Witam serdecznie. Ma na imię Ania, lat 28. Od 3-4 lat mam zdiagnozowaną nerwicę lękową. Nie wierzyłam, że cierpię na nerwicę ale czytając wasze objawy chociaz mam pewnosc ze to nerwica, bo objawy jak najbardziej pasuja. Wczesniej myslalam ze mam problemy z sercem, astme lub cos innego. Bylam kiedys obserwatorka tego forum, nie uczestniczylam w rozmowie ale przegladalam niektore tematy, az nadszedl dzisiejszy dzien, dzien pelen lekow i braku pomyslu na to co dalej... Ataki zdarzaly mi sie wczesniej raczej rzadko...dostawałam wtedy przez dluzszy okres Asentre i xanax...jakos przechodzilo. Od paru dni bledne kolo wrocilo, jestem z tym sama, moj lekarz na urlopie do czwartku ( na czwartek umowiona wizyta) codziennie dostaje po pare razy ataków, chodze non stop z telefonem i mam ochote wcisnac numer 999. Wrazenie ze umieram - straszne. W piatek mam leciec do Turcji z kolezankami, zamiast cieszyc sie mam ochote odwolac to wszystko...chyba nie dam rady. Pod reka tylko xanax, ale nie pomaga mi. Wiem ze sama jestem sobie winna, wiem, ze za bardzo przezywam innych problemy, za duzo mysle, analizuje i mam za swoje. Prosze doradzcie mi cos jak mam przezyc do tego czwartku??? Dostane zapewne jakies leki uspokajajace, tylko czy zaczna dzialac od razu? Co mam robic leciec na wakacje czy zostac? Nie wyobrazam sobie ataku tam, wiem ze tam mi nikt nie bedzie w stanie pomoc ;( Prosze jesli ktos znajdzie czas o jakas porade, bo wiem ze bez waszego wsparcia nie dozyje do tego czwartku...