Witam serdecznie:)
mam 36 lat i od 11 walcze z nerwica....od 10 nerwica zaleczona...ale nie wyleczona...takze ..czasami zdarzaja sie słabsze dni...ale co chciałam powiedziec...mi bardzo pomogło leczenie grupowe....12 osób w grupie...z tego kazdy inne fobie i leki...i inne problemy....Wspaniale było mi opowiadac o swoich lekach....słuchajac ze nie tylko ja przezywam...takie emocje...po pewnym czasie odkryłam co jest przyczyna mojej nerwicy(oczywiscie za pomaca grupy i pani psycholozki)...nie jak myslałam choroby rodziców...czy tego ze ja jestem jakas nie taka....tylko co sie wydało ze osoba z która byłam zwiazana od małego ...która bardzo kochałam...i wydawała sie mi najlepsza osoba pod słoncem....ona była moim problemem...po uswiadomieniu tego jeszcze długo nie mogłam w to uwierzyc....ale kolejne sesje..tylko to potwierdzały...i wtedy zrozumiałam ze byłam jak ptaszek w klatce....ze zawsze widziałam tylko jededna strone medalu ...drugiej nie widziałam wogóle...
Oczywiscie tam mnie nauczono jak pozbywac sie leku...i oczywiscie lepiej sie walczy z lekiem jak wiesz co jest przyczyna....takze od czasu do czasu mam napady paniki ale juz tak nie panikuje jak kiedys:) smiesznie to brzmi ale jest prawdziwe...wiem ze to zaraz przejdzie i nie nakrecam sie tak mocno....ostatni napad miałam 2 lata temu ni z gruszki ni z pietruszki....byłam w 6 miesiacu ciazy..było lato i jecha łam sobie autobusem...i nagle czuje ze mnie bierze...pierwszy odruch ucieczka...czyli zeby wisiasc z autobusu...ale nie mówie sobie to tylko nerwica przeciez nic ci sie nie stanie jak pojedziesz dalej...a nawet jak zemdlejesz to jest tyle ludzi w autobusie ze napewno ktos ci pomoze....i ku mojemu zdziwieniu uswiadomienie sobie tego po 2 przystankach mi przeszło....ale przypomniało o nerwicy....wspomniało kołatanie serca...głeboki oddech...i uczucie niemocy....dlatego mówie ze z tym da sie zyc i to zyc całkiem normalnie...tylko trzeba znalesc przyczyne...Dlatego naprawde namawiam wszystkich na terapie ...pamietam czasy gdzie nie mogłam chodzic po marketach...sama mysl o jezdzie autobusem powodowała atak paniki...bałam sie wszystkiego...ale miałam syna...wiec cos musiłam z soba zrobic...rozpoznanie było takie''nerwica lekowa...depresja''....Jest to obrzydliwa choroba...ale całkiem zaleczalna...mozna wrócic do stanu z przed....czego wam wszystkim zycze....Jakby ktos chciał cos wiecej wiedziec prosze pisac...pazura75@wp.pl
-- 19 paź 2011, 11:03 --
JESZCZE ZAPOMNIAŁAM WAM NAPISAC ZE PROBLEMY Z KULA W GARDLE TEZ MIAŁAM...DOPIERO PO ZWIEDZENIU 1000 LEKAZY MADRY LARYNGOLOG MI POWIEDZIAŁ ZE TO GLOBULUS HISTERIKUS...I ZE MAM ISC DO PSYCHIATRY....DODAM ZE TO BYŁ PIERWSZY OBJAW JAKI ZNIKŁ..PO TERAPI....