Skocz do zawartości
Nerwica.com

bechante

Użytkownik
  • Postów

    6
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Osiągnięcia bechante

  1. bechante

    Kalms

    a co jesli wolno wiedzic jest zlego w tym leku?.pamietaj,ze mianem leku nie okresla sie tylko tych mocnych i odbierajacych czlowiekowi wole i dzialanie. pozdrawiam;)
  2. boje sie powiedziec.Jego Mama juz na poczatku mi powiedziala ze choroba psychiczna to nie jest latwa rzecz do wyleczenia,ma do tego straszne nastawienie. On jest bardzo z nia zwiazany i boje sie ze moglabym go stracic za jej namowa.szkoda ze to nie jest takie proste;(.Tobie rowniez zycze powodzonka i szczescia;).
  3. Mam podobnie. Jestem od prawie od 2 lat z chlopakiem. Po roku zaczelam chorowac i sie zaczelo. Przestalam lubic bliskosc,ktorej wczesniej tak potrzebowalam. Teraz jej umikam bo stala sie dla mnie odrazajaca. Ja potrzebuje aby byl ze mna,przytulal mnie ale nic wiecej. Jak zle sie czuje to najchetniej i przed nim bym sie ukryla jak najdalej,mimo ze go kocham. On nie wie o mojej chorobie i chyba narazie mu nie powiem. Ja potrzebuje poczucia bezpieczenstwa a dalej idaca bliskosc jest narzaie nie dla mnie. Boje sie ze go strace,ale tez nie umiem sie zmusic bo wtedy mam powrot objawow.
  4. Od od okolo 9 miesiecy chodze do psychologa. Wiem,ze mi to pomaga,ale kiedy jestem po kolejnym niespodziewanym ataku czuje,ze sie cofam do pewnego punktu. Podobno robie postepy,bo podczas ataku jestem przytomna i dosc realnie postepuje ale to dla mnie troche marne pocieszenie.A co takiego sie dzieje,ze nie idziesz do szkoly?. Jakies problemy i lek zwiazany z nia czy cos poza?.
  5. Także bardzo proszę o przesłanie mi książki. bechante@wp.pl Z góry dziękuje.
  6. Witam.W ciagu 10 miesiecy mialam 5 atakow leku.Niestety nie udalo mi sie wrocic na studia,bo pokonanie 400km przerasta mnie calkowicie.Udalo mi sie raz i nie wspominam tego najlepiej. Po calej batalii z lekarzami wkoncu skierowano mnie do psychologa i psychiatry. Dostalam leki i dopiero zaczal sie koszmar. Teraz wydaje mi sie ze byly one poprostu nietrafione,ale wspominajac to co bylo nie zecyduje sie raczej na kolejne proby. Teraz zyje bez lekow,ale nadal mam poczucie zagrozenia. Nawet najmniejszy stres tak mnie paralizuje,ze zaraz sie nakrecam. Ucze sie z tym walczyc,ale boje sie ze to walka z wiatrakami. Cale szczescie,ze mam przy sobie bliskie mi osoby,ale coraz bardziej mi przykro ze sa one zmuszone ogladac i przezywac razem ze mna moje slabosci. Wlasnie w takich chwilach,po 2 godzinnych atakach kiedy przez kolejne tygodnie zoladek i glowa wraca do normy znow zaczynam myslec o leku i o tym aby wreszcie miec spokoj. Otrzezwia mnie jednak fakt kolejnej proby. Jesli ktos ma podobne przemyslenia i dylematy to bardzo prosze o wiadomosc.
×