Czy bez tego byłoby inaczej, lepiej, czasem weselej w takim razie? Czy nienawiści i smutku można się wyzbyć, totalna abstrakcja!
Z pierwszym psychologiem nie współpracowałam, przyznaję. Z drugim jak najbardziej, były terapie rodzinne, wydawało mi się, że jest fajnie, w tym, że moja rodzina kopała mnie w tyłek jeszcze mocniej, niż ja sama to robiłam, za każdym razem kiedy sięgałam po ciastko, owoc, cokolwiek były wyrzuty, że marnuje pieniądze, że robię to na złość. Wtedy było jeszcze gorzej. Przede wszystkim już nie było mnie stać na rozmowę z nimi, a na wsparcie mamy liczyć nie mogę, ona ciągle sobie wmawia, że wszytko jest w porządku, tylko mam humory. Wiem, że mogę jedynie sama sobie pomóc, ale brak mi mobilizacji, dla mnie wszystko jest beznadziejne, tylko wciąż tkwi nadzieja, że to może przez bulimię.