Skocz do zawartości
Nerwica.com

lejla

Użytkownik
  • Postów

    15
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez lejla

  1. oj znow mnie coś ominęło:( Mam gorące tempo przedświąteczne w pracy. ALE dajcie te foty z orgii :) :) PLISS
  2. A jak naście, to co? [ Proponuję ustalić, że 15 pod Contrastem.[/size] NIe chcę nikogo urazic ale nie chcę być 30 letnim dinozaurem w grupie :) :) Jestem to od niedawna i tak z ciekawości pytam bo jak macie wszyscy np po 18-20 lat, to ja do Was trochę nie pasuję :)
  3. mi pasuje godzina 15:00 - 16:00 w sobotę :) Boże ile wy macie lat ? mam nadzieje, że nie naście hihi :)?
  4. ja to w ogóle świerzak prawdziwy ale z chęcią też bym się spotkała.
  5. Sprawdza się stara zasada - na początku taki nie było owszem były i doły ale i dobre momenty to się zawsze rozkładało. NA wszystko miał czas, był spontaniczny, widziałam, ze sie czyms cieszył coś sprawiało mu radośc - sam nawet mi to mówił i to było szczere i było to widac. Niestety problemy, które zawsze istniały u niego teraz urosły do jakiejs masakrycznej rangi. Przestał nawet do mnie przyjeżdżac bardzo rzadko, raz mówi, ze się źle u mnie czuje, a inym razem ma pretensje, że nie chciałąm z nim zamieszkać, dodatkowo obraża się. Kiedy rozmawiamy - to mówi, że mam rację, że tak nie można, że trzeba inaczej spojrzeć, całuje mnie mówi, ze mnie kocha i dziękuję. Na drugi dzień jest podobnie - może być to pierdoła. Z reguły jestem wtedy egoistka w jego oczach, która myśli tylko o sobie:( Kocham tego człowieka - ale tezn związek jest naznaczony toksycznością - nie wyobrażam sobie mieszkania z nim z tą jego miną i jego problemami, których ja nie rozumię. Nie twierdzę każdy ma problemy ja też i też czasmai są momenty, ze się dołuje, łąmię - ale to momenty może dzień prześpię się i jest ok widzę radość, motywację.
  6. chmureek każdy ma w swoim życiu wzloty i upadki. Zacznij od wartościowania siebie bo myślę, że tu jest problem, że tutaj nie widzisz sensu i się łamiez. Tak są pozytywy - ja też nie mam różowego życia - ale szukam pozytywów i wiesz znajduje je. Tylko trzeba chcieć. Mnie obudziło ciężkie wydarzenie w moim życiu - to tak jkabym dostała obuchem- wszystko stało się inne, życie zaczęłam bardziej doceniac pomimo , zę teraz jest cieżęj i gorzej.
  7. MOże powinniście poćwiczyc sztuke kompromisów i zastanowć się co jest najwiekszym punkten zapalnym w kłótniach. Jeżeli i on zabiega a ty nie ożesz zapomniec i go kochasz wróćcie i obydwoje pracujcie nad sobą.
  8. I dalej jestem na rozdrożu, wiele rozmów bez efektu - do psychiatry, na psychoterapie nie pójdzie, mówi, że sam sobie da rady. Z niczego się nie cieszy, nie odbiera telefonu potem coś burknie, spacer to tak jakby fizycznie był, sztuczny uśmiech itp. JAk rozmawiam o nas to wszystko w porządku i ja nie mam się martwić. To niszczy nas związek, bo nawet jak staram się gdzieś go wyrwac, to zawsze znajdzie wymówkę że praca, zmęczony, za daleko itp, kiedy okazuje mu czułości czy zrozumienie czasami nawet tego nie widzi. Mam wrażenie jakbym byłą z kamieniem. NIe chcę wchodzic w rolę jego terapeuty i psychologa bo to nie jest dobre. Jego stwierdzenie to że mam na niego nie zwracac uwagę. I zaczynam powoli tak robić, przestałam pisac te smsy bez jego odpowiedzi i gdzieś tam zaniegac o nas o zswiązek o to aby on się dobrze czuł - bez efektów. On sam musi to zrzumiec, jak tego nie widzi to na nic moje starania Boję się , że gdzieś to się rozpadnie.
  9. Poszukaj w sobie pozytywów, poszukaj w otaczającym świecie i Ciebie pozotywów. Zrób coś dla siebie jakąś małą rzecz, uwierz w siebie w swoje możliwości. Po pierwsze zaakceptuj siebie to podstawa - bez tego nie będziesz szczęśliwy, spokojny. Twoje szczęście nie jest uzależnione od tego co powiedzą inni, od tego czy się uśmiechną, będą niezadowoleni - Twoje szczęście musi byc w tobie i dystans do tego złego do tych rzeczy neagatywnych w toich oczach co cię otacza. Ja wiem to trudne - ale możliwe wierz mi. Pamiętaj, że każdy ma swoje wady, ułomności ale i zalety...każdy.
  10. Rozumiem Ciebie doskonale, pokochałas, zawierzyłaś, dałaś nadzieję i zaufałaś - ciezko po takim czymś otrzepać się i pójść dalej. Sądzę że powinnać zacząć psychoterapię - jeżeli stan będzie się przedłużał. To co ja Ci mogę radzić - chociaż moja sytuacja jest inna - bo przez 13 lat znałam człowieka, który nakońcu mnie zdradził do tej pory się do tego nie przyznaje chociaż jesteśmy po rozwodzie a dziewczyna która z nim jest to nadal jego koleżanka - chcoiaż były dowody dyktafon, gorące sms, nagie zdjęcia. Jestem po rocznej psychoterapii i bardzo mi pomogło - staram się szukac pozytywów nawet tych małych, robic coś dla siebie, mam jeszcze córkę dla której wiem że żyję. Najgorszę po tym wszystkim jest to jak wchodzisz w kolejny związek niby z bagażem doswiadczeń niby ostrożniej ale jak drugi związek zawodzi - tracisz nadzieje w miłośc, prawdę, zaufanie. .....ja straciłam bo po rozwodzie poznałam mężczyzne, którego pokochałam, bardziej niż własnego męża - niestety pomimo tego że na szczęście aż tak sie nie zaangażowałam - po roku związek "zamarza" nie potrafimy się dogadac, on ucieka, ucieka a ja nie mam siły gonic..... Jak masz ochote ze mną pogadać na maila wyślij mi na priva swój mail. Głowa do góry dziewczyno! Musisz sama zadbac o siebie znaleźć w sobie i dookoła coś takiego co zmotywuje cię do życia i do stwierdzenia że życie też ma swoje kolory z których trzeba korzystac. Sądzę może trochę po swoim przykładzie- że cała się poświęciłaś związkowi nie zostawiłas nic dla siebie a może za mało Byc może uzależniłas swoje szczęście od tego ż ebędziesz właśnie z nim - a to najgorsze co może byc.
  11. Od mojego rozpadu małżeństwa minęły już 2 lata (niecały rok po rozwodzie). Przyczyną była zdrada. Byliśmy ze sobą b. długo 13 lat, 3 w małżeństwie. Mamy córeczkę. NIgdy nie przewidziałąbym tego scenariusza i pomimo rocznej psychoterapii, ciągle nie mogę wybaczyc sobie tego że zmarnowałam sobie i córce życie. Ze ona będzie sie wychowywała w rozbitej rodzinie, ja nie założe jż rodziny, dziecko,i obowiązki domu pracy zapewnienia wszystkiego sobie i dziecka spadły na mnie. Dodatkowo samotne wieczory, ranki, niby spokojniej. jak przychodzi wieczó potrafię bez przerwy płakac. Potrafie zawiesic się i myślec jakie to mam sp....życie, że sobie nie poradzę. Od jakiegos zasu spotykam sie z mężczyzną - ale już teraz jakos widze wszystko w czarnych barwach - wydaje mi się że to też się rozpadnie, porónuje go z byłym jakos podświadomie, wszystko jest nie tak.....nie potrafie wyjsc z tego dołka. Zadręczam się wszystkim. A kiedys taka nie byłam - pewna siebie, tryskałam energią - rozwód i rozpad małz do tego nowy związek, który gdzies tam mnie martwi zabrał mi wiele enegii nie wiem co robic:(
  12. Laima dziękuję za odpowiedź. Problem jest jeden - kiedyś miał taki b. nieciekawy stan, że mówił, że wszystko jest do d.....spadł na tyłek i obiecał pójscie na psychoterapie, otworzył się wtedy i mówił, że ma lęki, ze każdy dzień dla niego to udręka, jednak na obiecaniach się skończyło. Ja sama przeszłam rok psychoterapii po rozwodzie próbowałam mu pokazac jak mnie to zmieniło i podejście, potem była jeszcze jedna rozmowa po 3 miesiącach, że na pewno pójdzie. i nie poszedł. Na początku miał dobre chęci - ale tego nigdy się nie dowiem czy to on coś kręcił czy psychoterapeuta bo wybrał jedną Panią - ale potem dwa razy się z nią nie spotkał bo niby mówił, że raz jej nie było a drugi raz zachorowała. Teraz już mówi, że to bzdura ta psychoterapia, Kiedy staram się mówic o nas o nim on od razu kończy rozmowę i mówi jesteś nieszczęśliwa w tym związku prawda ? Jak zaprzeczam i mówię , że poprostu się martwie o niego - on zaraz to skreśla i mówi - jeżeli czegoś Ci nie daje to może szukasz czegoś innego we mnie. Tłumaczenia moje nic nie pomogą JAk mu w pracy coś nie idzie - to ma strasznego doła, jak ma zapłącic rachunki to ma doła - uważam, że doskonale sobie radzi i zawsze zapracuje, ma itp - ale zawsze ma doła. A jak ma doła to jeszcze b. się zamyka w sobie. Ja już jestem zniechęcona rozmową z nim...bo robiłam kilka podchodów i zawsze się kończyło tym samym, że ja go pewnie nie kocham i szukam dziury w całym - nie rozumiem takiego zachowania. Ostatnio jakos bardzo się zmienił - przestałąm nawet go odwiedzac pomimo, że on mi to wypomina bo zakażdym razem jak wchodzę do niego to ma mine jak by go nic nie cieszeyło, zresztą do mnie jak przyjeżdża ma tak samo. Rzadko kiedy ma momenty spontanicznego uśmiechu czy pożartowania - jest tego coraz rzadziej...martwi mnie to bardzo i czuje bezsilnośc
  13. Jestem tu nowa, dopiero zaczynam na tym forum. Mam jednak jeden problem z moim obecnym partnerem. Obydwoje jesteśmy po rozwodzie i on i ja, znamy się ponad rok, nie mieszkamy razem. Mój partner jest DDA (chociaż czasami stwierdzam, że nawet jak ktoś nie jest DDA to też ma pewne cechy z DDA). Doświadczenia z meżczyznami nie mam żadnego oprócz znajomych, kolegów, mój ex mąż był pierwszym poważnym facetem a związek trwał od lat nastoletnich do póżnych (13lat). Poznając obecnego partnera nie chciałam porównywac, chociaż to czasem podświadomie nachodzi. Jednak dręczy mnie "wylewnośc okazywania uczuc" mojego obecnego partnera. Mianowicie - potrafi czasem nie dzwonic, nie odzywac się, jak się spotykamy miec humor i minę jakby mu się nie chciało życ - mówi, że ja tego nie rozumię, rzadko kiedy widzę jak się śmieje, żartuje - takie były tylko pierwsze 3-4 miesiące naszej znajomości, uśmiechy na spotkanie, tęsknota. KIedy chciałam kiedys poruszyc z nim ten temat delikatnie - to powiedział, że jak nie jestem z nim szczęśliwa to on nie wie co zrobic bo jest tak i koniec widocznie szukam czegoś innego. Za każdym razem kiedy mówie mu brakuje mi buziaków, przytulenia - to odbiera to jako taką uwage w stosunku do siebie - że potem potrafi mówic że tylko ciągle mam do niego pretensje. Przestałam cokolwiek mówic. Najgorsze jest to, że jak on nie dzwoni, odzywa się i ja zawsze robie pierwszy kontakt jest ok, jak tego nie robię - to mówi, że nie mam czasu dla niego i o nim zapomniałam, Przypomina to taki taniec chocholi - ucieka ucieka abym ciągle gdzieś tam o niego zabiegała, jak nie zabiegam to źle. Jestem w kropce, sama nie wiem co mam zrobic. Moje poprzednie małż skończyło się z powody zdrady b męża, w sumie niegdy nie zastanwiałam się czy on mnie kocha, otrzymywałam od niego b. dużo uczuc, problem był z tym że był maniakiem seks i chciał to robic 24 h aż nie wytrzymał. Obecny partner jest może b. otwarty, ale ciągle zapracowany, małousmiechnięty, we wszystkim widzi problemy, w dodatku od kilku miesięcy nasze zbliżenia są tylko z mojej inicjacji. Rozmawiałam z nim czy ma jakiś problem, próbowałam go podpytac - mói szystko ok. Czasami sama nie wiem czy to on. Planujemy wspólne zamieszkanie w przyszłym roku - ale nie wiem za dużo pytań w głowie Czasami sama już nie wiem czy to smutek po tym co było i zostawił w swoim życiu (u niego też byłą zdrada ex), czy dzieci, praca ale te problemy go zjadają i kiedy przeszłą już mu ta faza zakochania i motylków powrócił chyba do stanu faktycznego.
×