
M18
Użytkownik-
Postów
65 -
Dołączył
Treść opublikowana przez M18
-
Myślenie o tym że nigdy nie znajdę nikogo kto zobaczy we mnie coś wartościowego ---> Smutek ---> Myśli Samobójcze To mniej więcej to co siedzi w mojej głowie od dawna.
-
Czasami chciałbym się odciąć od ciała, uczuć, być gdzieś daleko wolnym a ciało samo by robiło wszystko co trzeba, rozmawiało by z innymi, pracowało, uczyło się. Gdybym chciał to bym do niego wracał, sprawdzał czego się nauczyło, co przeżyło. Dziwne nie?
-
Stark, Śmierci się nie boję bo gdy jest śmierć to nie ma Ciebie więc paradoksalnie nigdy jej nie spotkasz, natomiast boje się życia i tak, też nie mam sił chociaż jakoś rano wstaję i cały dzień zlatuje. Rok temu pojechałem do pracy do Holandii, dokładnie 11 lipca i w tym roku jadę znowu i tez coś koło tej daty i powiem ci, że ten rok od lipca do lipca zleciał tak szybko, że nawet tego nie odczułem. Co jeśli moje całe życie tak szybko minie ? Jesteśmy uwięzieni w perspektywie kariery. Wmawiają nam że trzeba w życiu dużo osiągnąć, mieć rodzinę, coś po sobie zostawić. Tak naprawdę zwykły kowalski w życiu nic nie osiągnął, nikomu nie uratował życia, przeżył je bez sensu. Tego się boję.
-
Dziękuję za tak liczny odzew z waszej strony. Stark - Myślałem o dystymii i z definicji pasuje dość dobrze do tego terminu. Powiem Ci że bardzo ciężko jest mi się zebrać w sobie aby podjąć jakiekolwiek kroki. Czuje się "zdziadziały" a mam dopiero 21 lat, eh. Dorosłość potrafi szybko zmienić człowieka. .Kinga. - Zdrowy rozsądek podpowiada : zgłoś się do lekarza, to nic wielkiego; jakieś wewnętrzne zaparcie w sobie i nielogiczna duma że "mi nie może się takie coś dziać" nie pozwalają sobie pomóc. Przez to jestem rozdarty i nie mogę iść dalej. Chciałbym wreszcie coś w życiu zrobić do końca a nie zaczynać a potem zostawiać. Rafalo - Czasem się zastanawiam co tak naprawdę nas ukształtowało, że się zachowujemy tak a nie inaczej. Czy to wypadkowa całego naszego życia oraz wychowania rodzicielskiego, czy też może niefortunna kombinacja wymieszania się chromosomów ojca i matki. Jako względnie najwyższa forma życia w układzie słonecznym nie powinniśmy posiadać takich wad... a jednak.
-
Wielu z was opisuje swoje historie na tym forum szukając albo pomocy albo rad lecz w większości z nich jedno jest wspólne mianowicie wyraźne objawy fizyczne. Ja natomiast zastanawiam się bardzo często czy rzeczywiście coś jest ze mną nie tak. Często czuje się źle (lęki, myśli samobójcze derealizacja itp) i mam pewność że muszę iść do psychiatry a w następny dzień czuje się całkiem neutralnie i mam wrażenie że poprzedniego dnia sobie wszystko wymyśliłem. Jedno wiem na pewno, normalny nie jestem (mam bardzo chore myśli i na prawdę są tak chore że nie powiem czego dotyczą) ale kiedy osoba kwalifikuje się na to aby gdzieś się zgłosić ? Mniej więcej raz na tydzień podejmuje decyzję o zgłoszeniu się do psychiatry i gdy już mam wyjść z domu naglę się cofam przed podjęciem tego kroku i po prostu nie robię nic. Często myślę że taki po prostu jestem ale wtedy coś mi mówi, że jednak to nie jestem ja. Nie mam pojęcia co robić, mam wątpliwości we wszystkim co robię. Nawet teraz mam wątpliwości czy powinienem w ogóle to pisać. Każdy na tym forum ma bardzo wyraźne i prawie jednoznaczne dolegliwości typu "lęki takie że się prawie wymiotuje", "atak paniki", "takie dołki, że się nie wychodzi z łóżka przez kilka dni". Ja nigdy nie osiągnąłem takiego ekstremum. Tylko dwa razy w przeciągu tych 4 lat od których czuje się inaczej miałem naprawdę mocną derealizacje. Jedyne czego jestem pewien to problemów z koncentracją. Właściwie każdy objaw typu myśli samobójcze potrafię od siebie dość szybko odsunąć czyli np gdy tylko zaczynam o tym myśleć to i tak wiem, że nie mógłbym tego zrobić i zaczynam robić coś innego i ta myśl się ode mnie oddala. Niestety właśnie w tym problem że ona ciągle przychodzi. Przepraszam ,że tak chaotycznie to napisałem ale taki chaos mam teraz w głowie. Ma ktoś z was jakby to tak nazwać umiarkowane objawy depresji/nerwicy ? Powinienem się gdzieś zgłosić ? Ten syf ciągnie się za mną 4 lata i na prawdę nie wiem co o tym myśleć. Pozdrawiam.
-
Uczucie Lęku (nie wiem przed czym taki lęk bez źródła), Spięcie, W Najgorszym przypadku lekka derealizacja i pocenie się. Dodatkowo jak z nimi rozmawiam przez internet to jest ok i rozmowa się klei. Natomiast gdy się z kimś spotykam twarzą w twarz to ciężko mi się czasami wysłowić, mam wrażenie, że nie rozumieją tego co do nich mówię bo mówię wtedy bardzo chaotycznie, zaczynam unikać kontaktu wzrokowego i zazwyczaj jakoś podświadomie szybko kończę rozmowę i odchodzę albo się odwracam. Coś jest ze mną nie tak bo np jak wypije 2-3 mocne piwa to już o wiele łatwiej mi się rozmawia i właściwie to nie chciał bym aby każda moja rozmowa musiała być prowadzona pod wpływem alkoholu bo "inaczej się nie da". Z natury też bardzo gadatliwy nie jestem i jak nie muszę to nic nie mówię.
-
Powiedzcie mi czy to jest fobia społeczna gdy: Jestem sam to czuje pustkę i chcę się z kimś spotkać i po prostu z nim pobyć, a gdy już się tak zdarzy że się spotykam ze znajomymi w jakimś większym gronie to chcę po prostu wracać jak najszybciej do domu ? I to takie błędne koło... Bo to jest cholernie denerwujące, nie mogę się zrelaksować nawet przy moich znajomych i mam ochotę wracać do domu. :/
-
Ciągły nieokreślony lęk dosłownie pali moją duszę czuje się jakby mnie żywcem trawił ogień od środka.
-
Życie jest wspaniałe, tylko przez te choroby tego nie możemy docenić (takie moje przemyślenia) Przecież to nie wina życia samego w sobie że mamy lęki itp. Czasami się już nie chce żyć ale wiem, że takie myślenie jest złe. Przecież wielu ludzi ma znacznie gorzej. Ja to chociaż mam gdzie spać i co zjeść i jako tako się ubrać.
-
moja historia, dla szukających ukojenia w śmierci.
M18 odpowiedział(a) na Łazarz temat w Depresja i CHAD
Też macie tak, że gdy macie myśli samobójcze i wyobrażacie sobie swoją śmierć (oraz ja osobiście często wyobrażam sobie, że nagle lecę w dół do nicości albo upadam na twarz i znikam bez śladu) to czujecie takie dziwne uczucie ulgi? Czemu ja się cieszę ze swojej śmierci ? -
klawiszq92, derealkę to ja miałem gównie po bace i po około roku nieustającej DD mi to przeszło. Tak, właśnie rok nieustajacej DD od rana do wieczora, jakby rok wyjęty z życia i bycia w innym wymiarze Na moje nieszczęście teraz byłem w holandii 6 tygodni i paliłem znowu dużo marihuany derealka wróciła i muszę znowu się z tym uporać ale wiem, że to minie prędzej, czy później może rok albo więciej, a może i mniej, nie wiem.
-
Ja jestem posiadaczem super mocy, mianowicie niewidzialności. Niestety nie jest ona doskonała i działa tylko na ludzi a w dodatku tylko płci przeciwnej czyli żeńskiej. Szkoda, bo gdybym był całkowicie niewidzialny to mógłbym bezkarnie ponarozrabiać :)
-
Ale ze mnie debil :/ Już powoli wychodziłem na prostą, nie miałem już prawie uczucia lęku, derealka zniknęła, nadzieja powracała i .... Wróciłem do palenia marihuany, paliłem przez 6 tygodni bo byłem w pracy w holandii i gdy wróciłem do polski teraz wróciły lęki i derealka
-
Mi ten stan wyjątkowo przeszkadza, gdy staram się czegoś nauczyć, obliczyć lub przeczytać coś ze zrozumieniem. Derealka wpływa na umiejętność myślenia i zapamiętywania, szybkiego reagowania, obniżając je drastycznie.
-
Nie pal jak masz lęki. Ja trochę paliłem i dość często miałem dziwne stany lękowe oraz odczucia, np. wydawało mi się, że czuje prąd w kręgosłupie i tracę kontrolę nad kończynami (krzywe wkrętki). Najgorsze co mi się przytrafiło po paleniu marihuany to derealizacja która trwała kilka miesięcy (poważnie) już powoli traciłem nadzieję, że mi to minie ale na szczęście minęło bo miałem to cały czas od rana do wieczora... Oczywiście w sytuacjach stresowych ona powraca... Do tego marihuana na pewno pomogła mi w tym, że mam teraz depresję, sama w sobie jej nie wywołała ale pomogła się ujawnić.
-
Też zaliczam się do takiego grona jak wy i powiem wam że sztuczne udawanie emocji na święta było naprawdę męczące. Brak uczuć wyższych, radości, smutku, czegokolwiek innego bo nie wiem co wy tam możecie jeszcze odczuwać, przyznam że taka obojętność jest dość wygodna jeśli chodzi o presje z otaczającego świata natomiast nie wyobrażam sobie tak żyć w przyszłości. Mój organizm jakoś odciął od siebie wszystkie uczucia po pewnych sprawach i nie potrafię ich odzyskać.
-
Akurat mi rodzice nie kazali iść na te studia bo zawsze marzyłem o tym i mnie to fascynowało. Ale sam fakt tego, że jest duże prawdopodobieństwo że zawale studia o których marzyłem sprawia że coraz bardziej wierzę w to że jestem nieudolny, do niczego się nie nadaje, durne myśli typu "że tacy jak ja nie powinni istnieć"... to mnie strasznie dołuje, chciałbym choć na chwilę odzyskać pewność siebie i że tak powiem "dawną trzeźwość umysłu". Rodzice nie wiedzą że coś ze mną jest nie tak i liczą na mnie ! Czuję ogromną presję nie chce zawieść ani siebie ani rodziców.
-
Dokładnie odczuwam to samo, mam wrażenie, że trafiłem tam przypadkiem, że każdy jest ode mnie mądrzejszy, nie uda mi się utrzymać w przyszłej pracy. Głupie myśli typu "walczę z wiatrakami", "i tak wszystkiego zapomnę", do tego brak skupienia, chaos w głowie i myśli samobójcze. Jak rozmawiam z kimś to potrafię sobie zażartować, udawać że wszystko jest ok, ale jak wracam do domu i myślę o nauce to wszystko wraca i znów czuję się beznadziejnie, obojętność na wszystko brak motywacji wszystkie pasje zniknęły i straciłem talent do tego co kochałem - chemii, zawsze byłem z niej najlepszy, w kilku konkursach brałem udział a teraz porażka nie umiem tego opisać co się ze mną dzieje...
-
Cholera chyba zawale sesję przez to wszystko, mam wrażanie że walczę z wiatrakami. Ciągle mam takie myśli, że wszyscy są lepsi ode mnie że się do niczego nie nadaje a po studiach i tak nie znajdę pracy bo będą lepsi na różne stanowiska. Może to dziwne co teraz napiszę ale nawet jakbym chciał sam dla siebie porozwiązywać zadania lub poczytać coś związanego z moim kierunkiem to bronie się przed tym bo mam wrażenie że jestem słaby i nie podołam żadnemu wyzwaniu ! to jest chore nie umiem z tym walczyć :'(
-
Na pewno masz jakiegoś przyjaciela z dzieciństwa który Cię rozumie, może postaraj się z takimi osobami spędzać czas ? Twoja rodzina z tego co opisujesz jest jakoś nienaturalnie źle nastawiona, nie próbowałaś nigdy porozmawiać z matką, dlaczego jest wobec Ciebie taka wroga ? Brata również. Jeśli to miało by tak wyglądać jak teraz wygląda to osobiście skupiłbym się na zdaniu matury a potem poszedłbym do pracy i na studia do akademika, starał się nie roztrząsać sytuacji w rodzinie, jeśli nie potrafisz w nich odnaleźć wsparcia i zrozumienia. Wiem, że łatwo się mówi ale trzeba coś robić bo picie alkoholu i siedzenie samemu w domu to chyba najgorsze wyjście. Na studiach z pewnością znajdziesz wielu przyjaciół, pozdrawiam.
-
Chłopie mając 15 lat to w najlepszym wypadku jesteś dopiero w gimnazjum, poza tym jesteś w takim wieku że hormony są delikatnie rozregulowane nie masz się co martwić o nieśmiałość. Dam ci radę bo sam jestem nieśmiały, do liceum nie miałem żadnych koleżanek a w gimnazjum to co najwyżej tylko spoglądałem bo mi odbierało mowę ;p Teraz się z tego śmieję bo śmiałość w rozmowach z dziewczynami sama przychodzi, przełamać się to największy problem a potem idzie z górki. Wiesz, żaden ze mnie macho ani dusza towarzystwa ale myślę, że powinieneś po prostu starać się zagadywać o różne pierdoły do koleżanek z klasy np. masz ołówek ? masz gumkę ? potem możesz spróbować zagadywać na tematy o muzyce czyli jeśli słuchasz np rapu to: "Słuchałaś już nowej płyty tedego NOTES 3D ?" albo coś takiego. I podejdź do tego na spokojnie jeśli nawet nie znajdziesz z kimś wspólnego tematu to wiesz dziewczyny w twoim wieku (ofc nie wszystkie ale większość) to jeszcze tylko gimbuski, którym podoba się to co leci na vivie i ich pasją są wyprzedaże w realu. A jak z kimś jesteś powiedzmy sam na sam i zapada niezręczna cisza to ja to zawsze sobie tak mówię w myślach: "przecież rozmowa jest obustronna, jeżeli jest cicho to nie tylko ja nie wiem co powiedzieć ale ta osoba z którą rozmawiam też nie wie co powiedzieć wiec nie ma co się martwić;d", i myślisz sobie o czymś ciekawym i jak wymyślisz to ewentualnie zagadujesz. Pozdrawiam
-
Jeszcze do niedawna czułem się jakbym w ogóle nie żył w szkole ani poza nią ale powiedziałem sobie "dość kur**" motywacją do czegokolwiek jest (nie delikatnie mówiąc) wkurwienie o to że inni dają sobie radę a ja wbrew sobie powoli staje się niedorajdą życiowym. Mimo braku koncentracji staram się uczyć (co kiedyś nie sprawiało mi najmniejszego kłopotu). Z różnym skutkiem ale nie poddaje się ! Trzeba walczyć. (a łatwo nie mam jestem na kierunku ścisłym) Do tego poszedłem zapisać się na siłownię a potem mimo wewnętrznego oporu zacisnąłem zęby, i zabrałem się z kumplem na imprezę, potem więcej i więcej, poznałem już nawet spore grono osób i kilku nowych znajomych z którymi nawet dobrze mi się przebywa. Fobia społeczna się o wiele zmniejszyła a początki były masakryczne, wiecie derealizacja, wewnętrzne napięcie lęk itp. Oczywiście nie pozbyłem się tego bo gdy spotykam nowe osoby ciągle mi to towarzyszy ale wobec tych już poznanych jestem już w miarę wyluzowany. I teraz mój osobisty sukces : Zapisałem się na wyjazd 7-dniowy na snowboard z ok. 10 osobami które poznałem. Jakby jeszcze udało mi się pokonać brak koncentracji (czuje się jak na "zjeździe" po ziole) i przywrócić zdolność odczuwania pozytywnych emocji bo negatywne są spłycone ale są to już by dało się jakoś żyć :) Pozdrawiam.
-
Ja już nie wiem co jest ze mną nie tak - totalny brak uczuć a jednak czasami potrafię w sobie wyzwolić na chwilę np smutek podam przykład: Ostatnio przypadkiem trafiłem na piosenkę "Robbie Williams - Milennium" i bardzo przypomniało mi to jakieś uczucie z dzieciństwa ale nie wiem dokładnie co, po chwili ta piosenka wyzwoliła we mnie myśli : "kiedyś byłem lepszy", "teraz jestem śmieciem" "chciałbym nigdy nie istnieć" itp. uroniłem kilka łez i ostatecznie wszystko sprowadziło się do myśli samobójczych, mam ochotę się zabić ale wiem że nie jestem na tyle odważny i nie mogę tego zrobić. Ta bezsilność wobec mojego bytu sprawia, że moja wartość siebie spada coraz bardziej czuje się coraz mniej potrzebny na tym świecie i coraz bardziej chcę umrzeć takie dziwne błędne koło.
-
Nie wiem czy to dużo czy mało natomiast nie wierzę zbytnio w internetowe testy
-
Jako że jesteś kobietą to już teraz mówię ci abyś tym sobie nie zawracała głowy bo na pewno kogoś znajdziesz albo ktoś znajdzie ciebie. Wy kobiety macie ułatwione zadanie bo tylko dacie facetowi znać że trochę go lubicie i wszystko toczy się samo :)