Skocz do zawartości
Nerwica.com

INDYGO

Użytkownik
  • Postów

    7
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez INDYGO

  1. artek28 - poplulam monitor ze smiechu Grupa terapeutyczna - w ramach terapii kazdy kolejno prowadzil cos w rodzaju rozgrzewki relaksacyjnej - czyli proponowal cwiczenia na rozluznienie. Moja kolej - przypomnialo mi sie cwiczenie z techniki Lowena, ktore polega na tym ze stojac nalezy zgiac sie w pasie i ludzno opuscic rece glowe i klatke piersiowa tak by swobodnie zwisaly. Chcialam wyjasnic jak to zrobic i mowie nieopatrznie - "Cwiczenie polega na tym ze ma luzno zwisac od pasa w dol". Ot taka Freudowska pomylka
  2. Atkaa - oczywiscie ze sa stany lepsze i gorsze, ja na terapii bedac spotkalam ludzi, ktorzy czuli sie zle ale znacznie lepiej ode mnie np. Obrazowo mowiac np ich wynik w kwestionariuszu objawowym wynosil np 100 a moj wynosil dla porowniania 500. dalej podam inny przyklad: jedna osoba miala tak silna agorafobie ze nie byla w stanie nawet za prog domu wyjsc bo normalnie z nerwow mdlala na sama mysl - a innej robilo sie slabo wylacznie w hipermarketach. Itd, moglabym kontynuowac. To tak jakbys mowila ze np grypa to grypa i zawsze jest ciezki stan. Niektorzy na grype umieraja a inni przechodza ja stosunkowo lekko, pomeczy ich tydzien i pojdzie. Nie wrzucaj wszytskiego do jednego worka - ludzie sa ROZNI i tak samo roznie reaguja. Nie ma co uogolniac. pozdrawiam
  3. Atkaa: Niedawno utworzył sie spór na ten temat, który jest umieszczony w dziale dotyczącym leków i tam tez wypowiedziałam swoje zdanie. To bardzo delikatna kwestia więc nie będę tutaj na nowo zaczynać wątku. Poza tym nigdy nikomu nie odradzałam brania leków tak samo jak nie doradzałam. Szanuję osoby, które nie biorą tak samo jak te, które świadome swojej decyzji zdecydowały się wspomagać farmaceutycznie. Powtarzam WSPOMAGAC a nie całkowicie się w tym zatracić. Jesli rozumiesz co mam na myśli to powinnyśmy się dogadać". przenioslam to z innego tematu aby nie robic balaganu. Atkaa - jesli chodzi o wspomaganie owszem, zgadzam sie, mozliwe ze chodzi nam o to samo choc z Twoich postow na forum zrozumialam, ze bezwglednie tepisz branie lekow. Takze uwazam ze samo branie lekow to jest droga donikad a raczej do samozniszczenia i nie wyobrazam sobie rzeczywistego leczenia polegajacego jedynie na braniu lekow. Natomiast jak ktos jest w bardzo zlym stanie to moze na poczatek warto brac leki, ktore pomoga mu w ogole dotrzec na terapie. Mi wstarczylo poczytac ulotki informacyjne do lekow oraz wziac kilka razy jakis lek. poza tym solidnie przeszperalam internet (w szczegolnosci strony angielskojezyczne) i to co znalazlam bardzo skutecznie zniechecilo mnie do lekow (poza tym mam w koncu tez resztki zdrowego rozsadku). Leki sa trucizna i uwazam je za ostatecznosc, nalezy je brac tylko wtedy gdy naparwde nie ma innego wyjscia, np kiedy ktos bez nich nie jest w stanie pracowac a nie moze sobie pozwolic na zwolnienie (ja nawet w najgorszym stanie nic nie bralam mimo ze do pracy i z pracy moglam wtedy jezdzic tylko taksowka a zeby wytrzymac w robocie musialam mobilzowac wszystkie sily). I w zadnym wypadku nie moga byc jednym sposobem leczenia. Dokaldniej rzec biorac one NIC NIE LECZA !!! ONE JEDYNIE USUWAJA LUB LAGODZA OBJAWY. a przycyzna problemow pozostaje. Mozna to porownac do sytuacji w ktorej boli nas zab a my jedynie zazywamy srodki przeciwbolwe i nie idziemy do dentysty przez kolejnych 5 lat. pozdrawiam
  4. Atkaa - nie moge znalezc tego watku prosze podaj mi do niego linka. tam odpowiem zeby tu nie robic offtopu
  5. Ja nie biore tabletek, a choruje juz od kilkunastu lat, leki bralam jedynie na samym poczatku, kiedy jeszcze nie zaczelam terapii, a i to przez krotki okres czasu i w niewielkich dawkach. Poszlam na terapie do osrodka na Lenartowicza w Krakowie i tam od poczatku raczej namawiali mnei abym probowala bez lekow, zgodzilam sie. Potem miewalam nawroty i radzilam sobie stosujac jedynie leki ziolowe i roznego rodzaju terapie (oddech itp). Bardzo dlugo bylam nastwiona do lekow podobnie jak Ty a teraz uwazam ze nie ma co przesadzac, niektorym leki pomagaja choc ja do tej grupy nie naleze. Ludzie sa rozni, co Tobie pomoze innemu nie i na odwrot. Nie mow ludziom aby nie brali lekow, poniewaz jesli nei sa gotowi moze to przyniesc wiecej szkody niz pozytku i mowie to jako osoba ktora sama jest lekom przeciwna. Co do glownego watku - uczucia "zaraz zemdleje" to zyje z tym juz kilkanascie lat , sa lepsze i gorsze chwile, nauczylam sie jakos nad tym panowac ale lek jednak zawsze gdzies sie czai pozdrawiam PS jesli ktos chce moge opisac skuteczne terapie ziolowe z jakich korzystalam
  6. Zyjac z bardzo silna nerwica i agorafobia i depresja udalo mi sie: zdac mature calkiem dobrze, podejsc do trzech egzaminow na studia (trzeci byl udany ;P), popracowac zaraz po maturze w bardzo niefajnym miejscu, wyjechac na kilka miesiecy za granice, skonczyc studia, popracowac w kilku innych miejscach ( w tym w takim gdzie musialam jezdzic na delegacje - kazdy agorafobik wie jaka to udreka), poznac wielu przyjaciol, przynajmniej czesciowo realizowac swoje hobby. Ale przede wsyztskim dzieki nerwicy i agorafobii zaczelam poznawac siebie - w srodku mam tyle ran i bolu, ale nie ma chyba innej drogi niz praca z tymi lekami. Gdyby nie nerwica bylabym nadal naiwna glupia infantylna dziewczynka. Czasem jestem tej nerwicy wdzieczna (gdy mam lepszy dzien a jak mam gorszy przeklinam ja). Im lepiej znam i rozumiem siebie tym lepiej rozumiem tez innych, bardzo duzo doswiadczenia zyciowego, zrouzmienia, wspolczucia dla innych i dla siebie daly mi te choroby. Po prostu zmusily mnei one zebym dojrzala. Ale za najwieksze osiganiecie uwazam to ze jeszcze sie nie poddalam, ze jeszcze zyje, choc chwilami bylo tak ciezko ze bylam o krok od samobojstwa, ze jeszcze mam nadzieje i ze choc wiele mnie to kosztuje to zyje w miare normalnie na tyle na ile to mozliwe. A wszystko to praktycznie bez zadnych leków, antydepresnatow itd. pozdrawiam
  7. Chociaz zagaldam tu od dawna, to moj pierwszy post na forum , witam wszystkich i zaczne optymistycznie sam poczatek mojej nerwicy i agorafobii - bardzo silne leki i bardzo silne objawy fizyczne w zasadzie na okraglo z bardzo silnymi atakami, w koncu lekarka dala mi skierowanie do szpitala na badania (wtedy jeszcze nie bylo NFZ ;P) jestem juz w tym szpitalu - panika nieustanna, lek non stop. Objawy tak rozne ze wysylaja mnie prawie do wszystkich mozliwych lekarzy na konsultacje i badania. Wyslali mnie takze do ginekologa no i "przychodzi baba do lekarza" a lekarz pyta: "czy bylo spozycie?" ja oczy w slup i mysle "o co jemu chodzi?" prosze zeby powtorzyl, i slysze "czy bylo spozycie?" jestem tak oglupiala ze prosze go jeszcze ze trzy razy zeby powtorzyl, bo nadal nie wiem co on ma na mysli, w koncu postanawiam zapytac co on wlasciwie ma na mysli i dopytuje "Przepraszam, ale czego?" (w sensie czego spozycie). Lekarz mial juz dosc podszedl i powiedzial bardzo glosno "CZY BYLO WSPOLZYCIE?" A ja biedna z nerwow po prostu nie slyszalam co on mowi. Jak wyszlam z gabinetu i doszlo do mnie wszystko zaczelam sie wrecz histerycznie smiac, do tej pory kiedy przypominam sobie te scene, wyje ze smiechu. Po wielu miesiacach lekow to byl pierwszy raz kiedy na krotka chwile sie rozluznilam.
×