Skocz do zawartości
Nerwica.com

jovana80

Użytkownik
  • Postów

    190
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez jovana80

  1. Anka mocno trzymam kciuki!!! Wiem, ze to Twoje największe marzenie i chyba będę płakać z Tobą Ale pamiętaj, nie ten cykl, to następny, powolutku wychodzisz na prostą, a ten tam na górze doskonale wie kiedy będziesz gotowa na dzidziusia, musisz temu zawierzyć Jeraha ale sie wkręciłaś haha! Wiem, wiem Tobie nie do śmiechu, ale naprawdę nie ma nic niepokojącego w tym co opisujesz i jeszcze trylion razy Ci napisze, ze od myslenia własnie boli, i że ból potrafi być tak realny, ze nie umiemy uwierzyc, ze to jest coś zrodzonego w głowie. Ja tak miałam gdy uważałam, ze mam tętniaka bądź raka mózgu, przez kilka tygodni bolała mnie głowa, dopiero gdy dostałam leki na rozluźnienie poczułam jak ból zanika, bałam się jeszcze długo po tym, ze wszystko wróci, ale mam się za mnie wzieła, wyjechałam z rodzicami na weekend nad jezikoro, zostawiłam dzieci i męża i cały ten bajzel za sobą, a dzieci mam malutkie i wciaż tylko z nimi siedze, głupieję od tego, jak pracowałam to było inaczej. Teraz widze, ze się staczam. A ty co robisz jeraha? Masz dużo wolnego czasu? Z doświadczenia wiem, że pomaga bardzo aktywność fizyczna, dobry wysiłek i wycisk wyłącza nas na jakiś czas. Niestety pogoda jest jaka jest, zima nie odpuszcza, więc ja też zarzuciłam sport na razie i gniję w domu przed kompem. Nie przez przypadek lekarze mówią o nowej mutacji hipochondrii a jest nią cyberchondia. Często u lekarza pytają mnie czy przypadkiem w internecie nie wyczytałam czegoś, lekarze smieją się, ze takich pacjentów z pełną diagnozą mają na peczki i też wkurzają sie, bo pacjenci są tak "wyedukowani", że czasem nie można im przetłumaczyć, ze się mylą. Jeraha nie wiem gdzie mieszkasz, ale jak gdzieś daleko, to jakby co Ci ta flaszkę poczta prześlę i o umówionej porze wychylimy do dna! Od razu wszystkie bóle przejdą
  2. Oj dziewczyny jakie my wszystkie mądre gdy trzeba komuś innemu doradzić, tymczasem pisząc o sobie to czasem takie bzdury tworzymy, że tylko za głowę się złapać. Jeraha szczerze Ci powiem, że dopóki nie odwiedzisz lekarza to nie wierzę, że przestaniesz mieć jazdy. Niestety juz nie jeden raz miałam ból, który sobie sama wmówiłam, po diagnozach, ze nic mi nie jest, mijał. Macasz sie zapewne nieustannie i wciąż nie możesz się skupić na niczym innym niż ta Twoja przeklęta narośl. Jakbym mogła to łeb bym sobie dała uciąc, ze nic ci nie jest! Co do mnie, to rzeczywiście ten liszaj nie jest chorobą, z którą żyć nie można. Nie oszukujmy się, jesteśmy tak stworzeni, że coś nam będzie w ciągu życia dolegać, ale niekoniecznie to cholerstwo na R, którego się boimy. Ty Aniu masz PCOS i inne kłopoty hormonalne, jest to kłopot ale żyć się da, czasem nawet zapomnieć, taki jest też ten liszaj, nieleczony i zaniedbany może doprowadzić w przyszłości do raka, ale nie musi. Czasem na pewno będzie sprawiać dyskomfort, bo często stan się zaostrza z tego co czytałam, najgorsze, ze można to podleczyć ale już się tego nie wyleczy, wydaje mi się, ze z taką diagnozą już się pogodziłam. Wściekła tylko jestem, że ginekolog podczas badania nawet się nie zająknęła, ze coś jest nie tak, miałam wrażenie, ze w ogóle tam mi nie zagląda tylko pobrała wymaz i wszystko. Być moze mam to o wiele dłużej, ale kto by sobie oglądał wargi nieustannie... Jeraha dzięki za Twoją wiarę, ze to zwykła grzybica, ale nie wydaje mi się, przy grzybicy ten nalot można zetrzeć, a u mnie to prostu zmiana koloru skóry, choć moze się mylę i jeśli masz rację Jeraha to stawiam Ci flaszkę, przyda Ci się na rozluźnienie :-D Paula super, ze napisałaś o wizycie, obiecuję sobie, ze muszę też isć, bo po co się tak męczyć i szczerze powiedziawszy to lepiej chyba tam wydac pieniądze niż na miliardy badań i wizyt, które wywalamy, i które potwierdzają, że mamy nie tak pod deklem. Wierzę, ze będzie tylko lepiej u Ciebie, ale ciekawi mnie ta depresja.. czyli lekarz wykluczył nerwicę? a co z hipochondrią? A czy powiedział Ci dlaczego uważa, że to depresja?
  3. Jeraha aż się uśmiechnęłam, bo daleko mi do spokoju, może tak to brzmi, bo staram sie rzeczowo pisać, ale w żołądku mam bryłę lodu, Boże jak ja nie znoszę takich stanów! Zimne poty, ból brzucha, rozwolnienie, po każdym takim przejściu jestem jak wypluta. Jeraha dobrze, ze idziesz do tego lekarza, on na pewno rozwieje Twoje wątpliwości, mój mąż ma takie dwa guzy na udzie, ma je od lat, są twarde i nie przesuwalne, mówi, ze nie bolą, ale jak mocno ciśnie to wtedy juz czuje ból. Tylko, ze to jest wyłącznie dlatego, ze ta narośl jest na kości, spróbuj sobie pouciskać łopatkę czy jakieś inne miejsce na ciele, tam gdzie jest kość, jak będziesz wciaż macać to w końcu zacznie cię to boleć, to normalne, ze odczuwasz tam coraz więcej objawów, bo Twoje myśli są skupione tylko na tym. Boże jak dobrze znam ten stan i strasznie mi Ciebie szkoda, i wiem też, ze cokolwiek nie napiszę, to da to tylko chwilowe ukojenie. Jedynie lekarz moze cię uspokoić, więc jutro szuraj i załatw to przed swiętami, bo tylko sobie je zepsujesz głupimi myślami. Jeraha jeśli to nie nazbyt intymne pytanie, to możesz mi powiedzieć czy tą grzybicę miałaś bezzapachową, bo u mnie nic nie czuć, a ten białawy naskórek nie da sie zdjąć palcem, to nie jest nalot tylko taki kolor warg... nie sądzę by takie objawy były przy grzybicy, choć w duchu mam wielką nadzieję. Jak pisze jednak, to nie moje największe zmartwienie, myśli o czerniaku, raku płaskonabłonkowym, raku pochwy etc.etc. to są dla mnie teraz największe kłopoty... Można powiedzieć, ze zmarnowałam dziś dzień na siedzenie i myślenie, w domu nieład, dzieci zajmują się sobą same, mąż ma mnie powoli dość, choć stara sie wspierać. Ja jestem tak strasznie zmęczona, z jednej strony to mam chęć olać to wszystko i niech się dzieje wola nieba, ale z drugiej... ta myśl, ze może mogłam jeszcze coś uratować, a przecież mam dla kogo zyć. Naprawdę wyć mi się chce jak nie wiem co!
  4. jeraha musimy jakoś ponownie z tego wyjść, nie ma innej opcji!!! Ten guzek to pewnie jakis tłuszczak, nie ma sensu o nim myśleć choć wiem, ze jest to prawie awykonalne. Jeśli dasz radę to nie idź do lekarza, jeśli nie dasz to musisz wybrac się na wizytę, to jedyny sposób na ukojenie naszych nerwów. Aniu strasznie Ci zazdroszcze Twego stanu i zyczę Ci by był wieczny. Co do mojego nowego "nabytku" to tym razem nie jest to wyssane z palca. Grzybica powoduje brzydki zapach i specyficzna wydzielinę z pochwy, a ja mam po prostu zbielone wargi sromowe, które swędzą. Na fotkach dot. liszaja twardzinowego widze identyczne wargi, nie ma sensu udawać, ze to co innego, wolę stanąć prawdzie na przeciw i próbowac to zaakceptować oraz wdrożyć leczenie. Uwierz mi, ze to mój najmniejszy kłopot, bo jest szansa, ze przy dobrym leczeniu można się tego pozbyć.. No a pieprzyk... Nic się z nim nie dzieje, jest ciemny i płaski, mąż mówił, ze jest tam od dawna, ale czy aby na pewno...? Nie mam już sił czytać o czerniakach, ale z tego co pamiętam, to taki zły pieprzyk daje jakieś objawy, typu zaczerwienienie, sączenie, ropienie, nagły wzrost... czy taki "cichy" pieprzyk mógł mnie już zaatakować? Wizyta jutro o 17.40, ubłagałam dosłownie u Pani doktor. Musze czekać, ale to i tak nic, bo pierwotnie miałam mieć dopiero przed samymi świętami. Jeśli teraz okaże się (choć wątpię), ze wymyśliłam sobie chorobę, to udaje się do psychiatry, bo dłużej nie dam rady sama... To już mnie po prostu przerasta.
  5. ehhh ja też już mam dość wszystkiego!!! jutro idę do dermatolog, któa zajmuje sie chorobami sromu, niestety ten liszaj twardzinowy, którego się obawiałam jest bardzo realny, mam zbielałe i swędzące wargi sromowe, już się z tą myślę oswoiłam, że czeka mnie długie leczenie, a właściwie zaleczanie, bo tego do końca się nie wyleczy. Jednak w sieci wespół z tym schorzeniem, ludzie pisali, ze lekarze podejrzewali czerniaka. Ja oczywiście wzięłam lusterko i mam na pośladku w okolicy pochwy czarnego, ciemnego i nierównego pieprza, jest płaski i nic się z nim nie dzieje, ale ja już świruję. Wydawało mi się, zę miałam go opd zawsze, moja córka ma identycznego w tym samym miejscu. Po drugiej stronie mam jakąś brodawkę w kolorze skóry, której wcześniej nie miałam na 100%. Szybko zarejestrowałam się na wizytę, mam wypieki i czuję się chora, mam nadzieję, ze to będzie tylko liszaj, ale i tak wycinek i oczekiwanie na wynik to będzie koszmar, bo mogę mieć wiele gorszych rzeczy. Jestem totalnie załamana!!!!! Już myślałam, ze szło ku lepszemu, ze temat czerniaka odszedł a tu znowu. Nigdy się to nie skończy! Jestem wrakiem człowieka, tak sie starałam, wszystko na nic! Pieprzony internet znów mnie zdiagnozował w najgorszy z możliwych sposobów. Prosze trzymajcie kciuki, bym miała tylko liszaja... :-(
  6. Perła przepraszam Cię, ale ubawiłam się setnie czytając o Twoich obawach przecież to co piszesz, to jest niemożliwe, ja uwazam, ze stało się tak, zakrztusiłaś się gumą, którą potem połknęłaś, podrażniłas sobie delikatnie śluzówkę, a Twoja hipochondria dopisała sobie resztę scenariusza. Teraz mozesz mieć globulus histericus (nie wiem czy dobrze napisałam nazwę) i kochana wciaż myślisz o tej fantomowej gumie, która dawno Ci już wylazła dołem Jesli jednak szalejesz z niepokoju to radziłabym Ci udać się na pogotowie i skłamac, ze dziś zakrztusiłaś się gumą, i że czujesz ją cały czas w gardle, a tam pewnie lekarz poświeci Ci latareczką i zobaczy, ze nic nie masz. Jednak ja starałabym się sama z tym powalczyć, wiem, że Twoje oczucia są realne, ale każdy z nas jest tutaj specjalistą w wywoływanu bólu :)
  7. Perła przepraszam Cię, ale ubawiłam się setnie czytając o Twoich obawach przecież to co piszesz, to jest niemożliwe, ja uwazam, ze stało się tak, zakrztusiłaś się gumą, którą potem połknęłaś, podrażniłas sobie delikatnie śluzówkę, a Twoja hipochondria dopisała sobie resztę scenariusza. Teraz mozesz mieć globulus histericus (nie wiem czy dobrze napisałam nazwę) i kochana wciaż myślisz o tej fantomowej gumie, która dawno Ci już wylazła dołem Jesli jednak szalejesz z niepokoju to radziłabym Ci udać się na pogotowie i skłamac, ze dziś zakrztusiłaś się gumą, i że czujesz ją cały czas w gardle, a tam pewnie lekarz poświeci Ci latareczką i zobaczy, ze nic nie masz. Jednak ja starałabym się sama z tym powalczyć, wiem, że Twoje oczucia są realne, ale każdy z nas jest tutaj specjalistą w wywoływanu bólu :)
  8. Ania no to i tak masz lepszą sytuację niż większosć młodych Polaków, własne mieszkanie to teraz luksus! No a z dzieckiem, to gdybyś psychicznie była zdrowa to na bak miałabyś wcześniej,a tak musisz się ze sobą uporać. Jestes pod stała opieką lekarza i jeśli on nie widzi, ze ze swoim PCOS stoisz ok, to znaczy, ze możesz mieć to dziecko, ale ciężko rzeczywiście pozbyc się tego myslenia, skoro się chce.
  9. Ania no to i tak masz lepszą sytuację niż większosć młodych Polaków, własne mieszkanie to teraz luksus! No a z dzieckiem, to gdybyś psychicznie była zdrowa to na bak miałabyś wcześniej,a tak musisz się ze sobą uporać. Jestes pod stała opieką lekarza i jeśli on nie widzi, ze ze swoim PCOS stoisz ok, to znaczy, ze możesz mieć to dziecko, ale ciężko rzeczywiście pozbyc się tego myslenia, skoro się chce.
  10. Paula ja też mam tak samo, czasem myslę, ze moze z dobrobytu przewróciło mi się w głowie. Mieszkam w domu, w pieknej okolicy, mąż świetnie zarabia, dzieci mam kochane, zdrowe i śliczne, mąż mnie kocha, a ja.... no cóż... szukam czegoś, czuję że nie moze byc idealnie, ze musi się coś zdarzyc by mnie ukarać za moje szczęscie, dlatego profilaktycznie nia planuję i nie ciesze się z naszego powodzenia, bo boję się, ze ta radość zostanie mi odebrana, co za tym idzie, pozbawiam sie radości zycia, bo tak naprawdę zawsze może sie coś stać, ale przynajmniej pozostaną wspomnienia, a ja oglądam zdjecia, na przykład z sylwestra i widze, ze siedzę, uśmiecham sie, a myślami jestem gdzie indziej i pamiętam, zę przecież wtedy "miałam" czerniaka, potem święta rak mózgu i wiele wiele innych, zmarnowłam tyle chwil, dlatego wypowiadam temu wojne, musze się nauczyć cieszyć tym zyciem i korzystać z niego, brac garśniami, a nie życ na pół gwizdka. Anka ja chyba też zacznę ta koronkę, a jak sie zrobi cieplej to będe chodziła na spacer z dziecmi i od razu do kościoła wstąpię na mszę. Ja też nie byłam wcześniej jakoś przesadnie wierząca, ale teraz... moze i racja, paradoksalnie jestem z tym szcześliwa, akurat ten aspekt życia gdy "spotykam" się z Bogiem bardzo mnie raduje, jestem zadowolona z tego, że w czasach gdy marginalizuje się wszystkie wartości ja idę pod prąd i szukam kontaktu z Bogiem, ze tak wychowuję moje dzieci, czuję się przez to naprawdę lepiej. Fajnie, ze oprócz tego zrozumienia w nerwicy w tym temacie też sie zgadzamy, cieżko komuś tak to wytłumaczyć, zeby zrozumiał i nie zaszufladkował jako jakiegoś fanatyka religijnego. dziewczyny wpadłam jeszcze na taki pomysł, ze codziennie zdajemy relacje z tego co udało nam sie dla siebie zrobić w tym dniu. Mam tu na myśli dbanie o siebie. Ja dzis jestem w okropnym stanie hihihihi, włosy w nieładzie, myte wczoraj (a musze codziennie), związane w niezgrabny pitelek, rozczochrane, nie mam stanika, tylko bluzkę domową, stara i powyciągana, do tego okropne dresy jeszcze poplamione po karmieniu dzieci jakimś pomidorem. Paznokcie calłkowicie nie zrobione, dramat! Jutro wstaję i pierwsze co robię to zabieram sie za porządkowanie siebie i jeszcze jakies poranne ćwiczenia. do roboty, zróbmy z siebie laski a nie cholerne wypłosze! Gwarantuję wam, ze poczujemy sie lepiej, moze nie doskonale, ale na pewno fajniej niż zawsze :-)
  11. Paula ja też mam tak samo, czasem myslę, ze moze z dobrobytu przewróciło mi się w głowie. Mieszkam w domu, w pieknej okolicy, mąż świetnie zarabia, dzieci mam kochane, zdrowe i śliczne, mąż mnie kocha, a ja.... no cóż... szukam czegoś, czuję że nie moze byc idealnie, ze musi się coś zdarzyc by mnie ukarać za moje szczęscie, dlatego profilaktycznie nia planuję i nie ciesze się z naszego powodzenia, bo boję się, ze ta radość zostanie mi odebrana, co za tym idzie, pozbawiam sie radości zycia, bo tak naprawdę zawsze może sie coś stać, ale przynajmniej pozostaną wspomnienia, a ja oglądam zdjecia, na przykład z sylwestra i widze, ze siedzę, uśmiecham sie, a myślami jestem gdzie indziej i pamiętam, zę przecież wtedy "miałam" czerniaka, potem święta rak mózgu i wiele wiele innych, zmarnowłam tyle chwil, dlatego wypowiadam temu wojne, musze się nauczyć cieszyć tym zyciem i korzystać z niego, brac garśniami, a nie życ na pół gwizdka. Anka ja chyba też zacznę ta koronkę, a jak sie zrobi cieplej to będe chodziła na spacer z dziecmi i od razu do kościoła wstąpię na mszę. Ja też nie byłam wcześniej jakoś przesadnie wierząca, ale teraz... moze i racja, paradoksalnie jestem z tym szcześliwa, akurat ten aspekt życia gdy "spotykam" się z Bogiem bardzo mnie raduje, jestem zadowolona z tego, że w czasach gdy marginalizuje się wszystkie wartości ja idę pod prąd i szukam kontaktu z Bogiem, ze tak wychowuję moje dzieci, czuję się przez to naprawdę lepiej. Fajnie, ze oprócz tego zrozumienia w nerwicy w tym temacie też sie zgadzamy, cieżko komuś tak to wytłumaczyć, zeby zrozumiał i nie zaszufladkował jako jakiegoś fanatyka religijnego. dziewczyny wpadłam jeszcze na taki pomysł, ze codziennie zdajemy relacje z tego co udało nam sie dla siebie zrobić w tym dniu. Mam tu na myśli dbanie o siebie. Ja dzis jestem w okropnym stanie hihihihi, włosy w nieładzie, myte wczoraj (a musze codziennie), związane w niezgrabny pitelek, rozczochrane, nie mam stanika, tylko bluzkę domową, stara i powyciągana, do tego okropne dresy jeszcze poplamione po karmieniu dzieci jakimś pomidorem. Paznokcie calłkowicie nie zrobione, dramat! Jutro wstaję i pierwsze co robię to zabieram sie za porządkowanie siebie i jeszcze jakies poranne ćwiczenia. do roboty, zróbmy z siebie laski a nie cholerne wypłosze! Gwarantuję wam, ze poczujemy sie lepiej, moze nie doskonale, ale na pewno fajniej niż zawsze :-)
  12. Paulag ja też sie staram by być dobrą mamą, ale wciaż odnosze porazke, bo czuje, ze przy napadzie jakiegoś lęku nie jestem całym sercem z nimi. wpadam przez to w jeszcze wiekszą deprechę i myślę, ze za to moje biadolenie i doszukiwanie się chorób dostanę jakąś karę w spostaci prawdziwej choroby. Teraz odniosłam mały sukcesik, bo olałam w końcu wezełó, który po prostu w kilka godzin znikł i przestał boleć, więc potęga naszego umysłu jest wielka! problemy z miesiaczką są, ale wiem, lub staram się sobie mówić, ze to nic nie jest, a przynajmniej nie na tyle groźne by zywcem pchać się do grobu lub myśleć o nim. Głowa do góry. Dzieci to nasze największe skarby, Twoja córeczka ma 5 lat, a synek? U mnie synek ma 3,5 roku a córeczka prawie dwa latka, także maleństwa mam jeszcze :-) -- 13 mar 2013, 12:02 -- ja się zastanawiałam nad nowenną pompejańską, ale obawiam się czy wytrwałabym tyle dni, czytałam o cudach jakie ta nowenna zsyła, a ja chciałabym się pomodlić o spokój ducha dla siebie, bo jeśli otrzymam ta łaskę to nic innego do szczęścia mi nie potrzeba. tak żyć beztrosko, z dnia na dzień, jak przez mgłę pamiętam, ze kiedyś tez taka byłam, ale coraz mniej już tych wspomnień...
  13. Paulag ja też sie staram by być dobrą mamą, ale wciaż odnosze porazke, bo czuje, ze przy napadzie jakiegoś lęku nie jestem całym sercem z nimi. wpadam przez to w jeszcze wiekszą deprechę i myślę, ze za to moje biadolenie i doszukiwanie się chorób dostanę jakąś karę w spostaci prawdziwej choroby. Teraz odniosłam mały sukcesik, bo olałam w końcu wezełó, który po prostu w kilka godzin znikł i przestał boleć, więc potęga naszego umysłu jest wielka! problemy z miesiaczką są, ale wiem, lub staram się sobie mówić, ze to nic nie jest, a przynajmniej nie na tyle groźne by zywcem pchać się do grobu lub myśleć o nim. Głowa do góry. Dzieci to nasze największe skarby, Twoja córeczka ma 5 lat, a synek? U mnie synek ma 3,5 roku a córeczka prawie dwa latka, także maleństwa mam jeszcze :-) -- 13 mar 2013, 12:02 -- ja się zastanawiałam nad nowenną pompejańską, ale obawiam się czy wytrwałabym tyle dni, czytałam o cudach jakie ta nowenna zsyła, a ja chciałabym się pomodlić o spokój ducha dla siebie, bo jeśli otrzymam ta łaskę to nic innego do szczęścia mi nie potrzeba. tak żyć beztrosko, z dnia na dzień, jak przez mgłę pamiętam, ze kiedyś tez taka byłam, ale coraz mniej już tych wspomnień...
  14. wiecie co! moze przeniesiemy się na jakieś forum z kółkiem różańcowym? Ja najbardziej ukochałam różaniec, wierzę silnie w Matkę Boską, czuje, ze mnie chroni i po rożańcu czuję, ze wszystko sie uda i wszystko będzie dobrze, jest dobrze. Anka ja często wyklinam moją nerwicę, bądź mówię do siebie - "nie bądź żałosna idiotko, skończ już, bo patrzeć na ciebie nie mogę...itd" Widze dużą poprawę u Ciebie, bo pamiętam czas gdy było bardzo źle, wciaż pisałaś o pieprzykach swoich lub męża, zaglądałam tu od czasu do czasu i widziałam Twoje wpisy, identyczne i przepełnione wielkim strachem. Pięknie sobie dałas radę! To kwestia krótkiego czasu gdy zobaczysz te upragnione kreseczki Jeraha ja miałam prolaktynę 90, a na normach w laboratorium jest od 102, więc mam niską, co podobno jest ok, ważne by nie była za wysoka. poprzedni cykl wyoływałam luteiną, a ten ostatni czekałam i dostałam po 47 dniach @, ale w końcu normalną, bo ta wywoływana była bardzo obfita i trwała 13 dni. Nie wiem co może byc powodem, TSH mam 1,9, więc też dobrze, teraz w 21 dc czeka mnie jeszcze progesteron, może tu mam za nisko, a jak wyjdzie dobrze, to już pojęcia nie mam... moze jak przestanę o tym myślec to w końcu sie unormuje. Czapla ja jestem zarejestrowana na tej stronie i właśnie zamierzam mierzyć tempki jak skończe @. Niestety mam tylko elekjtroniczny termometr a słyszałam, ze jest on do d...y, ze sie tak wyrażę. U mnie w mieście nie mogę dostać rtęciowego, podobno wycofali ze sprzedaży. Jakim ty mierzysz? Paula fajnie, ze siegnęłaś po pomoc, bo jest z Tobą źle, masz zrobione wszystkie badania, jakie tylko mogłas zrobić i powinnaś już sobie zakodować, ze jesteś absolutnie zdrowa. Oczywiście, ze twój ból jest jest czysto psychiczny, sama go powodujesz myśląc o tym wszystkim, ale zobaczysz, ze pochodzisz trochę, nauczysz się rozumieć nerwicę i będzie lepiej. Masz dla kogo być normalna, ja też mam dwójkę dzieciaczków i czasem myslę o trzecim, ale to nie za dobry pomysł. wiem jak cieżko jest z dwójką, zwłaszcza gdy coś mnie gnębi, nie mogę się skupić na zabawie z nimi, często krzyczę bez powodu, bo głowę zaprzątają mi bzdury, albo przeszkadzają mi siedzieć w sieci i diagnozować się. to okropne gdy popatrzy sie na to z boku. zycze ci powodzenia!
  15. wiecie co! moze przeniesiemy się na jakieś forum z kółkiem różańcowym? Ja najbardziej ukochałam różaniec, wierzę silnie w Matkę Boską, czuje, ze mnie chroni i po rożańcu czuję, ze wszystko sie uda i wszystko będzie dobrze, jest dobrze. Anka ja często wyklinam moją nerwicę, bądź mówię do siebie - "nie bądź żałosna idiotko, skończ już, bo patrzeć na ciebie nie mogę...itd" Widze dużą poprawę u Ciebie, bo pamiętam czas gdy było bardzo źle, wciaż pisałaś o pieprzykach swoich lub męża, zaglądałam tu od czasu do czasu i widziałam Twoje wpisy, identyczne i przepełnione wielkim strachem. Pięknie sobie dałas radę! To kwestia krótkiego czasu gdy zobaczysz te upragnione kreseczki Jeraha ja miałam prolaktynę 90, a na normach w laboratorium jest od 102, więc mam niską, co podobno jest ok, ważne by nie była za wysoka. poprzedni cykl wyoływałam luteiną, a ten ostatni czekałam i dostałam po 47 dniach @, ale w końcu normalną, bo ta wywoływana była bardzo obfita i trwała 13 dni. Nie wiem co może byc powodem, TSH mam 1,9, więc też dobrze, teraz w 21 dc czeka mnie jeszcze progesteron, może tu mam za nisko, a jak wyjdzie dobrze, to już pojęcia nie mam... moze jak przestanę o tym myślec to w końcu sie unormuje. Czapla ja jestem zarejestrowana na tej stronie i właśnie zamierzam mierzyć tempki jak skończe @. Niestety mam tylko elekjtroniczny termometr a słyszałam, ze jest on do d...y, ze sie tak wyrażę. U mnie w mieście nie mogę dostać rtęciowego, podobno wycofali ze sprzedaży. Jakim ty mierzysz? Paula fajnie, ze siegnęłaś po pomoc, bo jest z Tobą źle, masz zrobione wszystkie badania, jakie tylko mogłas zrobić i powinnaś już sobie zakodować, ze jesteś absolutnie zdrowa. Oczywiście, ze twój ból jest jest czysto psychiczny, sama go powodujesz myśląc o tym wszystkim, ale zobaczysz, ze pochodzisz trochę, nauczysz się rozumieć nerwicę i będzie lepiej. Masz dla kogo być normalna, ja też mam dwójkę dzieciaczków i czasem myslę o trzecim, ale to nie za dobry pomysł. wiem jak cieżko jest z dwójką, zwłaszcza gdy coś mnie gnębi, nie mogę się skupić na zabawie z nimi, często krzyczę bez powodu, bo głowę zaprzątają mi bzdury, albo przeszkadzają mi siedzieć w sieci i diagnozować się. to okropne gdy popatrzy sie na to z boku. zycze ci powodzenia!
  16. Rozumiem Cię doskonale, a to dlatego, ze ma tak samo, tylko ze dodaj jeszcze dwójkę dzieci... Nie jest to usprawiedliwieniem dla mnie, bo nie pamiętam na przykład by moja mama kiedykolwiek chodziła zaniedbana, zreszta ona mi to wypomina, ze nie wyobraża sobie, żeby tak po domu chodzić, włosów nie ułożyć, paznokci nie zrobić. Kiedyś zawzięłam się i codziennie dbałam o wygląd i naprawdę super się czułam, ale po tygodniu znów mnie dopadły jakieś czarne mysli i całkiem podupadłam. Ja też nie mam prawka, to wszystko powiązane z nerwicą, bo dla mnie samochód = wypadek = śmierć/kalectwo. Boję się tak samo jak mąż gdzieś wyjeżdża, siedze na telefonie, nie włączam radia by nie słuchac wiadomosci o wypadkach, nie wyobrażam sobie bym miała prowadzić sama samochód i jak bym zareagowała w sytuacji wymagającej opanowania..? A z drugiej strony mąż często w delegacjach i w razie czego to tata nas wozi, a mój samochód stoi pod domem pod nieobecność męza, to straszne marnotrawstwo. Mój mąż tez wraca późno, a moje dni wszystkie takie same. Gotowanie, pranie, sprzątanie, zajmowanie się dziećmi, które mają rózne humory, a dla siebie nie mam nic... Nie wiem kiedy mam czas na te myśli o chorobach. Co do prolaktyny, to moze też powinnam zrobić z obciązeniem, a tarczyca wyszła mi ok, więc niedoczynności nie mam. Dziś czuję jakieś napięcie, niby nic nowego się nie dzieje, a to jeden z tych dni jakby wisiało coś w powietrzu. Troszke się pomodliłam i jakby lepiej, ale czuję, ze jakas zmora chce mnie dopaść, mozę to przez pogodę, już cieszyłam sie na wiosnę, a tymczasem jest zimno i markotnie.
  17. Rozumiem Cię doskonale, a to dlatego, ze ma tak samo, tylko ze dodaj jeszcze dwójkę dzieci... Nie jest to usprawiedliwieniem dla mnie, bo nie pamiętam na przykład by moja mama kiedykolwiek chodziła zaniedbana, zreszta ona mi to wypomina, ze nie wyobraża sobie, żeby tak po domu chodzić, włosów nie ułożyć, paznokci nie zrobić. Kiedyś zawzięłam się i codziennie dbałam o wygląd i naprawdę super się czułam, ale po tygodniu znów mnie dopadły jakieś czarne mysli i całkiem podupadłam. Ja też nie mam prawka, to wszystko powiązane z nerwicą, bo dla mnie samochód = wypadek = śmierć/kalectwo. Boję się tak samo jak mąż gdzieś wyjeżdża, siedze na telefonie, nie włączam radia by nie słuchac wiadomosci o wypadkach, nie wyobrażam sobie bym miała prowadzić sama samochód i jak bym zareagowała w sytuacji wymagającej opanowania..? A z drugiej strony mąż często w delegacjach i w razie czego to tata nas wozi, a mój samochód stoi pod domem pod nieobecność męza, to straszne marnotrawstwo. Mój mąż tez wraca późno, a moje dni wszystkie takie same. Gotowanie, pranie, sprzątanie, zajmowanie się dziećmi, które mają rózne humory, a dla siebie nie mam nic... Nie wiem kiedy mam czas na te myśli o chorobach. Co do prolaktyny, to moze też powinnam zrobić z obciązeniem, a tarczyca wyszła mi ok, więc niedoczynności nie mam. Dziś czuję jakieś napięcie, niby nic nowego się nie dzieje, a to jeden z tych dni jakby wisiało coś w powietrzu. Troszke się pomodliłam i jakby lepiej, ale czuję, ze jakas zmora chce mnie dopaść, mozę to przez pogodę, już cieszyłam sie na wiosnę, a tymczasem jest zimno i markotnie.
  18. ja tez się modlę, może nie wystarczająco. Niedawno odebrałam wyniki prolaktyny, mam 90 mIU/l, wg norm laboratorium, w którym robiłam jest to wynik za niski, bo norma jest od 102, przetrzepałam sieć i w innych miejscowościach ta dolna granica wynosi, 40, niekiedy 60, poza tym nie ma zadnych odnośników co oznacza za niska prolaktyna, czyli generalnie jest chyba ok. Nie wiem wiec skąd kłopoty z @, ale myślę,ze to psychika, jej moc jest straszna. Co do węzła, to skusiło mnie by poczytać w sieci, wyszło chyba na dobre tym razem, bo moje objawy nie są zbyt niepokojące, oczywiscie pewnie gdybym poszperała wnikliwiej to mogłabym odkryć jakieś wyjątki itp, ale poprzestałam na tych pocieszajacych wieściach. Anka jak zapewne wiesz wizyty u lekarza są pocieszajace na moment, do następnej "choroby". Śmieszne jest tez to, ze gdy zajęłam się studiowaniem mojej prolaktyny to węzeł przestało pobolewać, choć czuję go gdy macam. Fajnie, ze masz plany na weekend, które pozwolą Wam się rozerwać, oczywiście wiesz co masz robić po powrocie z imprezy ;-) Pisząc o wyjazdach nie miałam na myśli jakichś super wypasionych wczasów, lecz oderwanie się od codzienności, być może macie jakąś rodzinę bądź znajomych, do których moglibyście pojechać, wiosna idzie, więc może jakiś kemping, namiot, pomysłów może być tysiąc i nie zawsze wiąze się to z dużymi pieniędzmi, czasem starczy taki weekend by się naładować na kolejny miesiac :-) Może i problem z urlopem dałoby się jakoś przeskoczyć.. Wiem, ze łatwo jest pisać, ale trzeba próbować, widzę po Twoich wpisach, ze Twoje problemy to nie tylko ciągła troska o zdrowie, ale też dół z powodu braku pracy, z tego, że nie na wszystko możecie sobie pozwolić, musisz pomyślec i skupiać energie na tym jak podnieść swój poziom zadowolenia z życia. Ja planuję iść na studia podyplomowe od października, szmat czasu, ale czuję, ze to mnie trochę podbuduje, ja też nie mam pracy, siedzę z dziecmi i widze, ze głupieje i wstydze się przed znajomymi, z którymi kiedyś pracowałam, ze tak upadłam :-( Chodze często zaniedbana po domu i znacznie przytyłam, wiosna idzie, postanowiłam wziać się za treningi, sport też dużo daje. Aż sie boję, ze któregoś dnia wpadnę w taką dolinę i obsesję jaką ma Paula, jak się ją czyta, to po prostu żal bierze i jednocześnie chciałoby się przez kolano przełożyć, chociaż wszyscy wiemy jak nie raz byliśmy blisko od takich schiz. Piszmy tu rzeczywiście jak sobie radzimy? co nam daje spokój na dłuższe okresy? To ważne by korzystać z pomysłów od siebie, bo nikt inny nas nie zrozumie...
  19. ja tez się modlę, może nie wystarczająco. Niedawno odebrałam wyniki prolaktyny, mam 90 mIU/l, wg norm laboratorium, w którym robiłam jest to wynik za niski, bo norma jest od 102, przetrzepałam sieć i w innych miejscowościach ta dolna granica wynosi, 40, niekiedy 60, poza tym nie ma zadnych odnośników co oznacza za niska prolaktyna, czyli generalnie jest chyba ok. Nie wiem wiec skąd kłopoty z @, ale myślę,ze to psychika, jej moc jest straszna. Co do węzła, to skusiło mnie by poczytać w sieci, wyszło chyba na dobre tym razem, bo moje objawy nie są zbyt niepokojące, oczywiscie pewnie gdybym poszperała wnikliwiej to mogłabym odkryć jakieś wyjątki itp, ale poprzestałam na tych pocieszajacych wieściach. Anka jak zapewne wiesz wizyty u lekarza są pocieszajace na moment, do następnej "choroby". Śmieszne jest tez to, ze gdy zajęłam się studiowaniem mojej prolaktyny to węzeł przestało pobolewać, choć czuję go gdy macam. Fajnie, ze masz plany na weekend, które pozwolą Wam się rozerwać, oczywiście wiesz co masz robić po powrocie z imprezy ;-) Pisząc o wyjazdach nie miałam na myśli jakichś super wypasionych wczasów, lecz oderwanie się od codzienności, być może macie jakąś rodzinę bądź znajomych, do których moglibyście pojechać, wiosna idzie, więc może jakiś kemping, namiot, pomysłów może być tysiąc i nie zawsze wiąze się to z dużymi pieniędzmi, czasem starczy taki weekend by się naładować na kolejny miesiac :-) Może i problem z urlopem dałoby się jakoś przeskoczyć.. Wiem, ze łatwo jest pisać, ale trzeba próbować, widzę po Twoich wpisach, ze Twoje problemy to nie tylko ciągła troska o zdrowie, ale też dół z powodu braku pracy, z tego, że nie na wszystko możecie sobie pozwolić, musisz pomyślec i skupiać energie na tym jak podnieść swój poziom zadowolenia z życia. Ja planuję iść na studia podyplomowe od października, szmat czasu, ale czuję, ze to mnie trochę podbuduje, ja też nie mam pracy, siedzę z dziecmi i widze, ze głupieje i wstydze się przed znajomymi, z którymi kiedyś pracowałam, ze tak upadłam :-( Chodze często zaniedbana po domu i znacznie przytyłam, wiosna idzie, postanowiłam wziać się za treningi, sport też dużo daje. Aż sie boję, ze któregoś dnia wpadnę w taką dolinę i obsesję jaką ma Paula, jak się ją czyta, to po prostu żal bierze i jednocześnie chciałoby się przez kolano przełożyć, chociaż wszyscy wiemy jak nie raz byliśmy blisko od takich schiz. Piszmy tu rzeczywiście jak sobie radzimy? co nam daje spokój na dłuższe okresy? To ważne by korzystać z pomysłów od siebie, bo nikt inny nas nie zrozumie...
  20. Od kilku dni znów szaleję :-( Jeraha ja mam podobnie, tarczyca przebadana, hormony ok, a kazdą miesiączkę musze wywoływać... zaczynam mieć juz dość, a ty prolaktynę masz w normie? Ja też walczę, ale na razie sama, było w miarę dobrze, funkcjonowałam, ale od dwóch, trzech dni odryłam nowość... na szyi w okolicy potylicy mam wyraźnie powiększony węzeł, boli mnie przy dptyku i jak poruszam szyją w tamtą stronę. Mąż mi macał, ale potem dostałam opr od niego, bo nic nie czuł, a ja wyrażnie czuję, ze ten węzeł ma około 10 mm, najgorsze, ze boli i ciągle go macam, inne węzły ok. Nie jestem przeziębiona, nie czuję się źle i po prostu nie mam pojęcia co to takiego. Jeden dzień wytrzymałam, ale w końcu dopadłam googla, choć delikatnie. Potem stwierdziłam, ze lepiej tu napisze, wiele z was miało schizę na węzły, czy moje objawy moga niepokoić? nie chcę już grzebac i czytać, a tak jak ktoś już tu kiedyś napisał (chyba czapla), ze kiedyś trzeba sobie powiedzieć dosć z lekarzami, bo nic to nie daje, jest poprawa na moment, ale najgorsze, ze przez takie pójście do lekarza poddajemy się, znów przegrywamy. Macam się nieustannie, a jak się nie macam to myślę, ale musze sobie dac z tym radę :-( Nie wiem czy ma to coś wspólnego, ale najpierw w miejscu węzła miałam dużego pryszcza, którego maż mi wycisnął, teraz już go nie ma a za to jest ten węzeł, nie potrafię go jakoś przesunąć, ale czuję, ze jest dość elastyczny. Czytałam kiedyś, ze nowotworowe węzły nie bolą i powiekszają się w parach a nie pojedynczo...sama nie wiem... Aniu ja też lubię czytać, ale niestety w moich nawrotach nerwicy nie potrafię się na niczym skupić, jedyne co mi pomaga, to jakieś fizyczne zajęcie, sport, jak sprzątam itd. Aniu zastanawiałaś się kiedyś, zeby trochę ponadużywać alkoholu? tzn. na weekendy popijać sobie wieczorami i wtedy próbowac z produkcją dzidziusia, oczywiście wszystko kontrolowane, zeby nie popaść w alkoholizm, ale znacznie by cię to rozluźniło. A poza tym pisałam ci kiedyś, ze powinniście gdzieś wyjechać i zabalować, ja tak zaszłam w ciaże z dwójką moich dzieci. Gorąco, drinki, nie miałam kiedy myśleć, ze coś pójdzie nie tak. Może trochę oryginalna metoda, ale Tobie potrzeba luzu, tak uważam. Czapla bardzo mi przykro z powodu dzidziusia :-(
  21. Od kilku dni znów szaleję :-( Jeraha ja mam podobnie, tarczyca przebadana, hormony ok, a kazdą miesiączkę musze wywoływać... zaczynam mieć juz dość, a ty prolaktynę masz w normie? Ja też walczę, ale na razie sama, było w miarę dobrze, funkcjonowałam, ale od dwóch, trzech dni odryłam nowość... na szyi w okolicy potylicy mam wyraźnie powiększony węzeł, boli mnie przy dptyku i jak poruszam szyją w tamtą stronę. Mąż mi macał, ale potem dostałam opr od niego, bo nic nie czuł, a ja wyrażnie czuję, ze ten węzeł ma około 10 mm, najgorsze, ze boli i ciągle go macam, inne węzły ok. Nie jestem przeziębiona, nie czuję się źle i po prostu nie mam pojęcia co to takiego. Jeden dzień wytrzymałam, ale w końcu dopadłam googla, choć delikatnie. Potem stwierdziłam, ze lepiej tu napisze, wiele z was miało schizę na węzły, czy moje objawy moga niepokoić? nie chcę już grzebac i czytać, a tak jak ktoś już tu kiedyś napisał (chyba czapla), ze kiedyś trzeba sobie powiedzieć dosć z lekarzami, bo nic to nie daje, jest poprawa na moment, ale najgorsze, ze przez takie pójście do lekarza poddajemy się, znów przegrywamy. Macam się nieustannie, a jak się nie macam to myślę, ale musze sobie dac z tym radę :-( Nie wiem czy ma to coś wspólnego, ale najpierw w miejscu węzła miałam dużego pryszcza, którego maż mi wycisnął, teraz już go nie ma a za to jest ten węzeł, nie potrafię go jakoś przesunąć, ale czuję, ze jest dość elastyczny. Czytałam kiedyś, ze nowotworowe węzły nie bolą i powiekszają się w parach a nie pojedynczo...sama nie wiem... Aniu ja też lubię czytać, ale niestety w moich nawrotach nerwicy nie potrafię się na niczym skupić, jedyne co mi pomaga, to jakieś fizyczne zajęcie, sport, jak sprzątam itd. Aniu zastanawiałaś się kiedyś, zeby trochę ponadużywać alkoholu? tzn. na weekendy popijać sobie wieczorami i wtedy próbowac z produkcją dzidziusia, oczywiście wszystko kontrolowane, zeby nie popaść w alkoholizm, ale znacznie by cię to rozluźniło. A poza tym pisałam ci kiedyś, ze powinniście gdzieś wyjechać i zabalować, ja tak zaszłam w ciaże z dwójką moich dzieci. Gorąco, drinki, nie miałam kiedy myśleć, ze coś pójdzie nie tak. Może trochę oryginalna metoda, ale Tobie potrzeba luzu, tak uważam. Czapla bardzo mi przykro z powodu dzidziusia :-(
  22. Anka nie przejmuj się, ja z pierwszym dzieckiem nie wiedziałam, ze jestem w ciąży, myślałam, ze @ mi się spóźnia, byłam na urlopie, mnostwo drinków i to codziennie, piwo, a nawet rum 80 proc, wyobrażasz sobie? Czy ty wiesz ile kobiet pije i nie wie, ze są w ciąży, przy córce też miałam jakiś nawał imprez, integracja w pracy i moje urodziny, na których się nie oszczędzałam i naprawdę było hucznie a byłam już w ciąży :-) dzieci zdrowe, choc w trakcie ciąży nie raz schizowałam, że coś wyjdzie na badaniu przezierności, że może jakieś inne wady, ale to już wynika z nerwicy i nie pocieszę cię, jesli powiem, ze w momencie gdy zajdziesz w ciaże, twoje lęki przerzucisz na dziecko. Nie wiem co lepsze szczerze powiedziawszy. Ja myślę, ze test zawsze możesz zrobić, nie zaszkodzi, ale wydaje mi się, ze taką miałaś @ po prostu, choć rzeczywiście sa przypadki gdy będąc w ciąży można krwawić w terminie miesiączki, zwłaszcza, że piszesz iż było skąpe. Pozostaje mi trzymać kciuki! :-) Ja od pierwszej ciąży mam problemy wagowe i myślę, ze ten nadmiar kg mógł spowodować PCO. Jakie leki bierzesz? Kurczę jestem wściekła, ze w poprzednim cyklu nie udalo mi sie zmierzyć prolaktyny i progesteronu, a teraz już 37 dzień cyklu i @ nie ma, czy myślisz, ze drugi raz mogę sobie wywołać @ luteiną? miałam zalecenie 2 tab x 2. Pocieszyłaś mnie trochę z ta cytologią, ale z drugiej strony jak sie czyta o tych zaniedbaniach lekarskich... 1,5 roku temu rodziłam i tak sie zastanawiam czy możliwe, ze coś potwornego rozwinęło mi się przez ten czas? A jak u Ciebie zdiagnozowano to PCO? Bo moja gin spojrzała tylko, ze na jajnikach mam mnóstwo pęcherzyków, ale nie były one powiekszone i ogólnie usg idealne, więc czy można na podstawie czegoś takiego uznać, że mam PCO? Może podpowiesz mi jakie badania z krwi jeszcze zrobić, zeby to potwierdzić? Przepraszam, ze tak męczę, ale sama rozumiesz jak to jest :-(
  23. Anka nie przejmuj się, ja z pierwszym dzieckiem nie wiedziałam, ze jestem w ciąży, myślałam, ze @ mi się spóźnia, byłam na urlopie, mnostwo drinków i to codziennie, piwo, a nawet rum 80 proc, wyobrażasz sobie? Czy ty wiesz ile kobiet pije i nie wie, ze są w ciąży, przy córce też miałam jakiś nawał imprez, integracja w pracy i moje urodziny, na których się nie oszczędzałam i naprawdę było hucznie a byłam już w ciąży :-) dzieci zdrowe, choc w trakcie ciąży nie raz schizowałam, że coś wyjdzie na badaniu przezierności, że może jakieś inne wady, ale to już wynika z nerwicy i nie pocieszę cię, jesli powiem, ze w momencie gdy zajdziesz w ciaże, twoje lęki przerzucisz na dziecko. Nie wiem co lepsze szczerze powiedziawszy. Ja myślę, ze test zawsze możesz zrobić, nie zaszkodzi, ale wydaje mi się, ze taką miałaś @ po prostu, choć rzeczywiście sa przypadki gdy będąc w ciąży można krwawić w terminie miesiączki, zwłaszcza, że piszesz iż było skąpe. Pozostaje mi trzymać kciuki! :-) Ja od pierwszej ciąży mam problemy wagowe i myślę, ze ten nadmiar kg mógł spowodować PCO. Jakie leki bierzesz? Kurczę jestem wściekła, ze w poprzednim cyklu nie udalo mi sie zmierzyć prolaktyny i progesteronu, a teraz już 37 dzień cyklu i @ nie ma, czy myślisz, ze drugi raz mogę sobie wywołać @ luteiną? miałam zalecenie 2 tab x 2. Pocieszyłaś mnie trochę z ta cytologią, ale z drugiej strony jak sie czyta o tych zaniedbaniach lekarskich... 1,5 roku temu rodziłam i tak sie zastanawiam czy możliwe, ze coś potwornego rozwinęło mi się przez ten czas? A jak u Ciebie zdiagnozowano to PCO? Bo moja gin spojrzała tylko, ze na jajnikach mam mnóstwo pęcherzyków, ale nie były one powiekszone i ogólnie usg idealne, więc czy można na podstawie czegoś takiego uznać, że mam PCO? Może podpowiesz mi jakie badania z krwi jeszcze zrobić, zeby to potwierdzić? Przepraszam, ze tak męczę, ale sama rozumiesz jak to jest :-(
  24. :-) ogólnie jakoś wszystko optymistycznie to brzmi, tylko teraz ja siedzę w dołku :-( Anka gratuluję równowagi, na pewno przyda się przy staraniach, tylko, ze teraz będziesz sie nakręcać laparoskopią. Ja już raz miałam narkozę, nic strasznego, a jaką masz prolaktynę jak badasz? Ja już drugi cykl będę musiała sobie wywołać, jak pisałam ostatnio, wykryto u mnie PCO, ale pojęcia nie mam od kiedy to mam, bo przy dwóch ciążach poprzednia gin siedziała cicho... czy na podstawie USG można wysnuć taki wniosek? w każdym razie, nie wiem co robić... czy to normalne, że nie dostaję miesiączki a potem po wywołaniu mam bardzo obfitą i trwa ponad 10 dni? Anka możesz mi poradzić jakie badania zrobić? ta ginekolog u której byłam miesiąc temu kazała mi zrobić prolaktynę i progesteron, a PCO olać skoro mam już dzieci, ale ja naczytałam się, ze nie leczona moge mieć cukrzycę i inne dolegliwości... :-( owszem dzieci już nie chcę, ale to znaczy, ze mam sobie zyć z tym PCO? Znów musze zrobić cytologię i boję się, ze wykaże coś złego... boje się tych dziwnych zmian na wargach srmowych, które oglądam dziennie kilkanaście razy, podobnie jak przy schizie na czerniaka... :-( Jutro chyba idę do starej gin i obawiam się, ze skieruje mnie na biopsję :-( chyba zejdę przez ten czas oczekiwania, ale lepiej mieć to z głowy. Kurczę najgorsze, ze dwa lata temu miałam robioną cytologię będąc w ciąży i nie odebrałam jej, po prostu zapomniałam i teraz zastanawiam się czy może coś już tam źle było... czy możliwe, że moja gin widząc wynik nie przesłałaby mi go do domu? albo że w ciąży byłam chora i nic się nie ujawniło? Jeraha jakbym czytała siebie jeśli chodzi o tą karę za olanie mszy itp... w ostatnim miesiącu z różnych powodów zdarzyło mi się nie być chyba z 3 razy pod rząd, za to klepałam różańce, by jakoś zadośćuczynić temu przewinieniu, mimo to jednak czuje, że zawiodłam i Bóg ma mnie już dość, że jak on mnie potrzebuje to ja to olewam, a jak ja chce by mi pomógł to musi być zawsze. Obawiam sie kary, i że tym razem mi nie pomoże. Czuję, ze tym razem coś jest na rzeczy. Boję się nawet o tym pisać i tak wam zazdroszczę tej poprawy, a ja chociaż staram sie starać to wciaż zaglądam do neta i za każdym razem gdy wpisze coś o sromie to dostaje tysiące odnośników do raka sromu... nie mam żadnych dolegliwości, miałam usg miesiac temu, a wydaje mi się, ze zyję z utajonym ostatnim stadium tego gada :-( George ja też jestem przeciwna lekom, bo to błedne koło, musimy się sami, bez wspomagaczy nauczyć jak żyć, jak sobie radzić z myślami, natręctwami, pokusami diagnozowania się w sieci, ja mam długie etapy spokoju, za każdym razem gdy wychodzę od lekarza z diagnozą, ze wszystko gra. potem chwytam sie jakiejś innej części ciała, tak jakbym czuła, że za długo jestem spokojna. Wciaż nie wiem, czy to co mam to hipochondria, czy mój organizm podświadomie czuje, ze coś go trawi. Przeszłam teraz na dietę warzywno owocową, zaczynam wdrazać jakieś treningi, może pomoże. z tego co wiem, to u mnie w mieście psychoterapeuci nastawieni są na zbijanie kasy, a większość futruje lekami. zazdroszczę ci więc dobrego specjalisty. ja wciąż się łudze, ze sama sobie poradzę... zobaczymy...
  25. :-) ogólnie jakoś wszystko optymistycznie to brzmi, tylko teraz ja siedzę w dołku :-( Anka gratuluję równowagi, na pewno przyda się przy staraniach, tylko, ze teraz będziesz sie nakręcać laparoskopią. Ja już raz miałam narkozę, nic strasznego, a jaką masz prolaktynę jak badasz? Ja już drugi cykl będę musiała sobie wywołać, jak pisałam ostatnio, wykryto u mnie PCO, ale pojęcia nie mam od kiedy to mam, bo przy dwóch ciążach poprzednia gin siedziała cicho... czy na podstawie USG można wysnuć taki wniosek? w każdym razie, nie wiem co robić... czy to normalne, że nie dostaję miesiączki a potem po wywołaniu mam bardzo obfitą i trwa ponad 10 dni? Anka możesz mi poradzić jakie badania zrobić? ta ginekolog u której byłam miesiąc temu kazała mi zrobić prolaktynę i progesteron, a PCO olać skoro mam już dzieci, ale ja naczytałam się, ze nie leczona moge mieć cukrzycę i inne dolegliwości... :-( owszem dzieci już nie chcę, ale to znaczy, ze mam sobie zyć z tym PCO? Znów musze zrobić cytologię i boję się, ze wykaże coś złego... boje się tych dziwnych zmian na wargach srmowych, które oglądam dziennie kilkanaście razy, podobnie jak przy schizie na czerniaka... :-( Jutro chyba idę do starej gin i obawiam się, ze skieruje mnie na biopsję :-( chyba zejdę przez ten czas oczekiwania, ale lepiej mieć to z głowy. Kurczę najgorsze, ze dwa lata temu miałam robioną cytologię będąc w ciąży i nie odebrałam jej, po prostu zapomniałam i teraz zastanawiam się czy może coś już tam źle było... czy możliwe, że moja gin widząc wynik nie przesłałaby mi go do domu? albo że w ciąży byłam chora i nic się nie ujawniło? Jeraha jakbym czytała siebie jeśli chodzi o tą karę za olanie mszy itp... w ostatnim miesiącu z różnych powodów zdarzyło mi się nie być chyba z 3 razy pod rząd, za to klepałam różańce, by jakoś zadośćuczynić temu przewinieniu, mimo to jednak czuje, że zawiodłam i Bóg ma mnie już dość, że jak on mnie potrzebuje to ja to olewam, a jak ja chce by mi pomógł to musi być zawsze. Obawiam sie kary, i że tym razem mi nie pomoże. Czuję, ze tym razem coś jest na rzeczy. Boję się nawet o tym pisać i tak wam zazdroszczę tej poprawy, a ja chociaż staram sie starać to wciaż zaglądam do neta i za każdym razem gdy wpisze coś o sromie to dostaje tysiące odnośników do raka sromu... nie mam żadnych dolegliwości, miałam usg miesiac temu, a wydaje mi się, ze zyję z utajonym ostatnim stadium tego gada :-( George ja też jestem przeciwna lekom, bo to błedne koło, musimy się sami, bez wspomagaczy nauczyć jak żyć, jak sobie radzić z myślami, natręctwami, pokusami diagnozowania się w sieci, ja mam długie etapy spokoju, za każdym razem gdy wychodzę od lekarza z diagnozą, ze wszystko gra. potem chwytam sie jakiejś innej części ciała, tak jakbym czuła, że za długo jestem spokojna. Wciaż nie wiem, czy to co mam to hipochondria, czy mój organizm podświadomie czuje, ze coś go trawi. Przeszłam teraz na dietę warzywno owocową, zaczynam wdrazać jakieś treningi, może pomoże. z tego co wiem, to u mnie w mieście psychoterapeuci nastawieni są na zbijanie kasy, a większość futruje lekami. zazdroszczę ci więc dobrego specjalisty. ja wciąż się łudze, ze sama sobie poradzę... zobaczymy...
×