Witaj
Czytając tego posta czułem się jakby ktoś pisał o mnie-tyle,że nie jestem z dobrze sytuowanej rodziny,a studia zaczynam dzisiaj.Nie wiem co ci mogę poradzić-nie przejmowac się?Przestać fantazjować?Wsiąść się w garść?Obaj wiemy,że to bzdury.Moge cię pocieszyć-wiem,że na studiach nie przetrwam więcej niż pare miesięcy,bo cierpie na to samo co ty.Kropka w kropkę,a tak po prostu nie da się normalnie żyć,o studiach nie mówiąc.Też byłem u psychologów i tak samo jak u ciebie po prostu nie rozumieli co mi jest...
Obawiam się,że tacy ludzie jak my po prostu nie nadają się do funkcjonowania w świecie.Dlaczego?Ponieważ z każdą decyzją będzie coraz gorzej.Np.Martwisz się,że źle zrobiłeś rzucając studia.Pójdziesz do jakiejś pracy,ale w niej będziesz tak samo spanikowany i po jakimś czasie też ją rzucisz i tak dalej i tak dalej...
Nie będe owijać w bawełnę,nikt ci raczej nie pomoże.Tylko ty sam sobie możesz pomóc,ale wiem że to ekstremalnie trudne i raczej skazane na nie powodzenie.
Myślę,że z takiej sytuacji są 3 wyjścia:
1.Próbować walczyć,przełamywać się i coś zmieniać w życiu(jak już mówiłem-potwornie ciężka rzecz i wątpię żeby się udała).
2.Po prostu pogodzić się z tym i jakoś egzystować(bo życiem bym tego nie nazwał).
3.Wariant ostateczny,z tym,że przy nim trzeba byc na 100% pewnym,że się tego chce-bo co prawda tak się kończy twoje cierpienie,ale zamykasz sobie wszystkie inne możliwości.
W każdym razie chciałem ci powiedzieć,że nie jesteś sam.Zapewne mało pocieszające,ale nic na to nie poradzę...Gdybyś chciał pogadac to wal na priv.