-
Postów
24 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
Treść opublikowana przez Anabell
-
Wygrałam, wy też wygracie! Kochani moi najdrożsi. Pragnę się z wami czymś podzielić. Nie udzielałam się na tym forum aż tak dużo ale zawsze obserwowałam wszystkie wątki od jakiś hmm może dwóch lat, może dwóch i pół... teraz nie pamiętam, ale przechodząć do konkretów chcę podzielić się tu moją historią która może komuś doda nadzieji i otuchy bo sama pamniętam jak szukałam pocieszenia w najgorszych momentach. Także jeżeli mi pozwolicie opowiem w skrócie moją historię. Wszystko zaczęło się jak jeszcze byłam młodziutka, rodzicie mnie rozpieszczali dawali mi wszyściutko czego chciałam no i później urodził się mój brat także on stał się perełką i słodziutkim bobaskiem a o mnie się trochę zapomniało. Wtedy jako 8 latka miałam pierwsze ataki agresjii i podejrzenia o zaburzenia emocjonalne. Nie pamiętam tego, w przelocie mama mi coś o tym wspomniała ale pod koniec dostałan się do jakiś starych wypisów i skierowań do psychiatryka. Po tym wszystko ucichło. Mając lat 11 zachciało mi się okularów bo były "modne" z reszta i tak miałam wade wzroku coś -0.5 po rodzicach, ale pani doktor przypisując mi atropinę do wkrapiania dwa razy dziennie przez 4 dni nie wzięła pod uwagę że mogę być na ową atropinę uczulona. W skrócie, źrenice mi się już nigdy nie zwężyły, dostawałam jako dziecko białej gorączki, ataki paniki, lęk - bałam się, że oślepnę - trwało to długi rok. Mając lat 15 moi rodzice się zaczęli rozchodzić, kłótnie, wciąganie mnie w to i używanie jako karty przetargowej to była codzienność " Powiedz dziecko czy chcesz iść z mamusią czy z tatusiem" To było za dużo, poza tym z racji faszerowania mnie całe życie wysokokalorycznymi produktami i mojej genetycznej niedoczynności tarczycy odnalazłam ulgę w bulimii a konkretnie anoreksji bulimicznej. Jedzenie i wymiotowanie dawało mi poczucie pełnej kontroli nad sobą a do tego waga leciała w dół dramatycznie.W każdej chwili zdenerwowania przerywałam moją głodówkę, leciałam opróżnić lodówkę i niemal w trybie natychmiastowym zwracałam wszystko. Konsekwencją tego i sporą utratą wagi ( wyszło ok 30 kg w ponad pół roku) nagle zaczęłam się podobać chłopakom, tak jak mi cały życie dzieciaki dokuczały że jestem warchlakiem i spasioną świnią tak nagle ktoś się zaczął mną interesować. To było dla mnie wtedy jak wygrana na loterii. Zaczęłam zaspokajać swoje kompleksy i problemy w coraz to różniejszych imprezach, przypadkowych kontaktach seksualnych czy destrukcji swojego ciała tzn cięciu się prawie do kości. Ale suma sumarum nie miałam z tego żadnego wewnętrznego spokoju, szczęścia czy poczucia bycia kochanym. No i to wszystko tak trwało, czasem mniej lub bardziej nasilone do pewnego momentu. Znajomi zaprosili mnie na drinka. miałam wtedy hmm 19 lat? tak tak mi się wydaje. Nie chiało mi się iść, było późno, padało a do nich miałam jakieś 20 min piechotą. Pamiętam to jak dziś. Ale uległam, kto by odmówił darmowego drinka i mile zapewnionego czasu. No i stało się, po krótce w moim życiu nigdy nie brałam żadnych twardych narkotyków, tylko sobie trawę popalałam ale to mnie odprężało. Wracając do sedna. Dosypami mi czegoś do drinka - do dzis nie jestem pewna co to było. Ale po tym zwariowałam, mamakilka przebłysków jak mi jeszcze wciskali amfe i ja oczywiscie wzięłam - to wszystko było poza moją kontrolą... Wykorzystali mnie,obudziałam się z kimś w wannie po 6 godzinach urwanego filmu - dramat po prostu. Dnia następnego miałam swój pierwszy atak paniki który trwał ponad 3 godziny... Myśłałam wtedy że to może tzw "zjazd" w końcu nigdy tego gówna nie brałam. Niestety się myliłam. Po tej sytuacji ataki paniki zaczęły się pojawiać bardzo regularnie aż w końcu codziennie. Nie miałanm zielonego pojęcia co się dzieje. No i w końcu dopadła mnie tak potężna nerwica zmieszana z depresją, że nawet dzisiaj nie potrafię dokłądnie tego określić słowami. Bałam się wszystkiego, nie wychosziłam nawet do sklepu na dół bloku gdyż moja derealizacja była tak potężna że nie byłam w stanie z nikim poza moim domem rozmawiać. Lęk przed śmiercią osiągnął apogeum, nie spałam nocami gdyż bałam się że zasnę i się już nie obudzę, że byłam złą osobą i pójdę do piekła. Koszmar mówię wam z ręką na sercu. I jak dziś pamiętam ten moment jak stałam w pokoju mojego brata i poczułam tak głęboką pustkę i tak głębopki bezsens że nie da się tego ując w słowa. Jedynym uwolnieniem się od tego była śmierc której zarówno się bałam jak i pragnęłam, wyobrażacie sobie życie w którym sięgnięcie po szklankę wody kiedy che się wam pić powoduje u was poczucie pustki i bezsensu całowitego?... Miałam sytuacje za przeproszeniem że siedziałam na toalecie i wymiotowałam i "srałam" w tym samym czasie tylko i wyłącznie z nerwicy. I ten nieodstępujący lęk i ataki poaniki, "duszność, nie mogę oddychać, serce mi staje, mierzenie sobie 100000 raqzy dziennie pulsu" kaplica dosłownie. Wtedy zadzwoniłanm z płaczem do szpitala psychiatrycznego o pomoc. Dostałam możliwie bliski termin. Spotkałam się z lekarzem: mój zestaw to był : depakine 500, propranolol, hydroxyzyna 50 i permazyna. Po lekach chodziłam na śpiąco cały czas, potrafiłanm przesypiać po 16-20 godzin na dobę i to wieczne zmęczenie ale nie było ataków paniki - a może je przesypiałam? w każdym bądz razie miałam świadomność że leki tylko pozwolą mi przetrwać a tak na prawdę potrzebuję psychoterapii bądź dobrego opsychologa. i znalazłam taką panią do której chodziłąm raz w tygodniu przez kilka miesięcy. Nigdy mi nie powiedziała co robić- zawsze mi zadawała pytania tak abym sama sobie na nie ospowiadała i abym potrafiła zobaczyć siebie " z drugiej osoby". No i tak było niby dobrze, nieby jednak nie za dobrze no i ni stąd ni z owąd dostałam propozycję pracy w anglii... Anglia, przeszukałam milion wątków typu " nerwica lękowa za granica" itd, wiele ludzi pisało że im się zaostrzyło po opuszceniu kraju, z reszta dla mnie to była abstrakcja, jeszcze kilka tyg miesięcy temu nie potrafiłam wyjść do nklepu pod blokiem a tu sobie do anglii jadę... Ale panmiętam co powiedziała moja psycholog " To Ty masz nerwicę, nie ona Ciebie - nie pozwól żeby to ona podejmowała za Ciebie decyje" i wyobraźcie sobie zaryzykowałam, zaufałam jej i pojechałam. Po 3 miesiącach pobytu za granicą przestałam brać leki i powiem wam, że żyję!!!! Mam świetną pracę, narzeczonego i wiele rzeczy sprawia mi radość. I choć czasem mam nawroty bulimii czy czasem mam lęki to przyjmuję to i staram się zrozumieć, rozumiem że jestem bardziej wrażliwą osobą i takie rzeczy się zdarzają ale nie kieruje to już moim życiem. Moi drodzy piszę to aby wam pokazać z jak dużego bagna można wyjść i wiem doskonale że w czasach kryzysu powstaje myśl " tak będzie już zawsze" - NIE NIE BĘDZIE, KAŻDY Z WAS ODNAJDZIE SIEBIE I KOPNIE TA GLUPIA NERWICE W POSLAD! Nie przestawajcie wierzyc w siebie, nie przestawajcie wierzyc w bliskich nawet módlcie się bo to pomaga. Jakkolwiek ten post był tylko pewnym świadectwem że z tak zagmatwanej sytuacji zawsze jest wyjście. Jeżeli ktokolwiek chce porozmnawiać bądź nawet zapytać się o coś proszę piszcie na pw, odpowiem na każdą wiadomość. Pragnę z całego serca abyście i wy wszyscy którzy macie nerwice, depresje tudzież inne lęki wyszli z tego jak najszybciej będący tylko silniejszym i bardziej radosnym człowiekiem. Pozdrawiam was i ściskam z całego serca. Nie traćcie nadzieji.!
-
Znów mam potrzebę napisania tutaj. Dzisiejszy dzień jest w zasadzie był taki jak wczorajszy i wiele innych wcześniej - bez żadnych emocji. Nie tesknię, nie kocham, nie czuję... Jedyne uczucia jakie istnieją w moim życiu są wywoływane przez zwierzęta. Ataki paniki zastąpił niepokój, derealizację natłok myśli a senność zamieniła się w bezsenność. Wciąż jestem na lekach. Za kilka dni opuszczam Polskę - nie wiem jak sobie poradzę. Idę spać choć pewnie sen przyjdzie dopiero jak zacznie świtać...
-
"JĘCZARNIA"-czyli muszę się komuś wyżalić!
Anabell odpowiedział(a) na magdasz temat w Depresja i CHAD
Nerwica znów daje się we znaki. Czuję się niekochana, niechciana, samotna i w ogóle niepotrzebna. Mam wrażenie, że zaraz oszaleję i czuje jakby za chwilę wszystko miało runąć... I do tego znów mam nawrót bulimii. Nie widzę przyszłości dla siebie... -
Przy odpowiednio dobranych lekach i przede wszystkim regularnej terapii oczywiście, ze tak Efekty są rzecz jasna nie od razu, ale są i warto się zmagać z chorobą.
-
PhilosophyOfLife w pełni się z Tobą zgadzam a nazwanie takich "ludzi" podludźmi jest jak najbardziej trafne. Zwierzęta mi są bardzo bliskie w życiu i nigdy nie mogłam pojąć, ze ktoś może być nieczuły na ich cierpienie. Dziś mnie bierze na wspomnienia, przenoszę się myślami do stanów nietrzeźwości które jeszcze pół roku temu były moim chlebem codziennym. Ta muzyka, ten zapach te wszystkie przemyślenia. Dziś od dwóch miesięcy mam czysty umysł. Czy to dobrze, czy źle sama już nie wiem.
-
"JĘCZARNIA"-czyli muszę się komuś wyżalić!
Anabell odpowiedział(a) na magdasz temat w Depresja i CHAD
Chyba zaraz oszaleję... -
coma najlepiej powiedz wprost na spokojnie co się dzieje. Wytłumacz im, ze potrzebujesz wsparcia i ciepła miedzy innymi aby wyjśc z tego. asdf hahaha też mnie to rozwala na łopatki Ogólnie dziś cały dzień spędziłam na bieganiu po lekarzach za lekami bo mój psychiatra się machnął i nieopatrznie mi się skończyły miesiac przed kolejną wizytą. W końcu wylądowałam w szpitalu psych na izbie przyjęć błagając o receptę Ale ładnie sie uśmiechnęłam i mam teraz jestem wykończona, zmarznięta i głodna
-
heh, to wyobraź sobie, ze ja dziś prawie zemdlałam i to jest zupełnie inne uczucie niż te które mamy podczas ataków i różnych nerwicowych wkrętek, nawet lekko przyjemne
-
Rozumiem Cię bo mam bardzo podobnie Nie ma za co, musisz sie trzymać i przy każdej wkrętce staraj sobie wmawiać " to TYLKO nerwica" - nie jest łatwo ale trochę pomaga
-
to się więcej nie wkręcaj skoro serducho zdrowe masz
-
a byłeś zbadać serce? jak nie to leć na ekg - jak ono będzie poprawne to nic Ci nie grozi :) ja czasem mam jazdy, ze serce w ogóle mi przestaje bić w sensie dotykam i nic nie czuję, pulsu też wyczuć nie mogę ale wiem, ze to tylko moje chore wkręty
-
asdf spokojnie, to tylko nerwica. Ja codziennie boję się, z umrę lecz to tylko lęk który nie przekłada się w żaden sposób na rzeczywistość. Idź do specjalisty, na terapię - to pomaga! Ja miesiąc temu nie byłam w stanie wyjść do sklepu po bułki dziś jest już trochę lepiej, to da się przezwyciężyć uwierz mi. I nie gadaj tu o żadnych pistoletach
-
hmm dziś prawie zemdlałam podczas terapii O__o śmieszne uczucie
-
Misiek_NL oby niebawem, trzymam za Ciebie kciuki btw powiem wam, ze po tym piątku stwierdziłam, ze to takie śmieszne i niepojęte iż całkowita normalność dla wielu jest dla nas szczytem szczęścia
-
Muszę wam oznajmić, że piątek był pierwszym dniem od ho ho ho bez żadnego objawu nerwicy i żadnej złej myśli! Byłam na mieście, jechałam tramwajem, zrobiłam zakupy na weekend w markecie i szalałam do drugiej w nocy i nic! Oczywiście sobota i niedziela juz była gorsza ale dla takich chwil chcę walczyć z chorobą! Uważam to za pierwszy mój mały sukces! I takich też wam życzę:)
-
4 godziny podróży pociągiem jednak mnie nie spięły, ale cała reszta która temu towarzyszyła ( dworzec, dojazd na pociąg, tramwaj etc) znów mnie zmiażdżyła. Ale widziałam zachód słońca i nawet ładny był
-
"JĘCZARNIA"-czyli muszę się komuś wyżalić!
Anabell odpowiedział(a) na magdasz temat w Depresja i CHAD
Muszę sobie popłakać, no kurde bela muszę! Nie ma we mnie już ani kszty mojej dawnej osobowości... Spełniają się moje marzenia, osiągnęłam sukces zawodowy taki o jakim rok temu wieczorami przed snem tylko marzyłam, poznaje wiele wspaniałych i życzliwych mi ludzi, w miłości też mi się powodzi i co? I nie cieszy mnie nic, nic nie ma sensu tylko każdy dzień jest tylko wegetacją i przepaścią smutku. Lęk przed śmiercią jest już tak ogromny, że wypełnił całe moje życie i każdą myśl. Ataków po lekach jako takich nie mam, a przynajmniej nie ma takich jazd jakie były wcześniej ale pozostała nieprzerwana nostalgia. Nie chce mi się nic. Nie chce... -
Poczucie beznadziei istnienia każdej żywej istoty na tym świecie sięgnęło dziś zenitu. Biorę leki, chodzę na terapię i nie widzę poprawy... To mnie wcale a wcale nie motywuje.
-
Kasita rozumiem Cię i współczuję, że tak cierpisz... U mnie właściwie wszystko ciągnie się od 12 lat z przerwami i niestety każdy nawrót był silniejszy... Miałam momenty, że czułam, że zaraz oszaleję, zwariuję postradam zmysły. Miałam dosyć takiego życia w którym wyjście do sklepu pa bułki sprawiało mi cholerny problem. Ale jest nadzieja i bardzo ważna jest według mnie świadomość, ze to jest tylko stan przejściowy, że to minie prędzej czy później, że przyjdą jeszcze dobre, spokojne i radosne dni. Wiem, ze ciężko jest w chwilach gdy choroba osiąga apogeum myśleć pozytywnie, ale trzeba chociaż próbować. Cudownego sposobu akurat nie ma niestety, ale te kilka rzeczy mi zawsze choć troszkę pomagają: http://moja-nerwica.republika.pl/ co-bardzo-optymistycznego-t6238.html no i twórczość Anthonego de Mello dawała mi czasem takie wyciszenie. No i może zmień psychiatrę bo ten propanolol jedynie to jakoś mnie nie przekonuje... Powinien Ci coś jeszcze chyba zapisać. Nie poddawaj się, warto jest walczyć!
-
-asia- myślę, że nie masz się czym przejmować. Moja suczka jak miała 2 miesiące to "kochała" wszystko co stanęło na jej drodze. Od pluszaków i pościeli po nogę sąsiada a teraz jest spokojnym psiakiem i nie sprawia większych problemów
-
PhilosophyOfLife pocieszę Cię tym, że i ja jestem rozłożona na łopatki przez grypę. Obudziłam się dziś z taaaakim nosem, taaaakim gardłem i taaakim katarem... Ale to wszystko przez te jesienne przesilenie...
-
Pomagają, ale leki to nie wszystko - najważniejsza jest terapia. Ważne jest, żeby jak się poczujesz lepiej po lekach nie zapominać o tym.
-
ja wczoraj wyrywałam zęba, na fotelu myślałam, że zwariuję ale postawiłam się do pionu w porę na szczęscie. W ogóle dentysta Arab - jak mu przed rwaniem powiedziałam w razie w, że mam nerwicę lękową zapytał "co to?" >.< Dzisiejszy dzień był nawet do zniesienia, tyle, że wieczorem złapał mnie hiper atak paniki i o dziwo tym razem nie umierałam na zawał tylko siadło mi na żołądek. Na was też to całe przesilenie jesienne tak koszmarnie wpływa?
-
Witam wszystkich. Generalnie czytam to forum już od jakiegoś czasu ale jakoś nie miałam odwagi się wypowiedzieć. Jednakże spróbuję przełamać lody Nie będę się rozpisywać na temat mojej nerwicy bo na pewno każdy z was dokładnie wie o co chodzi z autopsji. Jednakże najcięższe są dla mnie ataki paniki, poczucie bezsensu życia i osamotnienia. Mam wrażenie, że to nigdy się nie skończy... Czytanie tegoż forum jednak daje mi mały promyk nadziei, że nie jestem sama na świecie z czymś takim, że wiele ludzi codziennie się też z tym zmaga. Podnosi mnie to na duchu. Co do tematu to nie wiem jak u was ale dzisiejszy dzień mnie zmiażdżył ilością ludzi na ulicach. Pierwszy września, pełno dzieciaków z rodzicami ogólny chaos. Do pracy wpadłam na jednym wielkim ataku i musiałam wyglądać bardzo źle skoro zaczęli się mnie wypytywać czy dobrze się czuję bo jestem blada jak ściana. Ładne rozpoczęcie dnia - nie ma co.