
piotrekd04
Użytkownik-
Postów
91 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
Treść opublikowana przez piotrekd04
-
nerwica nie przemienia się w psychozę, to są dwie różne jednostki chorobowe i jest nieprawdą, że nerwica może przerodzić się w psychozę
-
bez komentarza to zostawię -- 08 gru 2011, 19:46 -- wow... mega merytoryczna odpowiedź... jakież to pretensjonalne.. za brak dystansu do siebie powinno się przyznawać grupę inwalidzką :/
-
kobieto, więc wychodzi na to, że jesteś mądrzejsza niż rzesza psychiatrów i psychoterapeutów... każdy szanowany specjalista Ci powie, że w leczeniu nerwicy stosuje się psychoterapię... i nie ma mowy o żadnym uszkodzeniu mózgu !! nie każdy z niedoborem magnezu ma od razu nerwicę... a skoro leki Cię leczą to czemu nie możesz ich odstawić? to chyba najlepszy dowód na to, że nie usuwają przyczyny
-
Widzisz ja na nn biorę tylko SSRI i pomagają mi fenomenalnie. I wcale nie siedzę w domu i nie zajmuję sie myśleniem. Pracuję 9h dziennie, sprzątam w domu, piorę, zmywam, odkurzam, uczę się z moją córką, ogladam tv wieczorkiem. Moje życie jest baaardzo aktywne, a mimo to nie przyczynia się wcale do wyleczenia z nn. Mało tego, od co najmniej 5 lat żyję na pełnych obrotach, jestem pracwonikiem, mamą, żoną, byłąm studentką. I co? bez SSRI mogę być tylko wrakiem człowieka. Ostatnio zeszłam do 1/4 tabletki co drugi dzień i już kompulsje mi sie właćzyły i znowu zwiększam dawkę. życzę Ci jak najbardziej dobrze, ale powiedz mi o tym, że wyleczyłeś sie z nn jak odstawisz też ssri. Ja juz wiem że bez tych tabletek nie będę miała życia... bardziej chodziło mi o uzyskanie świadomości i kontroli nad chorobą... aktywność i sport to bardzo sprzyjające czynniki bo w zdrowym ciele zdrowy duch..... widzisz ja mogę nie brać przez tydzień SSRI i czuję tylko efekty odstawienne przez dzień, dwa ale nie wpływa to na mój stan psychiczny specjalnie... jeśli uważasz, że tabletka przeciwbólowa wyleczy zepsuty ząb, to faktycznie musisz ją brać do końca życia
-
nie, to nie jest wyrostek
-
do tej pory wychodzę, ale objawów już prawie nie odczuwam, bardzo rzadko w każdym razie.... na psychoterapię chodzę już 8 miesiąc ale teraz tylko raz w miesiącu bo rok akademicki... natomiast wyraźna poprawa nastąpiła po jakichś 3- 4 miesiącach, odstawiłem benzo, teraz biorę tylko SSRI ale też będę odstawiał... generalnie nerwica zaczęła się rok temu ale szybko się za siebie wziąłem i teraz jest prawie OK... obecnie bardziej już skupiam się na rozwijaniu siebie :)
-
jest to niemożliwe, Twoje myśli nie przejmą nad Tobą kontroli jeśli o to Ci chodzi, bo masz świadomość ich irracjonalności... pod takimi myślami kryje się coś zupełnie innego... z reguły jest to jakaś niewyładowana złość, frustracja.... jeśli chodzi o pozbycie się tych myśli to po prostu musisz dowiedzieć się co się pod nimi kryje... to jedyny znany mi sposób... w moim przypadku się sprawdził... ale do tego potrzebna jest psychoterapia
-
no bo wygodniej mieć te myśli niż coś konstruktywnego robić... nie żeby to było intencjonalne, to jest podświadome... no bo dziwne, że osobom, które postawiły na aktywność (sportową, zawodową) w końcu zwalczają nerwicę w przeciwieństwie do tych, które siedzą w domu i myślą.... nerwice trzeba zwalczyć...pracować nad sobą, znajdując jakiś cel w życiu... to jest długa praca ale skuteczna.... i z pewnością nie ma to żadnego związku z wadliwością naszego mózgu... oczywiście pewne predyspozycje się nabywa genetycznie ale to jeszcze wcale nie determinuje wystąpienia nerwicy.... sztuką jest mieć świadomość swojej podatności na stres itd. i nauczyć się to kontrolować, wtedy nerwicy nie ma- jest tylko zdrowy mobilizujący stres wtedy kiedy jest potrzebny
-
nie no to bzdura jest, nie ma mowy o żadnym uszkodzeniu mózgu w przypadku nerwicy i depresji... ostatnio doszukiwali się źródeł NN w funkcjonowaniu układu limfatycznego.... w każdym razie każdy psychiatra/psychoterapeuta powie Ci, że nie ma mowy o żadnych uszkodzeniach mózgu
-
a i jeszcze jedna rzecz.... zabrzmi to może brutalnie, ale kiedyś rozmawiałem z moja terapeutką na temat osób z forum, które twierdzą, że psychoterapia na nich nie działa itp. itd. bardzo krótko to podsumowała, cyt. "A czy ktoś ich kiedyś zapytał na co im ta depresja/ nerwica" prawda jest taka, że w większości przypadków to nam do czegoś służy.. przykład, pacjentka mojej psychoterapeutki, której depresja była potrzebna, żeby nie opuścić samotnej matki, bo odczuwała obowiązek zajmowania się nią po śmierci ocja, kosztem własnego prywatnego życia... mnie np. nerwica była potrzebna po to, żeby uniknąć pewnych konsekwencji... oczywiście to nie są procesy intencjonalne, świadome... to taka ucieczka małego dzieciaczka pod spódnicę mamusi (to przenośnia), dlatego to co mówi moja psychoterapeutka ma sens- psychoterapia kończy się, gdy mijają objawy- objawy mijają, gdy dojrzewamy (oczywiście psychicznie)i temu ma służyć psychoterapia... dlatego to nieraz długo trwa.. ciężko liczyć, że uda się zmienić elementy naszej osobowości, które pielęgnowaliśmy długimi latami, w ciągu kilku sesji...
-
co wy mówicie, z nerwicy można wyjść i główną przyczyną jest psychika a nie neuroprzekaźnictwo..... ono jest wtórne.... emocje mogą powodować zaburzone neuroprzekaźnictwo.... tylko i wyłącznie psychoterapią leczy się nerwicę i to jest praktyka przyjęta na całym świecie.. moja psychoterapeutka twierdzi, że każdy kto nad sobą pracuje wyleczy się z tego... i że objawy są zbawieniem bo pokazują nam, że coś jest nie tak w naszym życiu/postępowaniu... i ze praktycznie wszyscy jej pacjenci wychodzą z tego i mówią, że dziękują Bogu, że im się to przytrafiło bo teraz są szczęśliwymi ludźmi i nie mogliby dłużej żyć tak jak przed wystąpieniem nerwicy.... kiedyś nawet odtworzyła mi nagranie kobiety z ostatniej sesji, na której mówiła dosłownie to samo... i przy intensywnej pracy udało się jej wyleczyć w rok
-
pogląd, że psychologia jest niefalsyfikowalna dotyczy tylko i wyłącznie psychoanalizy, jest to przykład z początków XX wieku, a dokładnie było to spostrzeżenie Poppera odnośnie twierdzeń Freuda, który upatrywał źródeł nerwicy w traumatycznych przeżyciach seksualnych z dzieciństwa (chodzi o molestowanie) i gdy przychodzili do niego pacjenci, to w przypadku części faktycznie okazywało się, że miał rację... a w przypadku tych co do ktorych sie mylil stwierdzal, ze ich psychika wrzucila to w glab podswiadomosci i tego nie pamietaja... w tym sensie psychoanaliza byla niefalsyfikowalna bo w każdym przypadku Freud miał "rację".... temu sposobowi uprawiania nauki Popper przeciwstawiał właśnie poglądy Einsteina, które można było sfalsyfikować (przynajmniej teoretycznie)... ze współczesną psychologią jest zupełnie inaczej... szczególnie odkąd mamy do czynienia z behawioryzmem....
-
to zależy od rodzaju zaburzenia, nerwice leczy sie psychoterapia.. ale dzieki lekom moglem w ogole funkcjonowac i na nia uczeszczac
-
kurde ludzie ogarnijcie się a nie zajmujcie się sensacjami.... jeżeli psychiatrom i psychologom nie można ufać to kto ma nas wyleczyć? sami? nie macie pojęcia, kto mógł napisać ten artykuł i z jakich pobudek poza tym tezy tam zawarte nie mają charakteru prawd ostatecznych, odkąd przestałem zajmować się takimi pierdołami i wziąłem się za psychoterapię moje objawy ustępują... tylko, że trzeba nad sobą pracować a nie czekać na mannę z nieba
-
Potęga podświadomości to pseudointelektualny bełkot... podobnie jak cała ta seria z cyklu Paulo Coelho
-
spokojnie pomyśl najpierw o sobie... jeśli żałuje i się stara tzn. że mu zależy i go tak łatwo nie stracisz.... nie wymagaj od siebie, że od razu mu zaufasz... emocje muszą z Ciebie ujść a jeśli sobie z nimi nie radzisz to skorzystaj z pomocy psychologa- nawet indywidualnie... ja myślę, że za wiele od siebie oczekujesz... inne kobiety miałyby dylemat czy z facetem zostać czy wystawić jego walizki za drzwi... oczywiście Ty jesteś inna i masz do tego prawo ale nie wymagaj od siebie za wiele i nie działaj pod wpływem lęku...
-
http://img32.imageshack.us/img32/272/asiso.jpg wtf? pozostawię to bez komentarza, bo to się dissuje samo....
-
zauważ Moniko, że nie ja zacząłem ad personam a mój ostatni post i tak był stonowany w stosunku do wypowiedzi mojego adwersarza....
-
Na Twoim miejscu spuściłbym z tonu i zastanowił się, czy problem jest w tym, co ktoś napisał, czy może w tym, że niefortunnie ustawiłeś się nie w tym rządku gdy bozia inteligencję rozdawała, która pomogłaby interpretować pewne środki stylistyczne. Do tego ją nakłaniasz. Mówisz "siedź sobie wygodnie na tyłku, nic nie rób, facet niech lata i skacze do usranej śmierci". Jeśli nic nie będzie z tym robić za cholerę mu nigdy nie zaufa. Ja skorzystam w tym momencie z prawa unikania konwersacji z człowiekiem o ograniczonych możliwościach poznawczych, będących przyczyną jego chamskiego, batalistycznego zachowania, które we mnie wywołuje kolejną falę nienawiści w stosunku do ludzi. Wybacz wodzu, z ludźmi którzy rozmawiać nie potrafią, ja nie rozmawiam. no popatrz, moje ograniczone możliwości poznawcze spowodowały również, że aktualnie kończę prawo i ekonomię na UJ, no ale przecież znasz mnie lepiej :) jakieś argumenty poza obrażaniem? i Ty śmiesz mówić o chamstwie w moim przypadku.. przeczytaj sobie ile bluzgów umieściłeś w tym poście "oświecony kulturalny człowieku" nigdzie nie sugerowałem, że kobieta ma siedzieć na tyłku, napisałem wprost, że jeśli sobie nie radzi może skorzystać z pomocy terapeuty, ale uważam, że ma przede wszystkim prawo do swoich uczuć i nikt nie może jej ich zabronić i wartościować... jeśli uważasz rozbitą szklankę za trafną metaforę (tj. środek stylistyczny, którym nota bene metafora nie jest) to najwyraźniej sam stałeś nie w tej kolejce....
-
a jaka jest różnica między tłumieniem a nie dopuszczaniem? ale ja to wszystko rozumiem i Ci współczuje.... ale uwierz mi, że b. dobry wykwalifikowany terapeuta z pewnością by Ci nie zaszkodził :) oczywiście to jest tylko i wyłącznie Twoja sprawa i nie twierdzę, że nie masz prawa nie być na to gotowa... życzę powrotu do formy i dużo zdrówka
-
Nie powiedziałem tego. Powiedziałem tyle, że związek to swego rodzaju kooperacja. Możesz sobie być w udanym związku i dziesięć razy dłużej, ale jest udany tylko dlatego, że jednak Ciebie partnerka nie zdradziła, albo nie rozbiła szklanki, na co Ty wówczas odpowiedziałbyś zgodnie z Twoim nastawieniem "sama to sobie sprzątaj". Jeśli on zdradził, odpowiedzialność jest po jego stronie. Ale nakłanianie do konformizmu w tej sytuacji jest z kolei w moich oczach obrzydliwe i mnie krew zalewa jak widzę pragnienie zemsty w związku i nakłanianie do podżegania problemu. Pisałaś to, ale stosując pewne negatywne metody przekazu. co ma cholera rozbita szklanka do zdrady? Ty może czytaj swoje posty po dwa razy zanim je wrzucisz? jakie podżeganie, jaki konformizm i jaka zemsta? kobieta ma prawo wyrazić swoje uczucia po zdradzie inaczej ich tłumienie ją zniszczy psychicznie bo te emocje wrócą tylko już nie jako emocje a jako lęki, depresje itp. więc nie sugeruj, że kobieta jest tu w jakikolwiek sposób współodpowiedzialna, bo ma prawo nie ufać po tym mężowi, podobnie jak mąż powinien się o odzyskanie tego zaufania starać a nie odwrotnie, cholera to jest takie proste....
-
wyrazy współczucia... proszę tylko zaufaj temu co mówię, chociaż spróbuj tego od siebie nie odpychać... zaboli ale oczyści... -- 12 lis 2011, 12:14 -- skąd takie przekonanie?
-
a problem z tłumieniem uczuć to trzecie, a w tym terapia by jej pomogła...
-
jestem w udanym związku od 5 lat więc wiem co mówię, a twierdzenie, że osoba zdradzona jest odpowiedzialna za odzyskanie zaufania do partnera jest po prostu obrzydliwe.... ten kto zaufanie zniszczył musi je odzyskać.... w przeciwnym wypadku doprowadzisz do tego, że kobieta będzie się obwiniać, że nie potrafi zaufać mężowi, który ją zdradził... toż to kuriozum jakieś ;/