Skocz do zawartości
Nerwica.com

Magda88

Użytkownik
  • Postów

    79
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Magda88

  1. Wydaje mi się znajome... Była dziewczyna mojego chłopaka( zostawiła Go 2 lata przed naszym związkiem),nagle postanowiła umilić mi życie dostawiając się do Niego. Wiem, jak bardzo Mu na niej zależało,choć byli młodzi... Niby kiedy między nami jest dobrze,nie mają żadnego kontaktu,ale tak się składa,że mamy czasem przerwy w związku a wtedy ona się pojawia... Nie potrafię Mu zaufać z pewnych konkretnych powodów- okłamał mnie,że nigdy się z nią nie kontaktował,a gdybym sama tego nie odkryła,pewnie by się nie przyznał... Głupie, ale wymagałam od Niego usunięcia jej z grona znajomych na portalach. Nie zrobił tego twierdzą,że przecież nic Mu nie zrobiła... Nie ważne,że na własne uszy słyszał, jak mnie wyzywa, nie ważne,że kiedyś kopnęła Go dla innego w tylek. Dla Niego jest ok. Drogi Dionivil, jedziemy chyba na tym samym wózku, z tą jednak różnicą,że mój chłopak nigdy sam się z nią nie skontaktował. I wiem,że Ona chce zrobić na złość tylko mnie, taka jej mała zemsta za przeszłość. Nie daj sobą pomiatać,jesteś wartościowym człowiekiem,skoro potrafisz o tym w ten sposób pisać...
  2. Dziękuje Wam wszystkim,dobrze wiedzieć,że nie tkwi się samemu w tym bagienku:/ Teraz jest ok, miałam dzisiaj tylko małe problemy z oddychaniem( po papierosie),ale odwróciłam uwagę i przeszło. Wiecie, co mnie w sobie denerwuje? Porównywanie się do innych. Mam pracę, ale to praca u taty. Skończyłam szkołę, ale to szkoła prywatna. Moje dziecko ma wszystko(oprócz pełnej rodziny),ale bez materoialnej pomocy rodziców żebrałabym może... Ale wiem,że stać mnie na więcej! Mogłabym iść na dobrą uczelnię, pracować w fajnym miejscu ale....nie chce mi się. Jestem zupełnie bierna. Potrzebuję całkowitej stabilizacji,zmiany mnie przerażają:/ chocovanilla- rzeczywiście mamytroszkę wspólnego. Potrafię wszystko wypomnieć mojemu facetowi, każdą poznaną dziewczynę wałkuję rok. Podziwiam Go,że jeszcze to wytrzymuje... Ale czuję,że nie potrafię inaczej. Że jeśli będę to w sobie tłumiła, to zwariuję. Więc to ja przeważnie inicjuję wszystkie kłótnie... Wyzywam Go, wyganiam z domu, raz uderzyłam w twarz...:/ Oj,ale On też nie jest święty:) Gdyby było inaczej,czułabym się pewniej. Nasze zadanie-jak mantrę powtarzać:,, Jestem zdrowa, jestem wartościowa". Może w końcu pomoże:) Pozdrawiam Was wszystkich chorowitki.
  3. cześć Noopiii. Dziękuję za odpowiedź. Z moim chłopakiem różnie bywa. Jesteśmy razem 5 lat, każdego roku mamy przerwy. Choć czuję Jego miłość nie czuję stabilizacji, czasem zastanawiam się, co On robi nie tak,ale On właściwie zawsze jest w porządku. Ja mam taki dar pieprzenia. Trafiłam wczoraj na stronę DDA. Mam rodziców alkoholików. Dopiero teraz mówię to głośno. Oni nie widzą problemu. Nie piją razem. A później się biją... Ja i moje dziecko na to patrzymy. Bojestem za słaba,żeby powiedzieć,, dość",żeby szukać innego lokum. Choć planujemy w niedługim czasie wspólne mieszkanie z chłopakiem, to nie będzie żadne rozwiązanie,bo On mieszka 2 domy dalej... Kto tego nie przeżył nie wie, co czuje dziecko,którego mama po pijanemu łyka garść tabletek, kiedy przyjeżdża policja,pogotowie:( Zawsze żyłam w panicznym strachu. Ale dawałam radę. Świadectwa z paskiem, nie piłam. Paradoks-później zadałam się z niewłaściwym gościem który chciał dzidziusia. Bił mnie niemiłosiernie. Miałam tylko 17 lat. Urodziłam,wygoniłam go. Zdałam maturę, poszłam na studia. Trzymałam się. Kolejny związek. Dużo płaczu,zazdrości,rozstań. Nie byłam i nie jestem dojrzała emocjonalnie,mam wrażenie,że mój rozwój zatrzymał się na tych 17 latach. Moje dziecko jest przekochane. I pełne agresji. czerpie wzorce. Zauważyłam,że czasem, w czasie ataku dużo daje mi wylewanie tego na papier. Staram się radzić sobie bez tabletek. Czasem tylko jakieś uspokajacze na serducho. tak żyje człowiek z nerwicą,prawda? Od ataku do ataku. Ja się uczę z nią żyć, bo mieszkając na wsi,gdzie do najbliższego miasta jest 50 km nie widzę szans na terapię. Wierzę tylko w to,że kiedy będę już miała swoją rodzinę, będzie lepiej...
  4. Witam. Jestem tutaj nowa i cieszę się,że trafiłam na to forum. Zrozumiałam,że nie jestem sama,nie jestem ta gorsza... Ja na razie ciężko radzę sobie z atakami, ostatnio dopadają mnie w miejscach publicznych- szkoła, sklep... Kiedy jestem w szkole,wyjmuję tel., włączam internet i czytam Wasze wypowiedzi. To mi jakoś pomaga. Odwraca uwagę. Pierwszy atak miałam 7ms.temu. Myślałam,że umieram. Dusiłam się,w gardle miałam globus. Serce wyskakiwało mi z piersi. Wpadłam w panikę. Prosiłam,żeby ktoś zawiózł mnie do szpitala. Prosiłam chłopaka-myślał,że udaję. Rodziców nie prosiłam, bo spali pijani... Moją siostrę dopadło wcześniej niż mnie,więc wiedziała, z ,,czym to się je"... Następnego dnia pojechałam do psychiatry. Rozmawiałam z psychoterapeutką- miałam wrażenie,że mało obchodzi ją to,co czuję,więc na tej jednej wizycie się zkończyło. Dostałam leki. Przez pierwszy tydzień było tragicznie. Zero apetytu, zmęczenie, bolała mnie każda część ciała. Umarł tata mojego chłopaka. Zostawiłam Go...Byłam za słaba... Zaczęło być lepiej. Odstawiłam leki, zaczęłam realizować plany, przytyłam 7kg. Po 3 ms.wróciliśmy do siebie. Ale w tym czasie za dużo się wydarzyło. On próbował ułożyć sobie życie,ja też. I znów wróciły ataki... Miałam wrażenie,że to Jego obecość je wyzwala. Wmawiałam sobie,że jestem za mało warta,zeby ze mną był, na siłę wszystko psułam w obawie,że teraz to On mnie zostawi, przygotowywałam sie na najgorsze. Teraz jednak te ataki mają inny charakter. Już nie ma ,,globusa", zmniejszyły się też lęki przed zachorowaniem na raka. Ale został paniczny lęk. W mojej głowie rodzi się dziwny mechanizm, nie ma ataku,i nagle jest-tak,jakbym sama go wywoływała. Czasem już się z nim budzę. Mój żołądek jest ściśnięty,zapach jedzenia mnie odrzuca,mam wrazenie,ze zemdleję. Nie wiem,kiedy sie kończy. Nagle zachciewa mi się jeść, rozluźniam się. Biegunka utrzymuje się już od ok.1,5ms.,delikatny stres i sedesik:/ Mój chłopak zrozumiał moją chorobę. Kiedy czuję,że jest blisko, głaszcze mnie po głowie,mówi dobre słowa, przedstawia wizje wspólnego życia. To ja działam destrukcyjnie. Niszczę wszystko i wszystkich... Mam 23 lata, 5letniego syna i rodziców alkoholików. Nie wierzę w wyzdrowienie...
×