Skocz do zawartości
Nerwica.com

vide

Użytkownik
  • Postów

    13
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Osiągnięcia vide

  1. Hmm chodziło mi konkretnie o Klub Leniwców z innego forum - nazywa się właściwie: Niezależne Zrzeszenie Leniwców. Wystąpiłam z niego po to, aby jakoś zmobilizować się do działania, ale to jednak nie pomogło Mam nadzieję, że Klub tutaj zmieni moje nastawienie lenia choć w niewielkim stopniu
  2. To ja też jestem za już gdzieś coś takiego widziałam... Ok, tylko niech mnie ktoś rzeczywiście zmotywuje do jakiejkolwiek aktywności :) czy to umysłowej, czy fizycznej
  3. To i ja się wtrącę również nie umiem pływać - więc klub się powiększa :) Ale przyznam się szczerze, że nie mogę się zmusić do żadnej formy aktywności. Wf-u nie znoszę. Nawet na rowerze nie mam ochoty jeździć, czy choćby wyjść na spacer. Nie mam z kim wyjść, a sama popadłabym tylko w jeszcze bardziej ponure myśli... Ogólnie rzecz biorąc jestem leniem
  4. Wiem. Będzie jeszcze ciężej, gorzej... Co się z tym wiąże: już od dawna myślałam, czy powinnam w ogóle podejmować studia - to chyba nie dla mnie... Najgorsza jest ta niepewność, co jest moim powołaniem - boję się robić czegoś, co będzie mnie psychicznie męczyło... I nie wydaje mi się, że nie mogę się uczyć - widzę różnice w moich możliwościach: kiedyś z łatwością zapamiętywałam każdy tekst, teraz kilku linijek nie mogę logicznie odtworzyć, a co dopiero przypomnieć sobie ogrom materiału... Zauważam to przy rozwiązywaniu zadań z jakiegokolwiek przedmiotu... i boję się, że nie podołam na maturze. Ale to już mało ważny szczegół. Zobaczymy pod koniec maja, jak się ułożyło Jestem wdzięczna, że mogłam tutaj porozmawiać i dziękuję Piotrek za Twe słowa.
  5. Dobra rada właściwie wiele czasu nie zostało można to przeboleć Ale cóż zrobić, jeśli i tak nic nie wchodzi mi do głowy i nie mogę się skoncentrować (akurat tu mam na myśli geografię)? Trudno. Pomyślę o tym później... Aż boję się myśleć, że to prawda! Perspektywa studiów nie maluje mi się teraz tak uroczo - w ogóle nigdy nie wyglądała różowo, bo nawet nie wiem, czego chcę nie wiem, na co iść, co robić w życiu, naprawdę nic mnie nie interesuje... więc cóż... nieważne... Piotrek dziękuję Ci za wszystkie rady i wsparcie. Liczę na to, że Twój avatar sprawi cud i arkusze będą w tym roku wyjątkowo proste Tobie również życzę powodzenia na maturze :)
  6. Tak. Wiem. Racjonalnie myśląc tak należy postąpić, aby mieć siły... Ale ja mam taki właśnie luz od książek teraz - kompletnie nic nie robię, to kiedy mi wróci jakakolwiek chęć do nauki? Hmm chyba nigdy, no cóż... Matura chyba nie jest taka ważna... przynajmniej dla mnie... Ale dlaczego tak jest, skoro kiedyś tak ambitnie do wszystkiego podchodziłam i uczyłam się z chęcią (efekty też były)? Już za mało zostało czasu, aby cokolwiek zmienić... Oby to coś dało
  7. Piotrek dziękuję za rady :) ale raczej nie skorzystam... nie mam ochoty zaglądać do matematyki... przejrzę jakiś zeszyt na 1-2 dni przed maturą, kiedy zacznę się trząść ze strachu :] teraz naprawdę aż mnie odrzuca :/
  8. Tegoroczna matura hmm... Zdaję: - polski podstawowy (może to głupie, ale okropnie boję się ustnego, bo mam problemy z wypowiadaniem się, a co dopiero przed komisją... wiem, że się zatnę, zdenerwuję tak, że może nawet rozpłaczę...) - angielski pisemny rozszerzony (ustny podstawa), - geografię rozszerzoną (zaczęłam coś czytać niecały miesiąc temu, ale nic nie mogę zapamiętać - gdy patrzę na jakiekolwiek zadanie ogarnia mnie panika, bo nie wiem, jak je rozwiązać, gorzej jest, gdy zdaję sobie sprawę, że o tym czytałam, a nie pamiętam konkretów, dlatego boję się rozwiązywać testy...) - matematykę rozszerzoną (od początku 2007 roku zrezygnowałam już z nauki tego przedmiotu, bo nic już nie rozumiałam, nie przerobiłam nawet całego materiału, więc nie wiem, jak napiszę ten egzamin) Ogólnie rzecz biorąc czarno widzę moją maturę... Zdać zdam, ale jak? A kiedyś miałam takie ambicje... teraz chyba żal mi samej siebie, że tak ze wszystkiego zrezygnowałam, a może jest mi to obojętne? Za powodzenia nie dziękuję, coby nie zapeszyć choć sama nie wierzę, że będzie różowo... Maturzyści dacie radę
  9. Przepraszam, że się wtrącam... Darek doświadcza niemiłych przeżyć ze strony innych ludzi, jak napisał... Dlatego osobiście nie dziwię się, że tak zaczął reagować. Jeśli mogłabym teraz napisać coś o sobie, to zastanawia mnie fakt, że nie potrafię patrzeć na młodych ludzi [mniej więcej w moim wieku], zwłaszcza napotkać ich wzrok, bo chyba boję się zobaczyć, że szydzą ze mnie i wyczytam z ich oczu: "jak takie nic śmie na mnie patrzeć!?". Zupełnie nie mogę patrzeć na osoby, których prawie nie znam [max. z widzenia], a w oczy znajomych mogę spojrzeć przez ułamek sekundy... Inną sprawą jest, że nie mogę z kimś rozmawiać patrząc mu w oczy, bo nie mogę się wówczas skupić i nic nie rozumiem... Dlatego dziwi mnie to, bo nie wydaje mi się, abym miała jakieś drastyczne przeżycia, które uzasadniały by fakt, że boję się ludzi... Boję się ich spojrzeń... Paraliżuje mnie to, jeśli ktoś na mnie patrzy... boję się wtedy, że mnie ocenia i tylko śmieje się z mojej beznadziejnej osoby... To głupie, czytając dalszą część postu ashley, jasne jest to, że są ludzie warci poznania, którzy na pewno nie będą tak oceniać... Ale mimo to tkwi we mnie takie podejście już od bardzo dawna, odkąd pamiętam... Dlaczego tak jest? Nie wiem... Przepraszam, że nic nie wniosłam do dyskusji... to było głupie gadanie...
  10. Witaj również życzę Ci, abyś w końcu osiągnęła wolność i pokonała chorobę... nie widzę jednak przyczyny i myślę, że to tkwi we mnie, to moje nastawienie do świata, że to wszystko wychodzi z mojej głowy, nic nie ma na to wpływu... hmm przyznam, że nie ma takich osób. Rodzice, z racji tego, że jestem ich dzieckiem... ale z nimi nie mam właściwie prawdziwego kontaktu - wkrótce studia, więc mam nadzieję, że się w końcu wyprowadzę... Poza tym nie mam żadnych przyjaciół i dla nikogo nie jestem ważną osobą... może boli mnie to trochę, ale już dawno przyzwyczaiłam się do tej myśli, że dla nikogo nic nie znaczę... wszyscy tak mówią, ja też mogę tak mówić, ale w to nie wierzę, bo nawet nie wiem, jak miałoby się to zmienić, jakim cudem? nie wiem właściwie, jak to jest "lepiej"... przyzwyczaiłam się do tej apatii, czasem tylko mam tego wszystkiego dosyć i wówczas chciałabym skończyć... kochane? na pewno nie należę do nich... można ogólnie tak twierdzić, że każdy może być kochany, ale w moim przypadku po prostu wiem, że to nigdy nie będzie miało miejsca i ja również nie mam dla nikogo żadnych uczuć... nigdy w to nie wierzyłam i nie uwierzę. Basia Mac, mimo, że wszystko zanegowałam, dziękuję za te słowa, wiem, że tu na forum próbujecie pomagać sobie nawzajem... Pozdrawiam również i życzę Ci uwolnienia się od depresji...
  11. Piotrek, wiatr, dziękuję... Przejrzałam wypowiedzi na forum i artykuły w internecie... Jak wiele jest w tym prawdy! Naprawdę nie spodziewałam się tego. Gdy czytałam o tej fobii przestraszyłam się, że może to mam i jak zwykle.. rozpłakałam się :/ Wcześniej nie byłam świadoma, że coś takiego jak fobia społeczna może mnie dotyczyć. Wiedziałam, że coś jest nie tak ze mną i sama dostrzegałam wiele opisanych w internecie objawów, część teraz sobie uświadomiłam... Właściwe i tak pozostanę niepewna, czy mam fobię... Do tego jakiś miesiąc temu zdałam sobie sprawę, że depresja jest chorobą, którą można leczyć i to również był dla mnie szok... Nie wiem, czy jestem chora, ale mam wiele objawów, które cyklicznie nasilają się od czasu do czasu od kilku lat... 3 lata temu mój stan trwał kilka miesięcy, później zamknęłam się przed własną świadomością. Czasem pojawiały się te okropnie pesymistyczne myśli (niska samoocena, poczucie obcości, brak sensu egzystencji, pragnienie zniknięcia)... Aż do teraz, kiedy znowu jestem w pełni świadoma, że coś jest nie tak... Ogólnie rzecz biorąc coś mnie w środku dręczy i teraz bardziej niż kiedykolwiek nie daję sobie z tym rady, bo czasem ogarnia mnie tak wielka rezygnacja, że chciałabym z tym wszystkim skończyć tak naprawdę. I trochę się tego boję... Może to, że szukam odpowiedzi jest pewnym przejawem tego, że posiadam jednak nadzieję, że to wszystko może się jeszcze zmienić? Hmm właściwie wciąż w to wątpię, myślę, że to moja osobowość, której nie da się zmienić: płaczliwa znerwicowana melancholiczka odcinająca się od otoczenia... C©złowiek, ashley dziękuję za powitanie, miło Was poznać...
  12. Witam również! Właśnie, nawet się nie przywitałam... Przepraszam i za to... W moim przypadku wydaje mi się czasem, że wcale nie mam problemów, tylko sama je sobie wymyślam... no cóż, trochę to irracjonalne... Ogólnie rzecz biorąc nie radzę sobie z psychiką i nastawieniem do życia... boję się kontaktów z ludźmi... hmm właściwie to banalne... będę żyć... może... Nie ma nikogo, kto miałby przepraszać, ponieważ mój stan nie jest powodowany czyimkolwiek zachowaniem... Sama nie znam powodu apatii i rezygnacji... Trudno się mówi... Dziękuję za odzew, wiatr... Mimo wszystko przepraszam, że piszę tutaj tak nieskładnie... Wciąż mnie coś dręczy i nie wiem, co właściwie mam robić... Najchętniej zniknęłabym... chyba rzeczywiście majaczę - jęczę
  13. Hmm jakiś czasem temu trafiłam na to forum... z jakiego powodu? nie wiem... Doszło do tego, że teraz chciałam pojęczeć i napisałam dużo. Za dużo. W porównaniu z innymi... Biorąc pod uwagę, że to mało istotne szczególiki, bo inni mają większe problemy, zawstydziłam się i wycofałam się z pomysłu wklejenia tu tych moich głupot... Chciałam tylko wiedzieć, czy wszystko jest w porządku i taką mam osobowość, czy też może coś się po prostu popsuło?.. Teraz nie ma to znaczenia i tak nikt nic nie poradzi na moją aspołeczność, więc po co tutaj w ogóle piszę? Wiem, że enigmatycznie, bo brakuje tu tego, co napisałam, ale nie wkleiłam... Może mam wszystkiego dość... Będzie tak, jak ma być... będę sobie wegetować w dalszym ciągu... Przepraszam, że zaśmiecam cenne miejsce na tym forum...
×