Skocz do zawartości
Nerwica.com

Sassic

Użytkownik
  • Postów

    51
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Sassic

  1. tak "strzelić krótkiego" to inaczej uderzyć kogoś raz ale tak by wiedział za co obrywa.. uważam się za tolerancyjną osobę i bardzo cierpliwą ale to było już za wiele, parę lat temu pewnie nic bym nie zrobił tylko cierpiał w milczeniu ale teraz nie boje się zadziałać i jak w tym przypadku dać komuś lekcję kultury poruszania się na drodze tym bardziej, że jak mu się tak nie podobało to mógł mnie wyprzedzić bo było tysiąc okazji do tego.
  2. Zawiliński, bardzo dobrze rozumiem twoje posty, twoją sytuacje bo potrafię się w tym odnaleźć i mam niestety bądź stety podobne poglądy.. mam nadzieję, że polepszy się wam, tego wam życzę pytanie mam jak to widzicie.. miała miejsce następująca sytuacja: po mieście jeździłem załatwiając swoje sprawy urzędowe, pol miasta za mną jechał jakiś smarkacz trąbiąc i gazując na każdym skrzyżowaniu.. w końcu nie wytrzymałem wysiadłem i strzeliłem mu krótkiego ale w ostatecznym rozrachunku to ja jestem ten zły i degenerat, nie żałuje tego co zrobiłem ale czy serio inni mają rację? aż tak się mylę?
  3. Sama się napędzasz takimi myślami.. dlaczego zaraz strach ze kogoś skrzywdzisz, może wręcz przeciwnie komuś swoim temperamentem pomożesz.. to jest trochę takie gdybanie, nie można o tym w takich kategoriach myśleć bo to wykańcza psyche, coraz to mroczniejsze scenariusze powstają.. co do kryzysu okresu dojrzewania to też gdybanie jak dla mnie.. ale zgadzam się z 'brak uczuć' przydałby ci się psycholog, któremu będziesz mogła się wygadać, może coś ci doradzi co zakończy twój problem
  4. jasne, nie jesteś sama.. tych którzy się z tym borykają zwykle się wyśmiewa i bagatelizuje ich odczucia co uważam ze wyrządza tylko więcej szkody.. co do nie czucia chciałbym ci pomoc ale nie odczuwam bólu z powodu braku emocji, zwykła chłodna pustka.. nie ma co z tym czekać tylko się skonsultować z fachowcem
  5. takie współczucia mnie też wkur.wiają podobnie jak Zawilińskiego.. bo czego tu współczuć? tego że nie jestem jak reszta społeczeństwa nudnie przewidywalny? to ja dziękuje bardzo za taką "normalność".. Zawiliński, masz rację trzeba oddawać cios za cios a nie pozostawać biernym.. oberwałeś, podziękuj i poproś o kolejnego.. tak według niektórych wygląda idealne społeczeństwo.. sorry bardzo ale jeśli to mam dostać w pakiecie normalności to wole swoje zaburzenia osobowości.. próbowałem sportu, leków, terapii, diet odpowiednich, masażów relaksacyjnych, akupunktury.. i wszystko jakby spuścić w kanał zero reakcji.. nie tyle zrelaksowany co czulem spokój jakiś czas podczas skoków ze spadochronem.. ale teraz to wszystko jedno równie łatwo mógłbym sprzedać komuś kose co odwinąć cukierek z papierka, więc to nie takie proste.. tylko się chwali że tobie pomogło
  6. Zawiliński, już Cię polubiłem. Wiele czytałem na tym forum o uczuciach itp. co jest dla mnie czarną magią.. ale to co ty wypisałeś rozumiem, popieram i podpisuje się obiema rekami pod tym bo opiera się na logice a nie jakiś farmazonach jakimi dla mnie są uczucia i miłość do bliźniego.. ty słyszałeś żebyś się nie bał, ja słyszałem żebym dobijał póki przeciwnik leży oszołomiony.
  7. bo sumienia brak, to się nazywa maskowaniem, inteligencją emocjonalną bo empatii za grosz nie posiadam.. dlatego ta "przyzwoitość ludzka" jest niczym więcej jak czymś stosownym co większość chciałaby usłyszeć i by zaakceptowała.. od takiego zwrotu łatwo zaczyna się rozmowy, często łatwiej zachować się tak jak społeczeństwo uznaje za normalne.. bo jak powiem, że tak naprawdę mam gdzieś czy ktoś głoduje, cierpi czy umiera to zostanę potraktowany jak zwyrodnialec, a zwyczajny instynkt samozachowawczy podpowiada by nie pakować się w coś na czym nie będzie można nic zyskać.. tak wiem pachnie to obłudą na kilometr no ale jest jak jest... dziwnie to zabrzmi ale dzieciństwa nie pamiętam, a jeśli już w ogóle to jak przez mgłę.. miłych wspomnień nie doszukałem się, bylem samotnikiem i nikt nigdy się tym nie interesował, tylko ojciec jak potrzebował kozła ofiarnego by wydrzeć się i zrzucić winę na mnie za coś... ale te drastyczne zmiany to ja dostrzegam ze się zaczęło w wieku 17-18 lat wzmożone próby manipulowania innymi, czysty materializm, impulsywność, agresja.. do nikogo nie jestem emocjonalnie przywiązany nawet do rodziny.. prócz agresji, irytacji innych uczuć nie jestem w stanie rozpoznać sklasyfikować, więc zachowuje się tak jak się tego po mnie oczekuje.. poza tym od pół roku mam kolejne combo brak reakcji na bodźce powierzchniowe i minimalny na głębokie, czekam na kolejne badania.. w skrócie nie czuję bólu.. pewnie ktoś spyta skąd ta pewność? no mi zwróciło na to uwagę gdy przypadkiem wrzątkiem się polałem i prócz ciepła i oparzenia innych sensacji nie było.. no to się nieźle rozpisałem.. następne posty będą bardziej konstruktywne
  8. napisze jak to pamiętam.. antyspołeczne zaburzenie osobowości - socjopatia.
  9. Wracam na to forum po prawie roku terapii, próbowania rożnych leków, które nic nie dały w końcu dostałem diagnozę w skrócie "Socjopatia". Wszystko jasne, czemu brak uczuć, sumienia i poczucia winy - na swój sposób odczułem coś - ulgę, że wszystko się wyjaśniło.. Sposobu leczenia brak.. Ze zwykłej przyzwoitości ludzkiej pragnę podziękować tym którzy służyli mi w przeszłości radami mimo iż mnie zapewne nie pamiętają, ale trudno się dziwić. Dzięki wam.
  10. Szczerej mimiki twarzy u mnie brak bo zwyczajnie nie wiedziałbym co mam pokazać... jednakże nauczyłem się wielu min, które z czasem tak wyćwiczyłem, że nawet najlepsi łapią się myśląc, iż to są prawdziwe emocje... ale odgrywanie takich scenek mnie bardzo męczy.. najgorzej udawać radość i za każdym razem jak mam ją odgrywać i się szczerze uśmiechać mam wrażenie, że zaraz mi policzki popękają od tak nie naturalnego ułożenia... Z głosem to już cięższa sprawa... jak jeszcze mimiką twarzy mogę sobie zaskarbić czyjąś przychylność tak jak się odezwę cały efekt mimiki przepada bo w głosie słychać bezdenną pustkę uczuciową ... i jest to znacznie trudniej mi wyćwiczyć już mijają lata jak ćwiczę się w najprostszych intonacjach glosy, ale nie łatwo mi to przychodzi bo muszę mieć za przykład osobę, która aktualnie coś takiego przezywa i jak kopiarka kopiuje dany stan emocjonalny, który według mnie może mi się przydać kiedyś... Wczoraj usłyszałem, że kawał ze mnie manipulującego skurw.... i potraktowałem to jako komplement .... to już chyba naprawdę ze mną jest źle...
  11. Co chciałbym czuć: - cokolwiek .... by zobaczyć o co tyle krzyku i czy rzeczywiście powinno mi być tego brak... Czego chciałbym nie czuć: - brak
  12. fallenone26,Czy zawsze i do wszystkich jesteś tak wrogo nastawiony? Po pierwsze nie ubliżyłem Ci w żaden sposób i nie umniejszyłem twojej inteligencji w żaden sposób, tylko konstruktywnie wyraziłem swoje zdanie(jeśli czujesz inaczej trudno przepraszam, nie to było moim zamierzeniem). Wiek tutaj nie ma nic do rzeczy liczy się doświadczenie... Nikt Ci nie zabronił tutaj pisać, ani ja, ani nikt inny jak widać po postach, ale pisząc tutaj trzeba się liczyć, że ktoś odpowie nawet jak nie oczekiwałeś porad czy wsparcia, bo nie siedzimy w twojej głowie, reagujemy na to co zostało napisane... ze zdaniem innych też należy się liczyć, bo każdy ma jakieś i nie koniecznie po twojej myśli... To że nie rozmawiasz o tym w realu jak najbardziej rozumiem sam nie mam z kim o tym pomówić od tego jest forum i wchodząc tutaj liczyłem się z tym, że usłyszę różne zdania nie koniecznie muszą mi się spodobać... ale schowałem dumę do kieszeni i mimo to staram się jakoś porozumiewać... Także jeśli chcesz porozmawiać, wyrazić swoje zdanie czy ogólnie o życiu pogadać zapraszam na PW.
  13. Rowanna, dobre pytanie masz zdiagnozowaną socjopatię? Bo ja mam identycznie jak Ty pustka od dzieciństwa żadnych emocji poza napadami tak zwanego gniewu, który staram się kontrolować no ale cóż nie zawsze się udaje... montechristo, weź mnie nie dobijaj człowieku bo ja nie wiem czym jest ta cała miłość nigdy nie zaznałam i zapewne z moją psychiką/osobowością nigdy jej nie poznam.... Może zwyczajnie to jest przykry żart natury i tacy już jesteśmy nie ma co z tym walczyć skoro nic nie pomaga. Oczywiście jeśli chcemy się zmienić należy walczyć może gdzieś jest dla nas lekarstwo i nie myślę tutaj o aptekach bo to by było zbyt łatwe i gdyby było rozwiązaniem to pewnie wszyscy tutaj już byli by szczęśliwi .... Trzymam za was kciuki by wasze leczenia/terapie i wszystkie inne sposoby wreszcie dały efekty zadowalające by motywacja powróciła i żebyście walczyli jeszcze ostrzej o swoje zdrowie/życie.
  14. Pytanie brzmi co chciałeś osiągnąć tym postem, że co miałeś ciężkie-krótkie życie, wypisałeś parę rzeczy, które Cie spotkały nie jesteś jedyny z taką historią. Oczekiwałeś, że ludzie tutaj pogłaszczą Cię i utwierdzą w tym jaki to Ty jesteś beznadziejny? Tutaj każdy coś w życiu doświadczył, ale każdy dalej walczy mimo swoich wad i problemów walczy dalej z życiem. To może kubeł zimnej wody na ochłodę: - Dziewczyna Cię rzuciła no przykre znam to jak i każdy w jakimś związku ale co to za powód rozpaczy. Nawet jeśli to po pewnym czasie podnosisz się, otrzepujesz godność z kurzu i dalej kroczysz przez życie. Nie pierwsze i nie ostatnie rozstanie, bo przecież tak się ludzie docierają szukają stałych partnerów, a Ci stali są wypadkową doświadczeń z innych związków. Niewiele jest związków, że od razu znajdziesz tego jednego jedynego i nie musisz dalej szukać, co nie znaczy że nie ma bo sam znam takie pary. - dwukrotnie przerwałeś studia - ja pięciokrotnie zmieniałem kierunek 1 co roku ... znudziło mnie to i przerwałem, znam z 20 osób o podobnym przebiegu studiów... - doświadczyłeś autoagresji - no i? sam mogę Ci pokazać ślady, parę ciekawych blizn. ale autoagresja świadczy o problemie przetwarzania emocji u mnie to był gniew... może rozmowa z fachowcem Ci w tym pomoże - nie dorobiłeś się niczego, to żaden argument w tym wieku... ja jestem o 2 lata młodszy i też mogę powiedzieć, że niczego się nie dorobiłem, nie mam planu na życie, ale ciągle szukam... żeby coś w tym wieku osiągnąć to trzeba nieźle przez życie zapier... - narkotyki .... ja tego nie skomentuje bo to jest dla mnie zwyczajna głupota - masa przespanych dni - śpisz ile potrzebujesz nawet jak to jest 12h na dobę - wyrzucono z domu - chętnie bym się zamienił, groźba tego czynu jest efektywniejsza... - praca przychodzi i odchodzi jest jak dziewczyna szukasz takiej, która będzie spełniała wszystkie twoje kryteria i dobrego pracodawcy Nie chce umniejszać twoich odczuć, wyżaliłeś się napisałeś co Cię gryzło, a ludzie bardziej doświadczeni wypowiedzieli się jak oni widzą tą sytuację - potrzebujesz porady, pomocy na pewno ktoś takową Ci zaoferuje... jak również rozmowa z terapeutą/psychologiem pomogła by Ci poskładać umysł do kupy na tyle by odrzucić te bajki, że nic już nie będziesz w stanie osiągnąć... użalanie się nic nie wnosi do życia poza jeszcze większą depresją - trzeba walczyć i tego Ci życzę.
  15. możesz przebadać serce prosta sprawa zrób sobie echo serca i tyle rozwieje to twoje wątpliwości ale takie przestoje nie są czymś niezwykłym każdy jest inny i ciało inaczej działa... przeczytaj sobie co to takiego Hipochondria sądzę, że to temat akurat dla Ciebie. życie jest zbyt krótkie by się ciągle obawiać o stan własnego zdrowia, bez względu na to czy jesteś gejem, hetero czy bi ważne żebyś się czuł swobodnie we własnym ciele bo to mamy jedno jedyne, niepowtarzalne. A może powinieneś pomyśleć o rozmowie z terapeutą to może pomóc
  16. wszystko zależy od ludzi w rodzinie czy dominuje typowe zaściankowe myślenie czy mają otwarte umysły... z doświadczenia wiem, że nie należy angażować w swoje bolączki rodziny... przede wszystkim psychiczne bolączki bo fizyczny ból to każdy tępak zrozumie i potrafi jakoś zaradzić (tak jak wczoraj ręka mi trachneła odrazu było wiadomo co należy zrobić i jak pomóc)... sztuka polega na tym by zrozumieć ból psychiczny.... rodzinnych psychologów według mnie należy unikać jak ognia bo zawsze bagatelizują sprawę i jak rodzina jeszcze zna sytuacje to pomagają rodzicom takiego "dziecka", a faktycznego pacjenta zbywają umniejszając jego odczucia i sprowadzając do pozycji rozwydrzonego i leniwego bachora, który zwyczajnie potrzebuje więcej ruchu i to załatwi całą sprawę. a jak się wydarzy jakaś tragedia to zazwyczaj rodzina rozkłada ręce i mówi "my o niczym nie wiedzieliśmy, to takie grzeczne i ciche dziecko"... prawda jest okrutna, ale lepiej zrozumie nas partner niż nie jedna kochająca rodzina... ale teraz pytanie gdzie znaleźć taka osobę, która chciałaby się wiązać z nami i doświadczyć całego pakietu wrażeń jaki mamy do zaserwowania...
  17. Ja z zasady nie robię nic co mi nie przyniesie później korzyści... przy zawieraniu znajomości moja pierwsza myśl to czy mi się opłaca poznawać tą osobę i co dzięki temu zyskam... ale to tylko w realnym życiu, no i staram się to kontrolować co nie jest proste... na forach jestem otwarty można by rzec, że gadatliwy tyle co tutaj się napisałem ilościowo nie powiedziałem przez cały rok... A wracając do pytania czy staramy się nie ranić ludzi - jak najbardziej tak, tylko u mnie to wychodzi nie z przyzwoitości tylko, że kodeks prawa mnie ogranicza myślę o konsekwencjach swoich działań i to mnie jeszcze hamuje... ja hmmm chyba pomagam innym przez to, że pozwalam im się mi wyżalić, wypłakać w rękaw ze swoich problemów i tajemnic skrywanych... to chyba jest pomoc w jakimś stopniu, chociaż nie jestem pewien ale jeśli tak to mimo, że pamiętam rzeczy jakie mi powiedziano nic z tym nie robię wiec chyba to jest bezinteresowne zachowanie... Jak wam się udaje wtopić w otoczenie z takim deficytem uczuć? Jakie są wasze recepty na przejście niezauważonym obok społeczeństwa/znajomych/bliskich by nie wyczuli, że coś z nami jest nie tak...? Recepta na przyzwoite wartościowe życie mimo braku emocji...
  18. brak uczuć, naprawdę pięknie to napisałaś dałaś przykład swoim słowom, że emocje to nie wszystko liczy się rozum, a mądrość bije z tego posta... Wiem, że nie mamy wpływu na to kto jest naszymi rodzicami i jak najbardziej nie chce być taki jak ojciec, już i tak nie utrzymujemy kontaktu jest mi on obojętny przekazał mi to co mógł i wiedział, a teraz nasze drogi się rozeszły i nigdy się już nie zejdą. Moja mama próbowała mi przekazać wartości moralne niestety przy wyborze: porażka ale czyste sumienie wobec samego siebie i innych czy też sukces ale poruszanie się jak czołg po trupach, bez zastanowienia wybrałem 2 opcje bo wyszedłem z założenia, że czyste sumienie nie zapewni mi bytu, ani nie opłaci bieżących rachunków... może czegoś nie rozumiem, co jest bardzo prawdopodobne. Ja niestety nigdzie nie napisałem, że chce czuć, bo tak naprawdę nie wiem co tracę/straciłem i sam fakt ewentualnego bycia socjopatą mnie jakoś nie poruszył. Moje posty kręciły się głównie wkoło faktu, iż wiem jak to jest nic nie czuć no i również dlatego napisałem tutaj, gdyż niejednokrotnie zdarzało mi się być wyalienowanym stałem z boku patrząc jak znajomi wykształcają skomplikowane emocjonalne zachowania, a ja mogę się posłużyć jedynie logicznym rozumowaniem i rozsądkiem... co swoją drogą czyni ze mnie wspaniałego i cierpliwego słuchacza... działam na znajomych i ludzi jak konfesjonał - wszyscy mi się zwierzają, proszą o radę ale jestem w stanie im dać tylko logiczne rozwiązanie problemu, co jak zauważyłem czasami jest nie wystarczające... może właśnie tutaj znajdę odpowiedzi
  19. brak uczuć, tak mogę czytać i mam jakieś szczątkowe zainteresowania. Co do samych uczuć nic nie blokowałem bo na wstępie nic tam nie było. Wiem, że może opisywanie fizjologicznych zmian podczas stania nad krawędzią może świadczyć, że coś czuje jednak poza tymi zmianami na które po paru razach się "uodparniam" nie mam jakichś super myśli och bałem się, czy też cieszy mnie fakt, że tego dokonałem. Co do samego przypadku oczywiście, że się różni tak jak i my się od siebie różnimy, bo początkowo przybyłem tutaj z diagnozą socjopatia ale po przeczytaniu artykułu jaki podałaś już nic nie wiem bo 90% objawów tam też odhaczyłem. W ogóle jaki jest sens chodzenia na terapie skoro one nic nie dają albo trafia się na takiego przysłowiowego buca, który wszystkich jedną miarą traktuje...
  20. To, że czuje brak czegoś nie znaczy, że brakuje mi tego, bo do sprawy podchodzę czysto logicznie zaobserwowałem te braki - inaczej nie potrafię. Z tym wychowaniem to nie jestem do końca taka prosta sprawa. Mojej mamie dziękuje za wszystko co dla mnie zrobiła, za wartości moralne jakie starała mi się przekazać... święta kobieta i złego słowa nie dam powiedzieć, ale jeśli chodzi o tego człowieka, który według prawa nazwany jest moim ojcem .... nigdy nie był zdiagnozowany przy probie uciekł z zakładu... aktualnie mam 24 lata, a u mnie przemoc psychiczna zaczęła się w wieku tak 15lat +/-, każde słowo, gest czy mina mogły być użyte przeciwko mnie i w 99% przypadków tak się kończyło. Tępił mój zapał w każdej dziedzinie, wyzywał od lumpów itp. ... ogólna zasada jaka mi przekazał "okaż cień słabości, niech krew w wodzie się pojawi, a rekiny nadpłyną by Cie dobić". Nie dość, że mnie tępił przy każdej okazji to był jeszcze wampirem energetycznym (jak kogoś to zaciekawi mogę opisać sytuację w późniejszych postach). Nigdy z uczuciami mi się nie przelewało, ale po takiej 9 letniej kuracji stałem się głazem lodu i jestem bezwzględny jeśli chodzi o osiąganie zamierzonych celów. Nauczyłem się przed tym bronić, teraz długo się go już nie "boje" nigdy się nie bałem tylko nie potrafiłem się obronić, na tym etapie, już każde starcia ze mną przegrywa (jakby czuł to chyba byłby dumny...). Gniew, hmm no odczuwam, a czy chciałbym się go pozbyć raczej tak, bo gdy tracę panowanie to by komuś zrobić krzywdę i miałem 2 takie przygody, teraz jak wpadam w furie to bije pięściami w ścianę do czasu, aż nie wybije sobie palców w którejś albo nie sparaliżuje mnie ból, bezpieczniejsze jest to dla otoczenia ale grozi również połamaniem kości. Książki są również lekarstwem na mój gniew, ale nie zawsze jest czas, a ten ciągle narasta... generalnie czytając książki jestem offline dopóki takowej nie pochłonę... preferuje fantastykę mam ich ponad 250... a czytając pochłania mnie świat książki, nic się dla mnie nie liczy, mam bardzo rozwinięta wyobraźnie i zależy od książki ale bywały w niektórych takie opisy, że czułem zapach łąki i ciepły letni wietrzyk na twarzy... czytanie mnie odpręża nie czuje gniewu właściwie nic nie czuje emocjonalnie tylko wewnętrzny spokój:) Ekstremalne doznania np. w wieżowcu 12 piętrowym chodzenie po krawędzi dachu ( dla jasności nie mam i nigdy nie miałem myśli samobójczych zwyczajnie szukam takich doznań) wtedy zmysły mi się wyostrzają, serce zaczyna szybciej bić czuję, że żyje ale to niestety parę razy i mija, potrzeba silniejszych bodźców się pojawia wiec zająłem się skokami spadochronowymi ... po takich doznaniach jestem cały dzień miły dla ludzi tak sam z siebie sfera uczuć nadal jest dead ale przynajmniej przyzwoitość ludzka mi się załącza. Czy odczuwam strach... jest to bardzo trudne pytanie jedyna sensowna odpowiedź to - nie, bo nigdy nie poznałem tego i nie wiem co przez słowo "strach" mam rozumieć, bo nic ono dla mnie nie znaczy.
  21. Witam wszystkich jestem nowy na tym forum prawdę powiedziawszy bylem sceptycznie nastawiony do tego rodzaju rozmów, ale jak czytam z czym wy się zmagacie, to rozumiem was całkowicie i w pewien chory sposób czuje się lepiej bo wiem, że nie jestem sam z takimi problemami i muszę napisać coś od siebie. Brak empatii, współczucia, sumienia jest to moja szara codzienność, nie życzyłbym tego najgorszemu wrogowi nic nie czuć u mnie o tyle gorzej to wygląda, ze jestem predysponowany do tego typu zaburzeń, jestem 3 pokoleniem w rodzinie socjopatów(ja mam od ojca, on od matki i tak kółeczko się zamyka)... psycholog mój nie mógł jednoznacznie stwierdzić czy to socjopatia czy osobowość schizoidalna wiec mu podziękowałem i szukam kogoś kto się będzie znać. Nie posiadam uczuć wyższych o ile jakiekolwiek, jestem świadom swojej odmienności i to jest dla mnie największą katorgą, ponieważ cały czas spotykam się z ludźmi którzy twierdzą, że przesadzam próbują mi tłumaczyć co powinienem czuć ... absurd. To jak rozmawiać ze ślepym o kolorach... jak osobie niewidomej od urodzenia wytłumaczysz istotę koloru niebieskiego... co najwyżej nauczysz ją, że niebo jest niebieskie, a nie co powinna czuć. Do tego nakłada się rozkojarzenie i gniew to jedyna rzecz jaka odczuwam ciągle i ja odpycham/walczę, bo prawdę powiedziawszy nie chce temu stawić czoła bo tracę panowanie nad sobą, a dla mnie samokontrola jest wszystkim. Z zainteresowań przede wszystkim książki teraz pochłaniają większość mojego czasu ale szukam tez czasem ekstremalnych doznań bo ich potrzebuje by poczuć, że jeszcze żyję. Pokerowa twarz nic mnie nie bawi, śmieszy czy też smuci. Z czasem nauczyłem się rozpoznawać oczekiwane ode mnie reakcje na daną informacje, według innych teraz mi się polepszyło, ale tak naprawdę stałem się tylko dobrym aktorem.
×