Skocz do zawartości
Nerwica.com

kari1900

Użytkownik
  • Postów

    3
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez kari1900

  1. kitty ja tez wiecznie z tiktakami w kieszeni. teraz juz nie moge bo mi maz nie pozwala, doszlo do tego ze zjadalAm po o 3paczki dziennie...... i mam stres jak nie mam ich przy sobie bo jak mi tylko w ustach zasycha to od razu mysle ze bede wymiotowac. [Dodane po edycji:] A tak nawiasem... Znow spanikowalam i bylo mi mega niedobrze. Co gorsza, skonczyly mi sie wszelkie ziolowe tabletki- uspakajacze i na trawienie tez... z braku laku i z rozpaczy lyklam ostatni aviomarin. Po chwili calkowity luuuuzzz :) nie jest mi niedobrze, mam ochote spac (cierpiue na bezsennosc) i ogulnie jest spoko. Jesli mam sie czuc podobnie po lekach od psychiatry to pisze sie na to.
  2. Ja natomiast mam wrażenie, że moje lęki przed wymiotowaniem sięgnęły max. Wymiotów boję się... hmm, chyba od zawsze. kiedy byłam nastolatką zaczęłam odreagowywać samookaleczeniami, zwyczajnie nie radziłam sobie z tak wielkim strachem i w sytuacjach kiedy choćby mnie mdliło robiłam sobie krzywde. Mama zawlekła mnie do psyhchologa, mialam wtedy ok 13lat. Pomocy nie uzyskalam zadnej. Pani psycholog wykpiła moj strach, mowiac ze jak moge sie tego bac, jesli sie boje to musze zwymiotowac. Znienawidzilam ją wtedy i zadna terapia nie wchodzila w gre. Zatem trwalam w pogłebiajacym sie lęku ktory urosl do skali monstrualnej. Mam 21 lat i moje zycie nie ma zadnego sensu. Moja pierwsza mysl po przebudzeniu to "jezuuu, chyba mi niedobrze". I tak sie ciągnie caly dzien, gdzie boje sie jesc ze mi bedzie niedobrze, schudlam do 39kg i nienawidze swojego wygladu bo jak widze swoje kosci to mnie jeszcze wiekszy szlag trafia... Ale chocbym nie wiem jak chciala przytyc, a chce bardzo, to i tak strach przed wymiotowaniem po jedzeniu (a oz siadzie jakas skorka, czy pomieszam cos nie tak, moze cos w sklepie nie za swierze bylo, moze za ciezko strawne) jest na tyle silny ze nie jestem w stanie zjesc niczego co nie da mi pewnosci ze nic mi po tym czyms nie bedzie. To nie wszystko. Mam male dziecko (rocznego synka). Dramat polega na tym, ze kiedy on wymiotuje to ja wpadam w panike. Czasem nie mam sily sie nim zajac albo irytuje mnie kiedy wymaga jakiejs mojej wiekszej uwagi a ja mam swoje odchyły. No i własnie te moje odchyły... Calymi dniami jest mi niedobrze, nie ma sekundy zebym o tym nie myslala, w sumie to juz tylko czekam kiedy mnie zemdli. Co gorsza, poniewaz mdli mie codziennie to codziennie panikuje, wracam tez do samookaleczania. Po fakcie wszystkiego zaluje ale co z tego... i tak w chwili swych napadów paniki mysle tylko o tym zeby odwrocic swa uwage od mdlosci. Napady paniki mam codziennie, zazwyczaj wieczorem (mam glownie urojone ze rzyga sie zazwyczaj wieczorami lub w nocy). Panika jaka dostaje jest nie do opisania, krzycze, placze, chodze z kata z kat, i czasem sie samookaleczam. Nic nie jest w stanie mnie juz uspokoic,czasem pomagaly tablertki na trawienie, wmawialam sobie po ich zazyciu ze juz nie ma prawa m8i byc niedobrze i pobjawy znikaly jak reka odjal. Teraz i to nie pomaga. Nie wychodze z domu, w zwyklym markecie dostaje dusznosci i musze wyjsc. Kiedys bylam na ulicy obok mojej i bieglam szybko aspowrotem do domu bo sie balam ze bedzie mi niedobrze. teraz wyjscia ograniczam do minimum. wychodze z ogromnego musu. Mam niesamowita nerwice, byle co wyprowadza mnie z rownowagi, zaczynam sie czasc. dochodzi depresja...... Coraz czesciej zastanawiam sie jak ludzie moga cieszyc sie z zycia, jak wogole zyja bo moje zycie odkad pamietam to tylko strach. nie wiem dlaczego ja sie tak boje tego wymiotowania. nigdy nie zdarzylo mi sie nic co mogloby stac sie szokiem, a moze bylo cos tylko nie pamietam...... Wiem tylko ze gdybym miala wymiotowac to juz wolalabym umrzec... stad tez samookaleczenia. W tej chwili jestem za granica, wiec lekarz odpada. W marcu jade do pl na 2 tyg, bede szukac psychiatry bo psycholog mi nic nie da. Zaniedbalam kiedy bylo w miare ok, teraz cierpie katusze.
  3. Ja mam to od dziecka. Kazde wymioty w dziecinstwie byly dla mnie taka trauma ze pamietam je szczegolowo i nawet teraz slyszac podobna melodie czy widzac cos podobnego co widzialam kiedy wtedy wymiotowalam czuje niepokuj, to jest chore. Nie moge jesc. Ludzie mysla ze mam anoreksje (baaardzo duzo schudlam) ale ja nie chce byc chuda, ja zwyczajnie nie jem roznych rzeczy bo sa np ciezkostrawne, sprawdzam daty waznosci, nie zjem NIC co siedzi w lodowce dluzej niz 2 dni, nie zjem produktow kupionych w nie sprawdzonym sklepie (mialam przypadki gdzie kupowalam stara zywnosc), boje sie kupowac i jesc mieso ze bedzie nie swieze, boje sie jesc jajka, w sumie to przezylabym na samych wazywach i owocach i rzeczach ktore gotuje ja sama. Nawet maka nie moze miec dluzej niz kilka dni bo jak stoi juz otwarta tydzien to swiruje ze a noz mi zaszkodzi. Choc wiem ze to raczej nie mozliwe ale i tak wewnetrznie cos mnie blokuje. Albo Sa sytuacje kiedy owszem, przelamie sie i zjem... cos czego nie jestem w 100% pewna. Bo np mam taka ochote na kremowke ze nie wytrzymam, a kremowka jest z kremem i a noz krem nie swiezy... Potem mam dzien spisany na straty. W podswiadomosci wciaz widze swoj nie pewny posilek i8 sie boje ze mi bedzie niedobrze, mysle o tym tak intensywnie ze w koncu zaczyna mi byc niedobrze albo zaczyna mnie bolec brzuch i wtedy jazda na calego... histeria, placz, powtarzanie ze nie chce wymiotowac, trzese sie, ogolnie sytuacja koszmarna, nie do opisania. Nie daj Panie Boze zebym zlapala jakas chorobe, bol gardla sam to juz dla mnie horror bo wiadomo, czasem powoduje wymioty. Jak panuje grypa zoladkowa to ja sie boje wychodzic z domu. Jesli ja zlapie to maaaatko lepiej nawet nie myslec. Uzaleznilam sie od tik takow, uspakajaja mnie nie wiem czemu. Pewnie dlatego ze jak bylam mala to na mdlosci mama dawala mi miete, miety nienawidze za to tik taki zjadam tonami. Jesli ie mam przy sobie tik takow wpadam w panike. Najgorzej w nocy, ogolnie to nocami rzadko kiedy spie bo caly czas mysle ze jak zasne to mozliwe ze sie obudze i zwymiotuje (w czasach dziecinstwa tak mialam). Boje sie wychodzic gdzies dalej sama, bo a noz.... Boje sie jezdzic samochodem, autobusem itp (choroba lokomocyjna) co najlepsze mam dziecko. Przeszlam przez ciaze (mialam mdlosci bez wymiotow) i prawie niejednokrotnie zeszlam na zawal jak mnie zemdlilo. Sama swiadomosc ze jestem w ciazy mnie stresowal bo jak wiadomo powszechie kobietom w ciazy zdarza sie wymiotowac. A teraz kontynuacja stresow. Dziecko wymiotuje, nie raz na kilka lat, zdarza sie ze przy zwyklym zaziebieniu maluch zwraca. Wiadomo ze jestem jego mama, musze mu pomoc. Uzbrajam sie w cierpliwosc, zaciskam zeby, jestem przy nim, sprzatam, przytulam i pomagam w tym jakze trudnym dla nas obojga czasie. A potem umieram ze strachu, placze z napadami lekowymi i niejednokrotnie mam ochote umrzec. Dodatkowo jestem sama, maz pracuje za granica. Nie tylko boje sie faktu ze ja bede wymiotowac, ze to jest ochydne, nie tylko ze bede musiala sprzatac i patrzec na wymioty, ale tez doszedl strach o to ze jesli mi by tak nie daj Boze bylo niedobrze to nie bede miala sil sie zajac dzieckiem (ma 10 miesiecy). Od kilku dni jeszcze jest mi koszmarnie niedobrze. Nie radze juz sobie kompletnie. Nie wiem co robic. U psychologa leczylam sie raz jako nastolatka. Nie pomogl mi na domiar wszystkiego prawie mnie wysmiala i powiedziala ze musze zwymiotowac i bedzie po strachu. Ot wielka pani psycholog.
×