Skocz do zawartości
Nerwica.com

burakota

Użytkownik
  • Postów

    76
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez burakota

  1. burakota

    wasze marzenie:)

    Zaliczyć w końcu tą sesję, bo już mam dość.
  2. burakota

    Skojarzenia

    gastroskopia - szpital
  3. Prawda :) I jest niebezpieczny, tak jak np. ryś, mimo że jest malutki :)
  4. burakota

    Czy masz?

    Nie Czy masz konto na youtube?
  5. burakota

    cześć i czołem

    Ja na razie jestem w temacie: skończyć wreszcie ten drugi rok! Ale to choróbsko, nerwica, skutecznie mnie blokuje. Naprawdę lubię tą filologię, a tak ciężko jest mi sobie poradzić.
  6. burakota

    cześć i czołem

    Wokalizacja jerów, zanik jerów. Wzdłużenie zastępcze. Metateza, prawo sylaby otwartej. To dopiero trudna *arbota! :D:D Dzisiejszy wieczór poświęciłam na naukę fonetyki na historyczną. Ależ to jedno zdanie zrobiło zamieszanie!
  7. burakota

    cześć i czołem

    Racja :) Już wczoraj miałam mózg "zryty", za dużo nauki i stresu ostatnio. A teraz zadam pytanie: w czwartek, czy we czwartek?
  8. Uwielbiam koty! :) Są śliczne! :)
  9. Ja, mniej więcej rok temu, miałam kolczyka w uchu, w chrząstce. Nosiłam go kilka miesięcy, ale to miejsce nie chciało się goić. Widocznie mój organizm nie toleruje kolczyków w innym miejscu niż płatki uszu Mam w płatku w lewym uchu trzy kolczyki, a w prawym dwa. Jeszcze się zmieściły przed chrząstką A kiedy wyjęłam tego kolczyka z chrząstki to rana szybko się zagoiła i teraz praktycznie nie ma po niej śladu.
  10. burakota

    cześć i czołem

    Nie jestem pewna. Gdyby nie było kobiety, tylko dwoje dzieci byłoby: Dzieci poszły do kina. Tak na chłopski rozum. Chociaż prawda jest taka, że jest wiele kwestii spornych i każdy specjalista powie co innego na dany temat i często zdarzają się różnice w książkach z gramatyki opisowej. Język ewoluuje.
  11. burakota

    Mdłości w nerwicy?

    Mdli mnie właśnie. Od samego rana. Najgorzej było po jedzeniu, myślałam, że zwrócę. Do tej pory nie zwymiotowałam, ale jest mi cały czas niedobrze! :/
  12. Sky, Nie, nie od zawsze. Odkąd zaczęłam studia... pierwszy semestr ok ale do sesji. W czasie jej trwania pojawił się pierwszy objaw: gula w gardle. Wydawało mi się najpierw, że to jabłko mi jakoś stanęło w przełyku, ale za długo tam tkwiło, mama mi powiedziała, że to na pewno z nerwów. Zdałam sesję, gula zniknęła. Potem było już tylko gorzej, co sesję coraz gorzej. Doszło do tego, że nie mam teraz wielki problem ze skończeniem jej teraz, a już październik (przedłużenie do połowy tego miesiąca). Ja często też tak mam, że odczuwam stres somatycznie, a nie czuję zdenerwowania: najbardziej wysuwają się na czoło mdłości i uczucie, że zaraz zemdleję, szumi mi w głowie, zaczęło mnie też coś piec pod żebrami w jednym punkcie z lewej strony blisko środka. A dzisiaj po zjedzeniu myślałam, że wszystko zwrócę i do tej pory mi niedobrze. Ja kiedyś też byłam bardzo wyluzowana, do matury podeszłam z uśmiechem na ustach, denerwowałam się tylko przed ustną, ale to był zwykły stres przed egzaminem. Myślę, że to co ostatnio zdarzyło się w Twoim życiu mogło się przyczynić do tych odczuć. Myślę, że gdybyś wybrała się do psychiatry to od razu zobaczyłby, czy masz nerwicę. Moja lekarka od razu zobaczyła, jeszcze nie zdążyłam usiąść na krześle, a ona już widziała. Także radzę Ci pójść. :)
  13. Mam tak samo: kiedy zapale po jakimś czasie niepalenia i poczuję, że boli mnie serce, czy głowa odechciewa mi się od razu. Czasem też mam tak, że jak tylko pomyślę o paleniu to serce mi bije tak jak wtedy kiedy rozchodzi się nikotyna po organizmie. Już wtedy nie mam ochoty na palenie. I racja z tym, że takie papierosy z paczek szybciej uzależniają, a przynajmniej niektórych. Mój chłopak palił swego czasu cygara dość często i nie miał tego uczucia głodu nikotynowego. Natomiast po papierosach już tak, ale przestał palić na samym początku, kiedy jeszcze nie uzależnił się za bardzo.
  14. Do lekarza możesz zawsze pójść. Powiesz jakie masz objawy i on to już oceni. Ja szczerze mówiąc mam podobnie, ale tylko na zajęciach. Po prostu nie mogłam na nie chodzić w zeszłym semestrze, bo dopadały mnie straszne lęki. Teraz mam wieeeeeelki problem z zaliczeniami, zdałam egzaminy, ale jak się okazuje z zaliczeniami jest bardzo pod górę i już widzę to jak mnie wyrzucają z uczelni. Denerwuję się kosmicznie, bo to jest już permanentny stres prowadzący prosto do zagłębienia nerwicy. Musiałam się wyżalić. A Ty do tego lekarza możesz iść, tylko jakiegoś dobrego, powie czy Ci coś dolega i będziesz wiedzieć. Ja mam nerwicę lękową i objawy mam podobne. :) Ale nie chcę Ci też wmówić, że jesteś chora, ja bym do tego lekarza jednak poszła na Twoim miejscu :)
  15. To się zmartwiłam. Pierwszy raz o tym słyszę. Kiedyś miałam zdiagnozowane drożdżaki z wymazu z gardła Potem miałam drugi raz robione to samo badanie, ale wyszło, że nic już nie ma. Jednak nic nie wiadomo. W dzieciństwie brałam dużo antybiotyków i stąd zagnieździły się u mnie te drożdżaki. Nie znam się, może jednak nic nie ma już skoro to badanie dało wynik potwierdzający nieobecność drożdżaków, ale z drugiej strony dostałam tylko lek poprawiający odporność. Nie wiem już nie wiem... Czasem latami człowiek nie wie co w nim siedzi.
  16. Ja zdałam . Ale jeszcze trochę przede mną, mam nadzieję, że też będzie do przodu. Prawdopodobnie w czwartek kolejny egzamin, ale muszę jutro się tego dowiedzieć. Myślę o tym, żeby pójść na psychoterapię, bo przed każdym egzaminem wpadam w panikę, jeśli będę mieć ten kolejny w czwartek to jutro znowu będę histeryzować. A chcę skończyć te studia, bo ileż można? Powtarzam rok, w sumie to jeszcze nie jest tak strasznie dużo, ale nie można przedłużać studiowania w nieskończoność. Wisi nade mną wizja starania się o wznawianie studiów. Wiem, że są ludzie, którzy studiują naprawdę długo, ale trzeba wziąć się za siebie i iść do przodu. Do psychiatry z pewnością się umówię. A teraz mam propranolol i jak w ulotce jest napisane na taki stres właśnie jest przeznaczony. Problem w tym, że nie pomaga mi za bardzo. Serce nie wali bardzo mocno, tylko dosyć mocno i reszta objawów nie ustępuje. Może za mała dawka? kamimi, kiedy masz termin tego egzaminu?
  17. A ja już mam za sobą trochę egzaminów i co sesję stres jest coraz większy. Dlatego, że jeśli noga się powinie to znów przedłużę sobie studiowanie. Wiem, że to ciężko zrozumieć, każdy denerwuje się przed egzaminem, ale ja np. mam mdłości, cała się telepię, do tego psychiczne obciążenie, taki hałas w głowie ze strachu. To już nie jest mobilizujący stres, tylko paraliżujący. Bo nie pobudza do myślenia, tylko je blokuje. Ja mam egzamin już właściwie dzisiaj. I chciałam spać: nie mogę. Brakuje mi tchu. Czuję zmęczenie, piasek pod oczami, a nie zasnę, tylko leżę i co chwilę zrywam się, bo kłuje mnie żołądek, albo serce, nie wiem. TakaSobieJednaJA, jak widzisz nie jesteś jedyną osobą z takim problemem. Chyba też się wybiorę do lekarza, bo jak tak dłużej będzie to wyląduję na oddziale. Też mam myśli najczarniejsze z możliwych. A tym, że powiedziałaś, że pracujesz to... możesz sobie znaleźć dorywczą pracę jednak? :)
  18. burakota

    Studia...

    Pamiętam swoje pierwsze zajęcia jakby to było wczoraj. A było to w 2008 roku. Pojechałam i nie byłam pewna, czy stoję pod odpowiednią salą i czy moja grupa się tu już zbiera (tak, to takie nerwicowe:P). Zapytałam więc kilku osób, które były w pobliżu, czy są z tej grupy. Okazało się, że ktoś już był. Czekamy razem, krótka wymiana uprzejmości: skąd jesteś? itp. Później zaczęły się zajęcia, akurat były jedyne w tym dniu, więc wszyscy się rozeszli. Ale dość szybko udało mi się nawiązać kilka kontaktów. Grunt to nie zamykać się w sobie. Będzie mnóstwo okazji, żeby pogadać: kolokwia, co umiemy na dzisiejsze zajęcia, później w sesji czeka się w kolejkach na egzamin: zauważyłam, że w takich sytuacjach ludzie ze sobą rozmawiają, nawet jeśli nie robią tego na co dzień. A po jakimś czasie na pewno zorientujesz się z kim najlepiej Ci się rozmawia. Nie przesadzaj ani w jedną, ani w druga stronę: nie bądź nachalny, ale też bądź otwarty na nowo poznanych ludzi. Ja na drugim roku miałam już zupełnie inną grupę (po wyborze specjalności zrobili nowe grupy), potem na chwilę przerwałam studia, więc miałam jeszcze bardziej nową grupę. Jakoś dałam radę. Wprawdzie teraz nie mam jakichś wielkich znajomości, ale też nie rozpaczam z tego powodu. Gadam z ludźmi z roku jak jestem na uczelni. Mieszkam w akademiku i tam siedzę po zajęciach. A ludzie w akademiku są, więc nie narzekam :) Także nic na siłę, a wszystko wyjdzie naturalnie. Pomyśl o tym, że praktycznie wszyscy nikogo nie znają i nawiązują kontakty, też zagadują, też mają takie obawy. Także głowa do góry. Gorzej jest jak się dołącza do grupy, która już się znała, bo przeniosłeś się na inną uczelnię, wziąłeś urlop dziekański... Ale życzę Ci, żebyś dał radę bez tych kombinacji. Powodzenia! PS. Nauka i egzaminy wywołują u mnie silny stres niestety. Nerwica się odzywa i nie daje o sobie zapomnieć.
  19. Mam taki sam problem. Z tą jednak różnicą, że nie mam konkretnego przedmiotu, z którego boję się egzaminu. Boję się każdego egzaminu. Boję się, że mnie wyśmieją, będą krzyczeć, powiedzą, że się do niczego nie nadaję i nic nie umiem i jestem głupia. Tak samo nie mogę sobie poradzić, ciężko mi bardzo, bo każda porażka utwierdza mnie w przekonaniu, że właściwie to jestem nikim. Jutro egzamin.
  20. Magdam22 - widzę, że nie tylko ja mam tą fobię. Wścieklizna to u mnie obok raka i hiva naczelna choroba. Co jakiś czas umieram na którąś z nich... Tylko, że u mnie ze wścieklizną zaczęło się niewinnie: kiedyś pogłaskałam obcego kota, ale nie wyglądał na chorego. Poza tym był przy jakimś domu, był zadbany, widać było, że to kot tych ludzi. Jednak tylko jedno zdanie zmieniło wszystko... Znajomy powiedział, że przy wjeździe do naszego miasta jest tabliczka z informacją, że to teren, w którym występuje wścieklizna. Co ja wtedy przeżyłam! Kiedyś uwielbiałam jeździć na grzyby, a teraz jak ktoś z rodziny był w lesie to boję w ogóle zbliżyć się do wszystkiego co ze sobą tam miał. Mam opory w otwieraniu drzwi w samochodzie jeśli jechało się gdzieś przez las lub pola. W otwieraniu drzwi pociągu z tego samego powodu. Jeśli coś upadnie na ziemię to koniec. Trzeba przeprowadzić dezynfekcję. Przez to i tylko to myje ręce pewnie kilkadziesiąt razy dziennie (nigdy nie liczyłam), bo przecież czegoś dotknęłam. Kiedyś leżał zdechły kot koło mojego akademika (zawsze tu jest coś chorobotwórczego - kiedyś nadepnęłam prezerwatywę, więc był hiv) i wtedy popadałam w obłęd. Bo przecież mógł zdechnąć na wściekliznę! Jak jeździłam kiedyś często na rowerze po różnych podmiejskich dróżkach, tak teraz nie mogę. Boję się czegokolwiek dotknąć, bo wszędzie może czaić się wścieklizna. To bardzo utrudnia życie... Ostatnio jednak mam fazę głównie na raka. Te trzy choroby wymienione na samym początku pojawiają się u mnie z fazowym nasileniem, ale jak jedna jest na topie mojej listy to pozostałe dwie wcale nie dają o sobie całkowicie zapomnieć. Mniej o nich myślę, ale one wiedzą, że się ich boję i nie dają o sobie zapomnieć. Już naprawdę nie wiem co mam zrobić, bo będzie tylko gorzej. PS. Oprócz hipochondrii mam jeszcze trochę innych lęków.
  21. burakota

    HIV FOBIA

    Ja też sobie wkręcałam, że mogę mieć tego wirusa, ostatnio ten strach przeszedł w uśpienie, teraz wśród moich wielu lęków króluje rak. Przez jakiś czas bałam się dotykać czegokolwiek w miejscach publicznych: klamek, ciężko było w tramwaju... Najgorzej było kiedy szłam koło swojego akademika i nagle coś mi trzasnęło pod butem. Okazało się, ze to zużyta prezerwatywa :/ Na szczęście tak stanęłam, że nie pobrudziło mi to buta. Teraz już zawsze patrzę pod nogi. W ogóle ciężko mi było wytrzymać w tym akademiku, bo jest tu po jednym prysznicu na całe piętro (oczywiście osobno damski i męski)... Ależ trzeba uważać!
  22. burakota

    Czy to depresja?

    Tak, wiem, że wygląda to jakbym sama sobie zaprzeczała, że mam dobry kontakt, a mówię, że się boję. Chodzi o to, że wyskoczę już z kolejnym problemem i będzie to kolejne obarczenie z mojej strony i boję się reakcji. Nie chcę ich martwić, w sensie rodziców. Chociaż i tak mi zawsze pomagali w trudnych chwilach, boję się, żeby sami nie dostali rozstroju nerwowego z mojego powodu. Wszystko mówię chłopakowi i w nim mam oparcie. Ale w zasadzie to ze mną jest tak, że jak będą mi mówić, że będzie dobrze, a jak coś nie wyjdzie to nic się nie stanie, to ja i tak będę trwać przy swoim, że dzieje się tragedia i będę rozpaczać. Poza tym jak będę ciągle się skarżyć to wszyscy będą mieć już tych skarg dość. Bo naprawdę jak zacznę to bardzo to przytłacza otoczenie. Nie chcę wciąż zadręczać. I dlatego wolę siedzieć cicho, chociaż w duszy krzyczę. Boję się, że mi nie wyjdzie, że zawiodę... Leków zostały mi resztki, takie na zwalczanie objawów lękowych, jeden na epizody depresji i pomocniczy w leczeniu bulimii i jeszcze na kołatanie serca. Jak ostatnio byłam u psychiatry to stwierdzono u mnie niedomykalność zastawek i miałam iść na badania EKG, ale jak byłam później u internisty to powiedziano mi, że serce rzeczywiście dość mocno bije, ale nic więcej się nie dzieje. Dodam, że mam także problemy ze snem, mianowicie takie, że nie mogę się rano dobudzić, przez co często zasypiałam na zajęcia mimo szczerych chęci uczestniczenia w nich.
  23. burakota

    Czy to depresja?

    To mój pierwszy temat tutaj, więc proszę o wyrozumiałość. Zacznę od tego, że choruję na nerwicę. Z powodu stresów jakie teraz przeżywam nasila się i powoduje stany, tak mi się wydaje, depresyjne. Mniej więcej od maja, może końca kwietnia, czuję totalną pustkę i rezygnację. Nie mogę skupić się na nauce, ani nawet do niej zabrać. Po prostu bardzo ciężko wziąć książkę, czy notatki i choćby czytać, bo nie widać efektów. Albo może raczej to lęk przed tym, że nie zdam i mnie wyrzucą z uczelni, zostanę na lodzie i co wtedy? Tyle czasu w plecy, nie będę mogła znaleźć pracy po samej maturze, będę głodować i w ogóle to będę nikim. Boję się tego tak, że nie jestem w stanie nic robić, wciąż tylko apatia, rezygnacja i niechęć. Mam ochotę usiąść w fotelu i się z niego nie ruszać. Jakiekolwiek działania są dla mnie bez sensu. W dodatku ciągle czuję się zmęczona, słaba, a wyniki badań są niby dobre. Albo boli mnie głowa, brzuch, czy mam zawroty głowy, albo mam kołatanie serca, albo czuję się jakbym miała zaraz zemdleć. Ostatnio też, od jakichś dwóch tygodni, jest mi bardzo często niedobrze. Nie mogę normalnie jeść. Jak już zjem to jakbym się nie powstrzymywała to bym zwróciła. Albo jem i muszę to jedzenie zostawić, bo już nie mogę wytrzymać. Boję się tego mówić komukolwiek, bo powiedzą, że wydziwiam, bo nie chcę się uczyć. Ale naprawdę tak nie jest, chce tylko jestem tak przyblokowana stresem, że nie mogę i nie wiem jak długo tak wytrzymam. Zaznaczę, że w domu mam dobry kontakt, ale i tak boję się mówić. Chociaż to w domu wysyłali mnie trochę mniej niż rok temu do psychiatry, bo było coś ze mną nie tak i okazało się, że to nerwica. Mimo wszystko, boję się i nie wiem co zrobić.
×