Skocz do zawartości
Nerwica.com

ziomek118118

Użytkownik
  • Postów

    94
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez ziomek118118

  1. shinobi...skoro Ty uważasz ,że choroby takie jak;depresja, nerwice,ADHD,Borderline,CHAD...można wspomagać(leczyć ) herbatką w domowym zaciszu to chyba nie za bardzo rozumiesz o czym ja tu piszę. Chodzi mi o związek miedzy tymi chorobami a usilnym szukaniem lekarstwa...które powoduje wpadanie w nałogi(alkohol,lekomania,narkotyki) W moim przypadku tak właśnie było,a w domowym zaciszu dostawałem takiego szału, że pomagało jedynie łyknięcie kilkunastu Relanium 5mg Jakimś cudem żyje do dziś. Pozdrawiam!!!
  2. Michał..fajnie, że jesteś ...miałem pewne obawy... W moim przypadku leczenie mega kaca benzodiazepinami..niby pomagało...ale nie wiedziałem kiedy z nimi skończyć....płynąłem dalej. Dobrze ,że Tobie się udało.Jeszcze dziś po tylu latach abstynencji (w momentach męczarni psychicznej) myślę czy nie walnąć czegoś.... i nie tylko leki chodzą mi po głowie. Jeśli Tobie problem stwarza tylko alkohol to masz dużo więcej szczęścia niż ja. Właśnie niedawno (dwa tygodnie temu)miałem koszmarny nawrót choroby...widziałem siebie pijącego jakieś mózgojeby ,kolegów z dawnych lat, dawne balangi... i myśli czemu tak paskudnie jest żyć w trzeżwości...trwało to kilka dni...nawet żona widząc co się dzieje wyrzuciła każdy alkohol jaki był w domu .Miałem już jechać na odwyk ale próbowałem czymś się zająć ... nie myśleć o tym co się ze mną dzieje.Chociaż sprawiło mi to wielką trudność(odśnieżanie chodników,wyjście z psem na spacer) ...to chyba odpuściło...chociaż czy do końca nie jestem pewien. Ps. Spróbuj (jeśli masz czas i ochotę) opisać coś w temacie który właśnie założyłem ;Choroby psychiczne a uzależnienia; Moim problemem nie jest tyko uzależnienie ale ciężka depresja ...chyba jedno z drugim ma nie małe powiązania. Pozdrawiam i życzę wytrwałości w postanowieniach.
  3. ...ciekawe stwierdzenie,ale w moim przypadku mało pomocne. Czy nie jest tak,że unikając picia,;walnięcia w nocha;(które to zachowania kolidują z farmakoterapią)...czujemy się dziwakami..odsunięci na boczny tor.., ..osamotnieni..pozbawieni możliwości dobrego nastroju,a unikanie imprez z tego powodu wydaje się całkiem nie normalne .. ..wpadamy w jeszcze gorszy dół jakim jest depresja..... Jak sądzicie czy Metylofenidat jest dobrym lekiem w moim przypadku ?????? Pewnie jadł bym go garściami aż skończyłoby się jak zwykle odwykiem albo samobójstwem. Ps. Midas,na co się leczysz... jakie leki przyjmujesz?
  4. Witam wszystkich!! Zacznę od tego,że leczę się na depresję i zaburzenia osobowości,przyznaję.. jestem uzależniony od alkoholu, od leków(benzodiazepiny)i od marihuany...twardszych narkotyków nie próbowałem. Nie wiem czy to początki choroby wpędziły mnie w nałogi...czy było na odwrót...czy to moje nałogi doprowadziły, że rozpieprzyłem swój układ nerwowy. Czy w chorobach takich jak;depresja,nerwice,ADHD,Borderline,CHAD...(poza tym że się leczymy) .. szukamy czasem ukojenia, odprężenia,ucieczki od psychicznego bólu,poprawienia sobie nastroju i wpadamy w kolejną pułapkę która tylko pogarsza naszą sytuację. Czy jest dobry lek który nie uzależni i pozwoli normalnie żyć. Proszę opisujcie swoje(inie tylko swoje)doświadczenia w tym temacie. Pozdrawiam!!!
  5. nuska..na temat pracy za granicą coś wiem.Przebujałem poza granicami naszego kraju więcej jak 10-lat..znam to.. ..tęsknota za domem, za rodziną(wnioskuję że jesteś tam sama)..małe i większe depresje...wybuchy furii i kłótnie... i w końcu przygodne znajomości które mnie mało nie doprowadziły do rozwodu. Chciałbym Ci jakoś pomóc ale nie za bardzo wiem jak. Mnie na jakiś czas pomogły w stabilizacji;Depakine 300,Trittico;( nie wiem czy dobrze napisałem nazwę tych leków)... ale po półtora roku.... ...znowu objawy choroby..a zwiększenie dawki trittico doprowadzało mnie do szału....i kolejna zmiana leków. Ja obserwuję to forum prawie od roku i dalej nie wiem co ze sobą zrobić.Są w tym temacie lepsi szpece niż ja więc może coś Ci doradzą. Ta choroba to nie ból głowy który można wyleczyć tabletką przeciwbólową albo czekać aż sama przejdzie .... Pozdrawiam!!
  6. nuska Ja po samych antydepresantach fruwałem w chmurach..bez grosza przy dupie.. wydawało się że każdy biznes którego się dotknę należy do mnie.. Zacząłem przesadnie dbać o wygląd zewnętrzny(dbałem o wizerunek firmy)kupowałem najdroższe ciuchy ,najdroższe telefony(trzy abonamenty telefoniczne,trzy laptopy) a na porządny samochód... i nie tylko na to...brałem kredyt ..nie zastanawiając się nawet przez chwilę z czego go spłacę. Chciałem zawojować światem.....nie kontrolowałem swoich zachowań.... (wydaje się że Hitler też brał same antydepresanty) Wystarczyło trochę czasu żebym spadł na pysk...budząc się z tego narkotycznego haju ...z niesamowitymi długami...które pozostały do dziś. Teraz biorę również stabilizator (o których pisze Intel)...nie powiem.... żebym czuł się dobrze(depresja) ale przynajmniej nie wariuję ... nie pogrążam dalej siebie i rodziny w długach.... W czwartek idę na wizytę ....znowu zmiana leków ...i znowu czekanie na lepsze czasy....
  7. Może właśnie w tych najgorszych chwilach...każdy uśmiech na twarzy...poprawa nastroju choćby tylko chwilowa.... wydają się tak nienormalne a wyjście z tego błędnego koła tak nierealne,że doszukujemy się jakiegoś podstępu......
  8. paweł ........czyżbyśmy zostali we dwóch na placu boju(przeciwnik ogólnie znany)masz rację ich wajcha . Dobrze że piszesz tak dużo....otwierasz się w ten sposób na siebie i innych...dobrze że przyznajesz się do uzależnienia od zielska ale proszę uważaj ...nie chciałbym żebyś popełnił te same błędy co ja.Jesteś chyba na tyle szczery wobec siebie że jeśli zauważysz problem będziesz wiedział co z nim zrobić. Uważam,że jeśli ktoś przyznaje się( przed samym sobą i innymi) że jest alkoholikiem i próbuje z tym walczyć to już odnosi pół sukcesu ...druga połowa jest trudniejsza(ale wykonalna)....przecież to cała reszta naszego życia ze wszystkimi niespodziankami jakie nas spotykają i bez znieczulacza który pozwolił kiedyś na ucieczkę od problemów. Ale są też chwile szczęścia,radości,możliwość spełnienia się w różnych sytuacjach i duma z trzeżwości(niektórzy co roku wpadają jak śliwki w kompot)...i to co osiągnąłem w życiu...przecież gdybym pił pewnie już by mnie tu ni było. Mój ojciec był alkoholikiem...nigdy nie przestał pić i nigdy do tego się nie przyznał....zapił się w wieku 48-lat i mnie pewnie też by to czekało. Trzymaj się!!!
  9. Monika Wiem, wiem nienajlepszy pomysł ale temat tego dziurawca trochę mnie rozbawił....nie wiem czy chwilowa poprawa nastroju,czy to już całkowity idiotyzm.... nuska Ja codziennie piję szklaneczkę mocnej melisy ale traktuję to jako herbatkę odprężającą i usypiacz.Nie wydaje mi się żeby chorobę tego typu (gdzie można się spodziewać pewnego rodzaju uszkodzeń mózgu) można było leczyć samym dziurawcem. Gdyby tak było pewnikiem próbowałbym go pić wiadrami. Pozdrawiam!!!!
  10. Czasami może lepiej próbować oszukiwać samego siebie....że te depresje to tylko chwile załamania...że nasza mania ...no cóż...znowu w życiu mi nie wyszło.....i leczyć się dziurawcem????
  11. ......kiedy mija najgorsze...w tym najgorszym czuję się jak w ponurym, magicznym kole którego linii zewnętrznych w żaden sposób nie mogę przekroczyć...czuję się jak w narkotycznym amoku błądząc myślami nie za bardzo wiem gdzie.Wniosek: .....nawet już nie wierzę że to kiedyś minie .
  12. Dzięki za wsparcie!!!! Jest pewna zbieżność w tym wszystkim(7-8lat i znowu wpadka)ale mnie takie doły dopadają nie tylko w tym okresie .Nawet jeśli wszystko jest w najlepszym porządku zaczynam wpadać w tę otchłań ,wydawać by się mogło bez powodu. Paweł..jeśli Ty uważasz ,że jaranie raz w miesiącu(dwudniówka) ..nie jest wpadką i możesz to robić tylko przez dwa dni to naprawdę Ci ZAZDROSZCZĘ. Ja kiedy odkryłem maryhe paliłem przez pół roku(na koniec po 8-10 skrętów dziennie)aż zrozumiałem że wyląduje w rynsztoku..skończyło się odwykiem... ...potraktowałem to jako kolejną wpadkę.Wódy nie piję już chyba od 14 lat(nigdy nie przywiązywałem wagi do dat) i nigdy dokładnie nie liczę ile czasu minęło od poprzedniej wpadki. Spróbuj (jeśli tylko chcesz) odpuścić na jakiś czas taką dwudniówkę ...może co 4 miesiące?..nie wiem ..skoro nie jesteś uzależniony od tego "lekarstwa" to powinna to być ...bułka z masłem..jak to nazwałeś. Dzisiaj bardziej boję się zapalenia pierwszego skręta jak wypicia pierwszego kieliszka. W następnym tygodniu idę kolejny raz na wizytę do psychiatry(chyba go zmienię)moja pani doktor jest ordynatorką na oddziale odwykowym i traktuje mnie jak niepokornego alkoholika (którym tak naprawdę jestem)...ale mnie wydaje się, że mam większy problem.Poproszę znowu o zmianę leków które w moim przypadku i tak gówno pomagają....ostatnio Mozarin,Depakine 300..Może kolejne coś zdziałają .Chciałbym poczuć się choć trochę lepiej. Paweł cieszę się, że jesteś ...traktuje to forum jak coś w rodzaju terapii.... ....a co z resztą gości ..czyżby wszyscy wyzdrowieli????
  13. paweł ...widzę ,że temat ;sielanki...znasz jak mało kto w tym temacie... To co teraz przeżywam to nie jest... jakiś tam dołek....to przepaść...głęboka,ciemna i głucha studnia z której nie wiem jak się wydostać. Nawet nie wiem jak to opisać..nie wiem czy ktoś jest w stanie mnie zrozumieć...kiedy proste czynności...jak wymiana uszczelki w kranie (woda kapie już od miesiąca) urastają do rangi problemu nie do przejścia,kiedy patrząc w okno w niewiadomy punkt widzę wszystko czarnych kolorach..a tłumaczenia ...weż się w garść,otrząśnij się wreszcie,wszystko będzie dobrze,więcej optymizmu....wpychają mnie na jeszcze niższy poziom tej przepaści. Pytasz czy zawsze tak miałem...NIEEEEEEEEE..... Mam normalną rodzinę(jeśli tak można to nazwać)..żonę ,córkę..od czasu kiedy zacząłem walkę z nałogiem,kupiłem domek na wsi ,wykupiłem dla córki mieszkanie (to tylko Kielce ale ..zawsze coś),mam samochód,ładną działkę z której żona zrobiła jeden wielki ogród...moje hobby to wędkarstwo więc wykopałem sobie staw na działce w którym pływają kolorowe rybki....więc oprócz problemów finansowych jakie mnie teraz dopadły wydawać by się mogło ...wszystko w porządku....Wiem.. problemy finansowe są do opanowania..kwestia czasu. Nie pracuje już od dwóch miesięcy(nie jestem w stanie)....mam własną działalność..(.jednoosobowa firma których mnóstwo w tym kraju) zajmuję się budowlanką więc wystarczy dwie dobre roboty żebym stanął na nogi.Tylko jak stanąć na nogi kiedy zerwanie się z łóżka i wyjście z domu....jest niewykonalne... Należę do ludzi zawziętych i wytrwałych w swoich postanowieniach(chociaż coraz mniej siły na tę wytrwałość)..chyba dopiero teraz uświadomiłem sobie że nigdy nie wytrzymałem bez wpadki dłużej jak osiem lat...teraz jestem czysty od siedmiu lat... ...czyżby niechybnie zbliżała się kolejna....
  14. ...no cóż..chciałem przekazać niektórym (szczególnie tym młodym ludziom)do czego może doprowadzić nałóg. Nie chciałem nikogo urazić.Opisuje swoje przeżycia. w moim przypadku wóda doprowadziła mnie do ciężkiej depresji (albo było na odwrót,to początki depresji doprowadziły mnie do alkoholizmu) czego nikomu nie życzę.Każdy z nas musi znależć indywidualną drogę wyjścia z nałogu,jeśli Tobie Michał pomaga terapia,leki,rodzina albo już nie wiem co...to się tego trzymaj ......,ale uwierz mi niema ani leku ani żadnej reguły ,która wyrwie Cię ze szponów alkoholizmu Ps.Myślałem że alkohol chcesz zastąpić benzodiazepinami....tak to widziałem
  15. S jak... .....w depresji..... mało przekonujące stwierdzenie.... intel ...ale dowaliłeś widzę ,że Lamo działa...to dobrze...
  16. Witam wszystkich!!!! Uzależnionych,nie uzależnionych i tych którzy nie wiedzą do jakiej grupy się zakwalifikować.Może najpierw coś o sobie. W wieku 16-17 lat upijałem się do nieprzytomności,mając 20-lat pierwszy raz byłem na odwyku (Katowice-Szopienice) pracowałem wtedy na Śląsku.Były to początki AA ,terapii uzależnień nie było wcale.(koniec lat 80-tych) Wydawało się, że coś wyniosłem z pierwszego leczenia...ale gdzie tam..za kilka miesięcy następny odwyk...potem następny itd..... W ostatnich fazach tego nałogu piłem wszystkie wynalazki jakie były dostępne.Mając 26-lat poszedłem ostatni raz na odwyk(wtedy tak mi się wydawało) i po kilku miesiącach zapiłem znowu.Wiedziałem, że to już koniec...straciłem w życiu wszystko,pieniądze,dziewczynę którą kochałem do szaleństwa, nawet rodzina nie chciała mnie znać.Chyba wtedy zrozumiałem ,że albo teraz albo nigdy.Po trzech miesiącach picia trzeżwiejąc myślałem ,że zdechnę.Jakimś niepojętym dla mnie cudem udało mi się wyrwać ze szponów nałogu....bez odwyku,bez terapii,bez AA i bez pomocy kogokolwiek. ....i zacząłem normalne życie...poznałem moją obecną żonę(,mam dzisiaj dwudziestoletnią córkę)....wiodło mi się całkiem nieżle. Chyba po ośmiu latach abstynencji pierwsza wpadka....chyba już wtedy depresja,niepokój ,ogólne rozdrażnienie,ktoś kto odbył terapie powie....NAWRÓT choroby alkoholowej...ale mnie wydaje się że to inna choroba zaczynała mnie drążyć od środka... .... NIC TO...przeżyłem wpadkę i starałem się żyć dalej.Po kilku następnych latach trzeżwości ....odkryłem cudowny lek na alkoholizm MARIHUANA....nie będę zanudzał co działo się przez najbliższe pół roku,ale znowu wylądowałem w wiadomy szpitalu....to było jakieś 7-lat temu. Dzisiaj nie piję ,nie jaram ale czuję się coraz gorzej...biorę antydepresanty co jakiś czas inne (chyba żadne nie trafione)jest gorzej niż żle......... paweł...i gdzie ta sielanka o której piszesz na około same problemy.W wieku 48-lat jestem psychicznym wrakiem pozostałości po człowieku Michał...jeśli Ty uważasz,że zastąpisz zwykły alkohol syntetycznym to życzę powodzenia....według mnie popłyniesz szybciej niż Ci się wydaje. Co do antikolu i esperalu to lepiej że to kurewstwo już nie istnieje ...zapiłem dwie wszywki po miesiącu ,a po zapiciu antikolu...horror.. Nie wydaje mi się żeby strach przed śmiercią był dobrą motywacją na dłuższą metę. Pozdrawiam!...
  17. ....powiem tak ,nie każdy człowiek ,który leczy się psychicznie jest uzależniony, ale każdy uzależniony ma zajebiste problemy psychiczne. JOSE ...jeśli uważasz że ;pijemy ze szczęścia w hipomanii ;...to pewnie byłbym szczęśliwy przez kolejnych dziesięć lat które chlałem, a doprowadziłem się do całkowitego zeszmacenia,straciłem w życiu wszystko. W wieku 27-lat jakimś cudem udało mi się wyrwać ze szponów...." tego szczęścia..."dostałem drugą szanse normalnego życia. Dzisiaj w depresji motam się jak zwierze zamknięte w klatce,odrzucając od siebie myśli S walczę o to żeby go kolejny raz nie stracić....następnej szansy nie będzie. Dobrze powiedziane...."O co k....wa chodzi w tym pojebanym życiu"...
  18. intel. Może masz racje, że to choroba wpędziła mnie w nieodpartą chęć picia,może ten zbawienny środek zastępczy dawał mi na jakiś czas ukojenie i ucieczkę od całkowitej niemocy,pustki w głowie i derealizacji....nie wykluczam tego...zawsze miałem problemy z psychiką. Odkąd pamiętam mój ojciec pił a w ostatniej fazie swojego nędznego życia chlał wszystko co polska chemia była w stanie zakwalifikować jako alkohol. W wieku 48-lat zapił się na śmierć.... niby problemy z sercem.Może on też nieświadomie szukał lekarstwa. Co do marychy....tak.... znam bardzo dobrze....po pierwszym skręcie ....( o losie okrutny jakież to złudne ) wydawało się że znalazłem cudowne lekarstwo na wszystkie bolączki psychiczne...byłem wesoły,towarzyski,spokojny... a muzykę ..słyszałem każdą nutę w utworze jaki słuchałem Po pół roku takiego leczenia ..paliłem 8-10 skrętów dziennie i ciągle było mało. W przebłysku świadomości doszedłem do wniosku że płynę do miejsca z którego nie ma odwrotu..następne pół roku i zacząłbym walić w żyłę.Skończyło się odwykiem. Nawet benzodiazepiny doprowadzają mnie do takiego amoku, że nie wiem kiedy skończyć. Nie wiem co lepsze.W chwilach kiedy chce mi się wyć,kiedy wyjście z domu urasta do rangi niesamowitego problemu mam ochotę odpłynąć na zawsze (jestem właśnie w tym wieku w którym zmarł mój ojciec) ale staram się nie poddawać...przecież wychodziłem nie z takiego bagna intel Ps. Pisz jak się czujesz,może kiedyś i ja trafię na lek ,który pozwoli mi uciec od tego obłędu.
  19. Witam wszystkich!!! Jestem nowy na tym forum.Leczę się na depresje,zaburzenia osobowości...kilka przetestowanych leków przez ostatnie lata i ...coraz gorzej. (ostatnio Mozarin,Depakine 300) Obserwuje ten temat od roku i widzę że co jakiś czas zmieniają się wam fazy choroby,więc niech mi ktoś wytłumaczy po co te pieprzone leki przecież i bez nich samopoczucie oscylowałoby na tym samym poziomie.....raz dół ,..raz górka. .....intel....cieszę się,że jesteś na tym forum (,przecież to ty założyłeś ten temat ) jesteś trzonem tego tematu bez ciebie byłoby nudno. Może uświadamiasz mi że jest ktoś kto czuje się dużo gorzej niż ja......szczerze współczuje,ale jednej rzeczy ci zazdroszczę, możesz za pomocą żołądkowej choć na chwile zapomnieć o psychicznym bólu....ja nie mogę sobie pozwolić na taki odjazd jestem alkoholikiem nie pijącym od kilkunastu lat i wiem do jakiego stanu mógłbym się doprowadzić Wiem też, że to wóda rozpieprzyła mi mózg i skutki chlania nie tylko wódki będę odczuwał do końca życia. Życzę ci..intel...abyś był zawzięty i wytrwały w tym padole.Jeśli trzeb zamknij się w izolatce nawet na miesiąc.....próbowałem mnie pomogło Pozdrawiam !!!
×