Co ze mną...
Miło, że Ktoś pyta.
A ze mną źle. Derealizacja (bo chyba tak to mogę nazwać) nasila się bardzo.
Nieczucie również. Z każdym dniem jest gorzej, i gorzej... a wizytę u psychiatry mam dopiero za 9 dni.
Czasem już nie wiem, jak sobie radzić z tym wszystkim. Najgorsze są poranki. Budzę się - źle - wstaję z łóżka, idąc do łazienki mijam lustro i ... spoglądam.
Moje oczy robią się... wielkie z przerażenia. Takie już są. I nie wiem "co to". Nie wiem, czy to jeszcze depersonalizacja czy już psychoza. Nie poznaję siebie.
Mama coś dzisiaj do mnie mówiła. Patrzę, słucham. Ale nie słyszę. I nagle "to". Nierealność. Powoli zaczęłam się wycofywać... Najpierw jeden krok, potem drugi...
"W panice" (myśli) uciekłam. Nie od niej. Od tego... "czegoś". I wstrząsy... wstrząsy padaczkowe. Tak je nazywam. Trzęsę się. Niby z zimna, ale wcale nie jest mi zimno.
Piszę tak, ale zupełnie czuje się martwa.
Opisuję emocje, ale ich nie przeżywam.
Tak. Zalasta na sen bardzo pomaga.
Nie wiem co robić, kiedy "to" nasilone wraca, narasta. Nie wiem. Po prostu nie wiem.