"Żona i dzieci mobilizują mnie do życia w wiecznym lęku o wszystko."
Mimo wszystko, z calej tej historii, akurat to zabrzmialo mi najgorzej. Zabralo mi chwile, by zrozumiec co wlasciwie masz na mysli.
Nie chce byc hipokrytka i dawac ludziom rad, ktorych sama nie przestrzegam, wiec zmilcze kwestie choroby.
Mowisz, ze masz zone i dzieci. To musi byc straszne - byc z kims w czasie choroby. (Tak, wlasnie to mam na mysli. Skoro mezczyzni ponoc powinni kobiety wspierac i pomagac dzieciom.) Ale skoro Cie mobilizuja, to nie poddawaj sie. Uwierz w siebie, na pewno dasz rade. :)