Skocz do zawartości
Nerwica.com

tajemniczyusmiech

Użytkownik
  • Postów

    32
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez tajemniczyusmiech

  1. A ja dalej to samo.... nie śpię już 3 noc. Widzę, że wszystko mi się nasila gdy nie czuję braku bezpieczeńswa. Kiedy jestem ze swoim chłopakiem, zapominam nawet sprawdzić czy są zamknięte drzwi(kolejna paranoja) ale związek na odległość to związek na odległość. Dobrze, że w pt lecę. Teraz oczywiście mnie wszystko swędzi bo o tym myślę. Myślicie, że mam ziarnicę po tym co pisałam wcześniej? Mojej historii nadałam takiego tragizmu, że każdy by wywnioskował, że to ziarnica... Żal... to wszystko zakrawa na komedie. Pozdrawiam
  2. Nie potrzebujesz wizyty u psychiatry. Potrzebujesz zmiany partnera. Łatwo powiedzieć, prawda? Czy wydaje Ci się, że nie stać Cię na nikogo lepszego? Twój poprzedni związek zrujnował Ci psychikę, miałaś na tyle pecha, że trafiłaś na kolejnego toksycznego partnera. Może zaczynasz wierzyć, że na nic innego Cię nie stać bo nie poznałaś smaku prawdziwej miłości, która wyklucza takie rzeczy, rozumiesz? WYKLUCZA. Po co Ci ta samodestrukcja? Lepiej zgodzić się na to by tkwić w chorym związku, pić, być nieszczęśliwa niżeli zmienić to? Zmiana budzi lęk? A co daje Ci takie życie? Zrób to dla siebie. Nie możesz być z kimś kto Cię nie akceptuje, KTO CHCE CIĘ ZMIENIĆ. Niestety toksyczne relacje mają do siebie to, że trudno je przerwać. I czasem to ciągnie się latami... a my stajemy się coraz bardziej nieszczęśliwe, coraz bardziej brzydkie, głupie i do niczego. Pewnego dnia trafisz na człowieka, który całkowicie odmieni Twoje życie, pozwoli Ci posmakować zdrowej miłości, która w zamian nie będzie oczekiwać nic. Będziesz akceptowana taka jaką jesteś- bez wymagania byś się zmieniła, byś była doskonalsza. Przemyśl sobie czy nie lepiej odejść od tego dupka, zacząć ogarniać studia i zadbać trochę o higienę swojego życia.
  3. Ale ja pisałam, że przez ten czas mało jadłam. Ważyłam 77kg przy wzroście 158zł i mimo, że to brzmi strasznie to nie wyglądałam jakoś grubo i nikt nie wierzył w moją wagę no ale raczej najlepiej też nie wyglądałam. Jestem hipochondrykiem z prawdziwego zdarzenia, przeżyłam swego czasu totalne piekło z wegetacją włącznie. Więc dla mnie te 20kg to nie to, że ograniczyłam słodycze a właściwie z nich zrezygnowałam(jem coś słodkiego raz na dwa tyg i jest to np lód albo wafelek), fast foody i ogólnie jem mało tylko dla mnie to ziarnica bo kiedy dodam do tego kaszel przez 3 miesiące(było to ok 1 rok temu) i węzły to nie mam złudzeń. Więc skoro to ziarnica czemu kaszel ustąpił? A węzły... na szyji z boku mam ruchomy ok 1cm, kilka innych ok 4mm, dwa na dole szyji ok 6mm... pod pachą obustronnie ok 1cm i w pachwinach i na karku twardy ok 8mm ale ja ciągle odchylam głowę do tyłuy bo mam tik i 'zgniatam' tego węzła. Wszystko zaczęło się układać i wróciły lęki... super... A do lekarza się boję iść bo albo, że jest już za późno albo, że usłyszę coś strasznego i nie będę mieć nadzieii.
  4. Hej, ho. Czas wrócić i się wygadać a raczej wypisać może. Szkoda, że nie mam tej cudownej skłonności co Wy i nie biegam po lekarzach a potem nie robię badań i nie sprawdzam wszystkiego po 10 razy. Niestety paniczny lęk przed wynikami i tylko czarna wizja uniemożliwia mi to. Ja mam ten sam problem, który około 2 lata temu. Węzły: pod pachą, na szyji (x3 symetrycznie), na karku, w pachwinach. Dla mnie to już tylko jedno- ziarnica. Co najlepsze przez dwa lata był spokój, zakończyłam swój toksyczny związek a na dodatek się zakochałam tak szczęśliwe, że nie mogę w to uwierzyć, miłość taka jaka zawsze istniała w moich marzeniach. Wraz z nią wróciła hipochondria co by rujnować wszystko. Może już nie taka kiedy mdlałam, dzowniłam po karetkę i potrafiłam przez miesiąc nie istnieć i nie wychodzić z łóżka- ale mimo wszystko- wróciła. Co do objawów... to kaszlałam- książkowy objaw ziarnicy. Kaszlałam 3 miesiące. Nikt nie wiedział czemu, czułam się dobrze. Co prawda nastąpiło to po tym kiedy przygarnęłam kota a zawsze na testach wychodziła mi duża alergia- ale jakoś nie umiem tego tłumaczyć w ten sposób. Kaszel ustąpił i nie wrócił wiele miesięcy. Do tego schudłam od od 1,5 roku 18kg. Co prawda zaczęłam mniej jeść a w konsekwencji całkowicie zrezygnowałam ze słodyczy, z fast fodów i w ogóle z ciężkiego, kalorycznego jedzenia. Zdarzało się, że jadłam np kanapkę przez dzień i później coś w nocy w amoku. I co prawda mam fioła na punkcie wagi, jak zjem coś kalorycznego to potem mi to siedzi na psychice 3 dni. Ale kiedy ja na to patrzę i na te moje węzły to przecież to musi oznaczać tylko jedno. Ktoś mógłby napisać, że po 2 latach na pewno czułabym się źle- ale przecież występują objawy itd. Dodam, że 3 lata temu robiłam rozmaz i miałam limfocyty 46 %(norma 40) i bazofile 2% (max 1%)- a to powiększa się właśnie przy ziarnicy. Co prawda przy alergii też ale wątpie, że to byłby powód. Miałam robiony marker na chłoniaka ale to było zaraz po tym jak znalazłam węzły(i wyszło ok- ale to dlatego, że tam widać nieprawidłowości dopiero przy zaawansowanej chorobie). Co do moich węzłów to wszystkie mają do 1cm, ten na karku jest twardy i nieruchomy- niestety mam tik(który został mi po lęku, że mam zapalenie opon mózgowych i ciągle sprawdzam czy mam sztywny kark i odchylam głowę do tyłu tak trochę patologicznę- uciskając tym samym na tego węzła), pod pachą mam trochę większego. Większość węzłów jest powiększona symetrycznie. Mam też guzki w pachwinach. No i tak sobie myślę, że jestem teraz tak szczęśliwa, spełniły się moje wszystkie marzenia i mam mieć ziarnicę, być łysa itd?! Ale przecież wszystko na to wskazuje ;(((((((((( Kaszel, chudnięcie, węzły, krew ;(((( Pewnie już tutaj topic węzłów i ziarnicy się skończył ale może jednak kogoś to męczy...(ale na pewno nikt nie ma tak przerąbane jak ja ;( z objawami ;( ). -- 01 kwi 2012, 06:41 -- e, max to 45% nie 40. Cóż za wspaniałą noc mam za sobą, duszności, amok, czytanie na forach o ziarnicy. Dokładnie na to czekałam. Teraz rozważam dogłębnie moje odchudzanie :) i przecież ja jadłam tak mało, czasem nie super zdrowo(biały chleb, czy coś w nocy) ale kontrolowanie się na maxa. Ostatnio we włoszech straciłam kontrolę i przytyłam 1,5kg to później płakałam. Ale dla mnie to chudnięcie to tylko jedno jak połącze z innymi rzeczami, ja nie chcę ;( nie teraz ;(((((((((((((((((((((((( -- 01 kwi 2012, 06:52 -- "witam.mam powiekszony wezel chlonny po lewej stronie szyi przez dobry rok.czesto mam bole gardla i wystepuje przy tym goraczka 39, zarzywalam wszystkie mozliwe antybiotyki i nic nie pomaga.Ostatnio mialam bardzo duzy bol polowy szyi lacznie z obojczykiem(tam gdzie mam powiekszony wezel)na drugi dzien polowa szyi spuchla z przodu i z tylu, podwoch dniach opuchlizna zeszla ale wyczuwalne jest powiekszenie tej czesci szyi wyczulam rowniezzgrubienia pod pachami.Zauwarzylam ostatnio ze bardzo sie poce w nocy, wstaje do ubikacji i mam wilgotna koszule razem z koldra.mam rowniez nagle bole w stawach(czasami nie moge zejsc po schodach)czesto mnie boli dol brzucha,a ostatnio mialam bardzo silne kujace bole po lewej stronie klatki piersiowej.Nie wiem co o tym myslec". Fajnie, ze ludzie maja takie objawy i jeszcze pisza, ze nie wiedza co o tym myslec.... tez tak mialam, w fazie najwiekszej hipochondrii ciagle lapalam infekcje, tracilam wlosy... potem to odeszlo a ja przestalam chorowac....(wczesniej co miesiac gardlo) a teraz...? nawet jak boli toi przechodzi po dwoch dniach ... O, juz 7 :) to juz walkuje ten temat 8 h, cudownie...
  5. czyli nikt już w Was dobre duszyczki nie ma węzłów powiększonych nigdzie oprócz tych szyjnych ? Buziaki /i]
  6. Witajcie kochani, wróciłam. Jak Wy się czujecie i jak nastroje? Na minus czy na plus? U mnie coraz gorzej, węzły dały mi o sobie znać, generalnie wyczułam węzły w dole łokciowym !!! A, że one są wyczuwalne tam tylko przy nowotworach i normalnie nie ulegają powiększeniu- nawet mało o tym w necie jest to już napisałam scenariusz: (rok temu wyczułam pierwsze węzły jak zaczęła się jazda z ziarnicą&hiv). Więc pewnie rok już rozwija mi się czerniak a teraz jest tak fatalnie, że powiększyły się węzły nawet w dole łokciowym... Ja już nie daję rady, ja nie chcę tego mieć !!! Mam do Was pytanie- gdzie macie wyczuwalne węzły? Ja nawet pod pachą oczywiście gula... ale mam na myśli takie węzły u Was na ok 1cm i w innych miejscach niż szyja.... Pozdrawiam Kochani.
  7. cholera! właśnie zdałam sobie sprawę z tego, że nic- zupełnie nic mi dzisiaj nie sprawiło radości. Aż zatęskniłam za tymi chwilami kiedy szczęście i radość przepełniało mnie po brzegi, cudownie uczucie- uwielbiam się tak czuć.
  8. Jakie jest Twoje największe marzenie ? A wiem, że pragnienia na pewno masz- między innymi pragnienie zmiany swojego życia widzisz, że coś jest nie tak, gdyby Ci wszystko było obojętne nie zastanawiałbyś się nad sobą i nie nakreślił takiego porteru siebie jaki nakreśliłeś wyżej. Pozdrawiam :>
  9. Kochani, nie przejmujcie się drgawkami, zawrotami, dreszczami, uczuciem gorąca/zimna. Majko ! U Ciebie te objawy są stosunkowo nowe, pojawiły się niedawno. Pewnie nigdy wcześniej nic podobnego Ci nie dolegało. To normalne, że wpędziłeś się w panikę i strach- wszystko co nowe i zarazem straszne budzi u nas niepokój i lęk. Ale nie przejmuj się to typowe ataki nerwicowe. Kiedy u mnie nastąpiły początki przechodziłam istne koszmary, wchodziłam do sklepu- słabłam, wieczorami siedząc na łóżku niby z samej siebie dostawałam drgawek, kręciło mi się w głowie- czułam, że odchodzę. Tak samo przerabiałam uczucie guli w gardle. Nie przejmuj się, z czasem będzie tylko lepiej tylko musisz to zaakceptować i zrozumieć, że to dusza cierpi.
  10. mam podobnie, też marzę o długiej rozmowie od zmierzchu do świtu. Z pysznym winem i uśmiechem od ucha do ucha... .
  11. Witam mili moi Na początku chciałabym podkreślić, że kocham to forum :) I jestem dumna, że mogę tutaj z wami być i dzielić się swoimi problemami. Wasze uwagi są dla mnie bardzo cenne i podnosi Cię na duchu. Ale chyba szczególnie podkreślę zrozumienie. Nie od dzisiaj wiadomo, że najlepiej zrozumie nas osoba, która sama doświadcza podobnych stanów. Ja wiem, że choroby na tle psychicznych w społeczeństwie ciągle budzą albo lęk, albo niezrozumienie albo wręcz kpinę. Kłębku nerwów Dziękuję za odpowiedź. Przede wszystkim masz rację- cierpię na bardzo duży brak poczucia bezpieczeństwa, mieszkam z kimś kto zupełnie mnie nie rozumie a nasz kontakt ograniczony jest do minimum, więc mimo, że mieszkam z kimś czuję się bardzo samotna i nieszczęśliwa. Po drugie rozstałam się po wielu latach z mężczyzną, z którym tworzyłam toksyczny związek- niestety zrozumienia też nie miałam, ale nie będę nikogo oczerniała za plecami bo starał się... przecież na pewno się starał... Twoje znamię to na pewno nic groźnego. Ja niestety dzisiaj znowu poszłam sobie na spacer po googlach i na forum o czerniakach, chwila, moment i już- dreszcze, skurcze, potworny strach, irracjonalne myślenie. Ja naprawdę jestem pewna, że mam raka. Oprócz moich dziwnych znamion- w każdym znajdzie się coś z objawów raka nawet nie jeden czy dwa ale kilka, ale jest taki jeden między piersiami i on jest dla mnie numerem jeden(mimo, że pisałam już tutaj w amoku o paru). Chodzi o to, że widziałam zdjęcia tego pieprzyka z grudnia i był jakby jaśniejszy. On nie ma regularnych brzegów, jest podłużny, nie jest to jakaś rozlana plama ale jednak te brzegi nie są regularne. Tzn kiedy mam biustonosz typu push-up on ma regularne brzegi ale kiedy nie mam to jednak one nie są dobrze zarysowane... po za tym rok temu kiedy bałam się hiv-a odkryłam pod pachą węzła, który jak wydaję mi się urósł, ten węzeł jest sporty 1,5-2cm. Czytałam dzisiaj o dziewczynie, która miała rok powiększone węzły jak ja i miała też pieprza, później słabła a gdy pojechała do lekarza od razu chirurg, zaawansowany rak i przerzuty i ja jestem pewna, że mam taką samą sytuację, jestem tego pewna dlatego też moje życie straciło sens. I masz rację Kłębku Drogi, że ludzie naznaczeni cierpieniem stają się dużo bardziej wrażliwsi, empatyczni... i kochają życie. W końcu Lęk to znak, że kochamy życie. Zresztą uważam, że ludzie z jakimikolwiek chorobami psychicznymi i pochodnymi są bardzo inteligentni... Czasem żałuję, że nie urodziłam się głupia, nieświadoma niczego, może w tedy żyłoby mi się lekko, przestałabym w końcu wszystko analizować itd ;(((. Całe moje życie traci urok... Najgorsze są noce... większość z was pewnie mieszka z kimś do kogo może się przytulić kiedy ma napady paniki- ja nie mam takiej osoby. Także kochana dziękuje, że poświęciłaś mi czas i tak podarowałaś taką owocną odpowiedź. Czasem sobie myślę jaki pięknie by było żyć beztrosko, bez lęków i jak tęsknie za dnami kiedy właśnie tak było. Buziaki kochana. Olinelko Nie sądzę, że może się pogłębić. Od jakiegoś czasu stoję w miejscu- można by powiedzieć, że jest lepiej niż kiedyś bo mam większe doświadczenie i widzę na ten temat. Ale czy na pewno ? Początki mojej hipochondrii można odszukiwać w dzieciństwie- nie żartuję. Nastał moment kiedy wybuchłam, najgorszy czas mam za sobą, to była wielka szkoła życia, tego się nie da zapomnieć, na samą myśl o tym co przeżyłam jest mi żal samej siebie, ale nie biadolę już nad tym, nic się nie dzieje przypadkiem... to bardzo ukształtowało mój charakter. Chociaż fakt- faktem- jest to przekleństwo a raczej coś z czego chyba nigdy nie wybrnę. Może gdybym zrobiła badania od stóp do głowy... Wiesz, czasem sobie wyobrażam, że robię badania i wszystko wychodzi idealne, chyba bym padła ze szczęście, mogłabym wszystko... ale to zostaje w sferze marzeń. Bywałam u Psychologów... ale ja mogę się do nich wybrać porozmawiać, poszukać zrozumienia, wiem, że mogą pomóc ale tak naprawdę myślę, że jedyną osobą, która może mi pomóc jestem ja sama ((. Buziaki. Zetvi Wiem masz rację, ale z perspektywy czasu jak siebie obserwuję to stwierdzam, że mój główny problem to jest: wrażliwość, skrajna empatia i duża skłonność do rozmyślań. Czy depresja? Nie będę się sama diagnozowała w tej kwestii ( chociaż w innych robię to nagminnie) ale jednak nie sądzę ponieważ stany totalnej rezygnacji, nie wychodzenia z łóżka, apatii miewam tylko w tedy kiedy zaczynam się bać o swoje zdrowie. Kiedy czuję, że jest wszystko ok- wszędzie mnie pełno. (Chociaż cierpię na bezsenność- a raczej oduczyłam się chodzić spać- zasypiam nad ranem, wstaję późno, tylko, że ja mogę- studiuję zaocznie, pracę mam na 14- którą zresztą już zaniedbałam przez swój obecny stan i może i stracę). Kiedy się boję to to prawda, że myślę, że moje życie już nie ma sensu, że to już koniec, wszystko traci urok. Ale kiedy ktoś rozwieje moje wątpliwości- jakieś badanie, rozmowa- cokolwiek, dostaję taki zastrzyk energii, że nie wiem co się ze mną dzieje z radości. Z natury jestem bardzo żywa i energiczna, interesuję się wszystkim dookoła, mam mnóstwo zainteresowań i uważam, że jestem wartościową osobą(pół roku temu nic miłego bym o sobie nie powiedziała i nawet teraz pisząc o sobie, żem wartościowa czuję się dziwne, miałam bardzo niskie poczucie własnej wartości- myślę, że powód tego był prosty- mój były chłopak i matka, która ciągle mi wpajała, żem jest nikim i nic nie osiągnę, później podpięła się pod to babcia). Z czasem przestało to na mnie działać, uwierzyłam w siebie, skończyłam związek, odzyskałam pewność siebie, poczułam, że żyję. Także ja mam pasję i pomysły na życie, które mnie motywują... lecz w obliczu lęków wszystko ale to WSZYSTKO traci sens... Dziękuję za odpowiedź i czas! Joakaroz racji, że oprócz mojej nerwicy lękowej i kij wie czego jeszcze, często zastanawiam się i analizuję moją chorobę i wiesz..., kiedyś szczególną uwagę zwróciłam to o czym napisałaś-, że kiedy lekarz wykluczył poważnie schorzenie w piersi, poczułaś euforię a później roztargnienie. Masz na myśli, że czułaś się dziwnie z tym, że nic Ci nie dolega i jesteś zdrowa? Miałam tak- kiedy nic mi nie dolegało czułam się z tym dziwnie, a czasem kiedy było już zupełnie idealnie bałam się, że to za chwilę stracę i wszystko się kończy. Nie potrafię się cieszyć ze swojego szczęścia, nie umiem nauczyć się żyć teraźniejszością, ciągle myślę o przyszłości. Tyle razy sobie wpajałam, że nigdy nie będę szczęśliwa myśląc jak myślę ale to na nic... Szczerze mówiąc nie pamiętam jak się czułam jak mi nic nie dolegało- ponieważ teraz mi dolega i to przysłania mi wszystko. Czemu ja nie potrafię dotrzeć do swoich zakamarków duszy i umysłu... Buziaki.
  12. zetVi, Witaj mój/moja droga/ drogi Dziękuję za odzew- to miłe, że poświęciłaś/eś mi swój czas. Taka namiastka zrozumienia. Bardzo mi tego brakuje. Niestety... nic do mnie nie dociera... Bardzo słuszne to co napisałeś/ napisałaś- mam na myśli depresję... jako, że wiele kwestii umiem sobie wyjaśnić i zrozumieć to w tej kwestii wymiękam... nie wiem co wynika z czego... wiem też, że to zakrawa na obsesję- zamykam oczy widzę czarny punkt na pieprzyku na ramieniu, oglądam ludziom ukradkiem ręce czy inne odsłonięte części ciała gdzie mogę ujrzeć pieprzyk... ostatnio... spotkała mnie pewna straszna syt... aż nie chcę o tym pisać bo na samą myśl łzy się cisną do oczu... ale jeżeli ktoś będzie chciał- mogę napisać. Tęsknie za beztroskim życiem, za tymi dnami kiedy czułam się taka wolna i szczęśliwa, żadne szpony moich urojeń i lęków nie dźgały mnie. Teraz mam tyle planów, tyle bym chciała zrobić, ale myśl o tym, że to może być ta choroba odbiera mi wszystko a więc wskakuję do łóżka, zamykam się w sobie, zwracam się do lekarza google i trwam... i mijają dni... godziny... i życie mi ucieka... to taki absurd. Przez dwa lata moja hipochondria osiągała apogeum, nawet nie wiem kiedy mi ten czas przeleciał przed oczami jak mgła... Nic nie zrobiłam. Wegetowałam. Na dzień dzisiejszy nic mnie nie cieszy, jestem świadoma, że to już tyle trwa, że wiem, że to może mieć związek z depresją. Ciągle płaczę- wszystko mnie dobija. Boję się o bliskich, przytłacza mnie ulotność życia. Przecież ono jest takie piękne... ja nie chcę go stracić... Z drugiej strony już nie marzę o nocnych spacerach po plaży, o letnim deszczu, o muzyce płynącej z gramofonu w mojej ulubionej kawiarence bo to wszystko straciło swój urok przez przeświadczenie, że jestem chora... Gdyby się tylko zbadać... poczułabym się wolna i szczęśliwa... ale nie potrafię się zbadać, lęk przed badaniem i wynikiem paraliżuję mnie stokroć mocniej... Pamiętam jak raz się skusiłam... później chodziłam jak w chmurach, pełen optymizm, mogłam wszystko. Teraz nie mogę już nic.
  13. Dobry wieczór... Po bełkoczę sobie tutaj trochę bo już nawet nie mam gdzie udać się z moim problemem, zamykam się w swoim wirtualnym świecie i staję się więźniem własnego umysłu. Nic więcej. Jakie macie stosunki z bliskimi ? Nie wiem jak u Was ale u mnie hipochondria się cofała, dwa miesiące spokoju a później nawrót... od tygodnia nie wyszłam z łóżka, czuję się jak warzywo, ciągle płaczę, śpię... nie mogę znieść jak bardzo rujnuję sobie życie i nie wiem czy to moja głowa czy rak... Staję się okropna dla bliskich, zamknięta, smutna... Jeszcze niedawno miałam ochotę na wszystko, wspaniała praca, znajomi, spędzałam ambitnie czas... i znowu regres... Dzisiaj sobie pomyślałam czy nie lepiej będzie sobie strzelić w głowę niż znosić to wszystko... czy nie lepiej będzie jeśli to ja uprzedzę raka niż on mnie... Zginę z własnej decyzji a nie w wyniku tego, że nowotwór przejął nade mną władzę... Mam okropne pieprze i jestem pewna, że jeden z nich jest chory... ale na topie jest ten na ramieniu... no cobyście sobie pomyśleli- macie jasną brązową plamkę, okrągłą regularną, naprawdę jasną i na boku czarną kropkę9no może bardziej ciemną brązową) jakby zrobioną długopisem... przecież to logiczne, że to czerniak. Nawet jeśli okazałoby się, że to nie czerniak to skąd wiem co będzie za miesiąc, dwa ? Najbardziej zabija mnie myśl, że gdy mam takie stany traktuję okropnie swoich bliskich, mówię rzeczy, które później gdy już jest noc odbijają swoje echo w mojej duszy i doprowadzają mnie do bezgranicznej rozpaczy, wyrzutów sumienia i okropnego cierpienia, że jak mogę być taką podłą egoistką... Chcę być dobrym człowiekiem a popadam w coraz to większą destrukcję, nienawidzę powoli siebie. Bardzo się źle czuję gdy robię komuś przykrość bo z natury staram się być dobrym człowiekiem bo w tedy naprawdę czuję się szczęśliwa. Świadomość, że kogoś zraniłam sprawia, że nie mogę normalne, zdrowo funkcjonować... Czuję się jakbym dotykała dna...
  14. Witam kochani, dzisiaj mam fatalny dzień, wczoraj wyszłam na imprezę, polał się alkohol- chciałam zapomnieć. Jakże głupia byłam myśląc, że chociaż troszkę będzie mi lepiej spędzając czas w miłym towarzystwie- tylko przekroczywszy próg domu siedziałam z lusterkiem i trzęsłam się... Wiecie co? Szkoda mi nas... bardzo... to co nas spotyka jest tak często nie rozumiane przez otoczenie- z czasem już nawet nikt nie zwraca na nas uwagi. Przynajmniej tak jest w moim wypadku.... A cierpimy... czemu nie można z tym wygrać? Tzn. może i to jest do osiągnięcia ale ja nadal nie potrafię znaleźć złotego środka... Przyznacie mi, że najgorszy jest moment kiedy zobaczymy jakaś zmianę na ciele, jakiś objaw i ten okropny moment bezgranicznej paniki, najokropniejszy strach... biegunka, zawroty... wył. możliwość racjonalnego myślenia... Judytko bardzo dziękuję za odzew i za te wszystkie informacje... Zgadzam się, że u Twojego sąsiada trudno było nie zauważyć, że coś się dzieje złego ale mnie nawet przeraża, że to jest dopiero początek... początek końca... wiesz mimo, że piszesz, że to niemożliwe, że mam czerniaka ponieważ jest to widoczne i naprawdę budzi niepokój to i tak żyję w smutnym przekonaniu, że gdybyś tylko zobaczyła moje pieprzyki dostałabyś zawału... jeden blisko piersi jest nieregularny, mam go bardzo długo... ostatnio trafiłam na zdjęcie z 2008 roku i jednak na tym zdjęciu nie był taki ciemny... on jakby się zaciemnia w środku, jakby był wylew... dlatego jestem pewna, że moje objawy nie są wyimaginowane tylko naprawdę mam problem... o drugim już pisałam wcześniej, natomiast jest jeszcze jeden...., który już całkiem mnie zrujnował, okrągły lekko brązowy, ok 4mm i ma kropkę, punkcik, brązowa wchodząca w czarny kolor kropka... jak punkt zrobiony długopisem... oprócz tego mam powiększonego węzła pod pachą i na szyi- są ruchome, mam je od roku, niestety nie wiem czy były wcześniej- w tedy zaczęłam się macać.... miałam wyjęte dwa miesiące z życia przez hiv. No i kolejny koło pupy, brązowy też z czymś czarnym, jakby kreską... no i mogłabym napisać o jeszcze wielu innych... np między palcami mam 'takie coś' jasno brązowe wypukłe... pieprze guzkowate przecież są najniebezpieczniejsze... teraz już rozumiem skąd te węzły się pojawiły... JA WIEM, że muszę iść do lekarza ale ja próbuję się pogodzić z widokiem jego miny jak powie" boże w tej chwili proszę zgłosić się do onkologa!!! później onkolog, jego wielkie oczy... później badania... czerniak... wszystkie plany zrujnowane... a przecież tak kocham życie... ja nie chcę, nie chcę nie chcę .... Kłębku nerwów... tak doskonalę Cię rozumiem.... kochana mam tak samo... "Mój problem jest taki, że kiedy coś zauważę i uznam to za nieprawidłowość, od razu widzę najczarniejszy scenariusz"... życie mi przez to ucieka... jestem więźniem własnym myśli, kiedy mam takie stany wył się z życia, nie wychodzę z domu, tylko siedzę i czytam nakręcając całą cholerną machinę.
  15. Witam wszystkich wróciłam... głupia- żyłam w przekonaniu, że to jest koniec, koniec hipochondrii, która już tyle mi odebrała... ja już sama nie umiem racjonalnie ocenić czy to hipochondria, czy nowotwór, czy ześwirowałam już całkiem. Nic do mnie nie dociera. Studiuję Psychologię i mam ciekawą pracę- studiuję z czystej pasji i chęci pomocy innym ludziom ale coraz mniej widzę w tym sens... nie potrafię sobie pomóc... wiele umiem zrozumieć, wytłumaczyć sobie, umiem spojrzeć pod wieloma kątami... ale niestety- w przypadku hipochondrii jestem skończona... Najgorsze, że moje obawy nie są wynikiem mojego umysłu, tylko ja je naprawdę mam- namacalne, widoczne... teraz etap czerniaka niszczy mi życie, uruchomiłam machinę... unikajcie czytania w internecie o chorobach... kiedy pierwszy raz to zrobiłam moja mama musiała zadzwonić po pogotowie... nienawidzę tego stanu gdy wpisuję coś w google i odczuwam nanosekundy czekając na diagnozę... czuję drętwienie, ból brzucha, dreszcze, jakby wszystko stało w miejscu, okropny i irracjonalny stan- prawda ? Ja mam powody do obaw... a lęk przed lekarzem jest stokroć większy, mam wizję jego wielkim oczu, jego diagnozy, która odbierze mi nadzieję... Mam okropne pieprzyki, jeden nieregularny, a na drugim mi się zrobił maleńki strupek i jakby się łuszczy ale tak bardzo, bardzo, bardzo delikatnie, z lupą... ale ja wiem... ja wiem, że kiedy się łuszczy to znak alarmowy... co gorsza jeden z nich ma białą obwódkę... co prawda biała obwódka pojawia się gdy pieprz ma tendencje do zanikania ale też do nowotworu... a jak tam wasze pieprzyki... ? Wiecie jaka byłam szczęśliwa kiedy miałam 2,3 miesiące spokoju? Byłam pewna, że to koniec tego koszmaru. Buziaki kochani.
  16. Hej kochani i kochane. Tak- wróciłam. Po długiej przerwie jednak wróciłam- zawsze wracam. :) Myślałam, że może będzie już dobrze, że zrobię przez ten czas coś kreatywnego- bo lęki się uspokoiły. Nie stało się tak- straciłam kolejne kilka miesięcy na tzn 'nic nie robienie' Każdy dzień taki sam, bez perspektyw i celów. Gdy coś innego idzie w zapomnienie przychodzi następne. Czy kiedyś lęki i myśli o chorobach miną? Wczoraj czytałam sobie swoje archiwum z przyjaciółką... i nie było jednej normalnej rozmowy bez wzmianki o chorobach- to mnie dobiło i spowodowało wstręt do własnej osoby. U psychologa byłam, niejednego a teraz mam traumę i nie chodzę, ciężko byłoby mi po raz kolejny opowiadać obcej osobie o tym co czuję... Teraz od kilku dni wstaję bardzo późno i na nic nie mam siły ani ochoty ale za zachowania pozorów wstaję i się ubieram... Teraz jestem na etapie HIV, miałam kontakt, co prawda nie doszło do stosunku ale miałam- to był bardzo trudny dla mnie okres, mój związek już wisiał na nitce i się kończył i do tego masa innych problemów( na szczęście udało się nas uratować) tylko, że on też nie ma siły już słuchać o chorobach i go to męczy! No ok 6 dni po tej syt. miałam infekcję... gardło katar a przecież to objaw! Potem miałam zajada, infekcję intymną- co prawda one mi wracają już od 3 lat ale czemu wróciła akurat w tedy? No i w tedy zaczęłam macać węzły i były powiększone(nadal są!) wcześniej tego nie robiłam bo maja faza na nie zaczęła się w lutym!Te duże i dobrze wyczuwalne to pacha, żuchwa i bok szyi, wiem, że już pytałam ale powiedzcie czy też macie takie, które czujcie normalnie? i ile ? nie wiem co mam robić nie chcę mieć Hiv:((( popełniłam taki błąd raz w życiu, i więcej go nie popełnię, każdemu się może zdarzyć, ale ja nie chcę przepłacić to życiem ! Apropo internetu-on mną zawładnął swego czasu, gdy wpisywałam objaw choroby trzęsły mi się ręce na myśl co mi wyskoczy. . . [Dodane po edycji:] ja czekam na swój wymarzony wyjazd jak szalona... to jest moje marzenie co roku- morze. Ale boję się, że zepsuję je sobie chorobami. Tobie było cudownie- bardzo się cieszę, masz na pewno bagaż wspaniałych wspomnień i chociaż na chwilę odetchnęłaś od natrętnych myśli. A gdzie Ty masz te 'cudowne' gule?
  17. no ja też te jak to nazwałaś "CYPELKI" przygryzłam -.- , a u mnie też była spora burza wczoraj, siedziałam w koncie i się telepałam :/ , Grtiss ja mam to samo -.- lęk przed wynikami... nie umiem z tym wygrać... Pozdrawiam kochani :*
  18. o, widzisz :) pewnie nie taką dużą jak ja. Ja w ogóle w jamie ustnej mam dziwne rzeczy :/ Np. przy kącikach takie zgrubienie takie jakbym to gryzła i wyrzeźbiła :| fakt, gryzę... i za zębami tam gdzie trzymam język na śluzówce czuję( tzn pod skórą na śluzówce) kulki :| czytałam, że to objawy raka jamy ustnej więc fajnie mam :] ... i kilka lat temu odgryzłam sobie wargę i teraz mam tam zgrubienie... i w ogóle coś nie tak, ale rak jamy ustnej w tym wieku?... a u Ciebie to jest spore ?bo po jednej str mam dużo większe :| a oczywiście NIKT z bliskich tak nie ma :| co prawda zaciskam zęby, miewam szczękościski no ale... oczywiście u mnie popadało 5 min i po burzy i deszczu -.- paruję. Oj, z tym motorem to przykre... już nie pierwszy raz słyszę, że ktoś kupił motor a na następny dzień się zabił... jak wiadomo oni bardzo szybką jeżdżą ale chyba zdają sobie sprawę z niebezpieczeństwa... Mam pyt, jaka była dla was najgorsza chwila w życiu (związana z hipochondrią) ?
  19. Witam kochane nerwuski Ech, wiedziałam, że tak będzie. Miałam jeden spokojny dzień, aż NIE-DO-WIARY, od rana uśmiech, żadne macanki, smutki, refleksje. Ale u mnie takie nastroje są tak rzadkie, że jak już je miewam korzystam z nich pełną parą (jedynie jeszcze zakupy mnie od tego odrywają-wiem płytkie trochę) No i znowu, smutek. Dowiedziałam się, że tata mojej mamy zmarł na raka, więc ja też już na pewno go będę miała. Ten węzeł co mam pod pachą jest normalne wyczuwalny ;( Wiem, że pisaliście, że u was to tak, że wy czujecie a np rodzice już nie... a u mnie czuje każdy może hiv się zaraziłam... Dlaczego życiu muszą towarzyszyć choroby? czemu nie może być normalnie? po co nam śmierć? czemu to wszystko musi się kończyć... jak się cholernie kocha życie nie chce się by ono się skończyło dlaczego ja tyle analizuję, myślę o tym, czemu nikt z moich znajomych sobie tym nie zawraca głowy... masę pytań, brak odpowiedzi... Boję się najbardziej straty bliskich, zwłaszcza swojego ojca, na samą myśl kapią mi łzy, NIKOGO tak nie kochałam jak jego. NIKOGO! piszę to tutaj bo nie mam komu... nikt z moich znajomych nie zwraca sobie tym głowy, nie zrozumieją mnie w tej kwestii... Smutne to wszystko i gówno warte... Buziaki kochani, miłego dnia, dobrze, że od jutra koniec upałów, bo nad morzem to rozumiem ale w mieście w bloku już mniej.[/size] [Dodane po edycji:] Oj kochana, skąd ja to znam! Miesiąc temu nie rozumiałam jak można przejmować się węzłami- teraz nie śpię po nocach :))) A mnie nie rusza na razie SM, ech... ,smutne jest to, że przeczytałam objawy SM i akurat każdą mogłabym mieć... A mam pytanie nie czujecie w jamie ustnej na policzkach takich kresek? zgrubień? i przy ustach....? na śluzówce? nie wiem co to, pewnie rak albo coś złego właśnie np Leukoplakia od hiv... przy ustach czuję takie wybrzuszenie w jamie ustnej.... fajnie ;((((((((((((((((
  20. No właśnie a u mnie to czują inni więc jest spore i teraz urosło do tego mama mnie zmusiła, żebym poszła pobrać krew jutro a ja od ponad dwóch lat nie robię badań bo mam lęk przed wynikami, boję się, że wyjdzie coś złego, jakieś wahania, duże ob i od razu szpital, szukanie w googlach i, że już nie będę miała nadziei bo będę mieć to na papierze, a ja jestem pewna, że wyjdą tragicznie i w tedy mówienie innych " na pewno będzie ok " na nic się nie zda ((
  21. Hej Gritss a ile Twoja ma mm? moja wydaje mi się spora -.-ci wcale nie trzeba bardzo naciskać Ogólnie to muszę się wyżalić bo wpadłam w monotonie, jakby moje życie straciło sens, czas przecieka mi przez palce a mnie nic nie cieszy, nie chce mi się wstawać z łóżka, nie widzę powodów, celu... zastanawiam się ciągle nad przyczynami. Kłopoty w związku? Brak satysfakcji życiowej? Zawsze chciałam tańczyć. I nie tańczę. A do tego chyba mam zapędy jak zakupoholik, i często uciekam właśnie w to. Już tylko myślę jak za kilka dni zaczną się wyprzedaże i wejdę do galerii i ona wszystko załagodzi, poprawi humor, mózg zaleje dopamina i będzie świetnie. Ale to na jakiś czas- do następnych zakupów. Całe dnie spędzam na marzeniach o podróży jachtem, o morzu,słońcu, o domu w lesie, o tym by słuchać na werandzie jak pada ciepły letni deszcz... tymczasem się duszę już tym wszystkim. Jak u was to wygląda? Nic tylko czekać na nowego węzła i się dobić. Wybiorę się z zakupoholizmem do psychologa wiem, że to dziwne, że myślę o tym jako o wspaniałym dniu kiedy wszystko minie co złe, wiadomo będę w swoim żywiole, ale na razie się męczę. Nie umiem znaleźć przyczyny. A wy jesteście z kimś? Jak wyglądają wasze związki? Już sama nie wiem czy u mnie to miłość czy rutyna, czy przypadkiem nie za mało się staramy... Buziaki moi mili i życzę miłego dnia wszystkim nerwuską
  22. Witam kochani Kurczę ale ten wątek dłuuugi, aż trudno się wkręcić w to wszystko Ja poimprezowałam wczoraj(taka moja odskocznia, błędne koło-alkohol, powrót nad ranem, wyrzuty sumienia, że miałam się ogarnąć a znów w tyg. wychodzę i kac. +30 stopni, czyli nice. , Nic dzisiaj chyba konstruktywnego nie zrobiłam, byłam w sklepie bo jakieś dresy i kadzidełka, a! i kupiłam w końcu blendera, zaraz się biorę za miksowanie truskawek, szkoda tylko, że będę musiała sama go wypić ;> Jest strasznie gorąco otworzyłam okno i po 5 minutach zobaczyłam na ścianie pająka :/ nic mnie tak nie przeraża jak robactwo, do tego pogryzły mnie tak komary (chyba jestem uczulona) mam bąble średnicy 3cm, wczoraj jednego dorwałam i po powoli dobijałam, najpierw wodą, potem lakierem- nie wiem czy to do końca normalne Buziaki kochani
  23. hej! jak się miewacie Kochani? Czy jak wmawialiście sobie ziarnicę czy coś to kaszleliście? -.- bo ja kaszlę od dwóch dni i sobie wmawiam, że to od rozwijającej się choroby(raka) bo nie jestem przeziębiona, wciąż się zadręczam gulą pod pachą, ale tak się czasem zastanawiam czy moje lęki to też nie jest ucieczka od braku satysfakcji życiowej, od tego, że nie robię tego co bym bardzo chciała i od tego, że kocham psy i go nie mam. Bardzo chciałam mieć szpica małego... i chyba w końcu zrealizuję marzenie, jejku jak sobie pomyślę jaka to pociecha by była, aż by się do domu chciało wrócić i z niego nie wychodzić. Często czuję się jakaś taka samotna, i uciekam w te myśli. A gdy np jest czas, że jest idealnie boję się, że to zaraz stracę. Martwi mnie to bo większość z was ma gulki pod pachą po obu stronach, tak? A ja nie. I podobno takie są gorsze? A pod żuchwą po prawej ma gulę twardą jak kamień, ja nie wiem co to jest, ale myślę o najgorszym -.- Ogólnie to czuję pustkę. Do tego wczoraj wyszłam na imprezę i zgubiłam klucze... i teraz mam paranoje, że ktoś się włamie, muszę wymienić zamki. A wy co robicie na codzień? Jak minął dzień? Upały straszne, prawda? Ja się duszę w tym bloku. Pozdrawiam was robaczki :)
  24. masz lęk przed zapaleniem opon? Kochana, ja już to przechodziłam :) 1,5 miałam miałam obsesje na punkcie zapalenie opon mózgowych- największa parodia to to, że sprawdzałam sobie czy mogę dosięgnąć do klatki piersiowej, i wiesz co? zrąbałam sobie tym kręgosłup -.- Ja z węzłami mam od dwóch tygodni, także wiesz Kochani! a powiedźcie mi, bo to prawda, że każdy na ciele ma wyczuwalne grudki itd, ale 3 węzły mi się wyróżniają bardzo jeden mam na boku szyji i to jest gulka zaraz pod szyją pół cm? i pod pachą ok 1 cm -.- i ta pod pachą mnie zabiła psychicznie i od kilku dni wegetuję, boję się, że pojawi mi się kolejna gulka w tedy sznur... no i pod żuchwą mam gulkę -.- już trochę... opowiedźcie jak u was z wielkością, proszę buziaki moi drodzy !
  25. Izabelko, cieszę się, że Ci się tam podoba. :) Niedługo odwiedzisz swój kraj więc będziesz miałą okazję posmacerować po lesie, przypomnieć sobie najpiękniejsze zapachy... :) Ja też nienawidzę latać. I już nie latam. Od roku co jakiś czas mam koszmary związane z samolotami, jak nad moim blokiem przelatuje samolot robię się zielona. Mam jakąś dziwną traumę. A statkiem... oj chciałabym... chciałabym mieć swój jacht Pod pachą? A mi się wydaje wciąż, że tak naprawdę to macie gulki takie bardzo wyszukane i, że to ja mam takie naprawdę duże i to nie moja hipochondria i się okażę, że mam raka i, że to akurat spotkało mnie Sto myśli na sekunde i czarne scenariusze, uwielbiam to. Lenka, ja też macałam po węzłach wszystkich i na ulicy przyglądam się każdej szyji- zwariowałam! :) Kamil, hej ! oj doktor google... już nie raz sprawił, że nie mogłam się pozbierać :) Największa moja jazda życia była na sepsę. Odkąd się od niej dowiedziałam, internet był moim domem. No i miałam fazę na WYBROCZYNY! Wystarczy, że zobaczyłam malutką kropkę pod skórą(siniaczka nawet) wpadałam w szał, teraz z perspektywy czasu wydaje mi się to tak nienormalne... Ale apogeum osiągnęłam pewnej nocy! I tutaj chciałabym powiedzieć o potędze podświadomości. Nie mogłam zasnąć, miotałam się w łóżku. W końcu wstałam i zobaczyłam na nodze krostkę, uszczypnęłam się lekko i wyszedł mi pod skórą bordowy wylew krwi i teraz nie wiem czy wpadł w taki szał i amok i zaczęłam się szczypać ale na nodze pojawiło mi się tego mnóstwo, wyglądało jak wybroczyny- wiadomo, pogotowie. Krzyczałam do mamy,' jak to możliwe, przecież się szczepiłam!!!" Co najlepsze, wczoraj mi się przypomniało to zdarzenie i postanowiłam się uszczypnąć, z całej siły, że aż łzy naszły mi do oczu. I co? zero śladu krwi pod skórą... Potęga podświadomości, człowiek umie wywołać u siebie wszystko... Co do moich węzłów i tak cały czas mam wrażenie, że jestem w najgorszej syt i, że to mnie spotkało najgorsze. I wydaję mi się, że to co mam pod pachą jest ogromne i niebezpieczne i, że te dwa węzły pojawiły się w przeciągu tygodnia. Wczoraj już zaczęłam kaszleć a w nocy lekko się spociłam więc już zrobiłam się blado-zielona :))). Stąd też moje niedowierzanie, że macałam wiele osób i u nikogo nie znalazłam ani pół kuleczki !!! I to dopiero dla mnie podwójna tragedia! Jak na złość! Nic ! Strasznie się boję, że spotkało mnie najgorsze, że wyniki wyjdą takie, że każdy lekarz padnie... a jeśli nie to jaka będzie następna choroba...? Są dni naprawdę miłe i fajne... ale czasem... sami wiecie. Dzięki Kamil. Mam pytanie, a jak u was wygląda relacja z bliskimi ?! Mi się wydaję, że mam też stany depresyjne, miewam okresy, że nie wychodzę z łóżka, mam napady złości, wyżywam się na bliskich... bardzo mnie to później przytłacza... Dominiko, witaj ! Wow, nawet na stopach? tam jeszcze nie dotarłam, jestem na trochę wyższym etapie swojego ciała Oj tak, hipochondria rzeczywiście mogła się u nas ujawniać już wcześniej, w wieku 12 lat panikowałam, że mam tężca i, że zakażenie mi idzie do krwi... Musiałam iść z mamą do lekarza... :| To prawda, w rzeczywistości wiele osób jest nieświadomych naszych stanów, dlatego najwięcej zrozumienia znajdujemy u tych, którzy sami doświadczyli podobnych odczuć. POZDRAWIAM WAS KOCHANI I ŁAPKI PRZY SOBIE ? Ja wiem, że będzie u mnie ok dopóki nie znajdę kolejnej guli, który w ostatnim czasie urosła...;(((
×