Skocz do zawartości
Nerwica.com

MoodyAllen

Użytkownik
  • Postów

    2
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Osiągnięcia MoodyAllen

  1. Witajcie, chciałam się podzielić tym co się ze mną dzieje, bo czuje że to za duży ciężar dla mnie samej. Od jakiegoś czasu moje lęki strasznie się nasiliły, poszłam do lekarza, ale ten najpierw nie chciał mnie słuchać zwalając winę na tarczycę (jestem pod stałą kontrolą endokrynologiczną), chociaż mówiłam mu, że moje lęki są niezależne od tego czy aktualnie jestem w stanie nad czy niedoczynności. I że po prostu przestałam już sobie z tym radzić, wieczorami mam straszne duszności, serce mi wali, boje się, że coś mi się stanie.. typowe. W końcu zaproponował mi benzodiazepiny,ot tak, po prostu. Brałam je przez 10 dni i na początku było mi dużo lepiej, potem niestety potrzebowałabym raczej większej dawki a nie chciałam tego robić na własną rękę. Przez jakiś czas znowu było w miarę ok, a teraz mój chłopak wyjechał na miesiąc i nie przypuszczałam, że aż tak mnie to dobije. Serce mi wali jak głupie praktycznie codziennie (zwłaszcza po jedzeniu, nie wiem dlaczego, problemów żołądkowych nie mam) a dziś to już po prostu przegięcie. Nie mogłam zasnąć do 3, obudziłam się przerażona (dosłownie ) przez jakiś dźwięk (nawet nie wiem czy on mi się przyśnił, czy naprawdę go słyszałam), w każdym razie znowu serce waliło mi jak oszalałe a do tego w brzuchu mi strasznie burczało. Zrobiło mi sie troche niedobrze, a że mam też problem z emetofobią, od razu spanikowałam. Przez godzinę usiłowałam się wyluzować, w końcu zasnęłam, żeby obudzić się o 8... i tak co chwilę. Nie poszłam przez to na uniwerek bo naprawdę beznadziejnie się czuję. Nie chcę sie temu poddać, ale dzisiaj już nie wiem co z sobą zrobić... Teraz czuje się nawet spokojna, ale cały czas jest mi niedobrze i ogólnie "fuj" P.S. linka trzymaj się jakoś
  2. Dzień dobry wszystkim! Kilka dni temu znalazłam Wasze forum i nawet nie wiecie jak mi ulżyło czytając te wszystkie posty. Lżej na sercu, kiedy wiesz, że nie jestem sama z problemami, które zawsze wydawały mi się głupie Lęk przed wymiotowaniem mam odkąd pamiętam. Ostatnio nauczyłam się trochę nad tym panować (w dużej mierze dzięki mojemu chłopakowi), ale zazwyczaj kiedy tylko robi mi się naprawdę niedobrze wpadam w panikę, że mogę zwymiotować... Serce mi wali jak oszalałe, pocę się i nie mogę się ruszyć - bo przecież każdy ruch może spotęgować to okropne uczucie. Więc zazwyczaj kończy się na tym, że leżę bez ruchu i płaczę, czekając aż mdłości miną Ten lęk nie przeszkadza mi jakoś specjalnie w codziennym życiu, jak już pisałam, staram się go oswajać, ale pamiętam kilka sytuacji, w których uniemożliwił mi normalne zachowanie. Kiedyś, byłam jeszcze w podstawówce, moja mama czymś się zatruła, ale tak naprawdę ostro, w nocy, biegła do toalety i zemdlała. Ja też się obudziłam, ale zamiast pobiec jej pomóc, zapytałam tylko ze swojego pokoju, cała przerażona czy wszystko w porządku... Mama oczywiście nie chciała mnie martwić, więc powiedziała, że tak, że mam iść spać... Siedziałam na łóżku i płakałam, ale nie mogłam się zmusić, żeby wyjść z pokoju i pomóc mamie bo panicznie bałam się zobaczyć jak wymiotuje Do dziś nie mogę sobie wybaczyć, że w niczym jej nie pomogłam, a nie spałam do rana, bo tak się bałam. Zatykałam sobie uszy poduszką, kiedy słyszałam, że zwraca i cały czas czekałam kiedy i mnie to dopadnie, bo przecież jadłyśmy to samo... Teraz staram się jakoś z tym walczyć i kiedy mój chłopak wymiotował weszłam nawet do łazienki, chociaż myślałam, że serce mi wyskoczy z klatki piersiowej Ale jak wiem, że ktoś ma grypę żołądkową albo innego wirusa, który powoduje mdłości, za nic nie zbliżę się do tej osoby, a jak już będę musiała to dzień albo dwa z głowy na zamartwianie się czy już się zaraziłam...
×