Nazywam się Wojtek, i nie wiem kim jestem. Kim tak naprawdę jestem. Czuję w sobie nieogarnięte pokłady zła, czuję że jestem złym człowiekiem, potworem. Czasami mrok jest tak silny, iż boje się że nie wytrzymam i komuś coś zrobię. Boje się swoich myśli, dla kogoś normalnego były by przerażające, niewyobrażalne. Nie potrafię żyć w społeczeństwie, w grupie, w parze. Patrze na ludzi z ogromnego dystansu. Obserwuje ich, jak żyją normalni ludzie, z czego się cieszą, jak są szczęśliwi będąc razem. Mogę tylko obserwować bo nie znam tych uczuć. Nie mam uczuć, nie wiem co to litość, miłość do płci przeciwnej. Jestem pusty w środku. Nie mogę odnaleźć się w otaczającym mnie świecie. Wszystko udaję, codziennie. Muszę udawać uczucia, sympatie, koleżeństwo, zrozumienie. Codziennie. Ciężko jest żyć codziennie udając normalnego człowieka. Patrząc na ludzi widzę ich często jako martwych, leżących w trumnie, ich szkielety ogołocone z tkanek miękkich. Interesuje się m.in. medycyną sądową. Często oglądam sekcje zwłok, fotografie. Podczas seansu często coś jem, patrząc na otwarte ludzkie zwłoki. Niestety to zaczyna mi nie wystarczać. Chciałbym czegoś więcej. Boje się spać, boje się swoich snów. Są... nieludzkie. Boje się samego siebie. Codzienne udawanie zwykłego człowieka wykańcza mnie. Ludzi, którzy uważają mnie za przyjaciela zwierzają się mi, osobie bez serca, najczęściej nie znam uczuć o których do mnie mówią, a ja muszę im coś poradzić. Mimo kiepskich rad oni nadal się mnie radzą w sprawach uczuciowych. Niestety nie do końca wiem o czym do mnie mówią. Na co dzień staram się nie wyróżniać z tłumu, nie chcę. Nie lubię być w centrum uwagi. Boje się swojej obojętności na ludzi, ale oprócz rodziny jest osobą, którą... cenię, szanuję do której czuję sympatie. Nie wiem kim jestem, moja maska ciąży mi coraz bardziej, czuję w sobie mrocznego pasażera. Codziennie prześladuje mnie śmierć. Myślę o niej. Niekoniecznie o swojej śmierci, ale np. o śmierci bliskich. Każdy dzień mnie zbliża do tej chwili. Ostatnio strasznie nasiliły się takie właśnie myśli. Nie kontroluje swojego życia. Na uczelni, życia wśród rówieśników, pozwoliłem na zakochanie w sobie pewnej dziewczynie. Nie chciałem do tego dopuścić. Spotkałem się z nią 3 razy. Przez czas trwania tej znajomości czułem się jak w kletce. Zamknięty, przytłoczony. Potrzebuję samotni. Dwie osoby powiedziały mi ostatnio że wokół mnie jest potężny mur przez który nikt nie może się przebić. Mówią że jestem dobrym człowiekiem ale ja czuję coś całkiem odwrotnego. Więc kim jestem?