Skocz do zawartości
Nerwica.com

Kris20

Użytkownik
  • Postów

    13
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Osiągnięcia Kris20

  1. A moim zdaniem nie masz zadnych zaburzen. Jestes samotna i masz troszeczke, zanizona samoocene. Nie jestes dusza towarzystwa, bo tlumisz w sobie wiekszosc uczuc, przez co ciezej jest Ci sie wyluzowac. Czytajac to co napisalas, mysle ze jestes madra i czula dziewczyna. Widzisz, ze ludzie nie sa doskonali. Potrzebujesz jakiegos przyjaciela, ale nie jest proste takiego kogos znalezc. Przede wszystkim potrzebujesz rozmow z ludzmi. Postaraj sie czesciej dzwonic do rodziny. Moze to sie wydawac nie za przyjemne, ale to Ci troszke powinno pomoc. Sprobuj utrzymywac nawet jako takie kontakty z ludzmi na okolo. Nie wczowaj sie za bardzo, bo sama widzisz, ze Ci ludzie nie sa tacy, ktorym mozna zaufac. Sprobuj gdzies wyjsc z nimi, gdzies nie wiem na piwo, loda czy ogolnie gdzies sie przejsc. Przelam sie i prosto z mostu powiedz czy maja cos dzis w planach. Widzisz wady u ludzi, ale uwierz mi, ze nie wszyscy sa falszywi. Staraj sie nie przejmowac ta falszywoscia. Jesli zauwazysz jakas nieszczerosc, to pomysl sobie "Acha na tego trzeba uwazac" A co do rodziny, to w kazdej sa klutnie i ciezkie sprawy. Tez ciezko mi jest sobie pare rzeczy ulozyc w glowie, ale trzeba walczyc. Psycholog jest dobra opcja, naprawde. Jak masz mozliwosc, to przelam sie. A co do antydepresantow, to ja wole omijac. Dla mnie sa one ostatecznoscia. Jak masz chwilke to napisz jeszcze cos o sobie. Co studiujesz, jak dlugo cwiczylas taniec. I wogole co to za warsztaty ;P
  2. Kris20

    Proba ogarniecia zycia

    No no specjalistom. To nie jest takie proste zagranica. Wiem, ze ludzie zawodza i wiem, ze czasami sa przyjaciolmi. Ale tu nie chodzi o to. Patrzac na moje zycie, to tak naprawde nic dobrego mnie nie spodkalo. Kiedys bylo mnustwo przyjaciol, byla dziewczyna. Ale tak naprawde to sie nie liczy, bo ich teraz nie ma. I co to jest za zycie w ktorym pracuje sie od rana do nocy i tylko odklada kase. Na weekendzie mozna isc z jakimis pajacami do klubu, albo gdzies ogolnie schlac pyska i przepuscic troche kasy. Mam duzo znajomych, ale nie chce z nimi utrzymywac kontaktu, nie chce pic i nie chce rozbijac sie po klubach. Chcialbym sobie ulozyc zycie, miec zone, dom i kota. Nigdy nie bylem niesmialy, a teraz mam problemy zeby normalnie pogadac z dziewczyna, ktora mi sie podoba. Sam nie wiem w sumie, moze to nie jest niesmialosc tylko samotnosc. Nie ogarniam juz tego. To jest moje zycie..Nie widze zadnych pozytywow.
  3. Kris20

    Proba ogarniecia zycia

    Jestem 20-letnim imigrantem. Jest ktoś w stanie wskazać mi drogę, którą mam iść, bo mi już pomysły się skończyły. Próbowałem otoczyć się ludźmi, ale na wszystkich znajomych się zawiodłem. No może nie na wszystkich, ale zauwazyłem jakie mają problemy, jak się zachowują, jak traktują swoją rodzinę i siebie na wzajem. Próbowałem mieć dziewczynę, bo podobam się jednej, ale jak doszło do spodkania to dałem dupy. Jestem nieśmiały i to nieźle. Sam nie wiem od kiedy, chyba od kąd tu jestem. Czytałem sporo poradników psychologicznych i one sprawiały wrażenie, że poradzę sobie w życiu. Ale samotność i nieśmiałość okazały się wrogiem nie do pokonania. Długo próbuję coś z tym zrobić, ale wszystko zawiodło. Zacząłem interesować się Bogiem, zaufalem mu, modliłem się. Przez jakiś czas zacząłem czuć się lepiej, ale znowu w końcu mnie wszystko dobiło. Próbowalem czytać książki, pisać teksty piosenek, ale to też pomogło na chwilę Wiem, że to pewnie ma jakiś związek z dorastaniem, hormonami i wogóle. Rodzice zauważyli, że się zmieniłem i zacząłem się izolować od ludzi. Starają się mnie wyciągać z domu, ale przez to jeszcze bardziej się dołuję. W pracy jest coraz gorzej. Ciągle podnoszą normy pracy, chociaż mało nam płacą. Wszędzie są kamery i dodatkowo przełożony chodzi nam za plecami. Pracuje po 11 godz. Ale nie zmienie pracy bo boje się, że nawet jak coś znajdę to na chwilę. Kiedyś już tu pisałem. Nie wiem, chyba nie chcę wracać do Polski. Tutaj też nie chcę być. Myślałem, żeby wyprowadzić się od rodzicow, ale to pogorszy sytuację. Coraz bardziej ciągnie mnie żeby to wszystko olać i isc sie przećpać i przepić, ale nie chcę robić takich rzeczy wszystkim na których mi zależy. Może ktoś mądrzejszy mi coś doradzi, bo wydaje mi się, że zostało mi odkładanie pieniędzy na pogrzeb.
  4. Kris20

    Walka ze sobą

    Myślę, że coraz lepiej mi idzie. Czasami mam momenty słabości, ale ogólnie moje samopoczucie się poprawiło. Przesłuchałem w pracy kilku audiobooków, które sporo mi pomogły. Postawiłem na zdrowy rozsądek. Jak najmniej emocji. Staram się wyjść ze swojego świata. Przyglądam się ludziom z którymi mam styczność w pracy i w domu. Wcześniej wszystkich przekreślałem na starcie i widziałem tylko negatywy. Zacząłem dostrzegać swoje wady i walczyć z nimi. Wiem, że jeszcze długa droga przede mną, ale muszę myśleć pozytywnie. Ciągle nie potrafię się otworzyć dla ludzi. Zauważyłem, że nie potrafię zupełnie rozmawiać z dziewczynami, które są ładne i mądre. Problemem jest chyba to, że boje się zakochać, albo za bardzo polubić i zostać zranionym. Chyba starsi zauważyli, że coś ze mną nie tak. Podejrzewam, ze Stary myśli, że chce się zabić, bo przeczytał tytuł książki, którą czytałem. Teraz mnie obserwuje Haha Co do mojej byłej, to jest to długa historia. Postanowiłem, że wyjadę, gdy wzięła ślub. Jestem pewny, że ją kochałem. Potrzeby zarobku nie było, chociaż wyjazd sporo mi pomógł finansowo, na początku. Prawdziwą potrzebą był 'Reset' życia. Chciałem zostawić przeszłość, jakby zresetować swoje życie i wrócić niezależny od nikogo. Zawsze potrafiłem doceniać ludzi, pomagać jak tylko mam taką możliwość. Tym z którymi się trzymałem. Zawsze miałem taką więź z kolegami, że jeżeli oni mieli problem zawsze mogli na mnie liczyć, tak samo ja na nich. Dużo razy chodziłem z podbitym okiem, czy spuchniętą warą, ale niczego nie żałuję. Na obczyźnie zobaczyłem jak bardzo fałszywi potrafią być ludzie. Większość starych znajomych zapomniała o swoim kumplu. Jak to zobaczyłem to zaczęły się schody. Trochę daleko to zaszło i teraz jest ciężko, ale dam sobie z tym radę. Jakbym tylko miał dojście do jakiegoś dobrego psychologa, to od razu bym się do niego skierował. Mój problem, tak naprawdę jest bardziej skomplikowany niż mi się wydaje Dzięki za pamięć.. -- 02 wrz 2011, 20:22 -- Nie wiem tylko co sprawiło, że aż tak wziąłem się za siebie. Boje się, że to coś się w końcu skończy.. -- 03 wrz 2011, 05:19 -- Czasem sobie myślę, że to wszystko idzie w swoim kierunku. Mimo moich starań. Może one są częścią tego wszystkiego. Może mój ojciec zanim założył sobie pętle na szyi, tez miał wzloty, a później upadał. W końcu znudził mu się ten cały teatrzyk i kopnął krzesło. Chociaż on miał moją mamę, a ja nie mam nikogo. Jakbym miał mieć żonę i dziecko, to chyba bym się jakoś ogarnął. Mam jednego kumpla właściwie, który czasem mnie w czymś tam niby zrozumie. Ogólnie jestem twardy, nic mu nie mówię jak jest. Najśmieszniejsze jest to, że realnie był zawsze ciotą. Nie pomyślał bym, że teraz będziemy tak gadać na tym yebanym gg. Co wejdę na kompa po pracy zawsze do mnie napisze. Nic mi nie truje o jakiś rzeczach, żebym mu zwoził, tak jak wszyscy. Liczy pewnie, że mu pomogę w jakiś bójkach Hehe Ma koleś zacięcie. Już z 2 lata do mnie pisze. Śmieszy mnie to. Wszyscy piszą, albo dzwonią, gdy czegoś chcą. Niczego na tym świecie nie ma bezinteresownie. Wszyscy na coś liczą. Niektórzy są mądrzejsi i dłużej maskują intencje, a inni na starcie leża. A mi znowu wkręcają się jakieś żale. Najgorsze są te nocki jak budzisz się w środku i nie możesz spać.
  5. Z troche innej beczki, polecam ksiazke Coelho Paulo - "Weronika postanawia umrzeć"
  6. Jak czytam jakas ksiazke, albo jakis nawet krotki tekst, ktory super rozumiem, jakos do mnie trafia, czuje jakby jakas bomba miala we mnie zaraz wybuchnac. Jakbym chcialo mi sie smiac, ale probuje i nic. I po chwili to przechodzi. Dziwne uczucie
  7. Kris20

    Walka ze sobą

    Jezeli ciągłe myślenie i porównywanie, żeby poczuć się lepiej jest uzależnieniem, to masz rację. Z mojego punktu widzenia, to nie może być prawdą.
  8. Kris20

    Walka ze sobą

    Gdyby to było takie łatwe
  9. Polecam na sam początek zacząć jeść po prostu zdrowiej, zero fastfoodow, napoje gazowane zamienić na wodę mineralną, jeść częściej, ale mniej. Zapisać się na siłkę z jakimś dobrym kumplem, albo podpiąć się do kogoś kto już chodzi. Zaczynając od rowerka or bieżni 20 min, przejdź na ciężary, robiąc po jednym ćwiczeniu na każdą partię mięśniową, po 12 powtórzeń, 3 razy w tygodniu. Mały ciężar, dokładnie powoli wykonywane ćwiczenie. Gwarantuję, że po miesiącu takiego życia zobaczysz już efekty. Ważne żebyś wytrwał ten najcięższy okres, postanawiając sobie to za wszelka cenę. Nie szukaj żadnych wymówek typu, że nie masz siły dzisiaj, nie wyspałem się, czy żebyś odkładał to na ostatnią chwilę. Po tym czasie zobaczysz, że zaczniesz lubić wysiłek i z niecierpliwością będziesz czekał na kolejny dzień siłowni. Od razu poprawia się samoocena i samopoczucie. Zginie lenistwo Polecam
  10. Kris20

    Walka ze sobą

    Wyjechałem dlatego, że chciałem jakby zresetować sobie życie, wrócić jako inna osoba, niezależna. Później zdałem sobie sprawę, że to była najgłupsza rzecz jaka moglem zrobić. Niestety czasu nie da się odwrócić. Ona mieszka w Polsce, więc nie widzę jej na co dzień. Kiedy wracam, to cokolwiek jej powiem, ciągnie do mnie, chce się spotkać, a ja nie potrafię jej odmawiać. Bo co to niby jest spotkanie po połowie roku. Kiedyś wróciłem i traktowałem ją obojętnie. Spotkałem się tylko po to, by nie wyjść podle. Bo w końcu znam się z nią z 7 lat. Zaczęła mi pisać smsy, że szkoda, że wyjechałem i w ogóle jakieś bzdury i znowu dół jak tylko wróciłem do UK. Kontaktowałem się, ale w końcu zerwałem zupełnie kontakt. Wróciłem następnym razem i nie mówiłem jej o tym. Po jakimś tygodniu dowiedziała się od kogoś, że jestem w Polsce i chciała się spotkać. Mówiła, że ją bardzo zraniłem tym, że nie dałem znać. Powiedziałem jej, że nie poukładałem sobie jeszcze tego w głowie. Nigdy nie zapomnę jak się wtedy zachowała. Odpowiedziała zdziwiona, coś w stylu "Jeszcze ?". Potem zachowywała się jakby rozmowy w ogóle nie było. Tym razem jak byłem, przejrzałem na oczy, zobaczyłem, że manipuluje mną. Myślę, że chodzi w dużej mierze o prezenty i ubrania, które kiedyś jej przywoziłem. Wygarnąłem jej wszystko. Powiedziałem, że nigdy nic do niej nie czułem. Kłamałem tylko po to, żeby z nią spać. Powiedziałem, że jest śmieszna, fałszywa i że mam nadzieję, że się nigdy nie zobaczymy. Znam ją bardzo dobrze i wiem, że i tak będzie dążyła do tego, żeby się spotkać, jak wrócę. Pomyślałem, żeby nie wracać w ogóle i od tego momentu, usunął mi się grunt pod nogami. Muszę być stanowczy, tylko nie wiem jak do tego podejść, żeby było mi łatwiej. -- 25 sie 2011, 20:36 -- Nigdy nie obsypywałem jej też prezentami z drugiej strony, ale czasami jakiś ciuch przywiozłem.
  11. Kris20

    Walka ze sobą

    Znalazlem jednego Psychologa w miescie, ale jest to Polak, ktory od niedawna zaczal tutaj swoja dzialalnosc. Nie ufam mu. Bede probowal sam sie z tym uporac. Jak mi nie wyjdzie, to wyprowadze sie od ojca i skoncze z tym raz na zawsze. Monika1974, , Zycze powodzenia w terapii i Pozdrawiam -- 25 sie 2011, 02:45 -- Przemyslalem to wszystko jeszcze raz dokladnie i mysle, ze dam rade, nie ma mowy o zadnym samobojstwie. Jeszcze wiele musze sie nauczyc o zyciu. Mysle, ze zrodlem wszystkiego co czuje jest to co napisalas. Czuje sie oszukany przez zycie, przez co odcinam sie od ludzi, mam lekka depresje i rozne fobie o ile to nie za powazne slowo. Moim celem jest ulozenie pozytywnego, ale jednoczesnie czujnego obrazu ludzi. Trzeba zaczac wszystko od nowa. Dobra maksyma mi ostatnio siedzi w bance: "Czasem trzeba poprostu zniknac, by szczesliwie sie narodzic" Trzymajcie kciuki ! Pozdrawiam -- 25 sie 2011, 03:09 -- Nie wiem co myslec o mojej bylej. Boje sie ja traktowac jako wroga, bo chce przestac tak myslec o ludziach. Nie moge o niej zapomniec, bo ja spodkam i wszystko wroci. Poza tym ona nie rozumie, ze ja cos czuje. Powiem jej, ze nie chce sie z nia widziec, bo do niej ciagle cos czuje, a ona odpowie cos w stylu "Jeszcze?" i znowu bedzie do mnie ciagla. Wiem to z praktyki. Moze powinienem jej wszystko wygarnac, tak zeby nie chciala juz mnie znac i potem jej unikac ? Moze sie wydac niektorym, ze glupie rzeczy tutaj wypisuje, ale to jest zwiazane z moja depresja i nie wiem jak moglbym sobie z tym poradzic.
  12. Kris20

    Walka ze sobą

    Dobrze wiedziec, ze mnie rozumiesz. Mi samemu to ciezko wytlumaczyc. Wydawalo mi sie, ze mam silny charakter. A zachowuje sie jak jakis zakompleksiony gnojek. Myslalem, zeby w polsce isc do psychologa, ale tydzien urlopu, albo dwa max to pewnie za malo.. Dzieki za wypowiedz.
  13. Kris20

    Walka ze sobą

    Jestem tak zamknieta w sobie osoba, ze Ciezko mi nawet opisac moj problem. Jesli ktos to przeczyta to z gory dziekuje. Mam 20 lat, mieszkam w Wielkiej Brytani, pracuje 4-5 razy w tyg czasami po 15 godz. Stracilem dziewczyne z ktora bylem 3 lata i ktora bardzo kochalem Teraz ona ma meza i dziecko. Do niedawna ciagle utrzymywalismy kontakt. Nakrecala mnie zebym do niej kiedys wrocil, bo maz ja bije i jest alkocholikiem. Podobno wyprowadzala sie od niego. Nastawilem sie, zeby zrobic wszystko by sobie z nia ulozyc zycie na nowo. Jednak byla taka sytuacja, ze zadzwonilem do niej, a ona odebrala jakos nieswiadomie, moze telefon miala pod poduszka, zeby nie wydalo sie ze pisze do niej jakiegos esa czy cos. Zadzwonilem i slyszale jak uprawiaja sex. Pozniej wszystko wyszlo, ze wcale nie jest jak ona mowila. Zabawila sie mna osoba, ktora kochalem najbardziej na swiecie. Moja odskocznia od niej stala sie silownia w moim pokoju i czytanie ksiazek. Sa dni, ze czuje sie lepiej i wtedy mam chec cos zrobic ze swoim zyciem, ale zadko tak jest. Nienawidze tego jak wygladam, jak sie zachowuje, kim jestem. Jest coraz gorzej, od kad tu jestem. Przylecialem w wieku 17 lat z zamiarem zarobienia pieniedzy i ulozenia sobie zycia w Polsce. Co pol roku wracalem spotkac sie z rodzina i znajomymi. Jednak im dluzej tutaj jestem tym wiecej znajomosci trace. Coraz czarniej widze moj powrot na stale. Wartosci ktorymi sie kierowalem stracily sens. Kupno mieszkania, okazalo sie gora lodowa. Przestalo mi zalezec na powrocie, ale tutaj mieszkac tez nie chce. Nie wiem gdzie jest moje miejsce. Nigdy nie staralem sie zaklimatyzowac, tylko myslalem o tym ze moje miejsce jest w Polsce. Poza praca mam sporo znajomych z ktorymi utrzymywalem kiedys kolezenski kontakt. Od jakiegos pol roku odcialem sie praktycznie zupelnie od nich. Nie ruszm sie ze swojego pokoju, chyba ze musze isc do sklepu albo cos zalatwic. Wiem ze to zle, ale stalem sie sam nie wiem kim. Kontakt z innymi stal sie ogromnym problemem. Nawet bedac w polsce stracilem jakiekolwiek porozumienie z ludzmi. Nawet z moim przyjacielem, ktorego znam cale zycie. Stalem sie niesmialy. Jak wyjde naprzyklad na miasto i przechodze kolo ludzi to staje sie sztywny. Nie wiem gdzie patrzec, jak isc, czy trzymac rece w kieszeni, czy nie. Zaczalem z tym walczyc. Przeczytalem duzo poradnikow, duzo opini psychologow. Ostatnio ogladalem jakies warsztaty na youtube o ksztaltowaniu wlasnej wartosci. Ogladajac to stanalem na pierwszym cwiczeniu. Polegalo ono na tym by okreslic siebie, ze naprzyklad "Jestem mezem i glowa rodziny, pracuje na jej utrzymanie i zalezy mi na tym by im bylo dobrze". Okazalo sie ze wogole nie wiem czego chce od zycia. Jestem bo jestem, pracuje zeby sie utrzymac. Myslalem ze to przejdzie z wiekiem, ale tak nie jest. Wszystko stracilo sens. To nie jest jakas blachostka, nigdy wczesniej nie wypowiedzial bym sie na takim forum. To jest desperacja, bo koncza mi sie juz sily. coraz powazniej mysle o skonczeniu z tym Nie mam z kim o tym porozmawiac, moj ojciec popelnil samobojstwo gdy mialem rok. Mieszkam z ojczymem i mama. Zdaniem mojego ojczyma, moj ojciec byl slaby i wogole nie rozumie jak mozna tak zrobic. Dlatego wogole nie zamiezam z nim rozmawiac o moich problemach. Walke z problemami zaczyna sie od malych kroczkow, ale ja nawet przy tych malych kroczkach spotykam bariery. To mnie dobija
×