Witam wszystkich.
Bez zbędnych ceregieli zamierzam przejść od razu do rzeczy, co by szanownego grona czytelniczego, jakie tu zabłądziło, nie zanudzać.
Jestem tu z bardzo prostej przyczyny - choroby. Nie będę w tym momencie dokładnie opowiadać, jak to wszystko się zaczęło, jakie były przyczyny, przebieg, a jakie są skutki. Na to przyjdzie jeszcze pora.
W skrócie.
Psychiatra twierdzi, że dopadła mnie anoreksja. Pff, przecież to oczywiste, że każda 15-letnia panna, która waży 38 kg, ma nierówno pod sufitem i dąży do figury modelki. Otóż nie.
Schudłam w pół roku 6 kg. Nowa szkoła, do tego druga - muzyczna, przeprowadzka, a mój żołądek kurczył się drastycznie pod wpływem tych wszystkich zdarzeń. Wyglądałam marnie, stąd trafiłam do psychiatry. Kiedy straszono mnie szpitalem zaczęłam jeść ile mogę. Udało mi się przytyć do 43 kg, jednak kosztem dolegliwości gastrycznych. Teraz jestem również pod opieką gastroenterologa.
Chodziłam również do psychologa, który twierdzi, że jestem nadwrażliwcem i tak delikatną osóbką, że jedno krzywe spojrzenie może mnie złamać. Tutaj zaczął się problem, sama pogubiłam się w tym wszystkich. Według psychiatry - anoreksja. Według psycholog - przewrażliwienie, stres, taka osobowość (nad którą jednak trzeba pracować).
Pozdrawiam wszystkich.