Skocz do zawartości
Nerwica.com

jovana80

Użytkownik
  • Postów

    190
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez jovana80

  1. U mnie koniec tematu pt.poprawa humoru. Znow sie sypie....wyje i nie widze szans, boje sie badania,a zarazem chce juz miec za soba. Widok dzieci dziala na mnie tak jakby mi ktos w serce wbijal noz i przekrecal. Strach jest tak wielki, ze czuje jakby cos mialo za chwile eksplodowac. Zero racjonalizmu, jestem tylko ja i moj problem. Nie chce umierac, musze wychowac dzieci, sa takie malutkie
  2. Hahaha kaja ja juz nie wiem czy to moje posty czy twoje :) wypisz wymaluj JA! Oczywiscie tez po badaniach zabieram sie za siebie. MOMMojemu mezowi nie przeszkadza moja tusza, pewnie twojemu tez, ale ja siebie nie akceptuje i jesli juz tak piszemy to ciekawi mnie czy twoje zycie seksualne tez podupadlo z powodu chorob i wygladu? Moje strasznie, nawet podczas seksu musze udawac i ciezko mi sie skupic, bo mysle ze umre i zastanawiam sie czy to przypadkiem nie nasze pozegnalne zblizenie dlatego tez te nasze intymne sprawy sa corraz rzadsze, a jak nie mysle o chorobach to mysle jak ohydnie wygladam i co by nie mowic naprawde sama sobie pierd..le to zycie
  3. No i tak trzymac kaja! Wiesz wychodzi na to,ze zamaist o chorobach to porozmwiajmy lepiej o jakichs dietkach dla siebie hihihiihi w tym temacie jestem rowniez chodzaca encyklopedia :) zamierzam po badaniu troche ruchu zarzyc, przed schiza z krosta biegalam i orbitka odkurzylam a teraz zalamka, dobrze ze chociaz nic nie jem prawie :) a wiesz kaja dziwne jest to,ze tak szukamy sobie rakow, a nie myslmy, ze z powodu tuszy dopadnie nas cukrzyca albo jakies inne cholerstwo, a jesli juz mysle, to na ostatnim miejscu bo lubuje sie w jakichs rzadkich chorobach malo uleczalnych :)
  4. Witaj kaju z nowym dniem :) daje rade bez google, powiem ci,ze juz poprawe widze, informacje, oczywiscie zle, ktore wczesniej wyczytalam zaczynaja blednac w mojej glowie, coraz wiecej mnie nachodzi pozytywnego myslenia, co jest dziwne, bo przeciez jutro wizyta..nie wiem czy tez masz takie podejscie, ale mi sie wydaje, ze jak raz sie uspokoje i nastawie pozytywnie, to mnie jakas kara spotka i diagnoza bedzie miazdzaca dlatego profilaktycznie zawsze nastawiam sie le, by potem sie mile rozczarowac a nie odwrotnie. Zrobilam dzis zakupy, trzymam porzadek, zaraz lece zupe robic, wiec ciagne wcale nie najgorzej. Terapia odstawiania googla zaczyna naprawde dzialac :) kaju mysle, ze to ze siedzimy w domu to gwozdz do trumny, albo gwozdz do hipy HEHE, w sumie dziecmi trzeba sie zajac ale nie ma co porownywac do pracy poza domem. U mnie w biurze zawsze bylo wesolo, cos sie dzialo, albo zjebke dostalam od kogos jak zaczynalam wspominac o chorobskach, az samej chcialo ,i sie smiac....a teraz pozstalam zaniedbana kura domowa z bardzo niska samoocena zapomnialam dodac, ze w ciazy przytylam 32 kg i nie moge sie pozbyc, wygladam zle, wstydze sie wychodzic, zeby mnie nikt nie dojrzal i nie zobaczyl jak sie zmienilam...takze gdzie sie nie obejrze to niepowodzenia, oprocz moich dzieci oczywiscie, bo sa wspaniale :)
  5. Ardash jeszcze powinni nam obciac rece,zeby sie nie macac i poukrywac lusterka,zeby sie nie ogladac ja to mysle,ze juz dawno bylabym tak chora jak teraz,ale mialam ta prace. Trzeba bylo sie umysc, ubrac, no i zawsze sie cos dzialo, nie mialam czasu na tyle rozmyslan, a teraz jak siedze w domu, to hulaj dusza. Nawet w komorce mam swobodny dostep do sieci wiec demony kusza mnie wszedzie....ardash a pomaga ci ta hydroxysina? Bo zastanawiam sie czy czegos w koncu nie zaczac brac. Ja po prostu chce sie cieszyc zyciem
  6. kaja wydaje mi się, ze chyba kazdego człowieka spotyka w jakimś momencie życia sytuacja, która przerasta, tylko ja nie wiem jak ludzie sobie po tym radzą, jak potrafia to ukryć gdzieś, żeby nie popaść w paranoję. nie raz szukając przeróżnych chorób o objawów na pewno natknęłaś się na ludzi chorych NAPRAWDĘ, czy też pomyślałaś jak sobie dają radę z tym wszystkim? wierzą w ozdrowienie? mają siłę na życie, na uśmiech? a my przecież tak naprawde jeszcze na nic nie zachorowałyśmy, a już nie potrafimy życ normalnie. Strasznie boję się właśnie tego, ze w końcu mnie coś dopadnie i chyba...no właśnie co? umrę? Kaju ja też jestem po cc, już drugiej i teraz może nie tak, ale za pierwszym razem wciąż macałam cięcie i bałam się, ze te zrosty to jakieś guzy, jeszcze nigdy nie miałam fazy węzłów, ale pamiętam, ze bywały momenty, ze czułam pod broda grudki, tylko że wtedy byłam zdrowa psychicznie i miałam to gdzieś a węzły same się pomniejszały, zapewne teraz zwariowałabym ze strachu. Prawda jest taka, ze normalny człowiek widzi coś u siebie, notuje to gdzieś w głowie i idzie dalej, jak odczuwa jakieś dłuższe dolegliwości idzie do lekarza i nie myśli o raku a tym bardziej nie wchodzi do sieci po porade. uzyskuje od lekarza odp i nie drazy, tylko idzie zyc dalej a dolegliwosci przechodza. pewnie, ze zdarza sie, ze ktos nie zareaguje na czas, ze lekarz popelni blad w ocenie, o tym zazwyczaj pisza w sieci, o sytuacjach ekstremalnych i my chorzy na hipe tym sie własnie karmimy, tymi sensacjami, nakręcamy i się i szukamy jeszcze, a nasz mózg chory do granic wyłapuje tylko teksty ze słowem rak, śmierć, przerzuty itp. Pmiętam jak w pierwszej ciąży chodziłam do gin to w poczekalni czasem siedziała kilka godzin, a co się nasłuchałam...wchodziłam chora do gabinetu. Kaju jeszcze dziś nie zlamałam się, więc jeden dzień zaliczony, muszę wytrwać by nie diagnozować się na google, muszę się uleczyć i zwalczyć to w sobie SAMA! Co do dzieci, to z tym wyrostkiem uważam, ze poważna sprawa, tez bym dostała szału, wyobraź sobie ostatnio mój synek obudził się cały blady i niemrawy, ja już w panice, po jakimś czasie zaczął wymiotować i pokazywać na brzuszek, zę go boli, więc ja do google i oczywiście salmonella, przeróżne bakterie, prawie, ze egzotyczne, po godzinie czytania chciałam wzywać pogotowie, a syn po paru pawiach już zdrowy był naprawdę ta nasza schiza to jest masakra dla wszystkich.
  7. Oj Kaja haha! wyobraź sobie, że mi udało się dziś cały dzień nie wejść na nic, choć strasznie mnie korci. Za to kilkanaście razy obejrzałam swoją krostę w lusterku :-/ No i poczułam kłucie w klatce i stwierdziłam, ze to przerzut na płuca, od razu miałam chęc sprawdzić jakie są objawy przy raku płuc, ale złożyłam sobie obietnice i dziś naprawdę w miarę się trzymam...do badań jeszcze dwa dni, więc na pewno zdążę nieźle ześwirować, ale jak na razie udało mi się wysprzątac dziś całą chatę, umyłam włosy, ułożyłam i staralam się mało myśleć, choć nie oszukam siebie, bo czuję taką gulę w gardle i brzuchu, mam biegunkę i właściwie od wczoraj prawie nic nie jem, bo nie jestem w stanie przełknąć. Kaja błagam Cię uciekaj z googla, bo dostaniesz gorączki od tego! Może porobimy zakłady kto najdłużej wytrzyma? -- 03 sty 2012, 18:01 -- Dziś zrobiłam analizę kilku ostatnich lat mojego życia. Pierwsza ciąża, pracowałam prawie do porodu, po macierzyńskim wzięłam m-c wychowawczego i zaczął się horror, degradacja stanowiska, publiczne upokarzanie, nagminne pomijanie w premiach i podwyżkach, po roku znów zaszłam w ciążę, od początku problemy, ciśnienie, szpitale, pracowałam do 7 m-ca, w pracy też nie było lepiej, może mnie publicznie nie linczowano, ale nie szczędzono przykrych sytuacji. Poród samotny, bo mąż w delegacji, nikt się nie spodziewał, że urodzę wcześniej. 3 tygodnie po porodzie choroba córki, sepsa, zapalenie opon, tydzień walka o jej życie, kolejne dwa oczekiwanie czy to nie wróci. Miesiąc spędziłam w szpitalu w pokoju dla matek, dziecko na oiomie, od pokoju do dziecka 3 oddziały do przejścia, nigdy nie zapomnę jak bałam się tej drogi, ze może już jej nie zobaczę żywej, wciąż telefony, bo przecież karmiłam piersią i taka była zasada, ze dziecko się budzi a z oiomu puszczają mi sygnał na komórkę, żebym przyszła. Ja jednak nie wiedziałam po co dzwonią, zawsze bałam sie, ze to może nie karmienie ale pogorszenie, może jakiś atak, ten strach obezwładniał, miałam dość popularny dzwonek w telefonie i uwierzcie, ze jak gdzieś słyszę u kogoś taką melodię to oblewa mnie zimny pot. Udało nam się, córeczka żyje, jest zdrowa, choć po powrocie ze szpitala kilka miesięcy zajęło mi by za bardzo się nad nią nie trząść, by nie reagować na każdy jej płacz prawie histerią. No i ostatni cios w tym roku, nie przedłużenie umowy, zostałam bez pracy, poczułam się jak wykorzystany śmieć Tak więc myślę sobie, ze chyba miałam prawo zwariować? Myślę, ze na pewno każdy z nas ma coś takiego, powinniśmy poukładać swoje życie, zmierzyć sie z upiorami przeszłości, bo bez tego hipa nigdy nas nie opuści Prosto pisać, ale jak tego dokonać?
  8. ja tez mysle jak kaja, ze to nerwica,a oczekiwanie na diagnoze jest tu kazdemu znane i jest to horror, ja rowniez radze zero google, ja juz wytrzymalam kilka godzin i troche mi lepiej, mam nadzieje,ze wytrwam.
  9. asiu ja myślę, ze to rzeczywiście jest do przeanalizowania...ostatnio miałam wiele nakładających się sytuacji, które na pewno mogły spowodować u mnie depresję, po pierwsze wspomniana choroba corki, po drugie po 8 latach pracy nie przedłużono ze mną umowy ze względu na to, że zaszłam w drugą ciążę, strasznie mnie to zdołowało, bo muszę powiedzieć, ze z tą pracą i ludźmi byłam bardzo związana, a z moim szefem łączyła mnie kiedyś prawie przyjaźń, a tu cios w plecy, wiele nocy przez to przepłakałam i ciągle śni mi się jeszcze mój zakład pracy, może to od tego chcę uciec, choć przecież tej krosty sobie sama nie wymyśliłam....daję z siebie wszystko by jakoś się trzymać, byle do czwartku, byle to zniknęło i nie chce potem wiecej oglądać wyszukiwarki pt.google, czy dam radę? pewnie nie długo, ale pomarzyć można...:)
  10. Bo chyba kazdy hipochondryk ma. Jakis specjalny filtr,ktory dopuszcza do nas tylko zle informacje. A google to dla nas najgorszy wrog jak dozyje to nastepna choroba juz mi sie w umysle klaruje, na pewno cos z jajnikami, torbiele albo raki, wzglednie macicy...taki los
  11. Kaju, przepraszam po pierwsze, ze wciąż piszę do ciebie kasiu, ale jestem widać wciaż tak skoncentrowana na swojej chorobie, że niczego poza tym nie dostrzegam ja wiem dokładnie, ze chodziło ci o onkologa, ale jak napisałam, nie wiem czy w czymkolwiek by pomógł, bo ja mogłabym nie uwierzyć również w wynik hist. To jest tak, że jak się zaczyna szukać w sieci i dopasowywać do siebie objawy to się wpisuje często pytanie sugerujące treść np."czy dermatolog może nie wykryć czerniaka?", "czy dermatoskop wykrywa melanocyty?" etc.etc. zawsze wyjdzie coś niepokojącego...a tak jak przed chwilą wytłumaczył mi mój mąż, te wszystkie odpowiedzi to tylko jakiś ułamek, odsetek, to tak samo jak prawdopodobieństwo tego, że wsiąde do samolotu i się na pewno rozpadnie, bo tupolew się rozpadł...rozsądne to i teraz tego się będę trzymała. będzie co ma byc, muszę znaleźć złoty środek, myślę że powinno się słuchac kogoś z racjonalnym podejściem, ale na pewno nie siebie...przecież mąż od razu zapisał mnie do lekarza jak zobaczył moją krostkę, ale po tym co usłyszał w gabinecie stwierdził, ze na pewno jest ok, bo przecież gdyby lekarz miał jakiekolwiek wątpliwości to wyciałby krostę do badania a nie wymrażał. muszę tak myśleć i tyle, inaczej zwariuję...
  12. Kasiu na pewno mnie zrozumiesz jesli ci powiem, ze nawet milion diagnoz na 100% nigdy mnie nie uspokoja, wiec nie wiem czy maz rzeczywiscie nie ma racji by zawierzyc lekarzowi....zreszta obawiam sie tego,ze jesli zaiegne nastepnej opinii to uruchomi to lawine nie dom zatrzymania. Juz zawsze bede chodzic do setek lekarzy, marnowac pieniadze, zaniedbywac dom i rodzine. Kasia ja rowniez wierze a wrecz jestem pewna,ze jedyne co ci dolega to nerwica...wiec zycze ci zdrowia duuuuzoooo ale tego psychicznego bo fizyczne na pewno masz jak kon :)
  13. Dzis osiagnelam swoj upadek:( google mnie dobil,leze i rycze,obiad nie zrobiony,w domu balagan,ja nieumyta,jestem pewna,ze po mnie...po co dzis wchodzilam do sieci???? Wyczytalam,ze przy czerniaku melanocyty co prawda sporadycznie, ale moga byc niewidoczne i na forum gazeta.pl ktos napisal,ze dermatolog ze stopniem doktora moze sie kilkakrotnie pomylic...tyle by bylo w temacie kompetencji mojego doktora. Postanowilam udac sie do chirurga onkologa, ale moj maz jak sie o tym dowiedzial, to spuscil mi niezly opierdol:( jest dzis zalamany, boje sie, ze zniszcze swoje malzenstwo...u dermatologa bylam wraz z mezem i on jest pewny postawionej diagnozy a ja nie moge, nie wiem teraz czy sluchac meza czy pojsc do onkologa, co moze sie skonczyc tragedia w rodzinie:( szkoda,ze was nie ma, bo juz wydaje mi sie, ze na tym forum ja mam najwiekszego swira:( -- 02 sty 2012, 16:04 -- Kasiu ja ci powiem,ze z tym sercem to przerabialam, nikt nic ci nie wykryje oprocz nerwicy, ilez to razy budzilam sie w nocy, a serce lomotalo szybko i nierowno, maz zawsze wstawal ze mna i razem oddychalismy...pomagalo:) zawsze u lekarza mam mocno podniesiony puls,nie mowiac o cisnieniu.w drugiej ciazy lezalam na patologii bo moja gin nie chciala mi wierzyc ze tylko u niej mam takie cisnienie. Zrobiono mi ekg, echo, nawet holtera i nic nie wyszlo, dostawalam w szpitalu leki na obnizenie tetna i cisnienia a i tak przy pomiarze mialam srednio 150/110 a tetno 120. Potem wkrecilam sobie,ze moze rzeczywiscie mam to nadcisnienie i tachykardie wiec stresowalam sie nawet przy pomiarach domowych, mierzylam cisnienie co 5 min, potem jak sie juz przyzwyczailam to okazywalo sie,ze jest dobrze. Nie wiem jak tto dalej bedzie,,ale takiego zycia nie chce. Maz mi dzis powiedzial,ze chce miec normalna rodzine a nie larrwe skoncentrowana na sobie, ktora lezy i rozmysla albo siedzi w sieci non stop...mial przy tym lzy w oczach a mimo to ja wciaz nie umiem sie wziac w garsc. -- 02 sty 2012, 16:10 -- I jeszcze jedno, ten strach sie poteguje coraz bardziej, to jest straszny lek, ktory dopada i sciska za gardlo a serce zaczyna walic, ja mialam wrazenie,ze momentami mi staje a potem rusza z kopyta, wiem ze mnie nie posluchasz i pojdziesz do kardiologa, ale nie warto moim zdaniem. Z ta nerwica wygralam sama, choc ciezko bylo, ale nie wrocila juz do mnie i od tego czasu minelo juz 5 lat. Ale wczoraj i dzis odczulam kilka razy arytmiczne uderzenia i boje sie,ze furka zostala na powrot otwarta, wszystko wroci i wyladuje w szpitalu dla swirow
  14. Ardash dziękuję za powitanie i przybicie piątki jeśli chodzi o naszą zmorę Już dziś z Nowym Rokiem mała sesyjka w google za mną, choć miałam inne postanowienia...tyle, że dla odmiany nie szukałam chorób i nie diagnozowałam się, ale czytałam info o moim dermatologu, na ile jest kompetentny. Na rankingu lekarzy ma wiele pozytywnych komentarzy, właściwie same pozytywne i nakręciłam się, że.....sam sobie je wystawił Jestem mega żałosna, mam dwójkę dzieci i czuję wstyd, bo marnuje czas na siebie zamiast poświęcić go moim maluchom...Jak sobie radzisz w sprawach codziennych ardash? Jutro idę do lekarza, o ile uda mi się wbić na wizytę, w każdym razie dzwonię jutro...Dziś oglądałam swoją krostę tylko 3 razy, humor też jakby lepszy, no ale nerwy wciąż są...jakbym chciała być zdrowa ehhhh...co do psychologa/psychiatry to zastanawiam sie, ale zależy mi na dobrej terapii nie lekami, uważam, że to byłaby moja porażka w walce o normalność, już nigdy nie umiałabym żyć bez leków, a to nie o to chodzi. Walczę w każdym razie, jakiś tam efekt jest, bo jak wspomniałam dziś uśmiecham się i zdarza mi sie nie myślec o "chorobie". Tak więc do poczytania! -- 02 sty 2012, 11:52 -- hej! trochę zasmiecam to forum swoimi zalami, ale jestem dzis w podłym nastroju dzwoniłam dzis do przychodni by umówic sie na wizyte, zakodowalam sobie, ze juz dzis sie dostane, ale dopiero w czwartek i oczywiście zonk, bo powiedziała mi w rejestracji, ze ubezpieczenie mam wziąć ze sobą, a po cholerę mi uibezpieczenie na wizycie prywatnej?! a ja mam problem, bo na macierzyńskim skończyła mi się umowa o pracę i jeszcze nie zarejestrowałam się jako bezrobotna, miałam iść właśnie po NR a teraz w dwa dni nie załatwię wszystkiego:( oczywiście mam już wkręta, ze coś nie tak pójdzie...czy wy też macie tak, ze zwracacie straszną uwagę na znaki, omeny etc? ja zawsze wszystko interpretuję, doszukuję się ukrytych znaczeń, podejrzliwość to chyba kolejna cecha hipochondryków...wczoraj jakoś się trzymałam, ale dziś jak został naruszony pewien schemat to się posypałam, jestem zaryczana, bo boje się, że przez ubezpieczenie nie dostanę się na wizytę, albo że jak się dostanę, to na pewno coś okropnego się okaże mogłabym iść do innego dermatologa, ale wyczytałam o moim, że ma doktorat n. med i robi właśnie habilitację z medycyny estetycznej, jest prodziekanem uczelni, pracuje poza przychodnią w salonach med.estetycznej no i jeszcze udziela się jako radny, wiec stwierdziłam, że chyba nie ryzykowałby swoją opinią i stawiał wydumane diagnozy? boże!!!! ratujcie mnie!!!! mam zimne spocone dłonie i nawet we śnie nie znajduję już ukojenia, bo ciągle ta wizyta mnie nawiedza!!!! czy myślicie, ze jeśli za pierwszym razem wykluczył mi czerniaka, to za drugim nagle się go doszuka??? bolą mnie pachwiny, aż palą, więc myślę, ze to węzły, czuję jakbym miała gorączkę, mam zimne, spocone dłonie i nijak nie potrafię nad sobą zapanować. najgorsze jest to, że walka z hipochondrią to również myślenie o chorobie, a ja chcę w ogóle o niej nie myśleć...czytam wasze posty i wydaje mi się, ze wasze choroby to na pierwszy rzut oka wydumanie, a moja jest prawdziwa i wiem, że z wami na pewno będzie dobrze, a ja zostanę sama ze sobą...czy tez tak macie? czytałam o wkrętach na czerniaka i każdy wydaje mi się śmieszny, a mój przypadek jako jedyny jest prawdziwy...a najgorsze to jest to, ze jestem po diagnozie, ze to nie czerniak a mimo to myślę, że czegoś nie znaleziono i wymrożono mi to, a przecież czerniaka nie można wymrażać, no i dlaczego została mi ta mała czarna kropka? ciągle myślę, ze normalne znamie po prostu by zniknęło proszę o wsparcie!!!
  15. Witajcie! Jestem całkiem nowa, choć od jakiegoś czasu podczytuję sobie Wasze posty. Jest to dla mnie pewna forma terapii, bo wszystko "z boku" wydaje mi się takie śmieszne, ze zaczynam bardziej tą śmieszność dostrzegać u siebie. Mam 31 lat, męża, 2,5 letniego synka i 7 m-czną córeczkę. Od lat chyba 7 choruję na hipochondrie, ale w ostatnim roku nasiliła się ona strasznie. Nawet nie spamiętam ile "śmiertelnych" chorób miałam w życiu, kilka lat temu przeżywałam nerwicę sercową i conocne "zawały", budzilam sie spocona i czulam jak przyspiesza mi puls, bałam się zasnąć,bałam się zostac sama. Spowodowane to było silnymi stresami w pracy, zwalczyłam to sama, bez leków i psychoterapii, wspierała mnie rodzina...od tego czasu miewałam mniejsze, większe choroby, aż do dnia gdy moja córka w 3 tyg życia złapała bakterię, od której sostała sepsy a w rezultacie zapalenia opon mózgowych...wariowałam, po prostu nie żyłam żyjąć, nie wiem jak to opisać..wszystko skończyło się dobrze, córka jest zdrowa, ale w mojej główce stało się coś niedobrego, świr eskalował do granic niemożliwości. Wszędzie widzę chorobę, a wspomaga mnie A JAKŻE! dr google! Ten słynny diagnosta jest moim nieodłącznym życiowym partnerem. Spójrzcie na mój post, jest sylwester, a ja od rana siedzę w sieci i wegetuję, zamiast szykować się do kolacji z mężem dołuję siebie napływem nowych wieści ze świata chorób, koniecznie śmiertelnych i ciężko uleczalnych. Na tapecie czerniak, nie od dzisiaj, ale tak mnie naszło by własnie dziś podbic sobie cisnienie jakąś nowinką od doktora G. Otóż po cięciu cesarskim w okolicy blizny pojawił mi sie maly, wypukly i czarny punkcik, wyglądał jak pęcherz nabiegły krwią, ale tyle miałam na głowie, że to zbagatelizowałam, a przez ten czas to rosło. Jakieś dwa tyg temu podczas kąpieli zauważyłam, że podwoiło swoj rozmiar i na czubku ma czarnego strupa,a wokół różowa obwódka, no i o nieszczescie zasiegnelam porady doktora...diagnoza czerniak...zaraz umowilam sie na wizyte u dermatologa, wyszukalam najlepszego w miescie, oczywiscie wszystko na rankingu lekarzy w sieci hehe. Na wizytę czekałam 3 dni, to był koszmar, samonakręcanie się, panika, spocone ręce, coraz więcej informacji z sieci, patrzyłam na dzieci, nie mogąc patrzec, bo myśl, ze nie dane mi będzie dzielić z nimi przeszłości była zbyt bolesna. Myślałam jak mało mamy wspólnych zdjec, że musze teraz nagrywać filmy ze sobą, jak mówię, jak gestykuluję, by dzieci choc w ten sposób miały okazję mnie poznac, nawet wybrałam już moją następczynię, bo postanowiłam, ze dzieci muszą mieć matkę. Myślałam, że napiszę dla nich listy na każdy urodziny..straszne, po prostu horror. Do lekarza poszłam jak w jakiejś malignie, przyłożył dermatoskop i pierwsze ci stwierdził, ze nie widzi melanocytów i to najważniejsze, mój mózg szybko się przebudził i przetrawił info...znaczyło to, ze znamię nie jest barwnikowe, więc nie moze być czerniakiem. Powiedziałam gościowi, ze go kocham haha! Poczułam życie całą piersią. Dr zaproponował by znamię wymrozić, powiedział, ze mam ziarniniaka naczyniowego, może się pojawiać w okolicy ciąży, połogu itp...moje szczęście trwało 1 dzień...Zaczęłam zastanawiać się nad diagnozą, co jeśli była błędna. W sieci znalazłam posty dziewczyny, której również zdiagnozowano ziarniniaka, usuwano kilkakrotnie, a on okazał się czerniakiem z przerzutami na węzły Dermatolog powiedział mi, ze znamię moze całkiem nie zniknąć po krioterapii więc po Nowym Roku mam przyjść na powtórkę, oczywiście znamię wredne i podstępne jest wciąż, tak jak zapowiedział...Strup zmniejszał się by na koniec ukazać małą czarną kropkę i teraz myślę znów, że dane mi było w miarę spokojnie spędzić święta by po Nowym Roku wrócić do koszmarku choroby. Choć gros mojego umysłu podpowiada mi, że przecież dermatoskopia pozwala rozróżnić znamię barwnikowe od tego nie barwnikowego, to pozostała, chora cześć skutecznie tłamsi rozsądek. Może uda mi sie w poniedziałek dostać na ponowną wizytę, ale z drugiej strony boję się i widzę tą minę lekarza, ze jednak się pomylił, ze znów przyłoży dermatoskop i ujrzy przeklęte melanocyty, że po wymrożeniu rak rozprzestrzenił się na całe ciało. I czytam to co tu piszecie i wierzę w to, zę też jestem chora na hip. ale z drugiej strony myślę, że w końcu mogła mnie dopaść prawdziwa choroba...nie mogę już tak żyć, głownie spałabym, to moja ucieczka, choć ostatniej nocy i tam musiała mnie dopaść zmora, bo miałam sen o spapranej diagnozie i skupiskach rakowych Mąż ma mnie dość, widzi jak się snuję, a ja popadam w jeszcze większą depresję, ze zatruwam mu życie, ale nie umiem wykonać nawetr najprostszych czynności. Ja, wesoła, radosna, pozytywna, jestem teraz kimś kto co dzień żegna się z życiem, w każdym jego aspekcie dostrzegam piękno, wszystkiego mi szkoda, patrze na siebie i dzieci jak na przeszłość, nie planuję, nie marze, choc kiedyś robiłam to nagminnie. Moje marzenia własciwie ograniczyły się tylko do wizyt u lekarzy...czuję paniczny strach przed nimi, ale one dają mi spokoju na trochę i tą namiastkę szczęścia i beztroski, które kiedyś odczuwałam. Zycie kręci mi się wokół podłej krosty, robię zdjęcia, oglądam w lustrze przy oknie, czytam o statystykach błędów lekarskich i boję się, ze to już koniec.....Życzę Wam wszystkiego dobrego w Nowym Roku, przede wszyskim zdrowia i poczucia tego zdrowia, dziekuję też za to forum, bo poprawiło mi trochę humor, przynajmniej na dzisiejszy wieczór :) Mam nadzieję, ze pozwolicie bym przynudzała tu od czasu do czasu :) Buźka!
×