Skocz do zawartości
Nerwica.com

Jess

Użytkownik
  • Postów

    13
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Jess

  1. Cześć! Już myślałam, że się wyleczyłam z nerwicy, a dzisiaj miałam atak lęku... Przebudziłam się w nocy gwałtownie jakbym przestała oddychać i teraz mam lęk, że wstrzymuję w czasie snu oddech... Lęk narasta i wydaje mi się, że się DUSZĘ! tragedia Macie podobnie jak sobie z tym radzicie? Pomocy!
  2. Ja też przechdziłam niedawno atak nerwicy natręctw. Miałam natręctwa myślowe dotyczące prawie wszystkich tematów, ale przede wszystkim zrobienia krzywdy komuś z rodziny, sobie. Myśli dotyczące przedmiotów jak noże, sznurki, worki wszystkiego co moim zdaniem mogłoby zadać krzywdę komuś. Jak się trochę z tego podleczyłam dostałam obsesji na punkcie miłości, czy kocham męża czy nie. Następnie dostałam lekkie natręctwa o zabarwieniu seksualnym. Także przechodziłam już prawie przez całe to bagno zwane natręctwa. Jeżeli ktos ma ochotę wymienić się doświadczeniami, to zapraszam. Muszę powiedzieć, że zdobyłam spore umiejętności w radzeniu sobie z tą straszną przypadłością. Obecnie szukam pracy, ponieważ podczas choroby nie byłam w stanie się niczym zająć. Ostatnio się przeprowadziłam i czuję się o wiele lepiej. Często trwanie w starych przyzwyczajeniach doprowadza do zastoju w naszym życiu. Czas na zmiany moi drodzy! I jeszcze jedno nie separujcie się od innych. Co nie oznacza, abyście ciągle mówili wszystkim o swojej chorobie, ale najzwyczajniej w świecie byli z innymi i z całej siły skupiali się na spotkaniu, rozmowie, a nie ciągle trwali we własnej głowie. Życzę powodzenia
  3. Cześć! Hanusia dzięki za odpowiedź i słowa pocieszenia. Rzeczywiście to wielkie wsparcie wiedzieć, że nie jestem z TYM sama. Leczę moją nerwicę od 1,5 roku i bywa po prostu różnie. Najpierw leczyłam się u lekarza ogólnego i psychologa (elementy terapii poznawczo-behawioralnej), brałam bioxetin. Trochę mi przeszło chociaż jak widziałam nóż, worek plastikowy, kabel to automatycznie miałam myśli, lecz umiałam je odpędzać, zanegować. Potem wyjechałam i ten wyjazd, wydarzenia które miały miejsce spowodowały nawrót nerwicy. Teraz leczę się u psychiatry i biorę anafranil. Z myślami o nożu było gorzej, bo nie mogłam czasami cztery tygodnie spać i chodziłam po świecie jak żywy zombie. To był koszmar!!! Teraz co prawda mogę spać, ale ataki natrętnych myśli są bardzo silne i wtedy jest strach i koniec świata... Te myśli o kochaniu lub nie kochaniu Męża powracają czasem pod wpływem całkiem banalnych rzeczy np. filmu o miłości. Powstaje wtedy zamęt, wirek w głowie i pytania: Jestem taka sama? Ja też czasem tak czuję? Co właściwie czuję? Ogólnie jestem bardzo wrażliwa i zastanawiam się nad rzeczami nad którymi inni ludzie się nie zastanawiają lub zastanawiają się krótko. Ja pamiętam urazy, złe słowa, wydarzenia długo i często za bardzo analizuję postawy ludzi. Macie też tak? Jak sobie z tym radzicie? Pozdrowienia Jess
  4. Ja też mam dokładnie takie same objawy i myśli jak Wy, tylko dotyczą mojego najkochańszego Męża. Najpierw było żeby go nożem potraktować, a od pół roku, że go nie kocham i koniecznie mam mu to powiedzieć... To koszmar! Rozumiem wszystkich, ktorzy to przeżywają... Dziś mam totalny nawrót i czuję się fatalnie, ale życie toczy się dalej.
  5. Cześć! Lady In Black nie poddawaj się! Najgorsze co możesz zrobić to przestać uczestniczyć w życiu i zamknąć się w domu. Ja już od dwóch nie mogę ze sobą nic zrobić. Skończyłam studia i od tego momentu nie mogę się na nic zdecydować, bo choroba mi nie pozwala. Teraz z każdym dniem jest ciężej żeby się gdziekolwiek ruszyć. Dlatego nie daj się. Może nie przejmuj się tak studiami. Moim zdaniem studia to nie wszystko, by osiągnąć jakiś sukces. Najbardziej się liczą cechy charakteru człowieka, a studia to tylko dodatkowe uzupełnienie. Teraz to dopiero widzę... Przedtem też strasznie się studiami przejmowałam, zarywałam noce, stresowałam się, że jak nie skończę studiów to nic ze mnie nie będzie. Dziś widzę, że przesadziłam i gdyby cofnąć czas to bym inaczej postąpiła. Po prostu, dziś mam dewizę podstawową życia: nic na siłę! Pozdrawiam Jess
  6. Przed rokiem po tym jak skończyłam studia nagle znowu pojawiły się lęki... Najpierw bardzo silne lęki dotyczące utraty mojego męża np. że umrze, odejdzie do innej, potem silne natręctwa o treściach agresywnych również związane z moim mężem np. czy potrafiłabym go zabić, ale też dotyczące mnie samej np. czy potrafiłabym okaleczyć siebie, "skończyć ze sobą"... Oczywiście też miałam fazę dotyczącą obawy czy czasem nie jestem chora na schizofrenię, lub czy może nie jestem opętana... Od września tego roku pojawiły się nowe natręctwa, chyba dlatego, że z tamtymi sobie jakoś poradziłam tzn. w moim rozumowaniu uzasadniłam sobie, że nie jestem w stanie nic z wyżej wymienionych rzeczy zrobić. Co więc wymyśliła moja choroba? Czy kocham mojego męża? A może nie, bo, i tu pojawiały się jakieś argumenty o tym świadczące. Automatycznie pojawiały się różne obrazy:na przykład jak się kłócimy. Na początku nie wierzyłam, że to są natręctwa, ale teraz myślę, że to jedna z faz, lub oblicz mojej choroby. Czasami jest mi ciężko, bo jak sobie nagle udowodnić pewne bardzo delikatne rzeczy, tym bardziej gdy się jest kilka ładnych lat razem i nie zawsze przecież jest różowo. Pozdrawiam Jess [ Dodano: Pon Gru 18, 2006 10:58 pm ] Przed rokiem po tym jak skończyłam studia nagle znowu pojawiły się lęki... Najpierw bardzo silne lęki dotyczące utraty mojego męża np. że umrze, odejdzie do innej, potem silne natręctwa o treściach agresywnych również związane z moim mężem np. czy potrafiłabym go zabić, ale też dotyczące mnie samej np. czy potrafiłabym okaleczyć siebie, "skończyć ze sobą"... Oczywiście też miałam fazę dotyczącą obawy czy czasem nie jestem chora na schizofrenię, lub czy może nie jestem opętana... Od września tego roku pojawiły się nowe natręctwa, chyba dlatego, że z tamtymi sobie jakoś poradziłam tzn. w moim rozumowaniu uzasadniłam sobie, że nie jestem w stanie nic z wyżej wymienionych rzeczy zrobić. Co więc wymyśliła moja choroba? Czy kocham mojego męża? A może nie, bo, i tu pojawiały się jakieś argumenty o tym świadczące. Automatycznie pojawiały się różne obrazy:na przykład jak się kłócimy. Na początku nie wierzyłam, że to są natręctwa, ale teraz myślę, że to jedna z faz, lub oblicz mojej choroby. Czasami jest mi ciężko, bo jak sobie nagle udowodnić pewne bardzo delikatne rzeczy, tym bardziej gdy się jest kilka ładnych lat razem i nie zawsze przecież jest różowo. Pozdrawiam Jess
  7. Mam 29 lat. Choruję od dwóch lat na nerwicę natręctw i ostatnio dołączyła depresja. Też czasami mam lęk przed ludźmi i wychodzeniem z domu. Znacie jakiegoś dobrego psychiatrę/psychologa z Gdańska? Pozdrawiam Jess
  8. Cześć! Ja rok temu próbowałam (wręcz obsesyjnie) dowiedzieć się co mi dolega i jak mogę to wyleczyć. Całymi dniami siedziałam w internecie, by znaleźć odpowiedź na pytanie: co mi dolega. Szukałam na stronach niemieckich, austriackich i amerykańskich. Najskuteczniejszą metodą leczenia nerwicy natręctw jest terapia poznawczo-behawioralna. Dwa ośrodki leczące tą metodą są w Warszawie. Oprócz tego trzeba samemu pracować na sobą. Niestety to nie zniknie od razu. Prawdopodobnie zawsze gdy pojawią się większe życiowe problemy, trzeba będzie się wspierać terapią (tabletki + psychiatra). U mnie pomaga samoobserwacja: co wywołało lęk, kiedy, jakie zdarzenia temu towarzyszyły, co czułam, jak sobie poradziłam. Absolutnie nie można próbować pozbyć się myśli, bo wróci z jeszcze większym natężeniem. Trzeba wytrzymać myśl, nawet dokończyć ją myśleć (obojętnie jak okrutna by była...). To trudne ja wiem! I przede wszystkim trzeba zaakceptować tą chorobę. Pomaga sport. Ja jak mam natężenie myśli idę na basen, albo na spacer. Jak ciało ma zajęcie, mózg automatycznie odpoczywa. Łatwo to wszystko powiedzieć trudniej zrobić, ale trzeba się starać. Pozdrawiam serdecznie Jess
  9. Jess

    nerwica mija!

    Cześć Ewa125! Wygórowane ambicje moje i moich rodziców przyczyniły się do tego, że w tej chwili czuję się fatalnie. U osób z nerwicą natręctw występuje "syndrom perfekcjonizmu". Jeżeli nie zrobią czegoś idealnie patrz tak jak mają w głowie za idealnie, to wtedy często mają atak nerwicy. Ja skończyłam studia, ale moim zdaniem zrobiłam za dużo błędów w pracy końcowej (mimo, że dostałam cztery z pracy dyplomowej a z obrony pięć, średnią miałam 4,5). Tak byłam przekonana o swojej nieudolności, że do tej pory nie jestem w stanie podjąć pracy, bo ciągle mi się wydaje, że będę robić jakieś błędy, gafy. Wiem, że to chore, a u podstaw mojego zachowania leży perfekcjonizm i brak wiary w siebie. Przez te wielkie oczekiwania wobec siebie samej doprowadziły do ponownego ujawnienia się nerwicy. Koniec studiów to trudny okres, gdzie musisz sobie poradzić z nowymi całkiem innymi wyzwaniami, stąd pojawiające się nerwice. Większość moich znajomych przeżywało jakieś załamania z końcem studiów lub przeżywa. Ewa125! Wydaje mi się, że ludzie z nerwicą są hiperwrażliwi, dlatego "trochę" im trudniej... Spróbuj znaleść jakiś nowy cel w życiu nie patrząc na zdanie rodziców. Od razu po studiach trudno znaleść coś na miarę własnych ambicji, tym bardziej z nerwicą, ale jestem pewna, że coś trzeba zacząć robić i to jak najszybciej. Ja czekałam za długo, zresztą nadal nie mam pracy... Trzymaj się i nie daj się nikomu ! Jess [ Dodano: Pon Lis 20, 2006 11:32 am ] Cześć Ewa125! Wygórowane ambicje moje i moich rodziców przyczyniły się do tego, że w tej chwili czuję się fatalnie. U osób z nerwicą natręctw występuje "syndrom perfekcjonizmu". Jeżeli nie zrobią czegoś idealnie patrz tak jak mają w głowie za idealnie, to wtedy często mają atak nerwicy. Ja skończyłam studia, ale moim zdaniem zrobiłam za dużo błędów w pracy końcowej (mimo, że dostałam cztery z pracy dyplomowej a z obrony pięć, średnią miałam 4,5). Tak byłam przekonana o swojej nieudolności, że do tej pory nie jestem w stanie podjąć pracy, bo ciągle mi się wydaje, że będę robić jakieś błędy, gafy. Wiem, że to chore, a u podstaw mojego zachowania leży perfekcjonizm i brak wiary w siebie. Przez te wielkie oczekiwania wobec siebie samej doprowadziły do ponownego ujawnienia się nerwicy. Koniec studiów to trudny okres, gdzie musisz sobie poradzić z nowymi całkiem innymi wyzwaniami, stąd pojawiające się nerwice. Większość moich znajomych przeżywało jakieś załamania z końcem studiów lub przeżywa. Ewa125! Wydaje mi się, że ludzie z nerwicą są hiperwrażliwi, dlatego "trochę" im trudniej... Spróbuj znaleść jakiś nowy cel w życiu nie patrząc na zdanie rodziców. Od razu po studiach trudno znaleść coś na miarę własnych ambicji, tym bardziej z nerwicą, ale jestem pewna, że coś trzeba zacząć robić i to jak najszybciej. Ja czekałam za długo, zresztą nadal nie mam pracy... Trzymaj się i nie daj się nikomu ! Jess
  10. Pozdrawiam i dziękuję za odpowiedzi! Ja również szukałam pomocy i wielu osób mi ją dało. Byłam u psychologa, psychiatry, lekarza rodzinnego. Oprócz tego odwiedzam strony dotyczące nerwicy natręctw i kupuję książki z tym związane. Jest kilka rzeczy, których się dowiedziałam i które mi osobiście pomagają, a mianowicie: - nie jestem z moim problemem sama, wiele osób ma tą chorobę, - nie jestem w stanie kontrolować moich myśli, nie mam na nie większego wpływu, natomiast to co potrafię kontrolować to moje zachowanie, - nie powinnam próbować "zatrzymywać" myśli, wtedy wracają z większym natężeniem, czyli powinnam pozwolić na obserwację całej myśli, bez większych emocji, - zapisywać kiedy pojawiły się myśli, czego dotyczyły, jakie emocje wywołały, jak zminimalizowałam te emocje, jak sobie poradziłam z tą myślą (to bardzo pomaga!), Polecam dwie fajne książki: "Opanować lęk", Bronwyn Fox oraz "Potęga teraźniejszości", Eckhart Tolle. Oprócz tego każdy z nerwicą natręctw powinien pomyśleć o terapii poznawczo-behawioralnej (niestety, ale w Polsce jest to, szczególnie dla ludzi z poza Warszawy, mocno utrudnione). Trzymajcie się!
  11. Jess

    nerwica mija!

    Cześć Piotr! Przeczytałam Twoją historię i cieszę się, że czujesz się lepiej. Ja drugi ro walczę z derpresją i nerwicą natręctw. Idzie jak po grudzie. Zaciekawiło mnie to co napisałeś o pracy. Ja długo studiowałam, bo chciałam spełnić ambicje moje (wygórowane) i moich rodziców (jeszcze bardziej wygórowane). Studia kosztowały mnie, z różnych powodów, dużo stresu. Obecnie nie mogę się drugi rok zdecydować na podjęcie jakiejkolwiek pracy. Nerwica uwięziła mnie w swoich kleszczach i nie puszcza. Nie mam siły by napisać CV, a czas ucieka... Myślałam, by podjąć jakąś, jak piszesz, obojętnie jaką pracę, ale rodzina mi odradza, mówią: z twoimi kwalifikacjami, to byś się zanudziła. Sama nie wiem... Czasem mam coraz mniej siły i wiary w siebie. Pozdrawiam
  12. Ja mam bardzo różne... Największe to obgryzanie skórek. Paznokci nie obgryzam, ale też nie uchoduję za długich, a skórki mam wygryzione. Dzisiaj mnie boli, chyba przesadziłam. Zauważyłam, że nie mogę wysiedzieć w domu i wtedy jadę do jakiegoś centrum handlowego kupić byle co, to mnie uspakaja, ale nie na długo... Nienawidzę rzeczy niedoskonałych np. wyszczerbionych, albo wystających nitek, wtedy ciągnę tą nitkę, aż spruję. Pozdrawiam
  13. Witam wszystkich! Chciałam troszkę opowiedzieć o mojej historii. Pierwsze natrętne myśli miałam w wieku 14 lat i dotyczyły mojej Mamy, a dokładnie zrobienia jej poważnej krzywdy. Całymi nocami płakałam i stwierdziłam, że jestem potworem. Jakoś sobie poradziłam, zaznaczam sama. Wielkie piętno. Przed rokiem (w wieku 28 lat) ponownie zaczęły się pojawiać myśli. Tym razem dotyczyą (bo nadal są) mojego kochanego Męża. Na początku widziałam w myślach jak biorę nóż i kłuje mojego Męża prosto w serce podczas gdy on śpi... Czy to by Was nie przerazilo, skąd to się wzięło? Jestem pokojowo nastawionym człowiekiem, nie zrobiłabym krzywdy nikomu. No i zaczęło się. Koszmar. Totalny brak snu przez dwa miesiące, do tego myśli, myśli, myśli. Całą noc i dzień. Czy mogłaby otworzyć samochód podczas szybkiej jazdy, dodać komuś trucizny, zacisnąć mocniej dłonie na szyji mojego ulubionego psa, wziąć więcej tabletek niż trzeba. Do tego filmy, wiadomości pełne przemocy i myśl: na pewno jestem jak ci wszyscy mordercy. Moja obsesja ma wielką fantazję. Ostatnio totalnie mnie męczy, że tak na prawdę nie kocham mojego Męża... Tylko tak udaję. Mam powiedzieć jemu , że go nie kocham, że odejdę do innego. Tylko, że nie ma innego, bo jest tylko on, a bez niego nic nie jest dobrze... Przeżywacie podobne historie? Pozdrawiam Jess
×