Skocz do zawartości
Nerwica.com

pambuk87

Użytkownik
  • Postów

    3
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez pambuk87

  1. Nie liczyłbym na "błogi niebyt", wiara jest sprawą osobistą, ale potencjalnym samobójcom polecam relacje ludzi (szczególnie samobójców, ale także naukowców, lekarzy, ateistów) którzy przeżyli tzw. NDE (Near Death Experience, śmierć kliniczna) oraz postudiowanie badań nt. świadomości. Część naukowców tłumaczyła wizje raju i piekła tym, że w momencie śmierci uwalnia się duża ilość substancji zwanej DMT z szyszynki mózgowej. Teoria ta została obalona, ponieważ było kilka przypadków, gdzie wykres EEG pokazywał brak aktywności mózgu a operowana pacjentka będąca w stanie śmierci klinicznej opisała ze szczegółami przebieg operacji. Śmierć pozostaje więc tajemnicą, ale baaardzo wiele rzeczy wskazuje na to, że nasza świadomość NIE jest produktem mózgu i coś po śmierci się z nią dzieje, generalnie świadomość jest czymś bardzo zagadkowym.
  2. pambuk87

    Programy w TV

    O depresji buddyjski mnich;) Polecam naprawde (od 50 minuty zaczyna sie naprawde piekne przeslanie)
  3. Witam, Muszę gdzieś wypuścić nagromadzone ciśnienie, więc wyżalę się na odpowiednim do tego celu forum. Mam 25 lat, więc powinienem być dojrzałym emocjonalnie facetem a mam tak nasrane pod kopułą, że mam ochotę strzelić łbem w ścianę. Po pierwsze - zawsze miałem obsesję na punkcie swojego wyglądu, tzw. dysmorfofobia. Muszę spędzić conajmniej godzinę przed lustrem układając fryzurę zanim wyjdę z domu (brzmi to jakkolwiek próżnie, nie jestem typem metro-pedałka, po prostu mój umysłowy program wpojony przez społeczeństwo, w którym przyszło mi żyć ma zakodowany lęk przed wyśmianiem i odrzuceniem z powodu wyglądu - ten lęk wziął się z dzieciństwa, kilkakrotnie ktoś się z mojego wyglądu nabijał, jak byłem mały) . Myślę, że to jest główne źródło innych zaburzeń, na które mam (nie)przyjemność cierpieć. Jeśli chodzi o wygląd, nie mam obecnie sobie nic do zarzucenia, ważyłem 69 kg przy wzroście 187 (byłem patyczkiem), przypakowałem dosyć potężnie i obecnie ważę 100kg. Niestety nie rozwiązało to moich problemów psychicznych. Z wiekiem to pewnie wróci ze zdwojoną siłą... Pomimo tego, że b. dużo czytam, mam szerokie spektrum zainteresowań, jestem dosyć inteligentny (na swój indywidualny sposób:) nie skończyłem studiów z powodu depresji i lęków i pracuję w nędznej robocie za 1400zł. Trochę lat już przeżyłem, ale w dalszym ciągu nie potrafię pojąć czym jest to życie? Dlaczego tu jestem? Kim jestem? Po co ludzie się rozmnażają? Dla mnie życie jest karą i cierpieniem, którego nie potrafię unieść. Kiedy byłem młodszy byłem beztroski i szczęśliwy. Dorosłe życie to dla mnie tylko strach. Strach na przemian z depresją, wyobcowaniem towarzyszą mi non-stop, te uczucia są podskórnie obecne w każdej chwili mojego życia. Czuję, że odstaję od ludzi. Nie rozumiem ich zachowań, nie rozumiem modelu życia społecznego: ucz się, znajdź pracę, kup samochód, mieszkanie, znajdź dziewczynę, załóż rodzinę, pracuj, pracuj, pracuj, umrzyj. Jak nie miałem pracy byłem najszczęśliwszy na świecie, że mogłem całymi dniami siedzieć sam w domu, czytać, spać, chodzić do lasu, słuchać jazzu i palić papierosy. Gdybym miał w co się ubrać, gdzie mieszkać, zjeść i jeszcze 200 zł miesięcznie, w życiu bym nie pracował. Z drugiej strony, wiem na co mnie stać i z palcem w d... skończyłbym dobre studia i znalazł dobrą pracę. Jestem samotny od zawsze, z nikim się nie przyjaźnię, nie lubię przebywać wsród ludzi, męczą mnie, wkur..ją mnie samą obecnością, bywam arogancki i agresywny, chociaż nie chcę być taki - potrafię śmiać się i gadać na luzie, ale tylko z ludźmi o odpowiednim, szczególnym usposobieniu. Swoim zachowaniem najczęściej manifestuję postawę odpychającą pt. "bez kija nie podchodź" . Laski do mnie zagadują a ja nie mam o czym z nimi rozmawiać, jestem dla nich nudny i dziwny, nie mam im nic do zaoferowania. Poza tym nie potrafiłbym chyba żyć w związku, moja konstrukcja psychiczna jest zbyt skomplikowana, żebym czuł się rozumiany przez drugą osobę. Ogarnia mnie wszechpotężna pustka i bezsens. Flaki mi się gotują. Modlę się do Boga, a on ma mnie w dupie. Nie wiem dlaczego mnie tu zesłał, może dlatego, że jest sadystą i lubi patrzeć jak ludzie się wykańczają. Czuję się uwięziony we własnym ciele, to uczucie jest gorsze niż wyrok dożywocia w więzieniu. Ja przez całe swoje życie jestem w więzieniu. Czuję dysonans pomiędzy tym kim jestem wewnątrz a tym, co robię, jak wyglądam i jak się zachowuję. Zdechnę gdzieś pewnie sam w jakimś przytułku dla bezdomnych i może pies z kulawą nogą odleje się na mój grób. Chociaż chyba prędzej strzelę samobója, bo nie potrafię sobie wyobrazić, że moja egzystencja miałaby trwać jeszcze 50 czy 60 lat. Się rozpisałem, może trochę chaotycznie, nie wiem czy komukolwiek będzie się chciało czytać moje wypracowanie, po prostu musiałem to gdzieś z siebie wylać.
×