Witajcie,
piszę pierwszy raz. Cierpię na nerwicę lękową i depresję.
Parę dobrych już lat. Leczę się farmakologicznie i parę razy podejmowałam psychoterapię.
Nic to nie dało.
Ostatnio jednak pod wpływem mojego chłopaka, który ma dosyć mojego ciągłego przygnębienia
i narzekania, zastosowałam ponownie afirmacje, wróciłam do jogi. I naprawdę się odprężyłam. Czuję się lepiej, ale...
Ale jednak jakby we mnie mieszkał "mały terrorysta".
Miałam dziś naprawdę silny atak lękowy. Boli mnie w okolicach serca, myślałam, że umieram.
Pojawiły się myśli, że może nie zasługuję na tę radość, pewność. Dodam, że parę razy miałam myśli samobójcze.
Pojawiła się więc myśl, że może moje życie nie będzie mi dane, skoro tyle razy myślałam by je odrzucić.
Co robić?
Rano czułam się spokojna, szczęśliwa bardzo. Teraz jest we mnie znowu lęk, jakby zaatakował z większą mocą.
Przepraszam za chaos myślowy.