Witam.
Zarejestrowałam się na tym forum z nadzieją wsparcia. Najprawdopodobniej w środę za tydzień wybieram się z koleżanką prywatnie do psychiatry (o ile wszystko się ułoży) ,wiem ,że to już niedługo jednakże nie chcę tego dusić w sobie więc postanowiłam się tym podzielić.
Ja i moi znajomi podejrzewamy u mnie problemy psychiczne. Jedyne osoby,które tego nie zważają to moja rodzina (ale o tym później).
Więc tak .. czego dotyczy mój problem ... Otóż zachowuję się ... dziwnie. A jakby tego było mało to moja osobowość zmieniła się praktycznie przez rok. Jaka jestem ? Hmm.. w skrócie-z osoby cichej i spokojnej zmieniłam się w potwora .. Stałam się wredna,ludzi traktuję z góry, obrażam,często krzyczę jak z kimś rozmawiam, w domu nie wypełniam swoich obowiązków,jestem leniwa,egocentryczna,bardzo wybuchowa,impulsywna. Dodam jeszcze,że cierpię na kleptomanię ,w sumie to kradnę nie dla przyjemności posiadania rzeczy (nie jestem materialistką) lecz dla wyładowania frustracji ,napięcia ,impulsywnie. Przez ostatni rok miałam dwie poważne sytuację z uszkodzeniem życia i zdrowia drugiego człowieka przy użyciu noża. Nie odpowiadałam za to prawnie,te osoby nie zgłosiły tego na policję ale nie powiem,że było dość ostro. Rzadko zaczepiam sama kogoś ( w dzieciństwie bywało ale to też wcale nie tak częste przypadki) raczej trzeba mnie sprowokować do agresji. Hmm.. z charakteru jestem i byłam bardziej chłopięca.Nie maluję się,nie chodzę na dyskoteki ( a już na pewno nie w celu "zarywania chłopaków" ) zresztą sama nie miałam nigdy chłopaka,jestem "niby" zakochana (aż wstyd się przyznać) w swoim idolu od 7 lat ale normalnej osoby nigdy nie kochałam,nie czuję takich uczuć ,mam dziwne obsesje i zainteresowania. Zbieram noże i ogólnie fascynuję się bronią, zawsze mam przy sobie jakiś scyzoryk ,moja siostra tego nie pochwala i chowie je przede mną bo twierdzi ,że jestem nieobliczalna. Kontakty z otoczeniem są takie se .. odczuwam samotność ,ponieważ z nawiązywaniem znajomości nie mam problemu,gorzej jest ją utrzymać. Zawsze w pewnym momencie staram się udowodnić swoją siłę drugiej stronie ,zlewając ją,okłamując,obrażając ,prowokuję czasami tak długo aż dojdzie do rękoczynu. Niby mam 2 przyjaciółki chociaż osobiście ich tak nie postrzegam ,nie spełniają moich wymagań,często mnie denerwują ,praktycznie ciągle jak spotykamy się w 3 to odchodzę obrażona bo rzekomo "olewają mnie". Lubię być w centrum uwagi, jestem nadpobudliwa,a raczej stałam się,kiedyś byłam spokojna i opanowana,teraz już nie. Często przeszkadzam na lekcjach ,wtrącam się w słowo nauczycieli,wygłupiam się,nie mogę się skoncentrować co już paru nauczycieli zauważyło ,często i gęsto się nudzę przez co robię głupie rzeczy-obrażam ludzi z klasy (mam już stały konflikt z 2 osobami ,a 1 udało mi się zastraszyć do tego stopnia,że idzie mi na rękę) ,wpisuję sobie oceny,często bywa i tak ,że podrabiam sobie zwolnienia. Nie piję (bo po alkoholu nie kontroluję swojego zachowania totalnie),nie palę (chyba ,że sporadycznie zioło) ,uczę się w miarę dobrze chociaż moje postępy w nauce są nierówne... Leczyłam się już kiedyś u psychiatry jak byłam młodsza (trafiłam tam przez swoją izolację i myśli samobójcze spowodowane szykanowaniem mnie przez prawie całe gimnazjum) i wykryto mi niedojrzałość emocjonalną z tym,że wtedy byłam raczej spokojna,bardziej zagrażałam sobie niż innym. Ogólnie to hmm.. nie lubię ludzi , nie mam problemów z rozmową z nimi ale sam fakt ,że ich nie lubię i na dłuższą metę staram sobie podporządkować jest dość dziwny i niepokojący. Do tego dochodzą moje uczucia ,które "spłytły" : D tzn. czuję radość, (smutku nie czuję już wcale) ale nie jest ona taka wielka jak kiedyś ,raczej stała się "sucha" ,niby się cieszę ale w środku to nie bardzo, rozpacz ,w której dawno nie byłam. Raczej złoszczę się,jestem drażliwa i mam ataki wściekłości bez powodu tzn. powiedzmy siedzę przed kompem i nagle bez powodu zaczynam czuć w sobie napięcie ,gniew i agresję. Mój charakter jest ogólnie dziwaczny ,inaczej zachowuję się wśród rodziny,z innej strony znają mnie nauczyciele,uczniowie ,a z innej przyjaciele i ich rodziny. Kreuję się trochę ale to dobrze. Pomaga mi to w dostawaniu od ludzi tego czego chcę. Co do moich uczuć to hmm... ponoć jestem niewrażliwa na ludzką krzywdę i nie umiem się zachować adekwatnie do sytuacji ,tzn. co do pierwszego-nagła śmierć kogoś bliskiego,czy nawet powiedzmy kolegi z klasy normalnych ludzi przyprawia o smutek czy nawet łzy. Dla mnie to jest obce ,nie płakałam nigdy z powodu czyjejś tragedii,nawet po śmierci rodziców nie czułam żalu chociaż ich bardzo kochałam ale no .. nie mogłam po prostu ,do łez musiałam się zmusić ,to samo tyczy się pocieszania osób smutnych i płaczących co mnie krępuje,nie wiem co w takiej sytuacji zrobić,nie umiem poczuć ich uczuć,zresztą nigdy nie udało mi się zarazić radością od drugiej osoby lub przejąć jej smutek czy nawet głupie ziewanie. Jestem i byłam w dzieciństwie masakrycznie zazdrosna,to moja największa wada, kiedyś komuś wiedzie się lepiej to życzę mu źle niezależnie od tego kim ta osoba dla mnie jest,zazdrość przyprawia mnie o furię. Kiedyś przejmowałam się przeszłością (w sumie nadal noszę w sobie poczucie krzywdy i silną chęć zemszczenia się na osobach,które życie mi zniszczyły co w sumie jest moim jedynym konkretnym planem życiowym) i myślałam o przyszłości. Teraz żyję chwilą. Cudowne uczucie muszę przyznać aczkolwiek bywa zgubne. Często robię głupoty,daję obietnicę, mówię coś o czym potem najzwyczajniej w świecie zapominam. Nie ważne jaką wartość ma rzecz,którą w danej chwili robię-o tak szybko o niej zapomnę. No pamięć mam masakryczną,zmieniła mi się ,często dowiaduję się na drugi dzień o rzeczach ,które robiłam,mówiłam od innych ludzi. To coś jak ciągłe życie pod wpływem alkoholu. Hmm .. nie wiem czy iść do tego psychiatry-moja siostra twierdzi,że ze mną nic nie jest,że potrzebuję tylko uwagi ,po części może mieć rację ale prawda jest taka że ona nie wie o moich wybrykach,wie tylko tyle co ja jej powiem. A w domu jedyne zachowania jakie wykazuję to egoizm i lenistwo,rzadko się zdarza,że wybucham,w chacie się hamuję bo bądź co bądź czuję respect przed rodzinką. Potrafią ostro po psychice pojechać. Znajomi mi w sumie tylko zalecają psychiatrę więc chyba pójdę ale myślę nad tym jeszcze. Ponoć wszystko bierze się z dzieciństwa .. hmm.. moje było dziwne.. Za czasów moich rodziców byłam kochana i rozpieszczana trochę,po ich śmierci i wprowadzeniu się mojej siostry jej męża i ich dzieci to trochę znęcania było ,tylko psychicznego,miałam często myśli samobójcze przez nich i to znęcanie zostało do dziś dlatego nie chcę się im stawiać ani nie chcę żeby wiedzieli za dużo o mnie. Konflikty w sumie ZAWSZE miałam z otoczeniem. Tak jak teraz mogą być one spowodowane moją winą tak kiedyś nie były ode mnie zależne. Na każdym etapie życia byłam szykanowana,obrażana,bita przez rówieśników. W okresie przedszkolnym za to ,że noszę okulary,w podstawówce i gimnazjum za ubiór,wygląd i moje zamulanie. W liceum jedna osoba też się na mnie uwzięła ale po pewnym zdarzeniu zrezygnowała bo wiedziała,że ze mną nie ma żartów. Na zaczepki różnie reagowałam,rzadko agresją bo zazwyczaj to rzucali się na mnie w grupach ale jeżeli już do tego doszło to takie osoby (nawet w wypadku ich wygranej) momentalnie odpuszczały i złego słowa na mnie potem nie powiedziały. Cóż .. wiele rzeczy mogłabym wymienić jeszcze np. nieodpowiedzialność,uczucie pustki,samotności,niezrównoważenie emocjonalne. Nie wiem czy to może być jakieś zaburzenie lub choroba czy tylko ja przesadzam bo tak naprawdę dopiero teraz zaczęłam dojrzewać.Przez gadanie mojej siostry odechciało mi się iść do tego psychiatry -_____- Wkurza mnie,że ta kobieta ma na mnie taki wpływ. Masakra -_____-