Skocz do zawartości
Nerwica.com

Alisha

Użytkownik
  • Postów

    24
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Alisha

  1. no to czekalam 3 tygodnie tylko po to zeby uslyszec ze lekarza nie ma myslalam ze szlag mnie trafi na miejscu ... naszczescie zapisali mnie na poniedzialek bo gdybym musiala czekac kolejne trzy tygodnie to nie wiem co bym zrobila reszta pozostaje bez zmian, staram sie zmienic swoje zachowanie, swoje podejscie do problemu i do tego czlowieka (wg tego co pisze w ksiazkach ktore dostalam od Lili-anny i co mowi mi terapeutka) ale poki co marnie mi to wychodzi ... mimo to staram sie myslec pozytywnie, wkoncu sie uda, musi sie udac terapeutka mowi ze poki nie odejde nie posuniemy sie dalej z terapia, czekam z utesknieniem na ten dzien kiedy wkoncu uda mi sie powiedziec DOSC - mam nadzieje ze to juz nie dlugo
  2. no wlasnie tylko co zrobic jak czlowiek psychike ma niczym cienka nic ktora jakims cudem jeszcze nie pekla ... a moze wlasnie jak peknie przyjdzie ten moment kiedy bedzie sie miec sily i wiare by raz na zawsze uporac sie z tym co nas zabija ja postanowilam poza terapia wspomoc sie lekami, terapeutka mowi ze to dobry pomysl bo przy moich silnych stanach depresyjnych moze mi to pomoc ... tylko ze zyjemy w polsce i zeby dostac sie do psychiatry panstwowo a nie prywatnie trzeba czekac bagatela 3 tygodnie
  3. thalea dzieki za odpowiedz poki co pochodze do niej, w sumie chodze od marca ale chodze raz w miesiacu bo nie stac mnie na czestsze wizyty ... zobaczymy moze jest tak jak mowisz i z czasem bedzie postep - zawsze bylam niecierpliwa
  4. rzeczywiscie artykul daje do myslenia bo to tak jakbym czytala o sobie i swoim facecie ... mam szczera nadzieje ze znajde w koncu w sobie dosc sil zeby poprostu to zakonczyc
  5. wiem dziewczyny ze macie racje i wierze gleboko w to ze wkoncu przyjdzie dzien ze uda mi sie wyrwac z bagna w ktorym dane mi jest teraz zyc czytam wlasnie jedna z ksiazeczek lili-any "Szantaz emocjonalny" i choc o tym ze moj facet manipuluje mna jak chce wiedzialam juz od dawna to ksiazeczka naprawde otwiera oczy na wiele aspektow jego manipulatorstwa :) dzis mam mega dobry nastroj i nawet on mi go nie jest w stanie popsuc ... zdalam egzamin na prawko - 3 podejscie ... juz zapomnialam jakie to wspaniale uczucia: ekscytacja, radosc, smiech, pozytywna energia wiem ze za kilka dni radosc minie a moj facet pewnie sprawi ze znow bede czuc sie jak ostatni smiec ale to co czuje dzisiaj jest poprostu boooooooskie
  6. Paradoksy mewki to byly takie malusie bialo czarne ptaszki, parke mialam (teraz to nawet pewna nie jestem ze dobra nazwe pamietam hihi) Fobia owszem zwierzakow u mnie zawsze byl dostatek LitrMaslanki zadny ze mnie Noe hihi ale slonia to bym chciala miec one sa takie fajniste i maja dlugasne traby poki co moje dwa psiska starczaja mi w zupelnosci i ani mysle jakiegokolwiek innego zwierzaka sobie do domu spraszac jedyne co to konik mi sie marzy ale to za kilka lat, narazie jeszcze nie czas na to mam za to jeszcze Stefcie i Franka dwa kwiatki ktore o dziwo jeszcze zyja - bo do kwiatkow to reki wogole nie mam ale te sa dzielne
  7. nie chce mi sie calego watku czytac wiec pochwale sie tylko ze ja w domciu mam obecnie dwa psiaki ... chcialabym za kilka lat kupic sobie konia (w sumie to jest moje marzenie od dziecka wiec mam nadzieje ze uda mi sie je spelnic) ... jako dziecko tez zawsze mialam duzo zwierzakow w najwiekszym epicentrum mialam naraz: 2 mewki, 1 szczura, 1 chomika, 1 krolika, 1 swinke morska, 1 papuge falista, 1 psa, 2 myszki i wszystko to w jednym pokoju pojecia nie mam jak moja mama to znosila
  8. TAO to nie dokonca chyba tak jest jak myslisz, ze dziewczyna ma problem i powinna zasiegnac pomocy specjalisty to jest bezsprzeczne bo widac wyraznie ze sama nie potrafi tego ogarnac ale sugerowanie ze tylko dlatego ze sprawa ciagnie sie od lutego (ten watek bo cala historia zaczela sie duzo wczesniej) i zarzucanie odrazu ze ktos sobie przyslowiowe jaja robi jest troche nie taktowne ... wierzyc jej nie musisz, zreszta nikt nie musi ale tez nikt nie zmusza cie do zagladania tutaj owszem kubel zimnej wody czasem jest potrzebny takim osoba jak ona (czy nawet ja) ale wszystko w swiecie ma swoje granice pomoc specjalisty - coz ja moge na ten temat powiedziec do terapeutki chodze od marca, mamy listopad a ja dalej nie potrafie wykonac zadnego kroku w kierunku zmiany/poprawy swojego zycia czy mi tez zarzucisz ze bajki sobie wymyslam
  9. niczego tak nie chce jak tego zeby znow sie usmiechac, znow zartowac, znow brac zycie pelnymi garsciami ... poki co czuje ze zapadam sie coraz glebiej i to przeraza mnie jeszcze bardziej ... wszyscy mowia ze jedyne co moze mnie "uratowac" to odejscie od niego, ja sama zdaje mi sie tez to wiem, tak mowie i tak mysle tylko dlaczego dalej nie potrafie poprostu zakonczyc tego mowisz ze sie nie przelalo, uwierz mi ze gdybysmy sie spotkaly i gdybym opowiedziala ci ze szczegolami jak wyglada moja relacja z moim facetem to pierwsza twoja mysl by byla "boshe dziewczyno co ty jeszcze przy nim robisz" a druga "ty nie jestes normalna bo nikt normalny nie pozwolil by na to" terapeutka sie mnie pytala co by musialo sie stac zebym od niego odeszla, zebym odwazyla sie na ten krok ? i szczerze jak tak teraz siedze i caly czas nad tym mysle jedyne co mi przychodzi do glowy to smierc ... mam dosc poprostu mam dosc ...
  10. chcialabym ktoregos dnia napisac to samo ... wczoraj bylam u terapeutki przez chwile poczulam sie lepiej, przez chwile bo znow czuje sie fatalnie, w glowie odtwarzam sobie niczym film wszystkie te zle chwile, te zle slowa, zle sytuacje i co z tego skoro wiem ze i tak nic z tym nie zrobie ... terapeutka sie mnie wczoraj kilka razy pytala dlaczego boje sie odejsc, co mnie blokuje ze nie potrafie zdecydowac sie na ten krok? caly czas nad tym mysle i pojecia nie mam co w tym wszystkim jest ze dalej nie potrafie tego przekreslic, ze tak kurczowo sie trzymam czegos co tak naprawde mnie wykancza mam nawrot depresji, nie ma we mnie cienia checi do zycia i to jest takie przykre ... jak to mozliwe ze relacja dwojga ludzi potrafi tak zniszczyc? terapeutka powiedziala ze caly czas go bronie, niby mowie ze jest taki, taki i taki a jednak caly czas go bronie ... no coz przez ostatnie 8 lat zawsze bralam wine na siebie i robie to nadal, mam to wyuczone niczym sztuczke ktora pies wykona za smakolyk, wszystko to co sie dzieje wokol mnie to sztuczki i zachowania ktore zostaly we mnie wpojone przez niego za pomoca fochow, pretensji, obrazliwych slow, wypominania i bazowania na wzbudzaniu we mnie poczuciu winy ... to przez niego tak sie czuje wiec dlaczego do diabla nie potrafie powiedziec DOSC przepraszam mam dzisiaj podly dzien choc poczatek zapowiadal sie tak optymistycznie ... wieczorem siade i poczytam ksiazki ktore podeslala mi lili-ana moze dzieki temu powoli zaczne robic jakies postepy
  11. uwierz mi ze zrobi mu to bardzo duza roznice on za toba lata kiedy ma na to ochote, nie ma ochoty to cie olewa po to zeby za kilka dni jak go najdzie znow sobie ciebie podotykac ... jestes zabawka w jego rekach i uwierz mi bardzo by sie zdziwil gdyby przy probie kontaktu dostal stanowczy sygnal ze sobie tego nie zyczysz ... tylko nie rob mu awantur ani nic z tych rzeczy tylko powiedz spokojnie i z ironicznych usmiechem zeby te lapki trzymal przy sobie bo inaczej pozaluje ... udowodnij mu a przedewszystkim sobie ze nie dasz sie wykorzystywac wiem ze to nie latwe jak ktos ma taki wplyw na ciebie ze miekna ci kolana a serce zaczyna predzej bic, wiem jakie dreszcze sie czuje jak ten ktos dotyka ale pomysl sobie on wraca do domu do swojej kobiety, to ja przytula, to ja caluje, to jej mowi ze ja kocha, to z nia zasypia i przy niej sie budzi, to ja oszukuje kokietujac ciebie ... czy naprawde chcesz cale zycie sprzedzic jako ta trzecia, czy naprawde wystarczy ci te kilka milych gestow ? jestes mloda i zaslugujesz na kogos kto bedzie tylko z toba i tylko dla ciebie, pomysl sobie nawet gdyby cos z tego wyszlo i jakims cudem zaczelibyscie byc razem jako para ... czy umialabys spokojnie siedziec w domu z mysla ze on moze w biurze znalazl sobie nowa zabaweczke ... czy naprawde on jest tego wart !!!!! mowie ci olej go, nie strzelaj fochow, nie rob awantur poprostu go olej, traktuj jak powietrze, jak sie o cos zapyta to spokojnie odpowiedz, nie daj sie prowokowac ... przytocze tu sytuacje ktora opisalas nie potrzebnie dalas mu sie sprowokowac i wyszlo rzeczywiscie na to ze masz jakis problem ze soba, trzeba bylo spokojnie odpowiedziec cos w stylu to "pomoz mi poszukac zamiast glupio gadac" albo "skoro masz taki porzadek to podaj mi takie i takie dokumenty" poprostu grzecznie i tyle ... swoim zachowaniem tylko dalas mu znac ze dalej ma na ciebie ogromny wplyw i ze dalej moze toba kierowac jak chce ... on doskonale wiedzial co robi a ty zupelnie nie potrzebnie dalas sie sprowokowac ... jestes dorosla, pracujesz a wasz zaklad pracy to nie piaskownica, lubiec sie nie musicie ale wspolpracowac i owszem wiec zachowaj sie jak profesjonalistka i odloz na bok swoj zal i bol i poprostu pracuj, nie mieszaj pracy z uczuciami kiedys mialam sytuacje w pracy z jedna z kierowniczek, mialam z nia mocno na pienku i skutek byl taki ze najpierw zlozylam pisemna skarge na nia, a jak to nie poskutkowalo poszlam na L4 - diagnoza depresja .... oskarzylam ja o ta depresje nie bojac sie konsekwencji (choc teraz wiem ze za depresje odpowiada moj facet od ktorego nie potrafie odejsc a tutaj sie wymadrzam ) wrocilam do pracy po kilku miesiacach i wogole z nia nie rozmawialam, jakis rok pozniej przeniesli mnie na inne stanowisko tak ze podlegalam pod nia, wiele razy mnie pytali czy napewno chce, no bo wiadomo ze sie z nia nie dogadywalam i wogole, ja stwierdzilam krotko ze jestem dorosla i wspolpraca wspolpraca a sympatia sympatia ... powiem ci ze to byla istna komedia, ja pracowalam i robilam co do mnie nalezy a ona jak male dziecko jak cos chciala to pytala innych, nigdy nie mnie, chodzila do dyrektora ze ona nie moze ze mna wspolpracowac itp itd, nie dalam sie poprostu robilam swoje i traktowalam ja jak swojego przelozonego, trzeba bylo to do niej szlam i spokojnie rozmawialam ... po kilku miesiacach sie przemogla i tez zaczela mnie normalnie traktowac ale przez ten czas to ona zniszczyla swoj wizerunek bo zachowywala sie jak male dziecko na zasadzie "prosze pani a ja z nia sie bawic nie bede bo ona jest be" ... dlatego tobie radze to samo a wierz mi wyjdziesz na tym dobrze, pracuj bo za to ci placa, musisz z kolesiem wspolpracowac to to rob ale nigdy pod zadnym pozorem nie daj sie sprowokowac, badz spokojna i opanowana (jak cos potem idz do kibelka i wykrzycz cala zlosc ale nigdy nie przy nim), pokaz ze jestes profesjonalistka bo poki co pokazujesz ze jestes "malolata ktora stracila glowe dla nauczyciela" ... olej go bo zniszczy ci psychike i zniszczy ci kariere czy naprawde uwazasz ze on jest tego wart ? i pamietaj pod zadnym pozorem nie daj sie sprowokowac, jak ci rzuci zlosliwa uwage to albo ja zignoruj albo spokojnie i rzeczowo mu odpowiedz, jak by np zapytal "co sie dzieje czemu nagle jestes taka obojetna" to spokojnie mu odpowiedz "nie rozumiem o co ci chodzi przeciez jestem taka jak zwykle" jak sie dowiesz od kogos ze rozpowiada ze to ty za nim sie uganiasz to spokojnie odpowiedz "koles chyba sni na jawie" i tak dalej i tak dalej ... spokoj, opanowanie, dystans i profesjonalizm, to nie miejsce zeby fochy strzelac, pracujesz z nim wiec pracuj i tyle, cos potrzebujesz to idziesz i grzecznie mowisz "moglbys mi podac dokumenty bo beda mi potrzebne" krotko i rzeczowo zadnych osobistych wycieczek jak cos pisz do mnie na gadulcu albo wyslij wiadomosc na pw problemu za ciebie nie rozwiaze ale moze choc troche ci pomoge ... skoro swojego zycia nie potrafie ogarnac to moze tobie chociaz pomoge
  12. nie dalam sie zmanipulowac po pierwsze dlatego ze gosc dla mnie nic nie znaczy po drugie wlaczyla mi sie lampka ostrzegawcza "wszystko slicznie i pieknie ale jemu chodzi tylko o jedno " co do tego ze niby ucierpialam, nie bylo tak ... niby dlaczego mialabym na tym ucierpiec ??? wrecz przeciwnie cieszyl mnie fakt ze po raz pierwszy nie dalam sie omamic pieknymi slowkami i czulymi gestami, po raz pierwszy bylam ponad to a co do faceta no to wybacz ale ktory facet przyzna sie ze dostal takiego siarczystego kopa od kobiety ? (bez urazy panowie ) to normalne ze zeby wyjsc z twarza zaczal rozpowiadac bzdury ktore ja poprostu olalam bo wiem jak bylo naprawde i mam satysfakcje ze juz na poczatku przejzalam go na wylot i tobie radze to samo, dziewczyno daj sobie z tym gosciem na luz, olej to co bedzie rozpowiadal i jak bedzie koloryzowal rzeczywistosc, uwierz mi ze nic nie zaboli go bardziej niz twoja obojetnosc i dystans, bo ich to kreci jak widza jak my za nimi latamy i tracimy dla nich glowe, a jak widza ze zaczynamy sobie radzic same to nagle przypominaja sobie jak bardzo nas potrzebuja i tak w kolko ... uwierz mi ze najlepszym wyjsciem dla ciebie bedzie to jak go olejesz, bedziesz go traktowac poprostu jak znajomego, na stopie sluzbowej i nic ponad to ... jak sie bedzie ciebie pytal co u ciebie to odpowiadaj ze swietnie, usmiechaj sie i zartuj z wszystkimi dookola a jego poprostu ignoruj, opowiadaj znajomym z pracy jak to super ci sie wszystko uklada to napewno do niego dojdzie droga pantoflowa i wierz mi ze wtedy dopiero dostanie kopniaka na jakiego zasluzyl wspominalas tez kiedys o gosciu ktory mocno zabiegal o twoje wzgledy, ja na twoim miejscu umowilabym sie z nim poprostu do kina czy na kawe, mozesz mu zaznaczyc zeby zbyt wiele sobie nie obiecywal ze traktujesz go jak dobrego znajomego i poki co nie chce nic wiecej, tak zeby chlopak jasno wiedzial na czym stoi a kto wie moze cos z tego wyjdzie a nawet jesli nie wyjdzie to zawsze spedzisz milo czas z dala od tego oszoloma z pracy
  13. do tej pory chodzilam do terapeutki Ilony Łobejko z tego osrodka http://ctpip.pl/index.php?file=kop6.php ale nie dokonca jestem zadowolona z przebiegu terapi, czy ktos byl tez u tej terapeutki ? badz w tym osrodku ? czy ktos moze mi polecic jakas dobra terapeutke/terapeute od uzaleznienia emocjonalnego od partnera ? kogos kto pomoze mi uwolnic sie z toksycznego zwiazku ?
  14. przeczytalam caly watek i strasznie mi ciebie zal, przedewszystkim rozumiem ze nie potrafilas byc stanowcza i uleglas po tym jak on nagle znow zaczal adorowac twoja osobe - znam to niestety z autopsji ... co do samej sytuacji, mialam kiedys taka sytucje u siebie w pracy, znalam goscia z widzenia od kilku miesiecy ale nigdy nie rozmawialismy poza zwyklym czesc, kiedys poszlam ze znajomymi z pracy na piwo, on tez poszedl, jakos tak wyszlo ze temat zszedl na zwiazki i to jaka jestem nieszczesliwa w swoim zwiazku, on pieknie mowil, madrze, rozsadnie, z kolezanka bylysmy w ciezkim szoku ... wyszlysmy wczesniej a panowie jeszcze zostali. Jechalam do domu pod silnym wplywem jego slow ale potem powiedzialam sobie "NIE" nie dam kupic sie pieknymi slowkami, potem na nastepny dzien w pracy podszedl do mnie, rozmawial, pocieszal, powiedzial zebym odezwala sie na gg do niego ... nie odezwalam sie ale kilka dni pozniej mialam zly dzien i chcialam z kims pogadac wiec napisalam do niego ... jakiez bylo moje zdziwienie jak gosc nagle zaczal mi sugerowac ze moglibysmy byc razem, zebym zostawila swojego faceta dla niego i takie tam ... powiem tak jeszcze pare miesiecy temu dalabym sie omotac ale teraz jestem nieco silniejsza (dalej jednak zbyt slaba zeby odejsc od swojego toksyka ) wiec napisalam mu wprost ze nic z tego, ze nie szukam faceta i ze nie jest w moim typie ... skutek tego byl taki ze gosc przez dlugi czas wogole sie do mnie nie odzywal poza zwyklym "czesc" i to tez nie zawsze a cala praca huczala od plotek jak to pisalam mu ze jest super gosciem, jak to dawalam mu sie obmacywac itp itd ... olalam to, pierw bylam wsciekla ale potem stwierdzilam ze mam to gdzies i sprawa sama ucichla ... faceci tacy sa i kobiety pewnie sa nie lepsze tak wlasnie kreci sie ten swiat ... dlatego olej tego palanta zanim calkowicie zniszczy ci opinie i twoja psychike, pokaz ze jestes ponad to ze smiejesz mu sie w pysk ... jak bedzie probowal sie do ciebie dobierac to powiedz ze nie zyczysz sobie tego i ma sie od ciebie odpie**** ... nie wiem czy ogladasz "szpilki na giewoncie" - zrob tak jak bohaterka tego serialu zrobila facetowi ktory jej sie naprzykrzal tak jak ten twoj tobie wbij mu cos ostrego w tylek
  15. lili-ana o to zawsze pyta moja terapeutka czego pani sie boi? co moze sie stac jak pani postanowi odejsc? niby nie stanie sie nic, nie pobije mnie ale wiem ze tak mnie zmanipuluje, tak mi zacznie wmawiac poczucie winy ze poczuje sie znowu jak ostatnia swinia i oczywiscie odszczekam wszystko - jak zwykle to jest wlasnie w tym najgorsze ze on potrafie tak obrocic kazde moje slowo, tak wykorzystac kazde "potkniecie" (bo nie bede klamac ze idealem nie jestem) ze zaczynam czuc sie winna, i mimo ze wiem ze tak nie jest zaczynam myslec ze wszystko to moja wina, ze gdyby nie ja to byloby inaczej itp itd ... potem jak juz leze w lozku to placze w poduszke i przeklinam sama siebie ze go zatrzymywalam, ze nie wywalilam go na zbity pysk i tak za kazdym razem ... to jest wlasnie najgorsze on zeruje na moim niskim poczuciu wartosci, niskiej samoocenie, do tego potrafi skutecznie przekrecic kazde moje slowo [Dodane po edycji:] w poniedzialek ide do terapeutki postanowilam dalej walczyc o siebie, za bardzo przeraza mnie moje wlasne zachowanie i to co zaczyna sie ze mna dziac
  16. Jestem tu nowa i z gory przepraszam jesli dubluje temat, znalazlam kilka tematow na temat toksycznych zwiazkow ale nigdzie nie znalazlam "relacji" jak udalo sie szczesliwcom z takiego zwiazku uwolnic dlatego postanowilam zalozyc ten temat z nadzieja ze znajda sie ludzie ktorzy opowiedza jak udalo im sie wyjsc z toksycznego zwiazku? jak udalo im sie powiedziec tej drugiej osobie ze to koniec, ze odchodza? jak udalo sie wytrwac w tej decyzji i nie zlamac sie? jak sie czuli i co przezywali? jak walczyli? jak przetrwali pierwsze godziny, pierwsze dni? jak "bronili sie" przed toksycznym wplywem tej drugiej osoby? blagam pomozcie mi, ja czuje sie wobec wlasnego losu bezradna, we wrzesniu poddalam sie, nie mialam sily dluzej walczyc zeby odejsc bo im bardziej walczylam tym bardziej nic mi z tego nie wychodzilo ... ale teraz postanowilam raz jeszcze podjac walke o sama siebie, o swoje dziecko, o nasze zycie ... dlatego licze ze osoby ktorym udalo sie uwolnic podziela sie swoim doswiadczeniem ... tutaj po krotce jest opisana moja historia post415046.html?hilit=#p415046 bardzo chcialabym wyjsc z tego, stac sie znowu "normalna" wesola dziewczyna tymczasem czuje ze zaczynam tonac, boje sie tego co zaczyna sie ze mna dziac dlatego postanowilam raz jeszcze podjac walke ze swoja choroba i swoim zyciem blagam o pomoc !!!!
  17. udalo mi sie kiedys wykonac kilka krokow do wolnosci, niestety wystarczyl jeden telefon, jedna rozmowa bym znow zatopila sie w tym bagnie ... teraz stracilam juz wiare na to ze mi sie uda ... stracilam sily do walki
  18. jestem tu calkiem nowa i jest dla mnie zaskoczeniem jak wiele osob tkwi w chorych, toksycznych zwiazkach ... wolalabym nie mowic publicznie o tym jak wyglada moja relacja damsko meska powiem jednak ogolnie ze jest to doskonaly przyklad toksycznego zwiazku ... bylismy ze soba ponad 7 lat, kilka lat wczesniej wiedzialam ze nie jestem z nim szczesliwa i ze wykanczam sama siebie tkwiac w tej relacji, mimo to uzaleznienie bylo silne i skutecznie pozbawialo mnie sil do postawienie jakis stanowczych krokow ... ponad 4 lata temu wyladowalam u psychiatry, diagnoza depresja - leki, wizyty, rozmowy ... po ponad roku nagle slysze z ust lekarki ze tkwie w toksycznym zwiazku i to on ponosi wine za moja depresje a nie jak wczesniej sadzilam praca. Zbuntowalam sie bo przeciez jak mozna takie bzdury gadac, w ciagu jednego dnia odstawilam leki i wizyty u lekarki, zaczelam zyc sama starajac sie utrzymac na "rownych nogach". Rok temu w wakacje pojechalismy do Rumunii, za duzo wypilam, film mi sie urwal ... tu dlugo by opowiadac co sie dzialo i jak przebiegala cala akcja, powiem tylko o skutku moj facet wywalil mnie z rzeczami z pokoju i kazal sie wynosic, sama tysiace kilometrow od domu myslalam ze zwariuje, bylam pod wplywem silnych emocji i pewnie alkoholu tez - dowiedzialam sie pozniej z rozmow z nim ze podobno calowalam sie z jakims gosciem w knajpie, wogole jednak tego nie pamietam ... do kraju wrocilam sama za posrednictwem ambasady (bogu dziekuje za rodzicow ktorzy mnie wsparli i przelali pieniadze aby mi ten powrot umozliwic) mowie o tym bo waznym dla mnie punktem jest chwila gdy w pokoju hotelowym wzielam prysznic, ogarnelam sie, polozylam na wielkim lozku i pomyslal jak cudownie sie czuje z mysla ze moge teraz robic co chce, kupic sobie ciuchy takie jakie mi sie podobaja, urzadzic mieszkanie tak jak ja chce, robic, myslec i chodzic wszedzie tam gdzie ja bede miec ochote ... nie plakalam bylam zdezorientowana ale dziwnie spokojna i moze nawet szczesliwa ... ostatnie poltorej roku to koszmar ktory nadal sie nie konczy, powroty, rozstania, klotnie, wypominania, wyzwiska ... probowalam odejsc, odciac sie ale za kazdym telefonem, kazdym slowem mieklam i znowu ulegalam, pozwalalam by przychodzil, by byl ... przez trzy miesiace w wiosne nie bylismy razem, nie mielismy kontaktu tylko dlatego ze rozstalismy sie po kolejnej mega awanturze, blagalam go o szanse on jednak powiedzial nie i koniec, zaparlam sie w sobie, unikalam telefonu, staralam sie o nim nie myslec ... zmienilam sie, usmiechalam sie, bylam mniej zdenerwowana, nie krzyczalam jak opetana z byle powodu, nie narzekalam ciagle na wszystko ... naprawde sie zmienilam ... niestety on w czerwcu postanowil mnie odzyskac, przez dwa tygodnie gral kogos kim nie jest, uwierzylam mu ... teraz jest tak jak bylo przez ostatnie poltorej roku, ciagle klotnie, wypominania, do wrzesnia walczylam, staralam sie uwolnic z tej chorej relacji, za wszelka cene walczylam by odejsc by odzyskac ten usmiech, ten spokoj, we wrzesniu braklo mi sil, pogodzilam sie z tym ze jest jak jest, nauczylam sie regulek zachowan "co robic zeby on byl szczesliwy" przy kazdej klotni pytam go "to po co ze mna jestes skoro nie potrafisz wybacz" ale nigdy nie powiem "mam juz dosc chce byc sama" choc bardzo chcialabym to powiedziec ... jestem zmeczona, slaba, braklo we mnie zycia, wszystko stracilo sens ... wrocilam do jezdziectwa z nadzieja ze to pozwoli mi sie poczuc wartosciowa osoba w tej malej dziedzinie mojego zycia ze dzieki temu choc troche stane sie silniejsza ale poki co nie ma efektu a ja zmuszam sie zeby jechac na stadninie bo najchetniej schowalabym sie w swoim malym mieszkanku i nosa z niego nie wystawiala, nie chce mi sie zyc, nie chce mi sie jesc, ubierac, kapac, wszystko jest dla mnie mega wysilkiem ... kiedys jeszcze rozmawialam z kolezankami w pracy, z przyjaciolka teraz nawet tego nie robie, zaczynam sie coraz bardziej od wszystkich izolowac, nie mam juz sil do walki, ten rok wykonczyl mnie ... ciagle musze uwazac na to co mowie, jak w telewizji w filmie jest scena zdrady to cala dretwieje ze strachu czy aby jemu nie wroci i znow nie zacznie wypominac i wyzywac ... najbardziej boje sie ze jesli teraz tego nie zmienie to nie zmienie tego juz nigdy i bede tkwic w tym ukladzie az ktoregos dnia zabraknie mi sil by zyc i postanowie odejsc ... tego boje sie najbardziej ... chodzilam od marca do terapeutki ale ona tylko powtarza musi pani od niego odejsc, to nie ma sensu, tylko ze ja to wiem sama doskonale, ale wiem tez ze nie potrafie tego zrobic poprostu nie potrafie ... probowalam i poprostu nie mam juz sil ... z checia porozmawiam z dziewczynami/kobietami ktore maja taki sam problem jak ja wiec jesli tylko macie ochote piszcie na gg ... moze rozmowa z kims kto zrozumie jak to jest i dlaczego nie tak latwo podjac ten krok mi pomoze, moze dzieki temu odzyskac choc czesc wiary w sama siebie [Dodane po edycji:] eddy u mnie jesli chodzi o dzieci jest podobnie, tylko ze to ja mam syna z poprzedniego zwiazku i to ja nie chce juz dzieci a on bardzo chce ... wiem ze gdyby byl inny i gdyby mial inny stosunek do mnie to bylaby duza szansa zebym zmienila zdanie ale on jest jaki jest a mi nie usmiecha sie wychowywac samotnie kolejne dziecko bo on mimo ze jest wiem ze do wychowania zbyt duzego wkladu by nie wniosl bo on jest z tych osob ktore to uwazaja ze przeciez pracuje i czego ja wiecej od niego chce ... ja ta ulge juz raz poczulam poltorej roku temu, ta sama ulge czulam wiosna wiec dlaczego nie potrafie zrobic nic zeby znow to poczuc dlaczego sama mysl ze mam stanac przed nim i powiedziec ze nie chce z nim byc, ze mam stanac przed nim i przyznac sie do tego ze nie chce walczyc, ze juz go nie kocham paralizuje mnie takim potwornym strachem ktos w tym temacie napisal ze "nie chce krzywdzic innych" ale oni krzywdza nas codziennie i co oni maja prawo ... czasem tak sobie mysle nie lubie krzywdzic innych ale ile razy on wbija noz w moje serce a ja to znosze i slucham bo mnie zdenerwowalas, bo zrobilas co zrobilas, bo mam prawo byc rozzalony ... on ma prawo do wszystkiego ja nie mam prawa do niczego jak to sie dzieje ze on cos robi i jest ok bo on moze ale jak ja zrobie to samo to jest obraza, wypominanie, fochy, okrutne slowa ja marze o tym dniu od wielu lat, tez sobie powtarzam poczekam do kolejnej awantury i jak on rzuci mi ze nie chce ze mna byc ze nie jest ze mna szczesliwy to powiem mu ze to koniec - wykorzystam okazje - tylko ze jak ta okazja sie pojawia to ja zaczynam dyskusje byleby wszystko zalagodzic, czasem mysle ze robie wszystko byleby on nie mial do mnie pretensji a przeciez i tak cokolwiek nie zrobie on i tak bedzie mial mi wszystko za zle ... jutro zadzwonie do swojej terapeutki ostatnio bylam u niej we wrzesniu ... tak bardzo chcialabym sie z tego uwolnic, tak bardzo chcialabym poczuc spokoj, tak bardzo chcialabym wstac i sie usmiechnac tak poprostu - wstac i sie usmiechnac on w zlosci zarzuca mi wiele zlego, mowi wiele okrutnych slow, prawda jest jednak taka ze to on zniszczyl mnie i moje zycie, to przez niego juz dwa razy wyladowalam u psychiatry/terapeutki, to przez niego tak cierpie potwornie, nie mam "kontaktu" z wlasnym synem ... wyc mi sie chce ... przepraszam musialam sie wyzalic a tego zalu jest we mnie o wiele wiele wiecej tylko ze boje sie ze on wysledzi mnie na tym forum i znowu bedzie mial pretekst zeby mi zarzucic jaka to jestem ...
  19. myslalam nad tym dzisiaj rozmawiajac z moja przyjaciolka (jedyna osoba ktora zawsze stara sie mnie zrozumiec) ona pracuje w klinice w Niemczech, maja tam oddzial leczenia psychiatrycznego w tym wlasnie depresji, nerwic i wszelkich podobnych dolegliwosci i wlasnie opowiadala mi jak tam takie spotkanie grupy wygladaja, jak wiele mozna z nich wyniesc i zyskac ... tylko chcialabym isc do kogos sprawdzonego, miejsca gdzie bede miala pewnosc ze mi pomoga ... mam nadzieje ze pomoze mi to forum, wielu z was ma duze doswiadczenie z roznymi poradniami i terapeutami dzieki czemu mam wieksze szanse na znalezienie takiej pomocy jaka bym oczekiwala dostac
  20. bo nie potrafie inaczej ... moze to glupie, moze banalne, moze zalosne ale poprostu nie potrafie inaczej, probowalam i probuje nadal znajdywac male rzeczy ktore dadza mi choc namiastke satysfakcji ale te rzeczy nawet jak na krotka chwile sie pojawia zaraz potem znikaja ... najbardziej boje sie ze nigdy nie znajde sily do walki o siebie i ze w ktoryms momencie poprostu sie poddam naprawde ... tego sie boje najbardziej ze zmarnuje reszte swojego zycia za namiastke tego co czlowiek powinien otrzymywac od innych
  21. trafilam tu przypadkiem, ale moze znajde tu jakas podpowiedz co dalej zrobic zeby poradzic sobie z otaczajacym mnie swiatem ... chodzilam na terapie ale na ostatnim spotkaniu stwierdzilam ze to nie ma sensu ze to nie pomaga, nie wiem ile w tym winy bylo terapeutki a ile mojej ale nie stac mnie na to by wydawac 80zl za porade ktora na dluzsza mete nie wiele dalej ... wiem ze terapia trwa miesiacami czasem pewnie i latami ale ostatnio terapeutka bardzo mnie do siebie zniechecila bo czy nie jest tak ze terapeutka powinna mi pomoc znalezc sily na to by zmienic siebie i swoj swiat, by podjac decyzje ktore wydaja sie nie mozliwe do zrealizowania? bo mi sie wydaje ze tak wlasnie powinno byc a ostatnio uslyszalam ze mam isc i zrobic "to i to" wiec odpowiedzialam ze pani zdaje sobie sprawe ze tego nie zrobie bo wiem ze nie dam rady ... zapytacie skad wiem bo probowalam nie raz nie dwa nie trzydziesci nie sto i zawsze dzieje sie dokladnie to samo czego skutkiem jest moje wycofanie i pogodzenie sie z tym ze jest jak jest ... w chwili obecnej czuje sie masakrycznie fatalnie i staram sie resztkami sil lapac powietrze to chyba na tyle ... postaram sie teraz ogarnac forum i poszukac informacji ktore mam wielka nadzieje mi sie przydadza
×