Byłam chyba normalnym dzieckiem. Ciekawym świata, może trochę zamkniętym w sobie, przemądrzałym- sama nie wiem. Była zawsze nazbyt jak na swój wiek. Nazbyt powazna, nazbyt inteligentna, nazbyt oczytana, nazbyt łatwo przychodziła mi nauka. Nazbyt dorosła. W zeszłym roku poszłam na studia i załamał mi sie mój cały świat, system wartości. Stałam się małą zagubioną dziewczynką, którą nigdy nie byłam. Zbyt duzo używek, zbyt łatwo miałam dostęp do wszystkiego. W sesji zimowej nie zdałam 1 egzaminu. Z resztą jak 70% roku, ale u mnie wiara we własną inteligencję gdzieś się rozmyła. Nagle stałam się za głupia na studiowanie prawa. Jakiś miesiąc wcześniej przeszłam na dietę- sama nie wiem dlaczego i z 58 w ciagu miesiaca schudłam 4 kilo. W lutym miałam poprawkę z egzaminu i wtedy, któregoś wieczora uczac sie do pozna i przegryzajac cos pomiedzy- wpadla mi do glowy mysl: dlaczego wymiotowanie pomaga bulimiczkom? nie wiedzialam, sprawdzilam i zagubilam sie jeszcze bardziej. nie zdalam poprawki, warunku, w maju wylecialam. nie wstawalam z łozka, nie moglam sobie poradzic, nadal sie obzeralam i wymiotowalam. zjadalam w napadzie jakies 4 tys cal- wymiotujac jakies 3 razy w tyg.
W koncu zaczelam walczyc,nie wiem dlaczego. Znowu jestem na prawie, bo tak chcieli rodzice, zbliza sie sesja, juz nie wymiotuje. Ostatni raz w grudniu, ale pomiedzy pazdziernikiem a grudniem zdazylo mi sie to nie wiecej niz 5 razy. Napady glodu pozostały, teraz sie nasilaja. weekendy sa najstraszniejsze. Jestem tylko ja, moja wspollokatorka jedzie do domu, a ja moge tylko jesc, nic wiecej, przed jej powrotem wyrzucam smieci, zmywam, biore prysznic i otwieram ksiazki, ktore mialam zakuc przez weekend, wymyslajac jakies bzdury dlaczego nie zdazylam sie nauczyc.
chociaż gardzę soba juz troszeczke mniej niz w zeszlym roku nie wiem co bedzie po sesji i boje sie.