Witam, wiem, że podobne tematy były kiedyś na forum, ale są to archiwa. Poza tym nie do końca ujmują mój problem. Druga sprawa - wiem, że to nie o rodzinie ani nie o bliskich relacjach, nie wiedziałem gdzie podpiąć wątek.
Chodzi mi o miejsce pracy. Codziennie chodzę do pracy. I non stop jestem w kontakcie z ludźmi, z "normalnymi" ludźmi, bez zaburzeń osobowości. Widzę, że są szczęśliwi, piękni, zdrowi (fizycznie i psychicznie) tryskają energią, mają świetne poczucie humoru, porozumiewają się bez trudności. W tych osobach nie widzę kompleksów, nie widzę... wad. I mnie to frustruje. Bo dla mnie prawie każda rozmowa, każde zadanie to wyzwanie i spory wysiłek. Dla mnie każdy dzień oznacza udawanie pewności siebie, udawanie, że jestem w formie, udawanie, że coś mnie bawi i sprawia mi przyjemność. Ludzie wychodzą z pracy i wracają do swoich przyjaciół i rodzin. A ja mam problemy, aby nawiązać z kimś bliższą znajomość. Więc wracam tylko do siebie, rozmyślając o dialogach z całego dnia, zastanawiając się, gdzie i kiedy palnąłem jakąś głupotę, czy nie zdradziłem swojego lęku i złego samopoczucia. Zastanawiam się wówczas, czy nie wyszedłem na idiotę lub dziwaka, przez moje ograniczenia, o których praktycznie nikt w pracy nie wie, a ja staram się je przykrywać pod maską rzekomo fajnego faceta.
Czy macie podobne odczucia, frustracje, zazdrość o to, że nie jesteście tacy jak inni? Jak sobie wtedy radzicie?