Siedząc późnym wieczorem sama w domu przyszła mi do głwoy myśl, że może ktoś może mi pomóc poradzić sobie z "tym" i tak trafiłam na to forum, a konkretnie na ten topic. Czytanie tego o czym piszecie pomaga, bo daje nadzieje, że jakoś można sobie poradzić, jakos może można nad tym zapanować...mnie natręctwa "lekkie" (jak sprawdzanie gazy po 20 razy przed pójsciem spać) nękają w zasadie od dawna, ale nigdy nie utrudniały mi życia. Te które wiążą się z dużym lekiem i nie pozwalają na funkcjonowanie takie jakie bym chciała zaczęły się jakoś na jesieni zeszłego roku...ciagle odwlekam wizyte u terapeuty choc wiem że tego potzrebuje...ponadto demotywuje to kiedy czytam że nie da sie z tego do końca wyleczyć. Czuje że w moim przypadku nerwica jest sposobem na niemyślenie o poważnych problemach w moim życiu...czuje sie jakby bolesne uczucia zwiazane z problemami osobistymi byly "zastepowane" obsesyjnymi myslami i kompulsjami...do tego dochodzi nieustanny lęk i ostatnio bóle w klatce piersiowej (bylam u lekarz ogolnego, ale ekg bylo w normie)...jesli pisze w zlym dziale to przepraszam. Wasze powyzsze posty natchnely mnie do tego zeby sie z kims podzielic moim problemem...nikt z mojego otoczenia o nim nie wiem, choc niektorzy pewnie zaobserwowali pewne komulsywne czynnosci. Najgorsze jest to, że wydaje mi sie ze rozumiem co lezy u podloza mojego leku, ale to wcale nie pomaga mi go pokonac. Nie wiem co mam robic...