Skocz do zawartości
Nerwica.com

sowaa

Użytkownik
  • Postów

    40
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez sowaa

  1. sowaa

    [Tarnów]

    Cześć! dawno mnie tu nie było wracam i bardzo potrzebuje pomocy od Was Drodzy Tarnowianie... Szukam dobrej terapeutki, kobiety, która ogarnie potwornego milczka, zamkniętego w sobie.... bardzo proszę o pomoc.....
  2. sowaa

    Pod Trzeźwym Aniołem

    Mam do Was pytanie, dostałam skierowanie- jak zwał tak zwał, na dzienną terapię odwykową. Czy nie uważacie, że w takich miejscach można sobie bardziej zaszkodzić niż pomóc? Nie wiem co o tym sądzić, ale raczej się na to nie zdecyduje. -- 08 sty 2015, 22:56 -- Zresztą, czytam Wasze historię i naprawdę uważam, że opinia mojego psychoterapeuty jest zdecydowanie przesadzona.Tak, pije, sporo. Lubie to i tyle, nie szczam pod siebie. Mam pracę, mam partnera. Nic przez alkohol nie straciłam. Przesada. Dziękuje, sama sobie odpowiedziałam na pytanie, nigdzie nie idę. Powyższe pytanie anuluje. Pozdrawiam :)
  3. Nie wiem, nie myśleć. Ja myślę o tym żeby się wychylić z 10 piętra, też mnie to wkurza i boję się że jak piję jakiś trunek to polecę.
  4. Przyszłam się pożalić, ostatnio na forum byłam jakieś sto lat temu, a teraz chyba znów musze połazić do jakiegoś znachora od głowy bo coś od kilku mcy zaczyna mi hulać po głowie. Znów się wszystkim przejmuje, wszystkimi i wszystkim. Nie mam żadnej poważnej choroby, po prostu miewam obniżone nastroje, bardzo poniżej zera ale naprawde jakoś sobie radzę, a teraz mój mężczyzna mnie wysyła do psych., i wysyła mnie szczerze powiedziawszy od 3 lat, a teraz już mi wręcz nakazuje. Nie chce nigdzie łazić, chce się dobrze czuć chce mieć dobry nastrój, nie chce się bać ludzi, nie chce mi się żyć. k.a. Koniec z polepszaczami nastroju.
  5. sowaa

    Fobia społeczna!

    ciacho7891 faktycznie, czasem-ale jest to celowy zabieg i wiem, że ludzi bawi taki sposób mówienia, przekazywania historii i ludzie którzy mnie znają w zasadzie spodziewają się że będzie to mało poważne, zabawne. Ale raczej chodzi mi o sytuacje, gdzie milcze jak zaklęta bo obawiam się kompromitacji, że ktoś mi powie ,,jezu jaka ty jestes głupia,, Jest rzesza ludzi którzy wiedzą i tylko dlatego się ze mną spotykają bo lubia moje poczucie humoru, sa też tacy którzy uważają że jestem mrukiem, nic nie mówię-bo się boję, że palnę głupstwo, że będą mnie oceniać jako kretynkę. Także sam ten dysonans gdzie jedni znają mnie taką tesktową, drudzy uważają, że jestem cicha spokojna i głupia, a trzeci że jestem poważna, z głową na karku i sensowna. Sama już nie wiem w zasadzie kim jestem,ale to już inna sprawa. Chodzi mi o to przeklęte poczcie idiotyzmu, matolizmu i debilizmu jaki mnie prześladuje. Zresztą, chyba sama kreuję swoja osobę na np debilkę, no nie wiem w jakich kategoriach tłumaczyć to co mnie otacza. Brakuje mi luzu, tego że nikomu nie dogodze i że jestem jaka jestem i całej reszcie której nie odpowiadam życze powodzenia i żeby się ode mnie odstosunkowali. Ot. Co.
  6. sowaa

    Fobia społeczna!

    Postanowiłam, że napiszę na tym forum bo wydaje mi się, że może ktoś zrozumie i wskaże w którą stronę mogę iść, co czytać, jak działać żeby przestać się tak torturować. Mianowicie, od bardzo, bardzo dawna męczę się tym, że każdy się ze mnie śmieje. Mam obsesje, że wszyscy mną gardzą, pomiatają, śmieją się. Że nie mam prawa się odzywać bo jestem zbyt głupia, nie mam nic do powiedzenia. Mam bardzo niskie poczucie własnej wartości. I tutaj chce zapytać, czy są na to techniki dzięki którym sama sobie poradzę? Jakieś kroki umożliwające wyjście z tej paranoi. Bo to już jest paranoja. Ostatnio dostałam od koleżanki kanapkę w pracy, po prostu ludzki gest a ja bałam się, że skoro tak ochoczo mnie częstuje to chyba jest zatruta. Wyjście do ludzi to koszmar, siedzę w kącie i milcze bo wiem, że zaraz ktoś wybuchnie śmiechem na to co powiem. Nie chciałabym iść do psychologa czy psychiatry, bo wydaje mi się, że nie mam jakiegoś zaburzenia wymagającego psychoterapii czy tabletek. Wierze, że uda mi się samej z tym poradzić choć męczy mnie to od dobrych 8 lat. Tylko wcześniej wierzyłam, że ja naprawde jestem najgorszym dnem a teraz kiedy czuje, że nie mogę tak o sobie myśleć to jestem zbyt przesiąknięta myślą, że jestem złem, że wszyscy się ze mnie śmieją i mają do tego prawo. Nie mam w zwyczaju dokładania sobie do pieca problemów, ale chyba z wiekiem nadchodzi taki moment, że to co kiedyś wydawało się być normalne, w końcu wyrosłam w takich myśli o sobie, to teraz szkoda mi życia po prostu na takie durne myślenie. Mam mnóstwo argumentów na to, że moja paranoja to właśnie paranoja, a nie realna ocena siebie, świata i moich relacji międzyludzkich. Ale zupełnie się gubię i bardzo chciałabym zasięgnąć czegoś co pomoże mi ułożyć wszystko w sensowną całość która pomoże mi wyjść z tego amoku. Dlugi wpis, przepraszam. I proszę o pomoc.
  7. W srode dopiero ide do lekarza. No musze to przetrzymać. A może jestem przemęczona i duża dawka magnezu mnie wzmocni, tzn większa niż biore od kilku tygodni? Cholernie boje się tabletek jakichkolwiek, zwłaszcza antydepr. ale teraz jestem zmuszona - czwartek- musi być dobrze.
  8. Dziękuje, napewno rozważę ten xanax- tyle że ja muszę być naprawde sprawna umysłowo i fizycznie. Byłam badana od stóp do głów prolaktyna podniesiona, więc to też może być przyczyna. Teraz staram się nawoływać siebie i swój organizm do porządku, czyli ucisk w klatce, duszności, wymioty biegunka, boje się że mnie to dopadnie w czwartek albo pustka umysłowa i paraliż. Lekceważę sobie leczenie ,,normalnie,, żyje jak robokop, pracuje po 10-12 h, dodatkowe zajęcia -ale to w stanach takich wow, jak mnie dopada ten syf- już nawet sama nie wiem co to jest ile lekarzy tyle diagnozy, to pieprze wszystko, z tym że teraz jestem świadoma że jest ze mną nie halo i działam na zapas. Powiedzmy że ,,doraźnie na zapas,, Szkoda że nie ma jakiegoś mega leku, który faktycznie usprawnia wszystko szybko bez jakichś fizycznych objawów.
  9. tak, temat dość dziwny, ale zależy mi na czasie ogólnie sprawa ma się tak że chodziłam na psychoterapię, ale nie pomogła no i ostatnio mam zawias życiowy nie moge wstać, lęki, duszności i zimne poty ale nie to jest ważne,w piątek mam ważne spotkanie, bardzo ważne musze się ogarnąć.. wiem że sa takie leki jak xanax które teoretycznie powinny stawiac na nogi szybko, ale wiem ze xanax robi chaos w głowie. Moje pytanie więc brzmi: czy są jakieś leki które na jeden dzień mnie przywrócą światu (napewno później pójde do swojego lekarza na wizyte, tymczasem muszę mieć coś na tzw gwałt) prosze o pomoc, bo od tego pt spotkania zależy całe moje życie -- 14 sty 2012, 15:32 -- I jeszcze jedno, czy robiliście badania krwi? np prolaktyny etc? bo ja chyba stąd mam ten wieloletni stan, a lekarze nie badają tylko wszystko zrzucają na depresje. A przecież depresja nie wynika ot tak sobie. Napewno mam coś z prolaktyną, jesteśmy tylko zlepkiem hormonów więc jak to ureguluje to będzie tip top. A tymczasem, proszę o rady odnośnie tego leku
  10. sowaa

    [Kraków]

    Hej Znacie takiego psychologa w Krakowie jak Dariusz Rudaś? czy ktoś spotkał się z człowiekiem o takim nazwisku bądź bezpośrednio?
  11. Też popadam w pułapkę karania siebie,jakby to coś miało dać i zmienić nagle w moim życiu, sposobie postępowania. Dziś stwierdziłam że chyba mój psych. ma rację twierdząc że mam CHADa, choć wzbraniam się przez jakimikolwiek diagnozami, leczeniem, jestem bardzo niepokornym pacjentem i nie wiem czy sobie ta przekorą nie szkodzę. Czuje się fatalistycznie, ale inaczej niż w ubiegłym tygodniu.
  12. Tak, mam czasem za złe że nikt nie jest w stanie mi pomóc, że moja samotność mnie dobija, że tonę w swoim chorym i plugawym świecie. Że niszczę się a nikt nie chce tego widzieć. Sama sobie to zafundowałam, wiem że nie powinnam mieć żalu do nikogo i nie mam, raczej. Podnoszę się staram się, brakuje mi czegoś tego co pomoże mi faktycznie wziąć się w garść, nie wiem co to mogłoby być. Nie wiem czy psycholog jest w stanie mi pomóc, nie wiem jak do tej pory nikomu się to nie udało więc postanowiłam spróbować własnych sił, bo to w końcu moje życie. Szlak by to, szlak by mnie. Jestem sfrustrowana, zła, załamana, momentami bezradna. Wkurza mnie ta bezradność, przecież jestem fizycznie zdrowa, powinnam wziąć się do kupy, a znów nie potrafię, paraliżuje mnie-coś. Pasywność, jedno z najbardziej nienawistnych stanów w moim życiu. A nie potrafię przestać robić sobie złych rzeczy, nie tylko fizycznie ale i doprowadzać się do gnoju psychicznego. Wczoraj urwał mi się film, nie pamiętam po czym i po ilu. Jestem zła, zła na siebie i tylko na siebie. Że jestem marna i słaba. Że nie dam rady, znów na długie miesiące popadne w marazm, a potem się obudzę i będę żałować że zmarnowałam tyle cennego czasu. Znam scenariusz. Na pamięć.
  13. pasazer02- jak dobrze że ktoś rozumie, czuje się strasznie wyobcowana w świecie. Prawdopodobnie sama skazałam się na to miejsce w którym jestem, właśnie chowaniem się przed światem ze swoimi słabościami. Ogólnie jestem postrzegana jako melancholijny człowiek, ale nie słaby czy załamany. Czasem mnie to męczy, bo jak pisałam, tez mam prawo do bycia w stanie kiedy nie mam siły. Niestety, to się nawarstwia i w chwilach samotności wybucha. To jest ten stan, kiedy emocje już nie są takie destrukcyjne, kiedy dochodzi po nagłym napadzie skrajnej depresji do normy, stabilizacji i teraz tylko potrzeba wsparcia. Z całą resztą sobie poradzę, serio, tylko teraz..
  14. Dzięki brida, ja w ogóle czuje się źle jeśli muszę mówić że jest ze mną coś nie tak, ale jest nie tak, o długo za długo. Nie radze sobie po prostu, z niczym. Brakuje mi wsparcia, prawdziwego zainteresowania. Uroiłam sobie że mi nie przystoi jawnie być słabą więc mam za swoje. Znów myślę o zakończeniu mojego pseudo życia, ale znów tylko myślę. Boli mnie szczęka i żołądek od zwracania, Dlaczego to ja musze to robić, wszystko to co złe, niszczące. Szlak mnie trafia, sama sobie jestem wszystkiemu winna, sama, sama. -- 15 mar 2011, 21:30 -- Nawet tu na forum wydaje mi się że nie powinnam marudzić. Jednak czuje się skrajnie do bani
  15. Wracam na forumowe łono. Za każdym razem kiedy osiągam apogeum wytrzymałości psychicznej kończe tutaj, a wg mnie to nie jest najlepsze miejsce na podnoszenie się. Cholernie potrzebuje wsparcia, tylko nie wiem do kogo się udać. Mam pecha z lekarzami, jeszcze nie trafiłam na takiego z którym bym się dogadywała. Poza tym w zaparte twierdze że nie lekarz jest mi potrzebny. Nie mam siły, żołądek mam prawie wywleczony na drugą stronę, wszystkie złe zachowania wrócił ze zdwojoną siłą. Tylko wsparcia, ale i o nie jest tak bardzo trudno. Gardzę niezmiernie sobą.
  16. Tak, temat może nie brzmi zachęcająco, bo dość nie jasno i jeśli się powtarzam to proszę o przeniesienie. Mianowicie, mam serdecznie dość swoich urojeń, napadów, natręctw i innych niszczących moje życie psychoz. Chce się z tego uleczyć, ale nie za pomocą leków i lekarza, a za pomocą jakiś innych sposobów. Brzmi jak czarna magia albo inne cudo. Nie, po prostu mam nadzieje że istnieje coś co pomoże stanąć na nogi w ciężkim stanie depresyjnym, napadzie alko-żarło-nerwowym i innych cudownościach. Kpie sobie z moich chorób, nie chce ich. Macie jakieś sposoby, pomysły? Czy to nierealne to co piszę? Jestem już taka zmęczona. Sobą
  17. Szukam tematu o uzależnieniu od wyrywania włosów na głowie. Nie znalazłam, jeśli jest prosze o przeniesienie. Jak wstrzymac łapy od tego żeby nie majstrować przy włosach i nie wyrywać ich?
  18. Znów to zrobiłam, w nocy o 12 szlak mnie trafia wszystko mnie boli, ale mam radoche bo wypilam i najadłam się tabletek ekstra wyczyszczających. I znów mi się chce. Musze napisać, musze może mi się odechce.
  19. mój post się nie wysłał w każdym razie uważam że to nie za dużo jak na mężczyzne, natomiast wiek troche wyjaśnia brida, może masz racje, narazie jest dobrze, mam dużą wiare w to że sama dam rade, a największą w to że nic mi nie jest
  20. No właśnie u mnie podobnie. Ja ogólnie bardzo długo byłam w ciąży. Wydawałam mase pieniędzy na testy, chodziłam po różnych ginekologach, usg, badania, jeden nawet tak się przejął tym że faktycznie moge być w ciąży- mimo że nic nie było czuć i widać że zaproponował ciąże poza maciczną. Okres moich ciąż wypadał na czas zupełnej abstynencji seksualnej. Ale co sie później pojawiło, czas totalnej ignorancji, mianowicie, skaleczyłam sobie nogę, olałam to i potem wylądowałam na pogotowiu bo miałam zakażenie. Tak długo niedbale chodziłam z dość pokaźną raną, że rana przybrała kolor zgnilizny -zielonkawy i ohydna ropa była w tej ranie. I wtedy mi to nie przeszkadzało, ba uważałam nawet że samo przejdzie. Ja tez wierze zawsze że to się utrzyma, ale wystarczy coś, taki pyk no i uruchamia się lawina chorób, lekarzy, leków, badań etc
  21. Czy zauważyliście u siebie jakieś hmm etapy-tzn przez pewien okres bardzo często widzicie objawu jakiejs choroby, a po jakimś czasie na np 3 tyg nic nie doskwiera znów idzie to w przeciwnym kierunku czyli zupełnej ignorancji oznak faktycznych dolegliwości?
  22. ,,praktycznie,, bo chodze do lekarza no ale, to jest takie tylko chodzenie..
  23. Ja nie wiem co się dzis stało ze mną, myślę że może przez to forum bo dawno tu nie byłam, bo już było prawie spokojnie. Nagle oblałam się zimnym potem, doznałam duszności a jak miałam jechać autobusem to zastanawiałam się czy nie będzie za dużo ludzi miałam czekać na kolejny, doszłam więc do wniosku że pewnie jestem głodna i to od nie jedzenia. Ja ogólnie niestety jestem stale na diecie, zdrowej ale czasem nawet do 1200 kcal nie wyciągam, potem kompulsy. Niedawno miałam znów epizod wymiotowania, jak ja tego nienawidzę. Jednak ja jak jestem w domu, to wtedy jem, jem i jem. A potem rzecz wiadoma, a jak jestem dwa dni pod rząd w domu to jem, czyszcze się i dalej. Z tym że ja sie praktycznie nie leczę, nie chodze na terapie nigdzie, dałam sobie z tym spokój, sama chce z tego wszystkiego wyjść.
  24. Z przeszłością nie ma się co siłować, ja tak twierdze. Może omijam jakiś ważny etap który mógłby mi pomóc w uporaniu się z zaburzeniami, ale myślę że nawet jeśli nie rozwiąże całej zagadki to chodzi mi jedynie o cel. Teraz patrze- 10 lat temu mając 13 lat zaczęłam pierwsze eksperymenty głodówkowe. Bardzo żałuje że tyle straciłam życia na tym, dalej je tracę tylko bardziej świadomie, bo teraz wiem że to nie jest normalne, tylko nie bardzo to cokolwiek zmienia. Powiedz, czy nie masz obsesyjnego już myślenia o jedzeniu? O uciesze jaką może dać Ci upodlenie się żarciem? Jak to jest?
  25. Generalnie wszystko to wina starych. Wiesz, analizując życie każdego śmiertelnika można powiedzieć że jedno albo obydwoje rodziców są toksyczni i fatalnie wpływają na psycho rozwój takiego delikwenta. Choć wcześniej ja też węszyłam swoje zaburzenia w braku ojca na co dzień, to teraz nie skupiam się na tym co było. Wszystko wychodzi od takiego małego przecież. Nie wiem czy dobrze tłumacze swoje rozumowanie, strasznie mi się dziś w głowie kręci. Chodzi o to ogólnie że załóżmy we mnie powstała taka zaciekła chęć niszczenia siebie w każdym calu. Nie wiem dlaczego to się urodziło, ale jestem świadoma tego że tak jest. Mogłabym stwierdzić że, że byłam obojętna wszystkim w koło, nie było dla mnie czasu ale ogólnie było całkiem ok? Nie, jeszcze nie wiem dlaczego,ale pomału do tego dojdę.
×