Skocz do zawartości
Nerwica.com

Loku

Użytkownik
  • Postów

    31
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Loku

  1. A jaki cel miałoby powiedzenie tego Tobie? Szczerość. Uważam za brak szacunku to, że mi o tym nie powiedział po 3 latach razem, mieszkaliśmy wtedy jeszcze ze sobą. Po rozstaniu parę razy sypialiśmy. Mam teraz problem z zaufaniem do niego.
  2. O ile zdrowej osobie da się to przetłumaczyć z czasem, z nerwicą jest gorzej. To są obsesje, które wynikają z choroby, niskiego poczucia własnej wartości i innych czynników. Mówienie, że to bez sensu i nie ma znaczenia, bo przeszłość, jest jak grochem o ścianę. Ja miałam to samo. Po nocach mi się śniło, niszczyło mnie. Z czasem pojawiły się inne obsesje i problemy, po prostu przyćmiły tamte. I w ten sposób mi przeszło, ale to nie znaczy że jestem zdrowa. Walczę ze sobą, nie z zazdrością. Bo kiedy ze mną wszystko będzie lepiej, każdy nowy problem będzie się rozwiązywał w tydzień, a nie przez lata płacząc w poduszkę i z kołaczącym sercem.
  3. Witajcie. Tydzień temu dowiedziałam się przez przypadek o czymś, co wydarzyło się rok temu. Mieliśmy poważny kryzys z partnerem, związek się rozleciał, zerwaliśmy. Nadal mieszkaliśmy razem, ja wyjechałam na 3 tygodnie do rodziny i po powrocie miałam się wyprowadzić. Ja podczas tego pobytu miałam jeszcze cichą nadzieję, że uda się coś naprawić (konkretnego powodu zerwania nie było, ciągłe kłótnie, brak porozumienia, wyniszczenie z obu stron). On w tym czasie zaczął bardzo dużo pić i chodzić od baru do baru do białego rana, z relacji kolegi wiem, że płakał nad naszym związkiem, był załamany. Ja wyprowadziłam się, mieszkaliśmy parę miesięcy oddzielnie, po czym wróciliśmy do siebie żeby zacząć wszystko od nowa, tak jest do dzisiaj. Do czego zmierzam. Tydzień temu dowiedziałam się, że podczas tych 3 tygodni on poznał jakieś panny pod barem, poszedł do nich na piwo i całował się z jedną z nich. Do niczego więcej nie doszło. A ja nie umiem sobie z tym poradzić. Od tygodnia wyobrażam sobie to i płaczę. Boli mnie że nic mi o tym nie powiedział. Boli mnie to, co się stało. Zaczynam wątpić w to, czy mu tak wtedy na mnie zależało. Mam obsesję na tym punkcie. On się zaczyna wkurzać, uważa że to przeszłość i że teraz przesadzam i niszczę to, co odbudowaliśmy. A ja nocami przywołuję sobie ten obraz o pytam "jak on mógł"... Co mam zrobić? Jak sobie z tym poradzić? Z góry dziękuję za jakiekolwiek rady...
  4. Ja 23 lata śpię sam i nie mam z tym problemu (wybacz ten mały nieśmieszny żarcik;p) Wy też nas tak nie oceniajcie... Porozmawiajcie ze sobą porządnie,wyjaśnijcie sobie spokojnie co Wam leży na wątrobie,jak to nie da żadnego rezultatu - to wtedy rozstanie. Wybaczam żarcik :) Bardzo długo spałam sama, ale dużo trudniejsze jest spanie samemu kiedy ukochana osoba jest w pokoju obok, zaryzykowałabym nawet stwierdzenie, że trudniejsze niż w przypadku bycia tzw. singlem (brzydkie słowo, ale jestem zmęczona po pracy). Nikogo nie oceniam surowo, po prostu czasami nie mam sił. Wyjaśniamy sobie wszystko, jest dobrze, aż do następnego puszczenia nerwów... Ja miałam i mam problem z nerwicą (mój chłopak ma depresję). Więc to nie jest tak do końca, że nie rozumiem. A on mi wtedy mówił, że sobie wkręcam. Z psychologicznego punktu widzenia porażka, ale on doskonale wiedział co mówi, lata terapii, nerwic, napadów paniki, do tego depresja. I mi to pomagało. Bo z ust osoby o takim bagażu "wkręcasz sobie" brzmiało tok niewiarygodnie groteskowo, że sam problem w moich oczach się zmniejszał. Dzisiaj już nie biorę leków, a moje prawie wyzdrowienie (tylko raz na miesiąc atak) to piękna lista broni, które sama wypracowałam. Może dlatego jestem taka słaba. I tak źle znoszę emocjonalną samotność. Bo mnie to strasznie dużo energii kosztowało i jakaś wypruta jestem.
  5. tasza wiem co czujesz. Mi jest bardzo przykro w słabszych momentach słyszeć, że go nie rozumiem. Bo rozumieć i przeżywać to dwie różne rzeczy. Rozumiem jakieś konkretne zachowanie, ale trudno mi z tym funkcjonować. Na przykład to, że sama śpię od pół roku. Mam dość słuchania, że nie rozumiem jak mu ciężko i że robię z siebie ofiarę, kiedy zdarza mi się raz na dwa miesiące poprosić o trochę czułości albo w chwilach załamania poskarżyć się. To jest koniec w takich momentach, raz się złamiesz i to, co w imię miłości wytrzymywałaś wcześniej przestaje się liczyć. Lądujesz po drugiej stronie, po stornie "innych", którzy nie rozumieją. Ja mam powoli dość, bo nie jestem robotem. I chciałabym, żeby ktoś zrozumiał mnie. Nie oceniajcie nas tak surowo.
×