymi okresami znacznego obniżenia nastroju. Ostatnio czuję, ze nie wiem jak długo dam sobie z tym radę sama.
Nie potrafię rozmawiać z nikim na temat jakichkolwiek poważniejszych problemów przyjmując tradycyjnie postawę 'wszystko ok". Nikt nie wie o mojej przeszłości, o tym co przeżyłam. Nie potrafię zaufać nikomu, nawiązać żadnej głębszej relacji z drugą osobą, w tym momenie nie ma osoby której ufałabym w pełni, zawsze jest ten cholerny 'margines bezpieczeństwa', który tworzy ogromny dystans.
Do tej pory jakoś sobie radzilam, ale od jakiegoś czasu jest znacznie gorzej, okresy izolacji od ludzi (kiedy nie muszę wykonywać żadnych zobowiązań związanych z uczelnią) są coraz dłuższe, mam wrażenie 'oglądania świata przez szybę', bycia biernym obserwatorem swojego życia zamiast aktywnym uczestnikiem, nie mogę spać, do tego dochodzi jeszcze ogólne otępienie, nieustające poczucie żalu i kilka innych mało przyjemnych dolegliwości.
Wiem, że nie nastąpi cud i bez pomocy będzie tylko coraz gorzej, więc postanowiłam spróbować wreszcie wziąć się w garść.
Znalazłam ośrodek w którym przeprowadzana jest terapia dla DDA w moim mieście.
Zapisałam w komórce numer telefonu, postanowiłam jednak, że skoro ośrodek ten jest bardzo blisko mojego miejsca zamieszkania (bo na sąsiedniej ulicy) to z racji mojej niechęci do rozmów telefonicznych przejdę się osobiście.
I tu zaczyna się problem.
Zlokalizowałam budynek, podeszłam... i na tym się skończyło.
Nie byłam w stanie wejść do środka. Nie dałam rady się przełamać, wróciłam pokonana.
To było jakiś miesiąc temu.
Od tamtej pory miałam już kilka podejśc, ale kończyło się zawsze tak samo, teraz odczuwam taki lęk, że nawet nie przechodzę obok tego budynku. Nawet pisząc o tym trzęsą mi się ręcę.
Wiem, że nikt mnie tam nie wyśmieje/nie zje/nie wyrzuci za drzwi.
Mimo tego nie mogę się przełamać.
Racjonalnie potrafię sobie to wszystko wytłumaczyć ,wiem, że to próba ucieczki od stawania twarzą w twarz z problemem, ale jak przychodzi co do czego lęk i wstyd wygrywa.
Dosłownie czuję, jakby mieli mnie tam zjeść
Wiem, że to głupie zachowanie ale inaczej nie potrafię, wszelkie sposoby, które pozwalały mi przetrwać stresujące sytuacje na uczelni i zmusić do działania (wystąpienia publiczne, ustne egzaminy itp.) zawiodły w tym wypadku.
Dlatego mam prośbę, powtarzając początek posta:
Jak się przełamać i zrobić pierwszy krok w tym kierunku?
Wykonać ten pierwszy telefon lub zebrać się i pójśc umówić na wizytę do psychologa/psychiatry?