kilka miesiecy temu przestal brac tabletki,gdyz nie mial pieniedzy(zrezygnowal z pracy).Myslal o szpitalu,ale mial mnostwo niezaplaconych rachunkow,nie chcial z tym zostawiac swojego rodzenstwa(rodzice nie żyją).Miałam wrażenie,że zwatpił w to,że ktokolwiek jest mu w stanie pomóc.Najgorsze dla mnie jest to,że to się stało tak nagle,nie mial ostatnio jakiegos wiekszego dola,dwa dni wczesniej sam mnie wyciagnął na dyskotekę... pozostaje mi się tylko modlić o to,żeby wreszcie miał spokój i zebyśmy kiedyś się spotkali :)