Cześć jestem tu nowy,
Mam 20 lat, cierpie na nerwicę lękową i depresje która ciągle się pogłębia. Lecze się u dobrego psychiatry, przez kilka miesięcy byłem na standardowej kuracji seroxat + lexotan, niestety te dwa leki na mnie nie działały, lexotan potrafił uspokoić ale dopiero w dawce 10 mg (miałem brać 3 mg dziennie). Po wizycie u doktora i długiej rozmowie stwierdził że te leki nie działają jak powinny, przepisał mi efectin ER w największej dawce 150 mg (swoje ważę blisko 120 kg) oraz tranxene 5 mg.
Na początku kuracji czułem się dobrze, lęki ustąpiły, były lekkie skutki uboczne efectineru ale po tygodniu przeszły. Leczę się na tych lekach już jakieś 3 miesiące i czuję że działają coraz gorzej, świat znowu jest szary, nie ma chęci do życia, ciągłe uczucie zmęczenia, niemożność zrobienia czegokolwiek. Wróciły stany lękowe, dzisiaj od rana mam atak i tranxene nie pomaga. Odziedziczyłem bardzo kiepskie geny, w rodzinie jedna osoba się powiesiła, jedna jest ciężko chora na depresje (szpital i te sprawy).
Nie wiem co mam robić, odechciewa się żyć, leki nie działają a dawki mam, no cóż, duże.
Sam nie wiem czemu piszę, może potrzebuję się doradzić i wspomóc jakoś, bardzo proszę o ciepłe słowa.