Skocz do zawartości
Nerwica.com

StalowyElfik

Użytkownik
  • Postów

    2
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez StalowyElfik

  1. Dzięki za rady, niestety więkoszości jego znajomych nie znam a ci których znam nie są dla niego autorytetem. Fakt, nie próbowałam tego z kilkunastoma czy kilkudziesięcioma osobami, jak na razie wprost powiedziały mu że wiedzą że "bajki pisze", moja mama i moja koleżanka oraz jego dwóch kolegów. Ale on dalej idzie w zaparte że to nie kłamstwa, że to nie tak było... Moja mama odpuściła, akceptuje go takim jakim jest i twierdzi że to niegroźne kłamstewka, jak dotąd faktycznie w żadnej poważnej sprawie nie kłamał, same takie za przeproszeniem pierdoły, że na obrazku widział to a jest co innego, że zrobił pranie a naprawdę "dopiero miał wstawić", że kogoś zna a go nie zna, że coś kiedyś robił a nie potrafi tego zrobić itd. Często mówi takie rzeczy które każdy głupek może sobie sprawdzić. Ja to zaczęłam robić, jak mówi mi o czymś na czym się nie znam szukam infromacji w internecie albo literaturze...jak mu pokazuję że fakty świadczą przeciwko niemu to w takich sytuacjach mówi właśnie "bo ja gdzieś czytałem co innego" "bo ktoś mi powiedział inaczej". Z kolegami, którzy mu wytknęli mu kłamstwa nie utrzymuje kontaktu, obu w odpowiedzi na zarzuty nazwał...kłamcami.
  2. Witajcie! Mam podobny problem jak opisany w pierwszym poście z kilkoma różnicami. Przyjaźniłam się z nim wiele lat, zawsze uważałam za wzór prawdomówności i szczerości, potem się z nim związałam i też było pięknie, taki rycerz na białym koniu...schody zaczęły się jak zamieszkaliśmy razem, bo mając kogoś na co dzień ciężko jest pewne rzeczy ukryć. Nie zdałam sobie od razu sprawy z tego że jego kłamstwa to choroba i "zaatakowałam", że przecież wiem że to kłamstwo i po co to robi... Problem polega na tym że choćbym nie wiem jakie dowody mu pokazywała na dane kłamstwo czy kłamstewko, na każdą bajeczkę, on i tak zaprzecza! Zdałam sobie sprawę z tego, że to może być choroba (chociaż nie jestem pewna), bo wydaje mi się że on naprawdę nie wie że kłamie. Bo jaki jest sens wmawiania pięciu różnym ludziom że patrzą na zielony długopis kiedy oni piszą nim po kartce i okazuje się że jest czerwony? Zastanawiam się czy mój partner faktycznie nie widzi tego zielonego... Może to głupi przykład ale dla mnie właśnie tak wyglądają kłamstwa mojego partnera. Nie da się "przyłapać" go na kłamstwie bo: -on nie wie dlaczego coś tam... -coś tam mi się widocznie zdawało... -jemu się coś widocznie wydawało... -gdzieś przeczytał że tak jest i to powtórzył, lub to ktoś mu powiedział -nie pamięta Widzę że zaczyna się gubić jak pokazuję mu dowody ale nie raz mu wyjaśniałam że nic się przecież nie stanie złego jak powie prawdę, nie będę zła bo nie ma o co a kłamstwa gdy ja znam prawdę są przecież bezcelowe. A on na to odpowiada tylko: -Ale ja nie kłamię! Czy możliwe jest aby pomóc takiej osobie? Nie jest złym człowiekiem, proszę o radę czy można w jakiś sposób rozwiązać ten problem jeśli on się go wypiera? Dla mnie to jak zastać alkoholika z kieliszkiem w ręku, gdy alkoholik twierdzi że nie wie skąd się ten kieliszek wziął albo że go tu wcale nie ma...A gdy bierzesz kieliszek w dłoń i pytasz: a to co to? Odpowiada że to Twój kieliszek...
×