Skocz do zawartości
Nerwica.com

grown-up19

Użytkownik
  • Postów

    172
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Odpowiedzi opublikowane przez grown-up19

  1. ja byłem w szpitalu 2 tygodnie. o wiele za krótko i chyba niedługo będę musiał znów tam wrócić. szczerze to dla mnie jest to pomocne, ponieważ nie jest to szpital w którym traktuje się ludzi jak wariatów. ja byłem tam traktowany jak normalny pacjent, nikt nie zrobił mi krzywdy a cala atmosfera była lepsza niż na wczasach. jeśli ktoś zastanawia się nad szpitalem a jest z podkarpacia to polecam szpital w Leżajsku przy ul. Leśnej. Są tam 3 oddziały: zamknięty, pół-otwarty i otwarty. Najlepiej jest na pół-otwartym i stamtąd dużo ludzi wyszło zdrowych. Naprawdę polecam. Pozdro

     

    PS. byłem w szpitalu po próbie samobójczej. teraz znów mam myśli samobójcze i mama znów chce mnie zabrać do szpitala. masakra

  2. wg mnie to:

     

    Aaliyah - I Care 4 U

    Aaliyah - The One I Gave My Heart To

    Christina Aguilera - Si No Te Hubiera Conocido (śliczne!!!)

    Christina Aguilera - Contigo En La Distancia

    Christina Aguilera - Pero Me Acuerdo De Ti

    Christina Aguilera - Save Me From Myself

    Brandy - Come A Little Closer oraz Love Wouldn't Count Me Out (śliczne!!!)

    Brooke Valentine - Dying From A Broken Heart

     

    to taka moja najromantyczniejsza lista :smile:

     

    zapomniałem o najlepszym z wszystkich: Christina Aguilera - The Right Man (ciary po plecach przechodzą...ciudowne!!)

     

    tu macie link do 'Pero Me Acuerdo De Ti': http://www.zshare.net/audio/04-pero-me-acuerdo-de-ti-mp3.html

     

    a tutaj do 'The Right Man': http://www.zshare.net/audio/09-the-right-man-mp3.html

     

    Miłego słuchania :) Mam nadzieję, że się spodoba :)

  3. a nawet jeśli okazałoby się, że jesteś homoseksualny, to co? świat się na tym nie kończy, zresztą jaki to problem? ja taki jestem i jakoś żyję, ludzie o mnie wiedzą i daję radę. zresztą tak jak mówię, są rzeczy ważniejsze niż orientacja seksualna. szczerze to powiem Ci, że z mojego punktu widzenia masz natręctwa myślowe, właśnie na temat homoseksualizmu. Niektórzy ludzie na forum też mają takie jazdy, czasami gorsze: np ktoś wyobraża sobie kontakty seksualne z dziećmi. takie upierdliwe i chore obsesje myślowe, które z tego co wynika nie są nigdy realizowane. ja mam natręctwa samobójcze, czasami nawet psychopatyczne, ale jakoś leci, czasami lepiej czasami gorzej ale leci. dobrym sposobem na pozbycie się takiego lęku jest konfrontacja z nim, przynajmniej tak twierdzi mój psycholog. może gdybyś poznał jakiegoś homoseksualistę to zmieniłbyś zdanie, bo uwierz mi, nie każdy pedał przebiera się w damskie ciuszki, pudruje nosek i nosi obcisłe koszulki. zapodam przykład z mojego doświadczenia: w liceum miałem kolegę, który był moim najlepszym kumplem, o wszystkim sobie mówiliśmy itp. Wiedziałem jaki jest jego stosunek do homoseksualizmu i on też panicznie się bał takich ludzi. pewnego razu powiedziałem mu o sobie i co? i nic. wstyd mu było. mówił, że nie tak sobie wyobrażał geja i co chwila pytał czy się czasami na niego gdzieś nie rzucę itp :lol::lol::lol: Oswoił się z tą świadomością dosyć szybko i do tej pory spotykamy się często i opowiadamy: ja o swoim chłopaku on o swojej dziewczynie. i jest lux :smile:

     

    PS. I błagam nie sugerujcie się moim avatarem. To tylko moja muzyczna miłość Siobhan Donaghy :smile: Jestem 100% facetem :smile:

  4. a ja nie mam zamiaru rzucać studiów. jest ciężko jak cholera, ale przynajmniej przez te 7 godzin w ciągu dnia myślę o normalnych rzeczach i nie analizuję wszystkiego co się dzieje dookoła. Nawet natręctwa myślowe wtedy znikają, przynajmniej na chwilę. Przy ludziach czuję, że jestem taki jak oni, zresztą wszyscy wiedzą o mojej chorobie, o tym , że byłem w szpitalu też i jest ok, czasami nawet z tego żartujemy. choroba nie usprawiedliwia mnie przed obowiązkami, zawsze miałem takie zdanie, zresztą w ogóle mam tendencję do dochodzenia do celu najbardziej krętymi ścieżkami, więc skoro mam lęk przed imprezami to chodzę tak często jak tylko mogę. męczące to jest, ale lepsze to niż myślenie o swojej beznadziejności itp itd etc

  5. alusia mam identycznie jak Ty. też próbowałem akcji z nożem, oczywiście nic sobie nie zrobiłem. potem przyszła kolej na jakiś sznurek i od razu chore myśli : 'ciekaw jestem czy potrafiłbym się powiesić', to samo gdy dzisiaj zatrzymywałem stopa na uczelnię. jadę z jakimś gościem on mnie pyta o coś a ja w ogóle nie kumam o co mu chodzi, bo akurat myślałem czy jestem w stanie wyskoczyć z tego auta :roll: chwilami jestem na siebie tak wkurzony, że szok. najgorsze jest to, że nie potrafię uwierzyć, że to jakaś nerwica. wg mnie to jakaś psychoza czy co... masakra, co ja w ogóle piszę. dodam że od 1,5 miesiąca nie oglądam TV, bo tam jak słyszę jakieś wiadomości czy coś to od razu się zastanawiam 'czy ja mógłbym też tak zrobić'. przykładowo kiedyś na youtube ogladałem jakiś reportaż o lekach antydepresyjnych, że mogą powodować psychozy i samobójstwa oraz że kilku ludzi będąc na lekach zabiło swoje rodziny i kolegów w szkole, myślałem, że umrę jak to zobaczyłem. wkręciłem sobie, że ja pewnie też taki jestem i od razu zacząłem sobie wyobrażać jak zabijam mamę i siostrę :( boję się cholernie, że kiedyś stracę nad sobą kontrolę i coś glupiego zrobię... dobija mnie to cholerstwo, bez znaczenia czy to nerwica natręctw czy jakieś inne gówno...[/url]

  6. Witajcie. Może mi coś poradzicie, bo ja już wymiękam. Wmawiam sobie, że jestem chory psychicznie. Nie jest to jakaś konkretna choroba, bo uważam, że jestem pierwszym takim przypadkiem... Czuję się jak jakiś kretyn jak to piszę, ale tak właśnie jest. Cały czas wydaje mi się, że mógłbym w każdej chwili coś sobie zrobić i boję się, że jestem do tego zdolny. Kazałem mamie pochować wszystkie leki i noże. Nie jest ok, bo zostały jeszcze sznury, przecież mógłbym się powiesić. Wiem, że to nienormalne, ale uważam, że jestem do tego zdolny i co gorsza chcę sobie udowodnić, że potrafię to zrobić... Boję się czegokolwiek planować, bo przecież nie wiem czy za chwilę mi nie odbije totalnie i czegoś nie odwalę. Chwilami łapie mnie takie uczucie paniki jakbym za chwilę miał zwariować. Boję się poczuć dobrze, śmiać się, przenosić myśli na coś innego, bo to i tak wraca. Jak jestem gdzieś na imprezie, tańczę chwilę i za moment dopada mnie takie właśnie uczucie, że przecież mogę sobie coś zrobić. Tak samo w szkole, gdy siedzę na zajęciach. Dzisiaj mama mi powiedziała, że za miesiąc przyjeżdża do nas w odwiedziny siostra z dziećmi, a ja już zacząłem swoje, że pewnie tego nie dożyję, bo sobie coś zrobię. Biorę leki: Anafranil 150mg i Asentrę 50mg + Depakine Chrono 300mg 2x dziennie. Anafranil biorę już od 1,5 miesiąca, Asentre i Depakine Chrono od tygodnia. Od jakiegoś czasu myślę, że to po lekach mam takie jazdy, bo nigdy wcześniej tego nie było. Jeszcze jak przeczytałem, że leki antydepresyjne mogą powodować myśli samobójcze i prowadzić do samobójstwa to totalnie zwątpiłem. Chcę wszystko odstawić, ale boję się, że wtedy nadal będzie tak samo. Chore to wszystko, już sam nie wiem czy to nerwica, depresja czy może jakaś nowa choroba psychiczna, o której jeszcze nikt nie wie...

  7. wczoraj za namową psychiatry poszedłem do solarium. taka mała fototerapia hehe dałem się zamknąć w tej trumnie niby na 5 minut... owszem 5 minut minęło, ale akurat wtedy dopadły mnie te chore przemyślenia na temat tego czy jestem psychopatą czy nie etc. tak się zamyśliłem, że nawet nie słyszałem pani, która pukała do drzwi, żeby już wychodzić... wyszedłem po 15 minutach :roll: wstyd na grande...

  8. witaj SplitPersonality. Już sam Twój nick wskazuje na to, czego się obawiasz, że możesz mieć właśnie rozszczepienie osobowości, a bardziej naukowo: zaburzenia dysocjacyjne. Nie chcę Cię straszyć, napiszę tylko szczerze to co wiem. Nie panikuj przede wszystkim. Jest możliwe, że mógłbyś mieć zaburzenia dysocjacyjne (rozszczepienie osobowości). Zaburzenie to pojawia się w obliczu ogromnej traumy, z którą nasza osobowość nie potrafi sobie poradzić. Mechanizm obronny naszej psychiki dysocjuje nową osobowość, która w przeciwieństwie do Twojej oryginalnej jest w pewnym stopniu lepsza itp. Dla przykładu: u osób z zaburzeniem dycocjacyjnym często jest tak, że jeśli ich pierwotną osobowość cechuje nieśmiałość i intrawertyzm to osobowość zdysocjowana jest bardzo śmiała i otwarta. To drugie 'ja' robi rzeczy, których pierwotne 'ja' nie zrobiłoby nigdy. Powtarzam, że to normalny, aczkolwiek bardzo rzadki mechanizm obronny psychiki. Każdy z nas przeżywa różne traumy i wielu z nas próbuje o nich zapomnieć, rzadko to się udaje, ale jeśli trauma jest naprawdę bardzo poważna wtedy nasza psychika zaczyna dysocjację i pojawia się nowa, silniejsza osobowość. To tylko moja opinia, swego czasu dużo o tym czytałem. Najważniejsze, żebyś poszedł do dobrego psychiatry lub neurologa, psychiatra jednak bardziej wskazany. Istnieją formy terapii takich zaburzeń, więc jest duża nadzieja, że gdybyś był miał zaburzenie dysocjacyjne to powrót do ' normalnej' Twojej osobowości mógłby być osiągalny. Póki co idź do psychiatry i powiedz mu dokładnie wszystko co wiesz, zarówno o tym jaki jesteś, a jak zachowujesz się gdy 'urywa Ci się film'. Pozdrawiam i napisz co i jak u Ciebie. Jestem z Tobą.

  9. Witam. Może zacznę od tego, że od początku wszystko u mnie wskazywało na nerwicę lękową. Miałem lęki przed wychodzeniem z domu, cały czas obawiałem się kary boskiej (jestem biseksualny), albo tego, że mój ś.p. tata będzie zsyłał na mnie nieszczęścia z nieba. Wkręcałem sobie mnóstwo chorób: od wszelkiego rodzaju raków, przez tocznie, HIV po stwardnienie rozsiane. Później pojawiły się codzienne 'zawały', a po nich kłopoty z oddychaniem. Cały czas musiałem kontrolować swój oddech, bo przecież inaczej to bym się udusił (moje tępe rozumowanie :roll:). Zacząłem zażywać wenlafaksynę i moje problemy minęły. Było cudownie. Zaczęły się znów imprezy, spotkania z ludźmi, miałem nawet jedną propozycję od mojego znajomego by nagrać wokale na jakąś płytę jego zespołu. Żyć nie umierać. Poznałem wspaniałą dziewczynę w dodatku. Było świetnie, aż do listopada zeszłego roku kiedy to znów zaczęły się moje problemy z sercem i non stop rozmyślanie czy ja jestem normalny, czy może mam jakąś psychozę albo jestem psychopatą. Panicznie bałem się że mógłbym zrobić coś moim bliskim. Z tymi myślami sobie poradziłem, ale pojawiły się gorsze - dotyczące mnie samego. Że mógłbym się sam zabić. Myśli były tak nasilone, że w pewnej chwili nie wytrzymałem i przedawkowałem leki. Wylądowałem w szpitalu z rozpoznaniem: Nawracające zaburzenia depresyjne z natręctwami. Poprawa nastąpiła szybko, natrętne myśli minęły, nastrój świetny. Wróciłem na uczelnię, było ok przez jakieś kilka dni. Potem wszystko wróciło, całe święta to walka z samym sobą, ze swoimi myślami. W końcu zacząłem sobie wkręcać, że naprawdę jestem psychopatą, niezróważonym psychicznie człowiekiem, który powinien być zamknięty 24h w izolatce. Mama wybiła mi ten pomysł z głowy... Biorę Anafranil 150 mg na dobę, już ponad miesiąc i nastrój mam ok, ale te myśli. Panicznie boję się, że stracę kontrolę nad sobą tak jak wtedy 1 grudnia... To jest okropne. Na zajęcia chodzę na siłę, uczę się na siłę, spotykam ze znajomymi i chodzę na imprezy, ale wszystko na siłę, z ciągłym wewnętrznym niepokojem. Czasami mam takie obrazy w mojej głowie: wycinki z gazet mówiące o mojej śmierci, coś w stylu: "20letni chłopak popełnił samobójstwo. Przyczyny nieznane. Rodzina w rozpaczy." Wyobrażam sobie ludzi (mieszkam w małej wiosce), którzy mówią: 'A taki był z niego dobry student. Pewnie mu odbiło'. Ciągle widzę w mojej wyobraźni twarze moich znajomych, mamy, siostry, wszystkich. To jest strasznie dobijające. Kiedyś zauważyłem u siebie 1 natręctwo ruchowe: mianowicie gdy wyciągam gumę do żucia z papierka to w chwili wyrzucania tego papierka do kosza myślę sobie "Jeżeli trafię to będzie ok, a jeśli nie to stanie się jakaś katastrofa". Doszło do mnie, że wcześniej miałem podobnie tylko w związku z okolicznymi kapliczkami, np. jadąc w nocy (takie mam przyzwyczajenia hehe) na przejażdżkę rowerem musiałem się przeżegnać przy każdej kapliczce, bo inacze stanie się mi coś złego... Okropne. Ostatnio pan psychiatra dopisał mi do i tak końskiej dawki Anafranilu lek o nazwie Zotral 50mg (to to samo co Asentra, Zoloft etc.). Będę go brał dopiero na feriach, ale ogromnie się boję, że do tego czasu zrobię coś głupiego. Kazałem mamie pochować wszystkie leki (nad widokiem noża jakoś panuję), żeby nie myśleć, że mógłbym je znów przedawkować... To jest chore. Chwilami naprawdę czuję się jak psychopata... Kiedyś jakieś kilka lat temu miałem taką akcję, niedawno mi się przypomniało. Było to wtedy gdy jeszcze nie odczuwalem żadnych przykrych dolegliwości nerwicowych, np. trzymając mojego kochanego 1,5 rocznego siostrzeńca na rękach bałem się, że mógłbym go wrzucić do studni, albo go utopić... Miałem tak kilka razy, ale jakoś to minęło, wtedy też myślałem, że jestem psychopatą i ryczałem po nocach. Ostatnio gdy wreszcie przestałem myśleć o psychopatii doszło do mnie, że mogę być opętany przez diabła :?:roll::roll: Boję się każdego następnego dnia, boję się cokolwiek planować, bo przecież mogę sobie coś zrobić... To jest okropne, chwilami nie daję rady, ale walczę dla mamy, siostry i dla siebie, bo wiem jak kiedyś kochałem życie, jakie miałem marzenia (i nadal mam). Czy takie natręctwa mijają?? Pomóżcie błagam!!!!

  10. a u mnie to już cholera wie co za choroba jest. w rozpoznaniu mam napisane: nawracające zaburzenia depresyjne F33.3 . W szpitalu słyszałem słowo 'endogenna'. Nie mogłem w to uwierzyć, zawsze wydawało mi się, że to nerwica, ewentualnie zaburzenia depresyjno-lękowe. Pan psychiatra powiedział, że z tego co widzi nie ma u mnie powodów do depresji reaktywnej. Po wielu rozmowach z różnymi psychiatrami orzeczono, że moja depresja jest edogenna, a nawet jeśli by nie używać tego archaizmu to depresja jest spowodowana czynnikami biologicznymi. O dziwo nikt nie wspomniał o tym, że mogłaby to być depresja sezonowa, bo przecież to pod koniec października się wszystko u mnie zaczyna. Najgorzej jest w styczniu, lutym i marcu. Potem czuję że wracam do życia, odstawiam leki, żyję jak w bajce i zapominam o tym co było. Jednak zawsze przychodzi październik i wszystko wraca. Pozostaje mi non stop być na prochach. Powiem tak: jeżeli ma być dobrze to mogę je brać do końca życia. Mam wiele samozaparcia, ale dla mnie takie życie 'na przymus do wszystkiego' nie jest życiem. Depresje reaktywne są lubiane przez psychiatrów: czasami nawet nie potrzeba leków, wystarczy intensywna terapia psychologiczna i wszystko wraca do normy. Depresje zimowe i te wywołane czynnikami biologicznymi są dla psychiatrów wyzwaniem: zaczynają się próby dobierania leków, czasami pobyty w szpitalu. Czasami jest tak, że mówię sam do siebie: 'Piter, najlepiej by było gdybyś miał niskie poczucie wartości, masę kompleksów, był DDA i po stracie ukochanej osoby". Wtedy przynajmniej wiedziałbym, że z tym da się żyć, można to jakoś pokonać, przejść długą i ciężką drogę psychoterapii i można marzyć o wyzdrowieniu. A ja, mam wszystko: najlepszy student na uczelni, kochająca i wspierająca rodzina, warunki finansowe dobre, mnóstwo znajomych, pewność siebie, powodzenie w życiu prywatnym - nie ma powodów do ogólnie rozumianej depresji, a ona jednak jest. To jest najgorsze, bo czasami czuję, że walczę z czymś czego nawet nie umiem nazwać, coś co w oczach niektórych ludzi może wywołać tylko uśmieszek politowania i słowa: 'Weź się w garść. Ludzie mają większe problemy niż takie jak Ty'. Wtedy właśnie chcę być tym normalnym człowiekiem z problemami. Nie chcę całe życie walczyć ze swoją spaczoną psychiką...

  11. a ja boję się ostrych przedmiotów i że mógłbym sobie nimi zrobić krzywdę. to samo z tabletkami. na przekór moim lękom kilka noży położyłem u siebie w pokoju, podobnie z tabletkami. ciekaw jestem czy taka metoda poskutkuje. Dość mam natręctw typu: wyobrażanie sobie jak podcinam sobie żyły albo łykam tabletki, potem mój pogrzeb itp itd. Muszę jakoś sam z tym walczyć, bo psychoterapię zaczynam dopiero w nowym roku. trzymajcie za mnie kciuki

    pozdrawiam

  12. od rana jakoś tak mnie nosiło, nie wiem, może po leku który biorę - Luxeta - w pewnym momencie było mi wszystko obojętnie, normalnie rozmawiałem z ludźmi w domu, z mamą, był obiad, nie miałem żadnego dołka, po prostu chciałem to zrobić... wziąłem 11 tabletek Afobamu i widocznie za mało niestety... bo ciągle o tym myślę i nie mogę się powstrzymać. po jakimś czasie powiedziałem koleżance, że to zrobiłem, że wziąłem te leki i w ogóle mnie to nie ruszało... mama wtargnęła do pokoju i od razu mnie wzięła do wymiotowania... w sumie wszystko ok, ale ja nadal boję się, że coś mi odjebie... może to tak na początku brania leków i wogóle, ale chwilami nie mam sił, nie płaczę, nie żałuję, jestem spokojny i myślę tylko jak to zrobić...niby leki mama wszystkie schowała, więc nie wiem co tym razem wymyślę... jeszcze wcześniej gdy chciałem to zrobić to ryczałem jak idiota i od razu do mamy z płaczem i było po wszystkim po jakimś czasie, teraz to już masakra...boję się siebie, że znów mi coś odjebie...są ludzie, którzy mnie kochają, wspaniale się uczę, mam wielu przyjaciół, a jednak takie głupoty przychodzą mi do głowy... może to znowu po lekach... nie wiem, nie mam siły myśleć...

  13. Janeczko ja nie mowie o antydepresach. Antyderesyjne leki działaja krotko i nie leczą z nerwicy czy z depresji. One są poto aby złagodzic skutki na już. Leki takie jak Lexapro czy prozak to nie są antydepresyjne leki...

     

     

    Al... kimkolwiek jesteś, bzdury piszesz... owszem leki antydepresyjne nie wyleczą nikogo z nerwicy, z depresjami jest różnie, bo znam osobiście przypadki gdzie osoba została wyleczona z depresji właśnie dzięki lekom. a Lexapro i Prozac to jak najbardziej leki antydepresyjne !!

  14. witajcie. temat mówi wszystko za siebie. od jutra zaczynam brać Luxetę (sertralina - Asentra, Zoloft, Stimuloton) a dzis wziąłem już jedną tabletkę Depakine Chrono 300. czuję się tak sobie, ale boję się jak będzie po Luxecie. mam nieciekawą sytuację ze studiami, jestem jednym z najlepszych studentów na roku, dostaję stypendium itp, ale dużo zajęć opuszczam z powodu moich problemów psychicznych (czyt. zaburzenia nerwicowo-depresyjne). u mnie w szkole jeśli chodzi o obecnośc to jest tragedia, jeśli mam 50%przekroczone to mi dziękują i nie patrzą czy mam zwolnienie czy nie... pewnie będę odczuwał jakieś skutki uboczne na początku brania leku, ale chciałbym chodzić na zajęcia. boję się, ale po prostu muszę chodzić. jak to jest u Was? robicie sobie kilka dni wolnego na początku? czy też może normalnie pracujecie, chodzicie do szkoły? sam nie wiem co mam zrobić...

  15. witajcie. po moich cyrkach z Velafaxem jutro idę do psychiatry (którego poleciła mi moja psycholog) i mam dostać jakieś leki. owszem, to lekarz wie najlepiej co mi przepisać, żeby było w miarę znośnie, ale chciałbym wiedzieć co Wy o tym myślicie. miewam napady płaczu, nerwicowe problemy z oddychaniem i sercem, zmienne nastroje od totalnego doła po euforię, a najbardziej dokucza mi rozdrażnienie i głupie myśli, typu 'zaraz coś komuś zrobię', 'zaraz mnie szlag trafi', normalnie wykończy mnie to niedługo i faktycznie coś głupiego zrobię... czy istnieją takie leki, które mogłyby przynajmniej w połowie usunąć te objawy? zaczynam psychoterapię od poniedziałku, ale nie wiem czy w takim stanie dam radę, kiedy ciężko mi się na czymkolwiek skupić i najchętniej to uciekłbym do domu i wziął kilka tabletek afobamu, żeby przespać cały dzień i całą noc. czy jest jakakolwiek szansa, że to się kiedyś unormuje? błagam pomóżcie...

  16. od poniedziałku biorę Velafax 37,5mg 2 razy dziennie i już sam nie wiem co mam robić. jako takich skutków ubocznych nie odczuwam, ale jest jedna rzecz, która mnie przeraża! Mianowicie odkąd zacząłem zażywać ten lek mam napadowe myśli samobójcze. Nie chcę tego robić, ale czuję tak jakby 'coś' mnie do tego pchało. to jest okropne i naprawdę ciężko to kontrolować! błagam, powiedzcie skąd to się bierze? czy to jakiś skutek uboczny leku? może powinienem go odstawić? proszę o odpowiedź

  17. hej. nie wiem czy kogokolwiek to obchodzi, ale skoro się zdecydowałem to już napiszę co i jak. Mianowicie wyczytałem w pewnej gazecie, że od niedawna Drew ma identyczne problemy zdrowotne jak my, nerwicowcy, czyli: klucha w gardle, duszności, zawroty głowy i uczucie w stylu 'zaraz umrę'. Póki co biega od lekarza do lekarza, ale wszystkie wyniki badań wykluczają chorobę organiczą. Ja od razu postawiłbym diagnozę, że to zaburzenia nerwicowe. Po co o tym piszę: a żeby ludzie wiedzieli, że każdy bez wyjątku może na to zachorować, bo to paskudztwo nie wybiera. pozdrawiam

  18. już chciałem popełnić samobójstwo... nie zrobiłem tego, stchórzyłem... dzisiaj nawet dostałem skierowanie do szpitala, ale sam nie wiem czy się zgodzić... póki co na upór będę brał lek, żeby cokolwiek się poprawiło, a potem jakaś psychoterapia. chcę walczyć, ale wiecie, brak mi już sił. wszystko mnie dołuje, dosłownie wszystko. nie mogę patrzeć na tych wszystkich 'normalnych' ludzi dookoła siebie, wtedy czuję się zupełnie bezsilny... mam dość zastanawiania się skąd się to wzięło, dlaczego tak a nie inaczej... mam dość psychiatrów, lekarzy, psychologów, chciałbym sam to pokonać, ale na razie nie mam do tego sił... jest już wieczór a ja non stop siedzę i ryczę... to takie upokarzające. jest mnóstwo osób, które jakoś sobie poradziły z tym i żyją całkiem normalnie, jednak czy na pewno są w 100% zdrowi? Naogół każdy 'zdrowy' doznaje nawrotu choroby, ile tak można wytrzymać?? naprawdę wątpię w to czy kiedyś będzie 'normalnie'...

  19. wszystko wróciło ze zdwojoną siłą.... nawet nie chce mi się zastanawiać czy to nerwica, czy depresja... mam po prostu dosyć. od kilku dni ciągle myślę o samobójstwie. nie mam juz wiary w leki, w psychoterapię. stracilem siły do walki... z dnia na dzień jest coraz gorzej, a ja nie potrafię znaleźć przyczyny: dlaczego? ciągle albo płaczę, albo patrzę w jeden i ten sam punkt... nic mnie nie cieszy. nawet slowa otuchy z ust matki na mnie nie dzialaja. zaluje ze sie urodzilem, mam tego wszystkiego dosc... boje sie ze strace nad soba kontrole i cos sobie zrobie...

  20. mam pytanie do osób zażywających Efectin: czy możliwe są omdlenia lub ataki drgawek z utratą przytomności w pierwszym tygodniu zażywania leku? ja zażyłem jedną tabletkę 37,5 i w sumie cały dzien od rana było ok, aż się dziwilem. wieczorem kładę się spać i myślałem, że umrę: nagle zrobiło mi się gorąco i ciemno przed oczami i miałem wrażenie, że za chwilę zemdleję...potem się uspokoiło wszystko, ale spękałem i następnego dnia już nie wziąłem tabletki... w sumie to biorę Velafax, ale to to samo co Efectin więc piszę tutaj. jak w marcu tego roku zaczynałem brać Velafax to nie miałem takich dziwnych akcji jak teraz... mam nawrót choroby i chcę znów zacząć brać lek, ale tak okropnie się boję, że wegetuję z powodu nerwicy, a Velafaxu nadal nie biorę... chciałbym, żeby te objawy jakoś ucichły bo mam zamiar zacząć psychoterapię a w takim stanie to wątpię czy cokolwiek mi ona da. rozpisałem się, sorki

  21. nawet nie wiesz jak się cieszę po przeczytaniu tego posta :smile: mam tylko jedno pytanie, które chyba i tak zostałoby postawione: brałaś kiedyś jakieś leki?? jeżeli nie, to mój podziw jest tym większy. ja od poniedziałku zaczynam psychoterapię, bo leki mnie wykańczają.

  22. nie będę się bawił tutaj w psychologa, ale uważam, że tak do końca nigdy nie możemy znać swoich możliwości. zawsze można się udoskonalać, a człowiekowi, który stoi w miejscu życie przelatuje przez palce... zresztą as you wish Malcolm

×