-
Postów
387 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
Ostatnie wizyty
Blok z ostatnimi odwiedzającymi dany profil jest wyłączony i nie jest wyświetlany użytkownikom.
Osiągnięcia Zorki
-
Ze mną jak z dzieckiem: za rączkę i do knajpy.
-
Choć spóźniony, to potwierdzam, że było fajnie i w nowym roku trzeba spotkać się ponownie. Poszturchajcie Icemana, żeby nie marudził, tylko przychodził.
-
Fajnie, że coś się ruszyło. Pojawię się.
-
Serwus nerwusy. Kopę lat tym, którzy mnie pamiętają, witam tych, których widzę pierwszy raz. Widzę, że z organizacją jak zwykle. Czy ten 7.11 to jakiś aktualny i powszechnie akceptowany termin spotkania? Bo wygląda ciekawie i chętnie bym się pojawił. W zeszłym roku udało nam się zebrać, to czemu by w tym tego nie powtórzyć?
-
Czołem. Nie korzystałem. Korzystający, z którymi rozmawiałem twierdzili, że tam lekarze są bardziej chorzy od pacjentów.
-
Po tygodniu zwolnienia czuję się jakiś rozmemłany. A chory jak byłem, tak jestem. Miałem dziś w nocy robić zdjęcia i w ostatniej chwili wpadłem na to, że teł nie mam :) Dobrze, że od jutra wracam do normalnego rytmu pracy. [ Dodano: Dzisiaj o godz. 10:50 pm ] Nie ma na to zezwolenia :]
-
Anand, uważałbym z nawracaniem innych na swój światopogląd w momencie, gdy zdajesz sobie sprawę, że Twój sposób myślenia i Twoja konieczność udowadniania innym swojej siły Cię przerasta. I gdy, jeśli nie udowodnisz innym swojej lepszości, zamierzasz popełnić samobójstwo. Rozumiem, że byłeś małym Anandem, z którego koledzy się śmiali, a koleżanki nie chciały potrzymać za rękę. I rozumiem, że ciężko pracowałeś, by stać się dużym Anandem, który jest silny i sypia z wieloma kobietami. Tylko czemu widzę, że w środku gdzieś jeszcze jest ten mały Anand, który teraz krzyczy "Ja muszę im pokazać! Ja MUSZĘ!". I póki on tam jest, nie widzę w Tobie wolnego, zrelaksowanego i silnego mężczyzny. Uciekłeś z jednej skrajności w skrajność. A skrajne punkty widzenia, choć wyraziste, koniec końców okazują się na wpół ślepe. Jak daleko jeszcze będziesz uciekał, aż natrafisz na ścianę? Świetnie sobie radzisz z czarno-białymi porównaniami "albo jesteś ofiarą, albo twardzielem", "albo jesteś świetnym podrywaczem, albo pryszczatym romantykiem". Ale przeglądając Twoje dyskusje (wiem, że lubisz rozgłos - tak, przeczytałem je - ciekawa lektura :] ) widzę, że wymiękasz tam, gdzie ktoś kontruje Cię umiarkowanymi poglądami. Które mają to do siebie, że są dojrzalsze i bardziej realne. Lubisz robić wokół siebie zamieszanie, tutaj Ci się już udało. Ludzie krzyczą, bo ukłułeś parę tyłków i złamałeś kilka tabu (tak, tu jest czasem kraina teletubisiów i głaskanie się po główkach, ale ja rozumiem kto tego potrzebuje i sam tego nie raz w toku leczenia potrzebowałem). Co Ci próbuje uświadomić, to że nie wygrasz swojej gry z całym światem. Nikt nie jest w stanie wygrać z całym światem. W takich grach zwycięstwo odnosisz tylko rezygnując, żeby zająć się swoim życiem, w zgodzie ze sobą, a nie z opinią innych.
-
Zakochałem się. Black Rebel Motorcycle Club - Ain't No Easy Way
-
Nie Polska, tylko tyś Mareczku jest burak. I nie pogrom, tylko jak wchodzisz do lokalu i puszczasz bąka, to nie oczekuj, że bywalcy pochwalą jak ładnie kwiatkami zapachniało. Język masz cięty i sam to przyznajesz, więc po co zaraz potem robisz minę niewinnej pensjonarki i dziwisz się, że kogoś nim ubodłeś? Ale ja sam mam cięty język, więc mnie tak łatwo nie zszokujesz. Ja też czasem czytam niektóre wypowiedzi, to stwierdzam, że niektórzy mają problemiki nie problemy. Ale powstrzymuję się od złośliwości, bo stwierdziłem, że ludzie mają różną konstrukcję psychiczną i coś co dla jednego może być codziennością jest dla drugiego poważnym wyzwaniem. Gość, którego znam stracił obie nogi i cieszy się życiem, a drugi znajomy próbował się zabić, bo go dziewczyna nie chciała. I każdy z nich toczył jakąś własną walkę i dla każdego z nich jego jest najważniejszy. Więc nie wartościuj tu czy agorafobia jest bardziej warta uwagi niż socjofobia, bo zaraz przyjść może schizofrenik, bezrobotna samotna matka i facet ze stwardnieniem rozsianym i każdy z nich z miną Lindy powie Ci "I co Ty wiesz o apokalipsie?". A co do meritum, to odpisałem Ci w dziale Oferty.
-
- Dlaczego mężczyźni wybierają kobiety, które ciągle płaczą i potrzebują godzin, żeby się ubrać? - Bo innych nie ma. Młody chłopak pisze miłosny list do swojej ukochanej: "Kocham Cię taaak bardzo! Szedłbym do Ciebie przez ogień, wspinałbym się na najwyższe góry, przepłynąbym najszersze rzeki. A więc przyjdę jutro do ciebie, jeśli nie będzie padać". W zakładzie psychiatrycznym. Pacjent: - Pana panie doktorze, lubimy bardziej niż ostatniego doktora. Nowy lekarz: - Dlaczego? Pacjent: - Pan jest swój człowiek!
-
Git Ja dziś znalazłem linijkę, którą dostałem idąc do pierwszej klasy podstawówki. Filozoficznie stwierdziłem, że on jest jak moje wykształcenie: nie za duża, nadszarpnięta zębem czasu, ale do pracy jeszcze się przyda.
-
Skąd dręczenie w szkole? Dzieci są okrutne. Nie mają jeszcze wpojonych kulturowych hamulców, a same metodą prób i błędów uczą się zachowań społecznych - a przecież masa zachowań społecznych opiera się na konkurencji. A dziecięca szczerość i brak konwenansów powoduje, że ustalanie hierarchii w grupie może przebierać bardzo brutalne formy. Ja na przykład w podstawówce lubiłem powybierać w klasie ofermy batalionowe. Dlaczego? Kto ma kompleksy, ten lubi je wyładować na innych. Byłem mniejszy od kolegów i wydawało mi się, że żeby nie spaść na dno hierarchii stada muszę pokazać co to nie ja. I ponieważ nie miałem przewagi fizycznej, gnębiłem innych psychicznie, ciesząc się z uznania kolegów, że "Janek to ma dobre teksty". A jak już udawało mi się zgnoić kogoś większego i silniejszego ode mnie, ale mniej wygadanego, to miałem radości co nie miara. Takie podejście do stosunków międzyludzkich mi zostało. Potem poszedłem do ogólniaka. Tam poziom ludzi już był trochę wyższy i choć poczatkowo próbowałem zdobywać szacunek w ten sam sposób, to nie skutkowało. Pierwsze półrocze było najcięższe, bo nie umiałem budować normalnych relacji z ludźmi. Potem znalazłem kolegów, którzy polubili mnie po prostu za to, jaki byłem (choć sam nie rozumiałem dlaczego). I będąc na etapie szukania odpowiedzi na różne życiowe pytania, zacząłem sobie tłumaczyć, jak to w życiu ważna jest przyjaźń, przynależność do grupy. I tak to idealizowałem, że starałem się przed sobą samym ukryć, że wciąż postrzegam życie jako bellum omnia contra omnes. Z jednej strony chciałem uchodzić za świetnego przyjaciela. Z drugiej traktowałem przyjaciół jako uśpionych wrogów i co rusz wykorzystywałem okazję, by im dosrać. A z trzeciej nie dawałem sobie przyzwolenia na przyznanie, że rywalizuję z nimi, a to przecież normalne, że młode samce mogą się lubić i konkurować ze sobą na raz. I tak ogólniak się skończył, a ja wszedłem w dorosłe życie z cholernym przekładańcem w głowie, kompleksami i uzależnieniem od opinii innych. I po kolei okazywało się, że ani nie potrafię wszystkich zjeść, ani wszystkim dogodzić. A w końcu przyszła nerwica i kilka zmarnowanych lat. Dopiero rok temu w toku leczenia zacząłem dochodzić do wniosków, że nie z każdym trzeba walczyć. Że jak trzeba walczyć, to mogę wygrać. Że moja własna opinia jest ważniejsza niż opinia innych. I że ludzie moga mnie lubić i szanować za to, jaki jestem, a nie za to na jakiego pozuję. I choć straciłem sporo nie budując w dzieciństwie normalnych kontaktów z ludźmi i wciąż jestem na etapie ich odbudowywania, to mam wrażenie , że w końcu robię to tak jak trzeba. I wyszło "Urzekła mnie Twoja historia" ;]
-
Studniówka... miło było na niej być, a jeszcze milej, że się nie powtórzy. Najbardziej drażniące były te kombinacje organizatorów, jak tu zabronić nam wnoszenia wódki. Bo oczywiście wytłumaczyć się nie dało, że 18-latkom można zaufać, bo potrafią wypić z umiarem (a wiek to taki, że jak zabronią, to tym bardziej korci, by wnieść). Koniec końców mieliśmy być przed wyjściem przeszukiwani i pozbawiani wszelkich płynów (również soków). A że zaprosiłem moją dziewczynę, która studiowała, było mi cholernie wstyd, że będzie traktowana jak niesforne dziecko. Szczęściem panowie ochroniarze wykazali się zrozumieniem dla trudnej sytuacji młodzieży. Panie w torebkach, a panowie pod płaszczami mogli wnieść niehurtowe ilości i moja ekipa cały wieczór trzymała fason. Koniec końców dobrze było tam pójść, ale znam milsze sposoby spędzania wieczoru niż picie po kryjomu i patrzenie na chemiczke jedzącą kotleta.
-
Trzeci dzień siedzę na L4. Przynajmniej nadmiar wolnego czasu przeznaczę na odnowienie kontaktu ze studiującymi/bezrobotnymi znajomymi. Bo w końcu nic tak nie leczy zapalenia oskrzeli jak szlajanie się po kolegach, co nie?
-
Scrat, nie zrozumiałeś. To nie jest temat o miłych chłopcach. To nie jest temat o podrywaniu. To nawet nie jest temat o gwoździach. To jest temat o anandzie22 i pokazaniu mu do czego patologiczna potrzeba otrzymywania szacunku prowadzi - choćby do śmieszności. Bo z jego "poradników" po wycięciu napinania się i czarno-białej wizji świata zostaje parę truizmów. Bo, że lepiej być pięknym i bogatym, niż brzydki i biednym, że koszula za 100zł jest ładniejsza od tej za 10 i że facet to powinien być twardy, a nie miętki to my wiemy bez czytania poradników.