Nie umiem się ogarnąć, ale nie umiem też prosić o pomoc, choć bardzo jej potrzebuję...
Nie czuję chęci, ani potrzeby życia od wielu lat. Męczę się, ale nie wiem po co i dla kogo. Odpycham podświadomie wszystkie wyciągnięte w moją stronę ręce, choć jakiś głos w głębi duszy wręcz błaga o pomoc. Nie umiem docenić tego co mam i co dostaję. Żyję trochę na zasadzie przetrwania. Skrywam emocje ukazując jedynie zimną postać przeto ludzie mnie omijają...
Jestem wszystkim tym, czego nienawidzę. Do siebie i do tego co robię czuję wręcz wstręt i obrzydzenie, z każdym dniem coraz bardziej siebie nienawidzę...
Tydzień temu zmarł mój dobry kolega, nawet przyjaciel, nie radzę sobie z uczuciem żalu i pustki po stracie, cholernie tęsknię, choć nasze drogi ostatnio nieco się rozbiegały...
(...)