Skocz do zawartości
Nerwica.com

silhouette.of.a.gun

Użytkownik
  • Postów

    46
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Osiągnięcia silhouette.of.a.gun

  1. Nie mam takiego talentu literackiego, jak autorka, która założyła temat. Nie mam tez aż tak twórczo rozwiniętego świata. Ale nienawidzę swojego życia, uważam, że jest nudne, bez emocji, a moje ciało i moja tożsamość w świecie realnym jest nijaka i nie nadaje się do przeżywania czegokolwiek. Dlatego uwielbiam żyć życiem innych. Uwielbiam długie książki, w których żyję światem bohaterów, zastanawiam się, co ja bym zrobiła będąc w ich sytuacji. Nie rozmawiam z ludźmi, na uczelni siedzę na uboczu i czytam. Uwielbiam śnić. Sny są fascynujące, to jest jak najlepsze kino na świecie. Co więcej, kino,w którym jestem główną bohaterką. Mogę tam robić wszystko, czego dusza zapragnie. Często się budzę i spędzam dzień na przeżywaniu snów. Te lepsze i najbardziej realistyczne i poruszające mnie w jakiś sposób przelewam na papier. Poza tym bardzo dużo myślę, wyobrażam sobie, projektuje różne sytuacje, w które włączam rozmaite osoby z mojego otoczenia, albo sytuacje, w których jestem kimś innym, kimś lepszym. Tylko że ja nie wracam do normalności. Moje wyobrażenia i cały świat wewnętrzny mają ogromny wpływ na życie realne. Ciężko mi jest, kiedy włączyłam w swój świat jakąś osobę a potem muszę do niej iść w rzeczywistości i zachować formalny kontakt. Bo w prawdziwym świecie jest on oficjalny ale to ja w swojej głowie wykorzystałam wizerunek danej osoby do jakiejś sytuacji, która zdecydowanie wykracza poza normy w świecie realnym. Patrze na nią i widzę to, co się działo w mojej głowie. I często się zapominam, co spotyka się z niezrozumieniem i uznaniem mnie za dziwaka. Nie wiem, co jest przyczyną takiego życia. Widocznie tak musi być. Nie zrezygnuję z tego, bo wtedy nic mi nie pozostanie. Będę śledzić ten wątek. Autorko, jeśli udasz się do specjalisty, to proszę napisz, co Ci powiedział. Poniekąd jestem zadowolona z tego. To wszystko, co mam, co paradoksalnie utrzymuje mnie przy życiu. Ale ogromna różnica pomiędzy tymi światami powoduje, że sytuacje, w których muszę twardo stąpać po ziemi są strasznie przygnębiające. Czuję wtedy ogromną pustkę.
  2. Nie zgodzę się z Wami, z tego powodu jak potraktowaliście wypowiedź brak_uczuć. Ja myślę, że ona nie ma na myśli raka konkretnie. Rak to jest taka ogólna metafora, która ma na celu uzewnętrznienie naszego pragnienia śmierci, które jest na tyle silne, że wyrażamy chęć aby nas dopadło nieszczęście w postaci śmiertelnej choroby. Tu nie ma znaczenia ból (tzn ma ale mówiąc w ten sposób nie chodzi o to, że pragniemy bólu i męki, tylko chodzi o śmierć z zewnątrz). Rozumiecie o co mi chodzi ? Bo chyba pokrętnie tłumaczę. Chyba najprościej jest podać "chcę umrzeć na raka". Mnie nie przychodzi na szybko do głowy żadna śmiertelna choroba. Przecież nie powiemy "chcę śmiertelnie zachorować" Wg mnie to dziwnie brzmi. Strasznie przepraszam, może mnie zlinczujecie. Rak to straszna choroba a moje rozważania tutaj wcale nie mają jakiś negatywnych celów. Pisząc to wszystko nie biorę pod uwagę kwestii moralności takiego stwierdzenia, ani też żadnych względów etycznych. To naprawdę luźna refleksja i będę wdzięczna, czy to ma jakiś sens, czy się wygłupiam.
  3. Podpisuje się obiema łapkami. Brak uczuć: komu chcesz współczuć ? Dla mnie np. to jest mega wygodne.
  4. Przepraszam, że akurat wiki. http://pl.wikipedia.org/wiki/Eksperyment_Rosenhana
  5. Nienawidzę Bdp. Głównie za to, że przejawia się w każdym aspekcie mojego życia.
  6. Zawiliński, czy poważnie trzeba brać leki co do minuty ? Mam przepisaną hydroksyzynę i sertralinę. Naprawdę nie chce mi sie kontrolować, żeby dokładnie godzinowo brać. Rano, południe, wieczór. Jestem strasznie zapominalska i chce równieć (to najważniejsze) uniknąć sytuacji, że np. o godz 9 z jakiegoś powodu nie będę miała możliwosci wziąć lek i po prostu zeschizuje. Co prawda te leki nie zadziałają ale skoro lekarz się uparł to jego sprawa.
  7. paradoksy, przepraszam, założyłam ten temat pod wpływem impulsu. Owszem, wiem "lepiej" w tym przypadku ale chciałam się dowiedzieć, czy może rzeczywiście przesadzam i lekarze mają racje. Jakoś zostałam ukształtowana tak, że lekarz to mądry człowiek, którego należy sie słuchać i jest mi naprawdę bardzo przykro po takich wizytach.
  8. Otwarty to taki, gdzie rano się przychodzi a po poludniu wraca ? Niewazne, nigdzie sie nie dam zamknąć. To się kłóci z logiką. Jedyną osobą, która może powiedzieć, czy jej leki pomagają jestem ja sama. Leki są potrzebne by ogarnąć emocje w codziennym życiu. Pytanie brzmi: jakie ja mam do kurwy nędzy emocje w szpitalu ? O jedzenie się nie martwie, o spanie też nie, nie musze wstac o 5 rano i zasuwac na uczelnie, nie przegapiam autobusu i tak dalej - jeżeli sa w miarę przyzwoite warunki pobytu to ja bez leków jestem spokojna. No chyba, że miarą tego, czy leki zadziałały czy nie, będzie to jak i czy zareaguje na jakąś wariatkę, która mi zajebie ręcznik i się nim wytrze. Jeżeli tak, to ja się stąd wyprowadzam.
  9. Jakbym nie miała, to bym się nie dziwiła, że mnie tak potraktowała. Ale to znaczy, że do końca życia przy każdej wizycie u lekarza zostanę uznana za narkomankę - zresztą nawet nic nie było wspomniane o lekach, lekarz tylko spostrzegł, że się tne. DUPEK
  10. Dziś kolejne załamanie. Byłam u neurologa, poszłam z epilepsją (ostatnio u innego lekarza za bardzo nie chciałam się leczyć ale uznałam, że strach przed atakiem jest gorszy niż branie leków) i migreną. Nowy lekarz mnie zbadał, popatrzył na stare sznyty i parę nowych (zapytał o nie, co to ma jest) i zalecił mi witaminę b6 i magnez. I na tym wizyta się skończyła. To ja ze mną jest coś nie tak ?
  11. Byłam w kilku szpitalach i wiem jak tam jest. Sa osoby "normalne" ale na pewno JA nie nadaję się do zamknięcia mnie z ubezwłasnowolnionymi pasami wariatami, którzy jak Ci ukradną szafkę to pielęgniarka wzruszy ramionami i powie "A co ja mogę zrobić?". Rozumiem jak ktoś chce, droga wolna - jak ktoś zagraża sobie albo innym - nie ma wyjścia ale JA ? Bez jaj. Właśnie siedzę i skończyłam prace lic, wkrótce obrona. Ja naprawdę funkcjonuje normalnie. Wiem, że zdrowy człowiek nie działa w sposób 'źle się czuję-biorę tabletkę". Ja tez tak nie chce. Ale jak ktoś ma depresję to lekarz mu przepisuje leki przeciwdepresyjne bo sam sobie nie poradzi. Jak ktoś ma borderline, to nie radzi sobie z emocjami i jak w moim przypadku przyda mi się coś do ogarnięcia ich. Zdrowemu człowiekowi wystarczy jazda konno (np) a mnie, w związku z tym, iż jestem szurnięta z lekka, potrzebna jest jazda konna plus minimalne wsparcie lekowe.
  12. Nienawidzę tego. Poszłam do lekarza, chciałam jakiś neuroleptyk w bardzo małych dawkach, żeby zadziałał uspokajająco. Po wstępnym wywiadzie - jakoś postanowiłam być dosyć szczera, widocznie zostałam uznana za narkomankę - powiedział, że przyszłam wyłudzić leki i dostałam tylko sertralinę. Dostałam za to skierowanie do szpitala. Tzn. nie dostałam bo odmówiłam - i tak nie pójdę. Zdarza mi się raz na jakiś czas połączyć leki i alkohol (nie w celach "s") ale strasznie tego nienawidzę i uznałam, że trzymam się z dala od benzo. Neuroleptyki raz przedawkowałam i do końca życia tego będę żałować bo byłam w tedy w strasznym stanie (nie zagrażało to życiu ale źle się czułam). Jaki to ma sens ? - iść do szpitala psychiatrycznego i siedzieć z osobami naprawdę chorymi, które wrzeszczą całą dobę, kradną, być pod ogromną presją, kontrolą, w zamknięciu. Skoro tak długo wytrzymałam bez cięcia i prób samobójczych to po co mi takie warunki ? Funkcjonuję normalnie, chciałam tylko trochę ogarnąć emocje i stres. Żałuję, że mówiłam prawdę. Przez te cholerne przysłowiowe "żółte papiery" już nikt mnie nie traktuje normalnie. Żal mi tych lekarzy bo tak naprawdę, gdybym chciała się naćpać to każdy głupi wie jak leki załatwić. Ale przez to, że kiedyś byłam uzależniona już na zawsze jestem ustygmatyzowana. Musiałam się wygadać. Następnym razem pójdę do prywatnego. I będę kłamać. -- 19 wrz 2011, 21:19 -- Nikt nic nie napisze ? przez takiego debila jak ten lekarz mam ochote się pociąć. Byłam autentycznie w dobrym nastroju a teraz płacze.
  13. Byłam w szpitalu - nic nie mówili na samookaleczenia. Ale miałam widok na SOR i wspomnienia wróciły, często tam lądowałam na szyciu. Teraz mi już nie wypada, muszę znaleźć inny sposób.
  14. Cześć. Mam pytanie do tych, którzy mają widoczne sznyty. Był ktoś z Was w szpitalu na oddziale zupełnie nie powiązanym z problemami psychicznymi ? Jak personel szpitala reagował na sznyty ? Zakrywanie blizn nie wchodzi w grę bo jest ciepło. Poza tym sznyty mam również na grzbiecie dłoni więc w rękawiczkach chodzić nie mam zamiaru.
×