A nie wystarczy być upartym, zdeterminowanym, ambitnym, kolejne posunięcia "odhaczać" jako podetapy do osiągnięcia celu. Jak coś się uda to odczuwać satysfakcję, jak nie to przeanalizować co i dlaczego się nie powiodło - następnym razem robić inaczej, lepiej. Aha i mieć jako taki kręgosłup moralny. Po co mi te wszystkie smutki, histerie, żale, zazdrości, radości, zwłaszcza, że przeskakuję z jednego bieguna na drugi co 5 min.
Zresztą co ja będę gdybać. Przecież to niemożliwe - na pewno nie w moim przypadku.