Witajcie :) Piszę tego posta i błagam was o radę. Moja historia zaczeła sie kilka ,miesięcy temu. Początkowo były to ataki typu zawroty głowy, duszności, omdlenia, bóle głowy i wszystko co tylko moze być mnie bolało. Zrobiłam wszystkie badania w tym tomografie głowy i echo serca - wszystko było w idealnym porządku, mimo tego ze temperatura ciała wachała sie od 35 do 37 codziennie inna. Zaraz po powrocie ze szpitala dostałanm pierwszy atak lęku. Domyślam się że dostałam go dlatego że nie wiedziałam i nie rozumiałam co mi jest. To było takie cholernie cieżkie uczucie, myślałam że niedługo umrę, ze mam jakiegoś guza mózgu czy inne cholerstwo. Nie mogłam wychodzić do ludzi i do dużych przestrzeni bo wtedy najczęściej dostawałam ataku. To było straszne. W końcu zdecydowałam się isć do psychiatry który przepisał mi Doxepin 2x dziennie. Na poczatku wszystko wiadomo - totalny zawias i nie za bardzo rozumiałam co się ze mną dzieje, codziennie ospała no i kompletnie bez kontaktu z mózgiem. Po czasie wszystkie symptomy mineły , aż do teraz. Lęk niby przeszedł, ciśnienie tez mi nie skacze ogólne samopoczucie fizyczne całkiem ok, ale to co się dzieje w mojej głowie to trudno opisać. Często mam takie dziwne myśli i czuje się jakbym miała zaraz stracić kontrole nad sobą, jakbym miała postradać zmysły , boje sie dotykac ostrych przedmiotów bo wydaje mi się, że jesli bym 'zwariowała' to albo sobie albo komuś z najbliższych mogę zrobić krzywde. Nie mam myśli samobójczych, jak najbardziej chcę żyć, i przede wszystkim żyć nornmalnie, bez tych wszystkich świństw łykanych przed snem. Żeby po prostu było normalnie .. Doktorka odstawiła mi dzienną dawke Doxepinu i zostawiła tylko tę na noc, a na dzień przepisała mi Seronil, ale kiedy przeczytałam, że mogą wystąpić po nim silne myśli samobójcze, to zrezygnowałam bo przecież skoro już nie wiem co sie ze mną dzieje i dlaczego w ogóle przychodzi mi do głowy że mogłabym kogoś albo siebie skrzywdzić to co mogłoby sie dziać po tym leku. Wydaje mi się, że nie mam depresji, bpo naprawdę mam olbrzymią chęć do życia do robienia dosłownie wszystkiego. Proszę pomóżcie, bo już sobie zaczynam wkręcać że mam jakieś początki schizofrenii albo jakąs psychoze. Boje sie o tym wszystkim komukolwiek powiedzieć, bo nie chce trafić do zakładu psychiatrycznego. Moja mama ma nerwice ze skłonnościami depresyjnymi i raz na rok zawsze odwiedza oddział. Jestem zrozpaczona i przerażona. ((((((