Zaczeło się od tego iż rok temu okazało się że mam nowotwór macicy. Odrazu dostałam skierowanie na operację. I się zaczeło.... lęk przed smiercią tak był silny że nie mogłam odpedzić się od tych mysli. Operacje udała się ale mysli pozostały. Najpierw bardzo duzo o tym myslałam,że umrę,potem cokolwiek mnie zabolała to odrazu kojarzyłam to ze smiercią swoja. Raz było u mnie pogotowie i wtedy dostałam pierwszego ataku i przy tym strasznej paniki. Pogotowie stwierdziło że to na tle nerwowym i zebym udała się do psychiatry. Oczywiście poszłam. Dostałam leki,brałam,potem kazano mi je odstawic i odstawiłam. Teraz od jakiś 2 mies wróciło.... Ataki są lecz jak mnie łapia to aby nie wpaśc w panikę to mówię sama do sienie- Kaska spokojnie,oddychaj zaraz ci przejdzie to tylko atak od tego sie nie umiera... Mam kołatania serca,mało nie wyskoczy mi z klatki piersiowej,drżenie rak i nóg,cięzki oddech. Tym razem przepisano mi Asertin 50 i do tego Cloranxen 5 mg. Tak to się u mnie wszystko zaczęło